poniedziałek, 10 lutego 2014

Przebudzenie w Domu w Dziczy

Blady świt. Królowa Matka ma ferie. Pan Małżonek ma urlop. Oboje mieli jeszcze wczoraj nadzieję odespać tę radosną okoliczność, naiwność ludzka bowiem nie ma granic.

A więc - blady świt. Przez gestą mgłę snów, opatulającą głowę Krolowej Matki jak kłąb waty, dobiega coś, co w kręgach teatralno-filmowych nazywa się "scenicznym szeptem".

Pompon Młodszy (scenicznym szeptem) - Bojis, ćpisz?
Pompon Starszy (też scenicznym szeptem) - Nie ćpiem. (do Królowej Matki) A ty, mama, ćpisz?
Pompon Młodszy - Mama jeście ćpi...
Pompon Starszy (zachęcająco) - Mama, nie ćpij! Juś mozieś nie ćpać, juś nie jeś ciemnio!
Królowa Matka (twardo udając, że nie słyszy, odwraca się w stronę Pana Małżonka i próbuje go przytulić).
Pompon Młodszy (z radosnym zdziwieniem) - Tata, o! Tata tu, nie pjacy? Tata, budź się, juś dzień jeś!
Pompon Starszy - Możem tu? (zapewne wskazuje na łoże Królowej Matki i Pana Małżonka, czego Królowa Matka, odwrócona plecami i twardo udająca głębokie uśpienie, nie widzi). - Mama! Możem tu juś?

Stęknięcie sprężyn oraz sapanie z plecami daje znać Królowej Matce, że Dziecię, nie doczekawszy się odpowiedzi, wzięło swój los we własne ręce.

Pompon Starszy (sapiąc, pufając przez nos i ile sił ciągnąc kołdrę) - Nie ma miejścia tu! (przełazi po głowie Królowej Matka, wbija się tyłeczkiem miedzy ciała Rodziców, moszcząc się za pomocą wiercenia pupką i rozpychania łokciami, z zadowoleniem ) - O, tu jeś mieście!

Zwabione odgłosami dochodzącymi z sypialni Rodziców nadciagają Potomki Starsze, odziane zaledwie częściowo (piżamki i skarpetki), i natychmiast dołączają do kotłującej się na łożu masy rodzicielsko-braterskiej, a Królowa Matka zaczyna się (jak zawsze przy takiej okazji) zastanawiać, co nie wytrzyma pierwsze - łóżko, załamując się spektakularnie, czy sufit, pękając bardziej spektakularnie tuż nad kuchnią?

