"Brońmy nas przed czarnymi i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy z tą dyskusją".
"Brońmy nas przed Żydami i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy z tą dyskusją".
"Brońmy nas przed Tutsi i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy z tą dyskusją".
"Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy z tą dyskusją". (były wojewoda lubelski, a obecnie poseł Prawa i Sprawiedliwości i członek sztabu Andrzeja Dudy Przemysław Czarnek)
Widzicie różnicę?* Nie? I słusznie, bo tu nie ma żadnej różnicy.
Nie znoszę tego robić. No, nie cierpię. Nie mam temperamentu działaczki, o nie. Wolałabym sobie pisać mojego przymierającego bloga, wypełniając go anegdotkami z Domu w Dziczy i recenzjami książek (bogowie, ja nawet recenzji nie lubię za bardzo pisać, bo się boję, że zaraz przybiegnie ktoś, komu się polecona przeze mnie książka nie spodobała i będzie mi wstyd i przykro, no i ktoś mnie przestanie lubić, a wtedy to, wiadomo, kaplica). Z zasady nie wdaję się w dyskusje w internetach, rzadko piszę o sprawach tzw. społecznych, że o politycznych nie wspomnę, blogerów społeczno-politycznych podziwiam z otwartymi usty. Nie umiałabym być taka, jak oni, co to to nie.
Ale jak sobie pomyślę, że mogłabym nie zareagować teraz, gdy odmawia się człowieczeństwa ludziom, jak sobie pomyślę, że moi znajomi, przyjaciele, czytelnicy LGBT widząc brak mojej reakcji mogliby pomyśleć, że mnie takie teksty, jak powyżej, w ogóle nie obchodzą, albo - co gorsza - że się z nimi zgadzam, jak sobie pomyślę, że miałabym stać po stronie milczącej większości, a nie krzywdzonej mniejszości (a nie tak mnie matusia i tatuś chowali!), to... to...nie mogłabym spojrzeć samej sobie w oczy w lustrze. Byłoby mi wstyd. Po prostu.
Znam mnóstwo ludzi LGBT. Wielu lubię. Niektórych nie lubię. Niektórych wręcz kocham. Z niektórymi się zgadzam. Z innymi nie. O niektórych wiem od zawsze, o niektórych od niedawna, a są zapewne i tacy, o których nie wiem, głównie dlatego, że mnie to nigdy specjalnie nie interesowało (może trudno w to uwierzyć, ale nie zdarzyło mi się zawrzeć znajomości od słów: "Cześć, lubię twojego bloga / twoje książki / twoje wypowiedzi w necie / mamy identyczny gust literacki, a czy jesteś może LGBT?"), mam nadzieję, że nie dlatego, że ktoś to specjalnie przede mną ukrywał ze strachu, chociaż nie mogłoby mnie to w żaden sposób dziwić. Niektórych mogłabym zaadoptować. Niektórzy mnie drażnią, jak oddychają w moim towarzystwie.
To, czy ich lubię, nie lubię, kocham, chciałabym adoptować albo wysłać na Marsa z pierwszą misją ma zerowy związek z tym, czy są, czy też nie są LGBT.
Tak to po prostu bywa z ludźmi.
Z ludźmi, kurwa. Z ludźmi, nie z żadną ideologią.
Bo, tak się złożyło, mówimy o ludziach, którzy mają takie samo prawo żyć, kochać, układać sobie życie i po prostu być jak każdy inny człowiek. Leworęczny. Rudowłosy. Ciemnooki. Każdy pod Słońcem na tym najpiękniejszym ze światów.
