Tylko i wyłącznie z tego powodu pisze Królowa Matka tego króciutkiego pościka, gdyż kto to jest
Twój ulubiony autor
i dlaczego jest to Terry Pratchett
wie każdy Czytelnik tego bloga, któremu udało się przebrnąć przez Wyzwania wpis trzeci oraz czwarty (i jeszcze parę innych, w których uwielbienie dla wyżej wymienionego było szeroko deklarowane zarówno w treści wpisów, jak i w komentarzach).
Szczerze powiedziawszy dlaczego Terry Pratchett jest dla Królowej Matki tym, kim jest tak naprawdę wcale NIE jest wyjaśnione tak do końca, Królowa Matka mogłaby to i owo dodać, ale nie wydaje jej się konieczne odsłaniać przed Kochanymi Czytelnikami tę histeryczną twarz psychofanki, którą do tej pory tak udatnie udawało jej się ukrywać pod pozorami rozsądku i żelaznej logiki.
Tak więc Królowa Matka (po raz kolejny) nieśmiało i zaprawdę (jak na swoje możliwości, a są one GIGANTYCZNE) dyskretnie deklaruje bałwochwalcze uwielbienie dla Mistrza, i idzie ostrzyć pióro przed jutrzejszym dniem.
Bo jutro, och, jutro będzie mogła zrobić to, co kocha najbardziej (cóż chcesz, Czytelniku, Wielodzietnym Patologiom należą się ich niewinne rozrywki).
Czyli poznęcać się.
Czekamy, dzielnie czytajac polecane do tej pory na łamach pozycje. Pozdr. A.
OdpowiedzUsuńwidac ze matka wie co dobre :) wyzej stawiam tylko Vonneguta. a zachomikowanych ksiazek Terrego pewnie nigdy nie przeczytam ze strachu ze nic mi nie zostanie
OdpowiedzUsuńMoże nie jestem psychofanką sir Terry'ego, ale cenię go za poczucie humoru i smaczne cytaty. Nawet moją Mamę (lat 87) nauczyłam, że kobiecie zawsze zostaje pół cebuli (przypis do Kukuły Manicle w "Potwornym Regimencie). No i oczywiście - Sam Vimes.
OdpowiedzUsuńHanusia