Potomek Starszy (radośnie) Dzień dobry, mamusiu! O, tatuś! Nie w pracy dziś?
Potomek Młodszy (wbija się pod matczyną kołderkę od strony pleców Królowej Matki) - Mamusiu, zagrasz ze mną w zgadywanki?
Królowa Matka (wydaje z siebie opętańczy wrzask, bo okazuje się mimochodem, że skarpetki ma na sobie tylko Potomek Starszy, Potomek Młodszy zaś jest boso i właśnie lodowatą stopę umieścił w okolicach jej nerki).
Potomek Starszy (brutalnie) - Przesuń się, ty! Ja też chcę leżeć obok mamy!
Pompon Młodszy (który tymczasem zdążył był opuścić swe łóżeczko i zasiąść okrakiem na Królowej Matce) - Idź! To jest mum mama!!!
Potomek Młodszy - Mamusiu, zagrasz ze mną w zgadywanki?
Potomek Starszy (zgodnie z tradycją) - To jest NASZA mama, moja też!
Krolowa Matka (włącza opcję "zen") - Om.... Om...
Pompon Młodszy (ku ogólnemu, oczywiście, zaskoczeniu) - Nie! Mum! Mama, nie oddam ciem!
Pompon Starszy (zgarniając z nocnego stolika okulary Pana Małżonka i wrażając mu je na nos, odrobinę tylko zahaczając przy okazji o oko, doprawdy, nie było potrzeby tak wrzeszczeć od razu) - Toje, tata! Pjosie!
Pan Małżonek (jęczy i masuje sobie kącik oka).
Pompon Starszy (skruszony) - Pjasiam, tata! Pjaaasiam! Tata, nić? Nić, tata?
Królowa Matka - Ommmm... ommm...
Potomek Młodszy - Zaaagraj ze mna, mamusiu, proszę!
Królowa Matka - Co to jest, ma dużo nóg, dużo rąk i głośno brzęczy? I dusi mamusię o świcie?
Potomek Starszy - Nie jest świt. My się obudziliśmy, jak już jasno było, to chyba strasznie długo spaliśmy, co, mamo? Jak długo spaliśmy?
Pompon Starszy (po przyodzianiu Tatusia w okularki sięga po jego komórkę) - Jaś, tata? (unosi w górę palec wskazujący, by unaocznić, ile razy zamierza ponaciskać tu i ówdzie). Jenień jaś? Nie niściem!
Pan Małżonek (śpiewa głosem króla Juliana) - Won mi, won mi! Wynocha, precz! Won mi, won mi!
Pompon Młodszy (z nużącą powtarzalnością katarynki) - To moja mama jeś! Moja siama! Siama moja, siama moja, siama moja i SIAMA MOJA!
Pompon Starszy - Nie, nasia!
Pompon Młodszy - Moja, moja! Moja, moja siama!!!
Potomek Starszy -Nasza! Moja najdłużej.
Królowa Matka (ma deja vu, ale i tak) - Omm...
Potomek Młodszy - To chociaż poczytaj ze mną, mamusiu!
Pompon Młodszy (przerzuca nożęta nad Królową Matka, zamierzając wbić się w miejsce zwolnione przez Pompona Starszego).
Królowa Matka (wyrwana ze stanu zen za sprawą pojawiajacych sie w jej polu widzenia stóp, rozmiar 23,5) - Moja ty myszko mamusi, jakie ty masz stópelki, jak małpeczka!!! Takie długie paluszki, ty mamusi małpko, ty!!!
Pompon Młodszy (wściekle) - Nie jeśtem majpećka!
Królowa Matka - A myszka?
Pompon Młodszy - Nie!!! Myśka nie!!!
Królowa Matka (drąży temat) - A synuś mamusi?
Pompon Młodszy (dobitnie) - Nie, Nie jeśtem synuś, jeśtem Toś!!!
Potomek Starszy (radośnie i beztrosko zaczyna dusić Potomka Młodszego, który, chichocząc, próbuje go oddusić).
Pompon Starszy (usiłuje wepchnąć się na opuszczone nieopatrznie miejsce między rodzicami za pomocą wlezienia na głowę Pomponowi Młodszemu i wyparcia go siłom i przemocom osobistom).
Królowa Matka (dźwiga się z łóżka z westchnieniem, celnymi kopami zrzucając z siebie duszące się Potomki Starsze oraz Pompona Młodszego) - To ja już chyba wstanę i zrobię im mleko...

Zapowiada się dobry dzień.

Jaki miałby być po takim poranku :).

czwartek, 6 lutego 2014

Pompony nie tylko działają, ale także mówią

Żeby nie było, że nie. Mówią, z czego jeden bez przerwy...

Pompon Młodszy (usiłując wciągnąć Tatusia w pogawędkę) - Tato, ty mówiś?
Pan Małżonek - Chyba słyszysz, że nie?
Pompon Młodszy (upewniając się) - Nie mówiś?
Pan Małżonek - Nie.
Pompon Młodszy -  Tato, ty mów do mnie!
Pan Małżonek (bezwzględnie) - Nie chcę.
Pompon Młodszy (błagalnie) - Pjjjjosie!
Pan Małżonek (jeszcze usiłując się wymigać od Ojcowskiego Obowiązku) - Ale co ja mam właściwie mówić?
Pompon Młodszy - Mów, zie jedziem do domu!
Pan Małżonek (kapitulując, posłusznie) - Jedziemy do domu, synku.
Pompon Młodszy (ukontentowany) - No!

Pompon Młodszy (zawodowo zajmujący się udzielaniem Panu Małżonkowi porad w temacie prowadzenia samochodu, na widok zmieniajacego się na zielone światła) - Jedź, tato, jedź, tejaz jedź!
Pan Małżonek (ruszając z miejsca, flegmatycznie) - No przecież jadę.
Pompon Młodszy (niestrudzenie kontynuuje) - Tejaz jedź tam! Tam jedź tejaz, w pjawo!
Pan Małżonek (nieposłusznie) - Tam nie mogę (skręca w lewo).
Pompon Młodszy (usiłując zawrócić Tatusia na właściwa drogę) - Nie, nie w to pjawo! W to djugie pjawo!!!
Pan Małżonek (wbrew doświadczeniu usiłując przemycić nieco wiedzy do ślicznej główki) - Jest prawo i lewo. Tylko jedno prawo i tylko jedno lewo.
Pompon Młodszy (zgodnie z oczekiwaniami pozbawionej złudzeń Królowej Matki) - Niepjawda! Jest to pjawo i to pjawo, i ja ciem, ziebyś pojechał w to inne pjawo!!!

