środa, 31 sierpnia 2016

Zmierzając w stronę nowego roku szkolnego...

Pompon Młodszy (leży w pozie niedbałej na sofie i liczy) - Jeden, dwa, tsy... pięc, seść, siedem... dziewięć... dwanaście, tsynaście... osiemnaście, dziewiętnaście? (zawiesza głos pytająco)

Królowa Matka (życzliwie) - Dwadzieścia.

Pompon Młodszy (podejmuje niestrudzenie) - Dwadzieścia. Dwadzieścia jeden, dwadzieścia dwa, dwadzieścia tsy (i tak dalej, i tym podobnie aż do) ... dwadzieścia dziewięć?

Królowa Matka (nieco nieuważnie, przerzucając oczka prawe i lewe w robótce) - Trzydzieści...

Pompon Młodszy (monotonnie) - ... tsydzieści. Tsydzieści jeden. Tsydzieści dwa. Tsydzieści tsy... cterdzieści... cterdzieści siedem, cterdzieści osiem... pięćdziesiąt (unosząc się nagle słusznym oburzeniem) Licę i licę, do tylu juz policylem, kiedy wrescie będzie milion?!

***

Ostatnie dni wakacji w Domu w Dziczy, Królowa Matka przerzuciła się z dziergania spódnicy z lnu (którą udało jej się z sukcesem ukończyć) na szal z alpaki (który też jej się uda ukończyć, i tego przekonania będziemy się trzymać!), który sobie robi na drutach podczas, gdy w telewizorze migają jakieś krwawe kryminały. Na ekranie właśnie sekcja jakichś zwłok, i to, nie ukrywajmy, zwłok, których właściciel przeniósł był się na łono Abrahama już jakiś czas temu, a kto wie, może zdążył się z sukcesem reinkarnować. I z tych właśnie zwłok patolodzy wyciągają długie, białe coś.

Potomek Starszy (któremu właśnie zdarzyło się rzucić okiem na ekran, z mieszaniną fascynacji i obrzydzenia) - Co oni mu wyciągają z tej nogi?

Królowa Matka (która ogląda w skupieniu wyłącznie kryminały z panną Marple i Herculesem Poirot jako, że odczuwa ostatnio wzmożoną chęć na stylowe morderstwa popełniane wśród koronek, kwiatków od Laury Ashley oraz dyskretnego pobrzękiwania porcelany, inne traktując obojętnie, by nie rzec z lekceważeniem; nieuważnie) - A, nie wiem. Ale jak chwilę popatrzysz z uwagą to się pewnie dowiesz.

Po chwili patrzenia z uwagą.

Królowa Matka (nie bez niezdrowej i kompletnie niestosownej w przytomności Pacholęcia uciechy) - A, już wiem, co to. I nie z nogi mu to wyciągali...

Potomek Starszy (ożywiając się znacznie, wyczuł bowiem niezdrową uciechę Mamuni jak chart świeży trop w leśnej głuszy) - A skąd, a skąd?

Królowa Matka (rzeczowo) - Z penisa.

Potomek Starszy (raczej tępo) - Z penisa.

Królowa Matka (konsekwentnie trzymając się podjętego lata temu postanowienia, że będzie odpowiadać na każde, nawet najbardziej niestosowne w oczach Innych, Lepszych Rodziców, Dziadków, Opiekunów i Autorytetów Pedagogicznych pytanie i wyjaśniać wszystkie, nawet najdziwaczniejsze sprawy) - Tak, to był implant penisa.

Potomek Starszy (nadal tępo, acz z rosnącą zgrozą) - Co to jest implant penisa?

Królowa Matka - Takie coś, co ludzie sobie dają wszczepiać, zazwyczaj dla urody. Panie stosują implanty piersi, żeby mieć piękniejszy i bardziej ponętny dekolt, a panowie... 

Potomek Starszy (na którego obliczu zgroza, fascynacja i obrzydzenie utworzyły mieszankę nie do opisania dla nikogo, kto nie byłby Homerem) - Nie kończ, nie kończ! Już rozumiem!!!

Królowa Matka (spokojnie wracając do oczek prawych i lewych w jej ledwo kiełkującym szalu z alpaki) - Czegóż chcesz, pan był stritizerem i musiał wyglądać efektownie w każdej sytuacji, także, a może nawet zwłaszcza, zawodowej. W każdym razie już wiesz...

Potomek Starszy - Wiem... (po chwili) Ale jest to wiedza, bez której mogłem żyć.


Powiada Państwu Królowa Matka, ten rok szkolny to już naprawdę czas zacząć. Jeden ma za mało wiedzy, drugi za dużo, najwyższa pora wszystko to usystematyzować!

czwartek, 11 sierpnia 2016

Nie bądź bezpieczny

Dziś, na balkonie mieszkania Matki Królowej Matki.

Wywieszony przez balustradkę* Pompon Młodszy macha żywiołowo do przechodzącego pod balkonem kolegi z przedszkola.

Pompon Młodszy (entuzjastycznie i z projekcją głosową na pół osiedla) - Filip! Flip! Ceść, Filip, jestem dziś u babci!!!

Filip (odmachuje i odkrzykuje z nie mniejszym entuzjazmem, dopytując się przy okazji o Pompona Starszego).

Matka Królowej Matki (do Pompona Starszego, zachęcająco) - Filip o ciebie pyta, może byś mu pomachał?

Pompon Starszy (płowowłosy, z subtelnym rumieńcem na gładkiej twarzyczce, nie podnosząc wzroku znad kolorowanki, spokojnie) - Nie. To jest mój wróg.

Matka Królowej Matki (w osłupieniu) - Twój wróg.

Pompon Starszy (kolorując metodycznie, bez jednego drgnienia rzęs, rzucających cienie na brzoskwiniowe policzki) - Tak (zmiana kredki z niebieskiej na seledynową). Ugryzł mnie.

Matka Królowej Matki - Dziecko, ale kiedy to było! W "Biedronkach" wtedy byliście, to było (liczy nerwowo na palcach)... rok... nie... dwa lata temu! Dopiero się poznaliście, przepraszał cię za to tysiąc razy! Już byś o tym zapomniał...

Pompon Starszy (wznosząc na Matkę Królowej Matki oczy jak kawałki błękitu, zdecydowanie) - Ja NICZEGO nie zapominam. Tu (wskazując palcem na środek czoła i pochylając się w kierunku babci, dobitnie), o, tu mam wszystko zapisane.

 Matka Królowej Matki (milczy z nieco opadniętą szczęką, pogrążona w stuporze oraz oszołomieniu).

Pompon Starszy - (wracając do swoich kredek i wyglądania jak przepisowy cherubin z rysunków Jessie Wilcox Smith z początku XX wieku) - Wszystko.

 
Tym samy w kategorii "nie bądź bezpieczny, poeta pamięta!" Potomkowi Młodszemu rośnie godna konkurencja, której oddech powinien już zacząć czuć na plecach...


*figura retoryczna. W przytomności Matki Królowej Matki "wywieszenie przez balustradkę" Pompona Młodszego przyjmuje formę stania w połowie drogi między ścianą budynku a rzeczoną balustradką i wyciągnięcie nad nią co najwyżej dłoni, a i to nie bez zaniepokojonych okrzyków w tle.

wtorek, 2 sierpnia 2016

Post bez tytułu, kolejny

Pan Zapowiadający Program W Telewizorze (posępnym głosem) - Kobiety-morderczynie. Kobiety, które dokonały najbardziej odrażających czynów, nim udało się je doprowadzić przed oblicze sprawiedliwości. Serial dokumentalny odkrywa przerażającą prawdę o ich szokujących zbrodniach. Na pierwszy rzut oka nie sposób się domyślić.  Nie sposób odgadnąć. To właśnie sprawia, że są tak groźne. Ludzie zastanawiają się, jaką one mają tajemnicę, co próbują ukryć...

Królowa Matka (zajęta polerowaniem blatów w kuchni albo jakąś inną porywająca czynnością, niepomna obecności Potomków; w przestrzeń) - A g... prawda.

Potomek Starszy (aktywizując się wyraźnie, niewątpliwie na skutek nadużycia przez Macierz Zakazanego Słownictwa) - Cococococo? Dlaczego?

Królowa Matka (przerzucając się z polerowania blatów na siekanie warzywek; pogardliwie) - "Ludzie się zastanawiają, co one próbują ukryć", akurat! G... prawda, mój synu, tyle ci powiem. Ludzie się nad niczym nie zastanawiają, nad niczym, kompletnie. Nigdy niczego nie zauważają. Ludzie są zawsze zaskoczeni. Bo to taka normalna kobieta była, mówią. Taka zwykła. Miła sąsiadka. Zawsze pomogła, z moją małą posiedziała, jak musiałam niespodziewanie do pracy skoczyć, zakupy przyniosła, jak nogę złamałam... (stopniowo zwalniając ruch noża przy siekaniu). Nigdy człowieka nie minęła, żeby go nie zagadnąć, "dzień dobry" nie powiedzieć. No kto by, pani, pomyślał. I z mężem się dogadywała, żadnych kłótni, żadnych awantur, jak u tych spod siódemki, pani... porządna rodzina, taka normalna. I dzieci takie dobrze ułożone, czyste, sympatyczne, porządnie ubrane (nóż zamiera w bezruchu w rękach Królowej Matki)... co niedzielę na lody, do parku, a grzeczne (słowa padają wolno, wolniej, coraz wolniej...), miłe, wesołe, na oko takie fajne dzieciaki, taka fajna rodzina...

Potomek Starszy (po stosownie długiej chwili milczenia, ostrożnie) - ... ale ty, mamo, nie jesteś seryjną morderczynią?

Cóż.

JESZCZE nie.

...
...
...
...
...

Prawdopodobnie.