Królowa Matka, Pan Małżonek i cała Banda Czworga wracają sobie przez główny deptak miasta ze spaceru, który od jakiegoś czasu przedsiębiorą wieczorami dla zdrowotności krokiem "ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą".
Wieczór jest rzeczywiście piękny, tłumy spacerowiczów wokół, nocne życie miasta wre, a elementem tego wrzenia jest klub, którego okna są ściśle zasłonięte purpurowymi, ciężkimi kotarami, do którego na pozór zamkniętych na głucho, ciężkich wrót wiedzie czerwony dywan, z obu stron ograniczony pozłacanymi słupkami połączonymi złotymi sznurami z frędzlą oraz ozdobnymi chwostami.
Pompon Młodszy (z zachwytem) - O, mamusiu! Jakie to śliczne! Chodźmy tam, możemy, mamusiu?
Królowa Matka - Nie.
Pompon Młodszy (głosem nabrzmiałym rozczarowaniem) - Dlaczego nie?!
Królowa Matka (ze stoickim spokojem) - Bo to nocny klub i sex shop.
Potomek Młodszy (w popłochu zagarniając Młodszego Braciszka, już popylającego po czerwonym dywanie) - Oj, to chyba faktycznie nie...
Cała Rodzina, wraz z nieco nabzdyczonym Pomponem Młodszym mija Manufakturę Cukierków, przypadkowo sąsiadującą ze wspomnianym wyżej przybytkiem niemalże ściana w ścianę, na rzęsiście oświetlonej wystawie której mienią się wszystkimi kolorami tęczy (oraz jeszcze kilkoma dodatkowymi) cukierki i lizaki, w słojach, kubkach, koszyczkach, malowniczo rozrzucone luzem, ślące w nocne przestrzenie upojne wonie.
Potomek Starszy (niemal w ekstazie) - O, i to jest mój sex shop!
I tak trzymać, syneczku!
Wieczór jest rzeczywiście piękny, tłumy spacerowiczów wokół, nocne życie miasta wre, a elementem tego wrzenia jest klub, którego okna są ściśle zasłonięte purpurowymi, ciężkimi kotarami, do którego na pozór zamkniętych na głucho, ciężkich wrót wiedzie czerwony dywan, z obu stron ograniczony pozłacanymi słupkami połączonymi złotymi sznurami z frędzlą oraz ozdobnymi chwostami.
Pompon Młodszy (z zachwytem) - O, mamusiu! Jakie to śliczne! Chodźmy tam, możemy, mamusiu?
Królowa Matka - Nie.
Pompon Młodszy (głosem nabrzmiałym rozczarowaniem) - Dlaczego nie?!
Królowa Matka (ze stoickim spokojem) - Bo to nocny klub i sex shop.
Potomek Młodszy (w popłochu zagarniając Młodszego Braciszka, już popylającego po czerwonym dywanie) - Oj, to chyba faktycznie nie...
Cała Rodzina, wraz z nieco nabzdyczonym Pomponem Młodszym mija Manufakturę Cukierków, przypadkowo sąsiadującą ze wspomnianym wyżej przybytkiem niemalże ściana w ścianę, na rzęsiście oświetlonej wystawie której mienią się wszystkimi kolorami tęczy (oraz jeszcze kilkoma dodatkowymi) cukierki i lizaki, w słojach, kubkach, koszyczkach, malowniczo rozrzucone luzem, ślące w nocne przestrzenie upojne wonie.
Potomek Starszy (niemal w ekstazie) - O, i to jest mój sex shop!
I tak trzymać, syneczku!