Królowa Matka (zachęcająco) - A może teraz na nocnik usiądziesz?
Pompon Starszy (tonem naukowca , do którego odgłosy świata zewnętrznego docierają jedynie w postaci męczącego brzęczenia) - Nie, nie, nie, nie, nie, mama, nie mam do tego gjowy!

Królowa Matka (donośnie, żeby usłyszały ją Potomki Starsze, oddające się budowaniu jakichś Super-Skomplikowanych-Stworów w swoim pokoju na piętrze) - Chłopaki!!! Obiad za parę minut gotowy, proszę posprzątać ze stołu!!!
Potomki Starsze (zero reakcji).
Pompon Starszy (staje u stóp schodów, z głębi serca) - Bobo! Pjątać!!!
Potomki Starsze (jak wyżej).
Pompon Młodszy (stając obok Pompona Starszego) - Nie słysią cię (ciekawe, czemu, dop. K.M.). Mozie mnie posłysią! (z głębi serca, trzewi i czego tam jeszcze) Bobo! Ooooobiad!

Teraz, i owszem, posłyszeli...

Dialog, do którego dochodzi w Domu w Dziczy dzień w dzień:

Pompon (zazwyczaj Młodszy, ale czasem i Starszy, a czasem oba, stojąc na kanapie i przymierzając się do skoku) - Mama! Paczyj! Kaczem!
Królowa Matka (zawsze tak samo, zawsze bez skutku) - To nie skacz!
Pompon (-y, po dokonaniu skoku puszczając się natychmiast w opętańczy galop, od którego w pokoju robi się wiater) - A bieżyć możem?
Królowa Matka (beznadziejnie, opatulając się sweterkiem) - Nie, lepiej także nie biegaj...
Pompon (-y, ugodowo, zwalniając na jakieś 10 sekund) - A chodzać?

I tak codziennie, co najwyżej z niewielkimi modyfikacjami...

Standardowa rozmowa przed południową drzemką:

Pompon Młodszy - Mama, jubiś mnie?
Królowa Matka - No pewnie, nawet cię kocham.
Pompon Młodszy (z uczuciem) - Ja teś kocham.
Krolowa Matka - A kto cie jeszcze kocha?
Pompon Młodszy (zaczyna wyliczać) - Mum Bojis...
Królowa Matka - Tak, i kto jeszcze?
Pompon Młodszy - Mum Bobo, i mum djugi Bobo...
Królowa Matka (przechodząc do porządku dziennego nad jakże różnicującym nazywaniem Potomków Starszych) - Aha... i jeszcze ktoś?
Pompon Młodszy - Tata. I baba Mjisia... i djuga baba Ewa... i dziadek. I mum kot Puma, i mum kot Kama...
Królowa Matka - O, rany, jak dużo osób cię kocha!
Pompon Młodszy (z zadowoleniem) - No. Jeśtem ścięciaś.

A to na pewno :).

środa, 5 lutego 2014

Pięćdziesiąt powodów, dla których harmonijna współpraca w Pomponami (czasem) napotyka trudności

Pięćdziesiąt rzeczy wybrała (jakie wybrała, gdzie wybrała! Na gorąco pisała! A Pompony działały w najbliższej okolicy i dostarczały) Królowa Matka tak więcej na czuja, metodą "napiszmy pierwsze (pięćdziesiąt), które nam do głowy wpadnie, bo jak z góry się nie ograniczymy, to posty o wybitnych powieściach pani KM to będzie mały pikuś i krótka notatka w porównaniu z TYM".

Zaczynając od początku dnia, chronologicznie, łagodna i pełna zrozumienia współpraca dowolnie wybranego Pompona z TAKĄ RODZINĄ jest czymś niemożliwym, ponieważ:

