Pan Małżonek - Ja już wychodzę z wody...
Królowa Matka (raczej obojętnie, planując już kolejne rzucenie się w fale) - A, to wychodź, wychodź.
Pan Małżonek -... a ty bądź ostrożna.
Królowa Matka (dość nieuważnie) - Zawsze jestem ostrożna.
Pan Małżonek - I nie odpływaj za daleko.
Królowa Matka (ciut ironicznie) - Może jeszcze mam pływać tylko tam, gdzie mam grunt? No jak Bozię kocham, czuję się, jakbyś był moją matką!
Pan Małżonek (wytrwale) - Pływaj wzdłuż pomostu...
Królowa Matka (z niedowierzaniem łamane przez rozbawienie) - NO ALEŻ OCZYWIŚCIE, W TA MINUTA!
Pan, pluskający się obok i przysłuchujacy się tej wymianie zdań z niewinnym zainteresowaniem; do Pana Małżonka, życzliwie - Pan się nie niepokoi, na tej plaży jest co najmniej dziesięciu chętnych ratowników, którzy w razie czego z wielką przyjemnością panią uratują!
Jak Pan Małżonek to Królowa Matka nie wie, ale ona poczuła się z miejsca na maksa uspokojona 😁.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz