Królowa Matka (jak zwykle popadając w typową dla siebie szczegółowość) - Ale do takiej oficjalnej dorosłości? Bo kiedy tak naprawdę będzie dorosły to, prawdę powiedziawszy, bogowie jedyni wiedzą, może za dziesięć lat, a może za dwadzieścia, a są i tacy, co nigdy nie dorosną albo będą musieli stać się dorośli w dwunastej wiośnie życia... ale tak oficjalnie, z dowodem osobistym i prawami wyborczymi to będzie za osiem lat.
Potomek Młodszy (z oczami jak spodki) - Za osiem?! A ja kiedy?
Królowa Matka - No, za jedenaście...
Potomek Młodszy (zapowietrzając się) - Za jedenaście?! Ja myślałem, że mi dwadzieścia lat do dorosłości brakuje! Albo nawet dwadzieścia siedem!!! (przetrawia przez chwilę świeżo nabytą wiedzę, po czym, ze zgrozą) ...faktycznie życie jest krótsze, niż się spodziewałem!
***
W tym miejscu miał się znaleźć bannerek z unikalnym numerem Pólherbacianych w konkursie na Bloga Roku 2014, już ostatnim, a także z Bambi Eyes, też ostatnimi, i stosowną ilością próśb o głosy.
Zamiast tego Królowa Matka przekleja wpis, który poczyniła na swoim fanpejdżyku na Facebooku, na który, jak wie, wielu jej Czytelników nie zagląda.
Voila:
"Koszt 1 smsa w pełnym pakiecie z uwagi na dużo zabawy, przekładania kart i nakład pracy to 1,50zł.
Możliwości techniczne dla pozostałych 2 dni konkursu ( niedz, pon), to wysłanie 25 smsów dziennie po 17nastej.
Oczywiście przekazuję raport po wykonaniu usługi, daty i czasu wysyłki oraz gwarantuję pełną dyskrecję Twojego udziału.".
Czyli po prostu propozycja nie do odrzucenia związana z faktem, ze w nocy Polaherbaciane wyleciały poza pierwszą dziesiątkę.
Królowa Matka chciała dziś zamieścić kolejny wpis o Potomkach okraszony ostatnią, smutną prośbą o głosy, kompletnie beznadziejną, ponieważ z obserwacji wie, że ci, co się za pierwszą dziesiątkę wysunęli już do niej nie wracają - zazwyczaj.
Ale teraz już o głosy nie poprosi.
Uczciwość nie pozwala jej narażać swoich Czytelników na koszty głosowania w konkursie, w którym uczciwie wygrać jest na pewno możliwe, ale - jak właśnie widzi - niekoniecznie, zwłaszcza, jeśli nie jest się hegemonem blogowym tylko takim średnio popularnym blogiem jak jej własny. Bo jakoś nie ma Królowa Matka złudzeń ani co do tego, że jest jedyną osobą, która podobnego maila otrzymała, ani co do tego, że nie będzie w konkursie takich, co zechcą z hojnej oferty skorzystać.
Królowa Matka bardzo Wam dziękuje za dotychczasowy udział, byliście kochani i walczyliście walecznie, i nieustannie uważa za zaszczyt posiadanie takich Czytelników.
Dziękuję.
Królowa Matka nie chciała wygrać konkursu na Bloga Roku. Poważnie, czy ktokolwiek, kto ją choć trochę zna z bloga, o realu nie wspominając, może ją sobie wyobrazić na Gali, wśród celebrytów i błysków fleszy? No helloł, mówimy o osobie, która spotkanie blogerów książkowych we wrześniu przesiedziała w kąciku, z oczkami jak spłoszony króliczek i odzywając się najmniej jak tylko można, a osób na spotkaniu było z pięćdziesiąt.
Więc wygrać - nie. Ale miała Królowa Matka nieśmiałe marzenie, bardzo nieśmiałe, by się znaleźć w pierwszej dziesiątce. Takie, rozumiecie, Kochani Czytelnicy, dziecinne marzenie, by zakończyć swój udział w konkursach na blog roku z przytupem.
Jest jej niewyobrażalnie przykro, że się nie dowie, czy to możliwe.
I że kończy z przytupem, ale jest to przytup tego rodzaju.
Ale najbardziej, że zmarnotrawiła wysiłki i zasoby swoich Czytelników. I tego, że ich dobra energia rozbiła się o takie obrzydliwe coś.
Nie prosi o dalsze głosy, bo już nie wierzy, że to cokolwiek da.
Możliwości techniczne dla pozostałych 2 dni konkursu ( niedz, pon), to wysłanie 25 smsów dziennie po 17nastej.
Oczywiście przekazuję raport po wykonaniu usługi, daty i czasu wysyłki oraz gwarantuję pełną dyskrecję Twojego udziału.".
Czyli po prostu propozycja nie do odrzucenia związana z faktem, ze w nocy Polaherbaciane wyleciały poza pierwszą dziesiątkę.
Królowa Matka chciała dziś zamieścić kolejny wpis o Potomkach okraszony ostatnią, smutną prośbą o głosy, kompletnie beznadziejną, ponieważ z obserwacji wie, że ci, co się za pierwszą dziesiątkę wysunęli już do niej nie wracają - zazwyczaj.
Ale teraz już o głosy nie poprosi.
Uczciwość nie pozwala jej narażać swoich Czytelników na koszty głosowania w konkursie, w którym uczciwie wygrać jest na pewno możliwe, ale - jak właśnie widzi - niekoniecznie, zwłaszcza, jeśli nie jest się hegemonem blogowym tylko takim średnio popularnym blogiem jak jej własny. Bo jakoś nie ma Królowa Matka złudzeń ani co do tego, że jest jedyną osobą, która podobnego maila otrzymała, ani co do tego, że nie będzie w konkursie takich, co zechcą z hojnej oferty skorzystać.
Królowa Matka bardzo Wam dziękuje za dotychczasowy udział, byliście kochani i walczyliście walecznie, i nieustannie uważa za zaszczyt posiadanie takich Czytelników.
Dziękuję.
Królowa Matka nie chciała wygrać konkursu na Bloga Roku. Poważnie, czy ktokolwiek, kto ją choć trochę zna z bloga, o realu nie wspominając, może ją sobie wyobrazić na Gali, wśród celebrytów i błysków fleszy? No helloł, mówimy o osobie, która spotkanie blogerów książkowych we wrześniu przesiedziała w kąciku, z oczkami jak spłoszony króliczek i odzywając się najmniej jak tylko można, a osób na spotkaniu było z pięćdziesiąt.
Więc wygrać - nie. Ale miała Królowa Matka nieśmiałe marzenie, bardzo nieśmiałe, by się znaleźć w pierwszej dziesiątce. Takie, rozumiecie, Kochani Czytelnicy, dziecinne marzenie, by zakończyć swój udział w konkursach na blog roku z przytupem.
Jest jej niewyobrażalnie przykro, że się nie dowie, czy to możliwe.
I że kończy z przytupem, ale jest to przytup tego rodzaju.
Ale najbardziej, że zmarnotrawiła wysiłki i zasoby swoich Czytelników. I tego, że ich dobra energia rozbiła się o takie obrzydliwe coś.
Nie prosi o dalsze głosy, bo już nie wierzy, że to cokolwiek da.
Nieustannie dziękuje za te, które już otrzymała.
PS. Tytuł miał być zabawnym odniesieniem do dramatycznych odkryć Potomka Młodszego i został wymyślony już wczoraj. Szkoda, że pasuje i do reszty.