1. Królowa Matka założyła Dziecięciu niewłaściwe skarpetki. Te, które założyła to skarpetki Drugiego Pompona. Albo skarpetki do spania. Albo skarpetki, które się już znudziły. Albo są za małe. Albo za duże. Albo...
2. Braciszek na niego popatrzył.
3. Braciszek na niego nie popatrzył.
4. Braciszek mu odpowiedział.
5. Braciszek mu nie odpowiedział.
6. Królowa Matka włożyła mu nieodpowiednie rajstopki, nie te czerwone w groszki, w których on wyglada jak biedroneczka, czy ona nie wie, że on nie chce już wyglądać jak biedroneczka?! Czy ona nie wie, że wyglądanie jak biedroneczka jest passe i teraz rządzą rajstopki w ogniste paski?!
7. Nie chce sam schodzić po schodach, tylko życzy sobie być zniesionym na rękach, ponieważ jest malutkim dzidziusiem.
8. Nie życzy sobie być znoszonym na rękach po schodach, chce schodzić po schodach sam, ponieważ jest całkiem dużym chłopcem.
9. I tak na zmianę. Czasem w połowie schodów.
10. Wyraźnie mówi, że "ciem twiateko!", a wszyscy (na pewno złośliwie) udają (na pewno udają), że nie rozumieją, o co chodzi.
11. Natychmiast po przebudzeniu chce jechać do Babci.
12. Natychmiast chce wysiąść z samochodu, ponieważ nie życzy sobie jechać do Babci.
13. Chce sam: wsiadać do samochodu, wysiadać z samochodu, zapinać pasy, odpinać pasy, może być w podczas jazdy, otwierać okno, oraz blokować drzwi pojazdu od wewnątrz.
14. Mamusia go uszczypnęła (nie, nie powie kiedy, w jakich okolicznościach też nie powie), i to nie było fajne.
15. Nie wolno mu szczypać Braciszka, chociaż to jest fajne.
16. Królowa Matka upiera się nieracjonalnie, żeby siadał na nocnik, chociaż on, cytat, "jubi mieć mokjo piejuchie", koniec cytatu.
17. Tatuś skręcił nie w to prawo, w które powinien.
18. Nie będzie chodził na dwóch nogach, tylko na jednej, bo na tej drugiej nie ma skarpetki, którą gdzieś zgubił, zupełnie nie wiadomo gdzie i jakim sposobem.
19. Nie wolno mu włożyć szydełka w oko kotu.
20. Ani Braciszkowi.
21. Ani sobie.
22. W ogóle nie wolno mu brać do ręki mamusinego szydełka.
23. Natychmiast chce czerwoną kredkę, ale nie tę, którą dała mu Mamusia, tę inną czerwoną kredkę.
24. Jest głodny, ale nie umie powiedzieć "głodny".
25. Nie wolno mu wchodzić w górę i w dół, w górę i w dół, w górę i w dół... i tak dalej, samemu po schodach.
26. Kot nie życzy sobie być podnoszonym za pomocą chwytu za głowę.
27. Kot sobie poszedł.
28. Komórka Mamusi jest zablokowana.
29. Laptop Mamusi ma hasło.
30. Laptopa Tatusia w ogóle nie wolno dotykać (nawet Mamusi, co jest zrozumiałe, ale żeby Pomponom?!), a gdyby nawet się udało, on też ma hasło.
34. Nie wolno mu stać na krzesełku obok włączonego piecyka i patrzeć z bliska, jak Pan Małżonek przyrządza popcorn.
35. Tak pięknie skoczył z kanapy, a Królowa Matka nie patrzyła.
36. Tak pięknie skoczył z kanapy, a Królowa Matka patrzyła i nie wybuchnęła zachwytem.
37. Lubi jajecznicę, ale tej nie zje. Inną lubi.
38. Lubi naleśniki, ale jutro.
39. Królowa Matka wyszła do toalety, bez pytania porzucając dzieci.
40. Mleko siknęło mu z kubeczka prosto w oko, w związku z czym już nie nadaje się do picia.
41. Chce grać sam w Skylandery, pić Tatusia colę i oglądać filmy po bajeczce na dobranoc, ponieważ jest już duży i może.
42. Nie wyniesie talerzyka do zlewu, nie sprzątnie zabawek, nie schowa plasteliny do pudełka i nie spełni żadnego z nierozsądnych wymagań swoich Rodziców, ponieważ jest taki malutki.
43. Puzzle do góry nogami ,wciskane nawet na siłę, nie pasują.
44. Piłeczka, którą dostał (no dobra, pożyczył od kota) pięć miesięcy temu, zginęła.
45. Ten but nie pasuje na tę nogę (albo odwrotnie).
46. Łyżeczka jest zepsuta, bo jogurt ciągle z niej spada.
47. Mleko jest "za cimne", co w Pomponim języku oznacza "za gorące", i do wypicia nadaje się wyłacznie pod warunkiem wrzucenia doń kostki lodu, którego to poglądu Rodzice uparcie nie chcą podzielać.
48. W ogóle wszystko jest za gorące. Albo za twarde. Albo za surowe. Oprócz frytek. Oraz coli. Oraz chipsów. Oraz tych wszystkich przepysznych, zdrowych, w-sam-raz-ciepłych i w-sam-raz-miękkich rzeczy, które Rodzice zachowują dla siebie.
49. Mówienie do Rodziców "ciem to!" nie działa w zdecydowanie zbyt licznych przypadkach.
50. Piżamka jest zimna i nie pasuje, a jej rękaw jest za długi, dosięga kciuków i łaskocze w ręce, co dyskwalifikuje rzecz jako piżamkę oraz w ogóle jako odzież.
51. ...
52. ...
.
.
.
492. ...
.
.
.
.
.
.
2775. ...


