piątek, 1 czerwca 2012

Dzień Dziecka


Królowa Matka zrealizowała swój plan wyprodukowania na Dzień Dziecka Ciasteczkowych Potworów - i jest z tego nieslychanie dumna. Nie ma pojęcia, czemu się tak na Potwory uparła - nie jest zagorzałą wielbicielką Ulicy Sezamkowej, nie pochłaniala z wypiekami na twarzy kolejnych części, gdy seria się pojawiła była już za duża, by się na niej uczyć czytać, a za młoda, by mieć uczące się na niej czytać dzieci... więc jedyne, co jej przychodzi do glowy to nieodparte skojarzenie Ciasteczkowych Potworów z jej własną Progeniturą, której to Progeniturze należy się, jak uznała, co najmniej jeden Ciasteczkowy Potwór na własność. Choćby tylko na chwilę ;D.

Potwory były w produkcji nader proste - bazą pod nie są muffinki śmietankowe według pierwszego przepisu z tego postu, upieczone z dodatkiem łyżeczki niebieskiego barwnika spożywczego. Barwnik spożywczy dodany został także do cukru pudru i wody, z których to ingrediencji Królowa Matka ukręciła lukier,oraz do wiórków kokosowych, starannie wymieszanych w woreczku z łyżeczką barwnika właśnie. Oczka Potworów zrobione są z białej czekolady, roztopionej w kąpieli wodnej i wyciśnietej przez dziurkę w woreczku w kształt kół, a gdy te zastygly zostały im dodane źrenice z czekolady ciemnej wykonywane tą samą, mało skomplikowana metodą. W paszczęki Potworów wrażone zostały ciasteczka, upieczone według banalnego przepisu - 25 dkg mąki, 10 dkg cukru pudru, 10 dkg masła, jedno jajko, jedna łyżeczka proszku do pieczenia i jedna łyżeczka cynamonu zagnieść, rozwałkować (albo nie, jak się komu nie chce, to może wytoczyć z ciasta kuleczki, spłaszczyć je dłonią i położyć na blachę, i łatwo można zgadnąć, mając za sobą choćby tylko kilka wpisów Królowej Matki, ze szczególnym uwzględnieniem tych kulinarnych, że jej ciasteczka wykonano tak właśnie) i wykroić szklanką/ kieliszkiem/ foremką w kształcie serduszka/ lub jakimkolwiek innym, po czym piec w nagrzanym do 160 stopni piekarniku przez 10 minut... ale w sumie jakimi ciasteczkami zapcha się paszczę Ciasteczkowego Potwora nie ma większego znaczenia, mogą to być nawet zwykłe wyroby kupne, w końcu Ciasteczkowy Potwór jest dumnym nosicielem tego miana, bo jest w stanie pochłonąć dowolną ilość dowolnych wypieków, prawda?

Słowem - takie to proste, a tyle radości :D!



A korzystając z okazji, w Dniu Dziecka Królowa Matka życzy wszystkim, by pozostali dziećmi jak się długo da. By tak, jak dzieci umieli się cieszyć, fascynować, przyjmować ufnie nowe... i wściekać się też, jak najbardziej. I w ogóle - by jak najczęściej odwoływali się do dziecięcej cząstki siebie. W tak wielu aspektach i w tak dużym stopniu jak się tylko da.

19 komentarzy:

  1. Okrutna królowa! Tak mnie dobić po takim tygodniu! I po takim dniu! (O losie przedszkolanki w Dniu Dziecka!)
    I jeszcze "takie to proste" napisze...

    :'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A. Przedszkolanka. W Dniu Dziecka. No tak. Byłam nauczycielką w Dniu Dziecka. Ekhm. No tak. Rozumiem wzburzenie.

      Ale ja je robiłam po powrocie z całą czeredą do domu o godzinie 17, gdy ukochany Mąż i Władca pojechal sobie na kendo i zostawił mnie samą (zupełnie jak, wystawcie sobie, teraz, czuję się doprawdy jak samotna matka), a skoro się udało to może znaczyć naprawdę tylko jedno - to, że są proste :)).

      Usuń
    2. Proste, może, zamierzam sprawdzić, ale wymagały zaplanowania! Upiec ciasteczka specjalnie żeby wrazic Potworu ;) w gębę... Zakupić barwnik który nie w każdym sklepie nabyć można, pofarbować wszystko, a z oczami to już tyle roboty, że daj Królowo spokój...
      Ale takie cudne zrobiłaś, że nie dziwota że Potomki nie chcą jeść- nie można zjeść ciastko i mieć ciastko :D

      Usuń
  2. haha! Genialny pomysł. Ile bym dała za taką muffinkę. Uwielbiałam Ciasteczkowego Potwora jako dziecko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A najbardziej wkurzające jest... no co? To, że Potomki nie chcą ich jeść!!! Przestanę im gotowac i piec, coraz częściej sobie obiecuję...

      Usuń
    2. oj tam oj tam... też miałabym dylemat- jeść czy podziwiać:)

      Usuń
  3. Rewelacyjne! Dzięki za życzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie byle jaki powód do dumy. Ciasteczkowe potwory do schrupania. Rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że już nie jest - skoro moje Potomstwo ich nie je... dojrzewam do powiedzenia sobie, że jestem fatalną kucharką.

      Usuń
    2. A może są takie ładne, że aż szkoda ich jeść?

      Usuń
    3. Chcialabym sie tak pocieszać ;)...

      Usuń
  5. umiejętnosci dla mnie całkiem niedostępne. medal.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne! A dlaczegóż to młodzież nie chce ich jeść?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BO SOM GUPIE!!! I WREDNE!!! A serio, one mają takie coś "Mamusiu, ty robisz NAJPYSZNIEJSZE ciasta na świecie!!!", po czym zjadaja tylko jeden kawałek. Oraz obżeraja lukier, posypke i polewę a także wyjadają krem (jesli jest). Nikt nie wie, czemu... nie dlatego, że są niedobre, bo reszta świata je pochlania z namietnym mlaskaniem. Nie dlatego, że lubia tylko to, co sztuczne, bo trudno się upierać, że niebieski barwnik jest naturalny...
      O, moją szarlotkę to powinnam piec od razu w czterech egzemplarzach. Ale chyba tylko szarlotka ma takie ogolnorodzinne powodzenie.

      Usuń
    2. Hahaha – czyli młodzież woli jedzenie w stonowanych barwach szarlotki. A to ciekawe. Bo myślałam, że „kolor” malcom lepiej wchodzi. Nie mam doświadczenia w eksperymentach z barwnikami spożywczymi, ale kiedy gdzieś ktoś na Ważnej Imprezie między ciastami wystawi neonowe muffinki, to te znikają najprędzej. A może to nie dzieci je pałaszują, tylko dorośli? Muszę to sprawdzić.

      Usuń
  7. Nie zająknęłaś się wszak o jednym:
    BRUDZĄ!!!
    Kuchnię już doszorowałam, mam nadzieję że i zęby się uda :):):)

    Najlepiej rzecz podsumowało moje dziecię nr 3 (lat 3,5):
    -teraz wszyscy wyglądamy jak potwory!
    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, pardon. No brudzą. Wszystkie barwniki brudzą, moim zdaniem.

      No, ale Potwór Ciasteczkowy MUSI byc niebieski, trudno. Z tą myślą szorowalam i moją kuchnie :D.

      Usuń