- Do... do... - odrzekł Potomek Starszy napinając najwyraźniej pamięć do granicy bólu - do... o, do MZK! Pani kazała nam przynieść na jutro dwa bilety ulgowe.
Nie ma sprawy, może być do MZK (Miejski Zakład Komunikacji), dzieci odwiedzały już przeróżne inne zakłady i instytucje w mieście, czemu więc nie MZK? Może im pozwolą na przykład poszaleć w zabytkowym tramwaju,
![]() |
Źródło |
opowiedzą o historii komunikacji miejskiej, może dadzą pomacać te Solarisy, co to je Królowa Matka jak na razie tylko odprowadzała pełnym szacunku, zachwyconym wzrokiem? ... w każdym razie, powinno się spodobać.
Nazajutrz Królowa Matka zaopatrzyła Dziecię w bilety, dzień wycieczki nadszedł bez komplikacji, jeśli pominąć tę, że Potomek Starszy zaraz po przebudzeniu usiłował przekonać mamunię, by zadzwoniła do jego wychowawczyni i upewniła się, czy ma on wziąć ze soba mały plecaczek z drugim śniadaniem, czy normalny, szkolny, z książkami, gdyż sam nie pamięta. Królowa Matka uświadomiła Potomkowi, że nigdy i do nikogo nie zadzwoni o szóstej rano, no, chyba, że by o życie chodziło, albo jak jej się pierwszy wnuk urodzi, wtedy tak, ale nie do niewinnej kobiety w sprawie plecaczka, jak się okaże, że Potomek Starszy nie musiał nic do szkoły przynosić to zostawi książki w klasie albo w pokoju nauczycielskim, jakoś Królowej Matce się nie wydaje, by jego wychowawczyni ogniście przeciw temu protestowała, a jeśli nawet z jakichś tajemniczych powodów będzie, to w końcu chłopak jest niemal na "ty" z połową szkolnych woźnych, któraś mu plecak przechowa.
Dziecko dało sie przekonać żelaznej matczynej logice (względnie uznało, że nie ma się co upierać przy swoim), udało się do szkoły w pełnym objuczeniu, a po odpowiedniej liczbie godzin wróciło, bardzo zadowolone i z pajdą wiejskiego chleba w garści.
- Chcesz, mamusiu, spróbować? - spytało, szczodrym gestem podtykając Królowej Matce chleb pod nos. - Jak dostaliśmy był jeszcze ciepły!
- Chwila - oszołomilo Królową Matkę - na wycieczce w MZK dali wam chleb?
- No oczywiscie - odparł na to Potomek Starszy takim tonem, jakim zwykle mawia się do uroczych, lecz niezbyt rozgarniętych, powiedzmy, króliczków.
Królowa Matka spojrzała na swoją Matkę, Matka Królowej Matki spojrzała na Królową Matkę, po czym obie spojrzały na Potomka Starszego.
- Ale... chleb? - spytała powątpiewająco Matka Królowej Matki.
- No, tak - odrzekł Potomek Starszy, prezentując bezbrzeżną cierpliwość wobec zalewającego go oceanu tępoty - piekliśmy go tam. Mam masę zdjęć, chcecie obejrzeć?
Królowa Matka i jej Matka doszły do wspólnego wniosku, że widocznie w ramach wycieczki dzieciom zafundowano ognisko, pokrzywdzony przez Podłych Rodziców Potomek Starszy, jako wegetarianin, na wszelkich ogniskach poza tymi robionymi we własnym ogrodzie faktycznie piecze wyłącznie chleb i/lub ziemniaki, przestały się więc dziwić i wyraziły chęć obejrzenia fotografii.
Na pierwszej bardzo wyraźnie widniała ściana drewnianego budynku (a na jej tle koledzy szkolni Potomka Starszego).
Na drugiej - chałupa, niezwykle piękna, ale jednak w stylu, który był ostatnim krzykiem mody za Jagny Borynowej,
![]() |
Źródło |
a Królowa Matka musi wyznać, że, aczkolwiek jej rodzimemu MZK da się to i owo zarzucić, aż tak przestarzały jednak nie jest.
I wreszcie, na trzeciej, budynek (ciągle z kolegami Potomka Starszego w charakterze dekoracji), którego linii nie dało się pomylić z niczym,
w związku z czym Królowa Matka z całkowitym osłupieniem rzekła:
- Przecież to jest nasz skansen... Synu, czy wy byliście w skansenie?
- No przecież - odrzekł Potomek Starszy z miną wyrażającą zmęczenie tym ciągłym tłumaczeniem spraw jak najbardziej oczywistych. - Cały czas wam mówię, byliśmy na wycieczce na pokazie pieczenia chleba, o, tu jest zdjęcie pieca, i, o, tu...
I już wszystko było jasne.
Już Królowa Matka wszystko zrozumiała.
"W piątek jedziemy na wycieczkę do skansenu - rzekła była Pani Wychowawczyni klasie Potomka Starszego. - Na jutro przynieście dwa bilety ulgowe MZK", z której to wypowiedzi Potomek Starszy - jak domniemywa Królowa Matka (znająca wszak swe Dziecię jak zły szeląg) - zajety jak zwykle myśleniem o Rzeczach Naprawde Istotnych usłyszał początek pierwszego i koniec drugiego zdania, po czym zgrabnie skleił je w całość...
Królowa Matka zaczyna domniemywać wszakże również i to, że nie będzie obecna na ślubie swojego Najstarszego Syna, na przykład. Albo na obronie pracy doktorskiej. Na wręczeniu dyplomów. Nagrody Nobla. Innych takich.
Jeśli tylko ktoś nieprecyzjnie sformułuje zawiadomienie.
Nie powtórzy go następnie piętnaście razy, z naciskiem, i układając słowa w przeróżnych konfiguracjach.
Tylko po prostu poprosi Potomka Starszego, by przekazał je swojej mamusi :).