A jeśli któremukolwiek z Szan.Czyt. wydaje się, że Królowa Matka wybrała sobie jednego Pompona i pisze właśnie o nim, względnie, że zebrała trochę z jednego Pompona, trochę z drugiego, i dlatego jej się ta pięćdziesiątka tak łatwo i przyjemnie zebrała oznacza to jedynie...

... że żaden z Szan. Czyt. nigdy nie miał na składzie trzyletnich bliźniąt!

Ściema

Pompon Młodszy (staje u kolan Królowej Matki z wzniesionymi oczętami i jedną skarpetką typu "kapeć" - czyli grubą, ocieplaną i antypoślizgową - w dłoni) - Mama, załóź mi skajpetkie!
Królowa Matka (z właściwą sobie bezwzględnością) - Sam sobie załóż.
Pompon Młodszy (ze zdumieniem? zgorszeniem? obydwoma? czymś jeszcze innym? w głosie) - Nio cio ty, mama, ja nie umiem. Jeśtem taki majutki!


Buahahaha, tyle państwu Królowa Matka powie o poranku!

niedziela, 2 lutego 2014

Rozwiewamy wątpliwości

Potomek Młodszy, pomimo ferii, doszedł do wniosku, że niedzielny poranek jest właściwym czasem, by poćwiczyć pisanie (bo to dziwne dziecko jest, jakże zuuuuupełnie inne, niż Potomek Starszy!).

Poćwiczył.

Przyniósł do oceny Królowej Matce.


Jeśli ktokolwiek do tej pory miał pod tym względem jakiekolwiek wątpliwości, uprasza się o porzucenie ich w trybie natychmiastowym :).

sobota, 1 lutego 2014

Przysłowia są mądrością narodu, dowód praktyczny

Poranek sobotni, Królowa Matka stoi przy zlewie kuchennym i coś tam robi, za nią kotłuje się znaczna część jej Potomków, przykrzykując się i odciagając nawzajem:

Pompon Młodszy (głosikiem jak świder) - Idź!!! To jeśt mum mama!!!
Pompon Starszy - Nie! Mum!!!
Potomek Starszy - A właśnie, że moja!
Pompon Młodszy (literacko) - Nie! Mama, mów, ty jesteś moją!
Potomek Starszy (nie bez racji) - Moja! Mama jest moja najdłużej!!!
Pompon Starszy (wbrew oczywistej prawdzie) - Mum! Mama mum jeśt naduziej!!!
Pompon Młodszy - Moja mama! Mama, mów im!!! Moja!!!
Pompon Starszy (używając brutalnej siły odciąga Braciszka za kaptur) - Idź! Mama tylko mum!
Potomek Starszy - Mama jest moja i DOŚĆ TEGO!!!


Potomek Młodszy (spacerowym krokiem omijając kłębiących się mu na drodze Braci i przytulając się do Królowej Matki, stoicko) - Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta...

piątek, 31 stycznia 2014

Potomek Starszy ma dobre serduszko

Matka Królowej Matki (do swojego Najstarszego Wnuka) - Kochanie, tatuś już wyszedł z pracy, za chwilę tu będzie i jedziecie do domu. Czy znów zbudowałeś twierdzę w małym pokoju i teraz wygląda w nim jakby tornado przeszło?
Potomek Starszy - Yyyy, nie...
Matka Królowej Matki (ciągnie bezlitośnie) - ... bo wiesz, nie chciałabym na widok tego, co tam zastanę dostać zawału...
Potomek Starszy (uspokajająco) - ... nie dostaniesz, nie dostaniesz. Nie nabałaganiłem tam za bardzo... (po dojrzałym namyśle, szczerze) ... chyba.
Matka Królowej Matki (nadal ciągnie, nadal bezlitośnie) - ... ponieważ będę wtedy sama w domu, i jak tak się przewrócę i będę leżeć to nikt mi nie pomoże...
Potomek Starszy (wyciągając z przemowy Babuni Jedyne Właściwe Wnioski) - To może chodźmy razem i sprawdźmy. Jakby co, to ja ci pomogę.

