sobota, 29 października 2011

Halloween

Halloween się zbliża, wywołując nerwową ekscytację w Bandzie Dwojga (bo Banda Pozostałych Dwojga ma na razie Halloween, Boże Narodzenie, Wielkanoc i wszelkie okoliczne święta w głębokiej obojętności, i to pomimo faktu, że Halloween powinien Pompona Młodszego interesować w sposób szczególny jako dzień jego imienin). Potomek Starszy, wykazując eklektyczny gust zaproponował: "Kupmy choinkę, mamo,  i ubierzmy ją w dynie!".

Poza tym odnosił się do Halloween z rezerwą. Nie podobały mu się porozwieszane w szkole szkielety i uczniowie w strasznych maskach, nie chciał brać udziału w halloweenowej zabawie i nawet zgłaszał cichy sprzeciw wobec ciasteczek "Palce wiedźmy", które Królowa Matka planuje upiec jutro w ilościach hurtowych.

W związku z czym Królowa Matka, z wykształcenia Anglistka, a z zamiłowania Poganka ;) opowiedziała mu, skąd się wziął Halloween i co naprawdę oznaczało niegdyś to święto. Trochę się obawiała wdawać w szczegóły, bo Potomek ma żywą wyobraźnię i ryzykowała pobudkami w nocy "bo, mamo, miałem taki STRASZNY SEN, taki STRASZNY, że ci nie opowiem, bo wtedy ty się też będziesz bała!".

Ku jej zaskoczeniu wizja zacierania się granic między światami, światełek w oknie, by duchy drogich zmarłych znalazły drogę do domu i nie zbłądziły we mgle, zostawiania im otwartych drzwi, stawiania poczęstunku na piecu, by się ogrzały i posiliły, nie wychodzenia z domu po zmroku, by nie spotkać dusz, których spotkać nikt nie miałby ochoty, przebieranie się, by je oszukać nie wydała się Potomkowi tak straszna jak papierowe kościotrupy porozwieszane w całej szkole, spowici w prześcieradła uczniowie w charakterze duchów i powykrzywiane maski. "Nawet ciekawe są te legendy, mamo!" oznajmił w drodze do domu, a potem, w domu, przyszedł do Królowej Matki usiłującej sporządzić wpis na blogu z prośbą "Porozmawiajmy jeszcze o różnych bogach, dobrze?".

Słowem, został klasycznie zarażony Pogaństwem ;).

W każdym razie pomysł wywieszenia dyń został zaakceptowany,   zasugerowano nawet nabycie prawdziwej dyni i wykonanie Jack-O-Latern, ale w sklepie były wyłącznie malutkie/ popękane/ brzydkie, a na targowisko nie dotarliśmy, zgodę na upieczenie ciasteczek w kształcie palców wiedźmy także wyrażono. Będziemy również karmić nasze duchy (pierwszy raz w życiu) i oświetlać im drogę w ciemności (to akurat Królowa Matka robi co roku od niepamiętnych czasów), tylko idei wychodzenia z domu po zmroku i przebierankom postawiono stanowcze veto.

No i zdjęcia na blogu nie podobały się ani trochę.

Potomek Starszy (wzdrygając się) - O jeny, jakie koszmarne!!
Królowa Matka (w osłupieniu) - Przecież to zdjęcia naszego okna, sam mi pomagałeś miejsce wybrać!
Potomek Starszy - I na oknie wyglądają dobrze, a tu są straszne!!!

Królowa Matka zaryzykuje i opublikuje je mimo to :).
      

2 komentarze:

  1. Powinnaś to opisać na potworum wiadomym, specjalnie dla Mamałygosi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, czytałam wateczek :))) i nawet pomyślałam, że może by? Ale ona tak lubi JEDYNY WŁAŚCIWY SPOSÓB POSTEPOWANIA, co jej bedę wizję świata rujnować :).

    OdpowiedzUsuń