Nie umiem sobie nawet wyobrazić, jak czują się osoby LGBT, gdy ciągle to słyszą, te kłamstwa, pomówienia, obelgi powtarzane raz,
drugi, trzeci. To, że nie są ludźmi, że nie są normalni, dajmy już spokój z tymi prawami człowieka (a co pan, panie pośle, zrobi, gdy już nie będzie praw człowieka? jakie rozwiązania pan proponuje? czy może pan nic nie zrobi, pan będzie miał ludzi od tego, a jak już ci ludzie zrobią to, co to pan wiesz, a ja rozumiem, to pan zrobi wielkie oczka i powie, że miał na myśli zupełnie co innego, a oni wyjęli z kontekstu, przeinaczyli, źle zrozumieli?). Przyzwolenie. Raz, drugi, trzeci. ZERO REAKCJI. W ciągu dwóch dni trzy (tylu się doliczyłam) podobne wypowiedzi (i nie obchodzi mnie, że to się dzieje przy okazji kampanii wyborczej, aby mobilizować prawicowy elektorat, mam gdzieś, czemu, z jakiej okazji, oraz że to tylko na użytek chwili) i żadnej reakcji. A przecież dla takich słów nie może być żadnych usprawiedliwień politycznych, moralnych, religijnych. Żadnych. Żadnego "przejęzyczyłem się", żadnego "wyjęto moją wypowiedź z kontekstu" (swoją drogą, kontekst w Polsce ostatnio musi być permanentnie przepracowany, bez przerwy coś z niego wyrywają). A tu nic. Nikt nie poleciał na pysk z pracy, nikt z wizgiem nie wyleciał z partii. Przeciwnie. Czują
się bohaterami, uciśnionymi niemalże, już Wiadomości powiedziały, że usta im zamknięto, bo prawdę powiedzieli, już są weteranami walki o wolność słowa, tylko dać styropian jednemu z drugim i możemy tworzyć nowe podręczniki.
Nie umiem sobie wyobrazić, jak to jest, ciągle tak żyć i ciągle to słyszeć. Ale pomyślałam, że napiszę. Malutki nikt, który musi to napisać. Bo gdyby nie napisał, to by wyszło, że milczy. A gdyby wyszło, że milczy, to by znaczyło, że... no, wiecie.
No więc piszę, Drogie Znane Mi (i Nieznane) Osoby LGBT+.
Jeśli mam wybór, to wybieram bycie z Wami.
* to jest moje miejsce w internecie, pieczołowicie budowane, z ludźmi, którzy są tu od lat, niektórzy od początku, niektórzy doszli później, a niektórzy całkiem niedawno, i wydaje mi się, że większość wiedziała, dokąd przychodzi. Gdyby jednak znalazł się wśród czytelników tego posta ktoś, kto w czterech wypowiedziach otwierających go WIDZI różnicę, ktoś, kto chciałby mnie przekonywać, że to zupełnie co innego, bo gdzie czarnoskórzy i rasizm, gdzie Żydzi i holocaust, gdzie masakra w Rwandzie, to zupełnie co innego, tutaj tylko słowa padają, i to nie o ludziach, o, nie, skąd, ludzi się szanuje, nie potępia, to tylko ideologia, ten straszliwy tęczowy dżęder, pchający się do szkół i na ulice miast to - poza radą (domyślam się, że chybioną, ale nadzieja umiera ostatnia, nieprawdaż), żeby sobie poczytał, od jakich niewinnych słów zaczęła się rzeź w Rwandzie i holocaust - powiem jedno - pożegnaj się z tym miejscem. Nie jest dla ciebie. Nigdy nie będzie. Możesz
to nazwać cenzurą oraz alergią na otwartą dyskusję, proszę bardzo,
skoro ma ci to poprawić samopoczucie i pozwoli zejść z pola z poczuciem
wygranej.
Chciałabym napisać, że staram się zawsze szanować i rozumieć fakt, że ktoś ma inne poglądy niż
ja, choć nie zawsze przychodzi mi to łatwo. Ale to nie jest prawda. Krzywda innych jest nieprzekraczalną granicą dla mojego szacunku i zrozumienia, i wcale nie chcę, żeby było inaczej.