Matka Królowej Matki, niby kobieta dojrzała i doświadczona życiowo, a nie wie, że do Mężczyzny, nawet dziewięcioletniego, należy mówić wprost i bez przenośni...

sobota, 11 stycznia 2014

Przed-orkiestrowo

Jest w komputerze Pana Małżonka folder zdjęć zatytułowany: "Ania!!! Nie zaglądaj!!!". Folder zawiera zdjęcia z pierwszych sześciu tygodni życia Potomka Starszego. Spędzonych na OIOM-ie, a potem na Oddziale Neonatologicznym szpitala.

Królowa Matka nienawidzi tego folderu.

Istnieje on wyłącznie dlatego, że Pan Małżonek się uparł. Bo Królowa Matka nie chciała żadnych zdjęć. Żadnych wspomnień, nic, wymazać te sześć tygodni, zapomnieć najszybciej jak się da, zacząć wspólne życie z czystą kartą i zresetowaną pamięcią tak szybko, jak to tylko będzie możliwe.

Ale pamięci nie da się zresetować, więc Królowa Matka po prostu nienawidzi folderu i omija go zazwyczaj szerokim łukiem.

Dziś do niego zajrzała.

Widzisz, Czytelniku?

To jest Potomek Starszy.


Późniejszy Autor tego,


i tego,


i tuzinów powiedzonek i przemyśleń cytowanych tutaj, jeden z Czterech Filarów Bloga.

Trzydziesty tydzień ciąży. 1042 gramy. 42 centymetry. 1 punkt Apgar. Zamartwica. Wylewy do mózgu III i IV stopnia. To coś, co ma na sobie to jest najmniejsza pielucha firmy Bella, zawinięta (czego na zdjęciu nie widać, ale Królowa Matka widzi to oczyma tej duszy, której wspomnień nie da się zresetować) do połowy, bo inaczej sięgałaby Potomkowi Starszemu do podbródka.

Tu ma trzy tygodnie.


Ma na sobie kaftanik niemowlęcy w najmniejszym rozmiarze, sięgający mu do kolan i z dwukrotnie podwiniętymi mankietami. Już go pozwalano wyjmować z inkubatora na dwie-trzy minuty i na te dwie-trzy minuty wyjmowano mu sondę. Ważył jakieś 1400 g. Już się zdarzało, że lekarze mówili coś, co przy dobrej woli dało się zinterpretować jako dawanie nadziei, że on w ogóle przeżyje.

Miał mnóstwo, MNÓSTWO szczęścia. Miał niezłomną wolę życia, nadspodziewanie silny organizm, dobre geny, świetną opiekę lekarską i pielęgniarską, zgodną z najnowszymi światowymi trendami.

I miał inkubator. Najlepszy w szpitalu. Ba, wtedy - najlepszy model na świecie. Świeżynka. Przybył do szpitala zaledwie kilka dni wcześniej. Zaopatrzony w różne cuda, na których się Królowa Matka nie znała, bo przecież - jak sądziła - nigdy się nie będzie musiała znać. Infant Flow, ekrany wyświetlające temperaturę. Radykalnie zmniejszający ryzyko retinopatii wcześniaczej. Urodzona kilka tygodni wcześniej i w podobnym stanie córeczka koleżanki Królowej Matki nie miała tyle szczęścia, by do niego trafić, i dziś nie widzi.

A na inkubatorze było to:

I jeszcze na monitorach za inkubatorem. Na respiratorze. Na całej ścianie maszyn, które robiły "ping' i zastępowały Królową Matkę w tym, z czym jej organizm sobie nie poradził.

Królowa Matka zna wszystkie argumenty przeciwników Orkiestry. Że hałaśliwa, że irytująca. Że Owsiak to Pierwszy Święty Trzeciej Rzeczpospolitej, i że mu w związku z tym palma odbija. Że tym, czym się zajmuje Orkiestra powinno się zajmować NFZ, że sprzęt Orkiestry zdejmuje z NFZ odpowiedzialność i stanowi listek figowy dla jego braku działania. Że nie po to płacimy podatki, żebyśmy jeszcze musieli płacić na coś, co przecież z tych podatków należy nam się jak psu micha. Że nie wiadomo, na co idą te pieniądze, co nie idą na sprzęt.

