wtorek, 10 czerwca 2014

Domowo (Frances Hodgson Burnett, "Tajemniczy ogród")

Książka, która przypomina ci dom

Królowa Matka miała jakieś siedem lat, a w jej domu rodzinnym odbywała się impreza - świętowano imieniny Matki Królowej Matki. W dużym pokoju goście radośnie wznosili toasty, wybuchali śmiechem i glośno rozmawiali, co robiła jej Siostra Królowa Matka nie ma pojęcia, niewykluczone, że spała, bo miała wtedy pięć lat, zaś Królowa Matka się snuła. Zasnąć nie mogla, pogadać ze śpiącą siostrą nie mogła, w ogóle niewiele mogła, bo już był późny wieczór, aż w końcu nad snującą się z kąta w kąt sierotką zlitowała się Matka Królowej Matki, która, wydobywszy z jakichś sobie tylko znanych zakamarków mieszkania dwie książki, rzekła domyślnie:

- Jest za głośno i nie możesz spać, tak?... Miałaś to dostać dopiero na Wielkanoc, ale nie mam serca patrzeć, jak sie męczysz. Weź je sobie, siądź u nas w sypialni, tam jest ciszej, i poczytaj troszkę...

Królowa Matka widzi to, jakby to było wczoraj - siebie, siedmioletnią, swoją Mamę, młodszą, niż Królowa Matka teraz :), swoje stare mieszkanie, sypialnię Rodziców, obitą subtelną tapetą w ogromne, akwarelowe, bladoróżowe kwiaty, czuje tapicerkę wielkiej kanapy, nieco szorstką, trochę przypominającą w dotyku frotte, a w rękach ma


"Tajemniczy ogród",

chociaż skutkiem jakiegoś dziwacznego myku pamięci nie trzyma  nowiutkiej i pachnącej farbą drukarską książki, tylko tę sama książkę, ale już przeczytaną trylion razy i nadgryzioną w rogu przez jej ówczesnego psa, który z upodobaniem polował na porzucone choćby na chwilę lektury, by następnie żuć z namaszczeniem ich okładki.

Królowa Matka czytała wtedy "Yorkshire' tak, jak się to pisze, a Misselthwaite Manor wyobrażała sobie jako mały domek na rozległym wrzosowisku, i wcale jej się ten mały domek nie kłócił z ideą stu pokoi, do których nikt nie wchodził, szeregiem otaczających go ogrodów oraz obecnością licznej slużby, ochmistrzyni i ogrodników. A do jej wyobraźni najbardziej nie przemawiała wcale historia małej, rozwydrzonej jak dziadowski bicz dziewczynki, ani jej równie rozwydrzonego kuzyna, ani subtelny opis zmian w nich zachodzących, ale - ogród!

Ten ogród, co tam, jeden ogród, te ogrody! Ta mała szczęściara, ktorej stryj pozwolił "wziąć sobie kawałek ziemi", Królowa Matka wcale by się nie upierała przy wdzieraniu się do tego akurat ogrodu za zamkniętą na klucz furtką, jej by wystarczyła cała reszta! Te opisy nagrzanej ziemi, przez którą przebijają się kiełki kwiatów, tej rozkwitającej przyrody, te zapachy, te kolory, to budzenie się do życia wszystkiego wokół (nie, symbolika "budzenia się do życia dusz bohaterów" też do Królowej Matki nie docierała, o symbolice ogrodu jako rozwijającej się kobiecości nawet nie wspominając :)); ach, mieć ogród!!!

Teraz, na starość, jest z Królowa Matką nawet gorzej, bo - jak twierdzą horoskopy, w które Królowa Matka nie wierzy, ale co jej szkodzi poczytać - jako osoba spod Byka z wiekiem coraz bardziej pragnie ona posiadać kawałek ziemi, a wręcz jest to element konieczny dla jej błogostanu. I posiada go Królowa Matka, to "miejsce, które kiedys będzie ogrodem", daleko mu do tego, co jej się marzy, ale jakieś początki są - a myśl, że tego właśnie chcialaby dla siebie narodziła się w niej och, jak wiele lat temu, podczas pierwszej lektury "Tajemniczego ogrodu".

I podczas każdej kolejnej się odradzało - a razem z nim wspomnienie sypialni Rodziców, gwaru zza ściany, szorstkiej kanapy, na której chudziutka Królowa Matka siedziała w kąciku z podkulonymi nogami, i wszystkich tych zapachów i kolorów, które składają się na wspomnienie człowieka jego domu rodzinnym.

8 komentarzy:

  1. No popatrz, a ja myślałam, że to jednak będzie jednak "Hamlet" albo "Domyśloność serca" - ot XIX-wieczna polska klasyka. Przypominasz sobie to dziewczę, co to "ustroiło bacik"????!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też najbardziej urzekł ogród :). Marzenie o kawałku ziemi jeszcze nie spełnione. Na razie zaglądam nieustannie do moich roślinek na balkonie i lubię patrze jak się zmieniają począwszy od nasionka...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dochodzę do wniosku, że jesteś moją, dawno zaginioną, siostrą bliźniaczką. To absolutnie niemożliwe, żeby tak się wszystko składało...;))
    Najbardziej zaczytana książka mojego dzieciństwa.
    Z tym, że dla mnie, przez wiele lat, najważniejszy był Dick i jego zwierzęta. To były czasy, gdy ja - dziecko miasta - dałabym się pokroić za własną sarenkę;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Tajemniczy ogród" to książka z dzieciństwa, do której wracam do dziś, z niezmiennym wzruszeniem. I to nie tylko z powodu ogrodu, choć też... A miałam w dzieciństwie to właśnie wydanie, z tą okładką i ilustracjami :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. W moim domu było to samo wydanie. Te różyczki na grzbiecie zawsze kojarzyły mi się z robakami :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Królowo Matko jestem pełna podziwu, że tak trzymasz się podjętego wyzwania!
    Motywujesz :)

    "Tajemniczy ogród" w tym samym wydaniu (teraz solidnie zmechacony przez kilkukrotne czytanie) i mi kojarzy się z dzieciństwem.

    Trzymam kciuki za resztę wpisów ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za tak piękny, uroczy wpis. Podziwiam konsekwencję, wytrwałość w czerwcowym wyzwaniu oraz piękno i rzetelność tych wpisów.
    Dziękuję.
    Czynię pokłony.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podczas rozmowy pod ostatnim wpisem momarty myślałem jaką "dziewczyńską" książkę przeczytałbym chłopakom, sam przy okazji uzupełniając braki w literaturze lat młodych. I pomyślałem o nowym przekładzie książki Burnett właśnie. Z tym, że boję się tego, że to co Ciebie z książką związało (Te opisy nagrzanej ziemi, przez którą przebijają się kiełki kwiatów, tej rozkwitającej przyrody, te zapachy, te kolory, to budzenie się do życia wszystkiego wokół ...), ich może dość gwałtownie odrzucić :P

    OdpowiedzUsuń