I, ostatecznie, sama nie wie, ile zawdzięcza jej Syn swoim genom, woli życia, opiece lekarskiej, troskliwości własnych rodziców, a ile tej wysoce wyspecjalizowanej aparaturze. Może Potomek Starszy przeżyłby i byłby całkiem zdrowy leżąc w czymś mniej nowoczesnym. Może tak.

A może nie.

Oraz wie, że nie jest - bo nie może być - obiektywna. Że dla niej to serduszko nie oznacza tylko tej hałaśliwej i czasem irytującej (bo nie lubi hałasu, błyskania światłami, histerii, tłumu) akcji. Że jest ono ciągłym przypomnieniem, że - być może. Niewykluczone. Całkiem prawdopodobnie - Potomka Starszego nie byłoby z nią dzisiaj.

Ale NA PEWNO wie też, że ten sprzęt istnieje. Istnieje i ratuje życie. Że poza tą hałaśliwą i zbyt młodzieżową jak na stetryczałe gusta Królowej Matki, medialną niedzielą jest jeszcze 364 pozostałych dni w roku, gdy Orkiestra nadal gra, po cichu, a jej granie oznacza setki, może tysiące ludzi.

Żywych.

Zdrowych.

Najstarsi z uratowanych dzięki sprzętowi Orkiestry mogą już mieć własne dzieci :). Takie Wnuki Orkiestry. Drugie pokolenie.

Trochę, troszeczkę jest też to drugie pokolenie Królowej Matki, która co roku wrzuca do zdobnej w serduszka puszki te parę groszy, na które ją akurat stać (a czasem także wtedy, gdy jej nie stać).

Tak jak trochę, troszeczkę Tobie, Czytelniku, zawdzięcza swoje życie Potomek Starszy, jeśli i Ty wrzuciłeś (choćby tylko raz) do zdobnej w serduszka puszki te parę groszy, na które było Cię akurat stać.


Dziękuję.

Bez tytułu. I bez komentarza...

Królowa Matka do śniadania robi całotygodniową prasówkę, akurat czyta ten artykuł. Potomki igrają na dywanie i w okolicy różnymi zabaweczkami, jak to: klockami lego, tablica magnetyczna oraz ciastoliną, Pan Małżonek usiłuje czytać swój prezent gwiazdkowy, ale nie ma szans na wciągnięcie się w akcję, bo Królowa Matka nieustannie mu przeszkadza, czytając na głos co ciekawsze fragmenty.

Królowa Matka (zainteresowana, co zrozumiałe, tym, co jej dotyczy tak-zupełnie-i-najbardziej) - O, posłuchaj tego! "Kobiety odczuwają słabość, duszność, niekoniecznie ból w klatce piersiowej i mrowienie ręki. Źle się czują, ale opisanego jako typowy objawu, który by informował, że coś się dzieje z sercem, może u nich wcale nie być. W związku z tym nie zdają sobie często sprawy, że mają zawał. Śmiertelność wśród kobiet w wyniku zawału jest wyższa niż u mężczyzn. Można powiedzieć, że to kobieca choroba, ale jej opis został skonstruowany na podstawie jej przebiegu u mężczyzn. Nietypowymi nazywa się objawy u kobiet, chociaż to wśród nich jest więcej ofiar zawału serca".

Pan Małżonek (z zaskoczeniem) - No patrz, przyznam, że nawet nie wiedziałem, że kobiety umierają na zawał...

Potomek Młodszy (z uczuciem) - Bo kobiety są baaardzo wrażliwe!!! (do Królowej Matki, uspokajająco) ... oprócz ciebie, mamusiu.

Jakże wiele to wyjaśnia :).



poniedziałek, 6 stycznia 2014

Ciasto Oficjalnej Królowej :)

Jakby tak Królowa Matka nie miała dzieci (i/lub pracy zawodowej, a zamiast tego, na przykład, kupę forsy), to by pierwszego wpisu na blogu nie czyniła szóstego stycznia, tylko wcześniej. A i grudniowych wpisów byłoby więcej przynajmniej o dwa kulinarne, zawitałyby na blog i drożdżowe różyczki z powidłami i cynamonem,


i strucla orzechowa, którą Królowa Matka robi tradycyjnie, raz w roku, na Wigilię, i którą od dwóch lat planuje tu, na blogu, przedstawić, w związku z którymi to planami w te święta udało się ją nawet sfotografować, (i co z tego)...


ale ponieważ ma dzieci (i pracę zawodową) nie ma ani czasu, ani siły, by pisać, i należy się cieszyć, że przynajmniej udało jej się zdjęcia zrobić. Jeśli chodzi o struclę, to dokładnie to jedno (bo zaraz musiała komuś na pomoc lecieć, kogoś karmić, robić za rozjemcę, pocieszycielkę albo inne takie).

No, ale gdyby nie miała dzieci to na pewno w Święto Trzech Króli nie piekłaby żadnego szczególnego ciasta. Bo nie miałaby pod ręką żadnego solenizanta. Oraz najprawdopodobniej w ogóle nie miałaby bloga, a to byłoby przecież nie do wyobrażenia, czyż nie?... Więc ciesząc się jednak z tych dzieci (co nie zawsze jest łatwe, a czasem wręcz bardzo trudne, jak na przykład teraz, gdy Potomki Starsze na pięterku skaczą z oparcia łóżka i tylko patrzeć, jak przez sufit wpadną do kuchni) Królowa Matka przejdzie do czynienia Pierwszego Wpisu W Roku 2014.

Rok temu z okazji imienin Potomka Młodszego Królowa Matka piekła drożdżową Koronę Trzech Króli i natychmiast niemal po jej upieczeniu trafiła na przepis na ciasto Trzech Króli z ciasta francuskiego (wersję łatwiejszą, bo znalazła też kilka tak skomplikowanych, że je zamykała czym prędzej z okrzykami przerażenia na ustach), który umieściła w zakładkach, pamiętając przez rok, że ma zamiar je wypróbować.

Powodowana wątpliwościami co do swoich talentów kulinarnych już wczoraj upiekła Potomkowi Młodszemu kokosowe ciasto na czekoladowym spodzie, żeby biedaczek nie został tak zupełnie bez niczego, gdyby tak mamusi wszystko popękało w czasie pieczenia i, na ten przykład, nadzienie wypłynęło albo też spaliło się na węgiel, i pokonawszy napotkane na swej drodze przeszkody w postaci zapomnienia zakupienia gotowego ciasta francuskiego w sklepie (tak, Królowa Matka mogłaby sama zrobić, umie i w ogóle do tej pory zawsze robiła, ale jej się lenistwo z wiekiem pięknie rozwinęło i zamierza je pielęgnować z uczuciem) przy pomocy Koleżanki Pana Małżonka, która je kupiła i dostarczyła do Domu w Dziczy (ukój swój niepokój, Czytelniku, nie tłukła się, biedaczka, przez bezdroża i podmokłe łąki tylko w tym celu :)), wstała rano i pierwsze, co uczyniła, to oparzyła, obrała (z niewielką pomocą Solenizanta) i zmieliła 10 dkg migdałów.

Następnie utarła 100 g miękkiego masła i 100 g cukru, dodała jajko i utarła wszystko (mikserem!!! tak, to może też być objaw tego postępującego zleniwienia) na krem, do którego dodała starte migdały i dwie łyżki rumu, po czym dokładnie rzecz wymieszała.

Na płaskiej blaszce wyłożonej papierem do pieczenia Królowa Matka ułożyła krąg ciasta francuskiego, na którym rozsmarowała nadzienie, zostawiając wolne dwa centymetry do brzegów okręgu. Wolny brzeg Królowa Matka posmarowała rozbełtanym jajkiem, przykryła całość drugim krążkiem ciasta i skleiła, po czym (prawie)ozdobnie ponacinała, a tak była nacinaniem przejęta i tak się starała, żeby niczego nie uszkodzić, że ręka jej się trzęsła, w związku z czym oczywiście nacięła za głęboko centralnie, sam środek, ciasto nadpękło podczas pieczenia, ale że nadzienie nie wypłynęło Królowa Matka uznała, że jest gites.


(Prawie)ozdobnie (i za głęboko) ponacinane oraz przed umieszczeniem w piecu starannie posmarowane rozbełtanym jajkiem ciasto Królowa Matka piekła w piekarniku nagrzanym do 200 stopni w czasie 25 minut, po czym, po pobieżnym przestudzeniu, spożyła (połowę) w towarzystwie Pana Małżonka i Bandy Czworga.


W tej pożartej połowie jednak znajdował się jeden migdał, umieszczony w nadzieniu z braku porcelanowej figurki wkładanej weń zgodnie z tradycją, który to migdał znalazła w swojej porcji Królowa Matka, co daje jej w tym świątecznym dniu tytuł Królowej.

Oficjalnie :D!