Królowa Matka wczoraj weszła do domu. Udała się do kuchni. I zaczęła natychmiast przygotowywać produkty i rozgrzewać piekarnik. Migusiem wymieszała 300 g mąki, pół szklanki cukru i półtora łyżeczki proszku do pieczenia w jednej misce, szklankę śmietany osiemnastoprocentowej, 1/3 szklanki oleju, dwa jajka i parę kropli aromatu waniliowego w drugiej, połączyła obie mieszaniny, dosypując hojnie płatków migdałowych. Po czym napełniła natłuszczone foremki do muffinek ciastem do wysokości 2/3, posypała każdą cukrem cynamonowym, wstawiła rzecz do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na 25 minut, a gdy po domu zaczęły rozchodzić się upojne wonie wanilii ze śmietaną prawie się popłakała, bowiem dotarło do niej, że właśnie skończyła się mąka. W związku z czym nie będzie mogła upiec ciasteczek sezamowych...
Dotarło do niej też, że ma problem, skoro na brak mąki w domu reaguje jak zaawansowany heroinista odcięty od ulubionego proszku. I bałaby naprawdę wdzięczna, gdyby ktoś jej wyjaśnił, co się dzieje, bo gdyby to tylko jeden przypadek był, no to ot, przesilenie hormonalne, które skutkuje depresją w związku z brakiem mąki, ale nie, to jest ciąg dalszy szału, w którym Królowa Matka tkwi już czas jakiś.
Natychmiast po złożeniu tej obietnicy Królowa Matka zagłębiła się (wiedząc od razu, że to błąd) w swojej ulubionej książeczce pt. "Czekolada" Wydawnictwa Olesiejuk, gdzie natrafiła na przepis na muffinki z czekoladą i, nie zwlekając, przystąpiła do ich produkowania.W misce utarła 100 g margaryny z 225 g cukru na puszystą masę. Wbiła 2 duże jajka, wlała 150 ml naturalnego jogurtu i 5 łyżek mleka, i wymieszała całość na gładką masę, do której następnie przesiała 275 g mąki i jedną łyżkę sody oczyszczonej. W ramach końca wieńczącego dzieło wystąpiło 150 g czekolady deserowej, posiekanej dość drobno i delikatnie wmieszanej w masę (w oryginalnym przepisie było to 175 g groszków z czekolady deserowej), po czym Królowa Matka nałożyła ciasta do wysokości 2/3 natłuszczonych foremek do muffinek, które następnie wjechały na 25 minut do piekarnika nagrzanego do 190 stopni. Wyszły bardzo dobre (i bardzo urosły, przepis głosi, że jest to porcja na 12 muffinek, ale zdaniem Królowej Matki wyszłoby z niego i piętnaście, a czternaście to już z pewnością), wilgotne i mięciutkie, którą to miękkość Królowa Matka przypisała jogurtowi (to były jej pierwsze muffinki z jogurtem, lecz, jak trafnie zgadujesz, Luby Czytelniku, nie ostatnie).
Następne muffinki wykonała na życzenie Pana Małżonka, który zażyczył sobie czegoś z rodzynkami. Aby zadowolić wszystkich (to znaczy siebie i Pana Małżonka, bo Potomkom i tak jest wszystko jedno, czym zapychają paszcze) Królowa Matka wyszperała przepis na muffinki z cynamonem i rodzynkami, który pozmieniała (czyli wsio normalno, nieprawdaż), zostawiając jednakże niezmienny trzon przepisu, bardzo prostego zresztą i bardzo przyjemnego w skutkach :). A więc Królowa Matka zmieszała 2 szklanki mąki, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, szczyptę soli, pół szklanki białego cukru i 1/4 brązowego (niewiadomego rodzaju, to znaczy wiadomego, ale Królowej Matce się nie chce sprawdzać, jakiego, muscavado to nie było, to jest pewne). Zignorowawszy polecenie dodania esencji waniliowej Królowa Matka dolała do składników suchych 75 g roztopionego i ostudzonego masła, jedno rozbełtane jajko, 200 ml mleka i hojnie sypnęła rodzynek. Przełożone do foremek ciasto posypała z wierzchu cukrem cynamonowym i piekła w piekarniku nagrzanym do 190 stopni przez około 25 minut. Po czym wyraźnie poczuła, że dojrzała do stworzenia własnego przepisu na muffinki.
Królowa Matka jest pewna, że tort Sachera czy inny torcik Pavlowa to nie jest, tym niemniej - może oto zaprezentować muffinki upieczone według jej oryginalnego przepisu tworzonego metodą "wrzucamy w muffinki wszystko, co nam smakuje i zobaczymy, co z tego wyjdzie". Aby delektować się Muffinkami Królowej Matki, Drogi Czytelniku, powinieneś w misce wymieszać 270 g mąki, 220 g cukru, po pól łyżeczki sody oczyszczonej i proszku do pieczenia, jedną dużą łyżkę kakao i jedną dużą łyżkę kawy rozpuszczalnej. Do składników suchych dodać powinieneś mokre, a to - 120 g roztopionego i przestudzonego masła, dwa rozbełtane jajka, 1-2 łyżki mleka i 150 ml jogurtu naturalnego. Następnie jak zwykle - napełnij, Luby Czytelniku, foremki do 2/3 wysokości (teoretycznie 12, ale Krolowa Matka ocenia ilość ciasta na więcej), i, nim umieścisz je w piekarniku nagrzanym do 190 stopni, posyp je grubym cukrem, najlepiej brązowym. Możesz też wykonać polewę z cukru pudru, wody i łyżeczki-dwóch kawy rozpuszczalnej, którą poleje się muffinki po upieczeniu ich (co powinno nastąpić w ciągu 25 minut) i wystudzeniu. W obu wersjach są, że Królowa Matka nieskromnie wyzna, bardzo dobre, a według Pana Małżonka wręcz najlepsze, jakie piekła (a trzeba podkreślić, że nie wiedział, co je, Królowa Matka zataiła bowiem przed nim podstawowe fakty :)).
Następnie chęcią przyrządzenia muffinek zapłonął Potomek Młodszy, zainspirowany przeczytaną gdzieś przez Królową Matkę informacją, że muffinki to ciastka, które uczy się piec jako pierwsze każde amerykańskie dziecko, które to dziecko piecze je często na śniadanie - by zaraz po upieczeniu pożreć na ciepło w towarzystwie szklanki mleka lub kakao. On też tak chciał. Przyklaskująca chęci Królowa Matka znalazła przepis najłatwiejszy z łatwych (chociaż umówmy się, że żaden przepis na muffinki raczej nie przypomina przepisu na tort Dobos) na muffinki z jagodami i w pewien sobotni poranek uszczęśliwiony Potomek Młodszy wymieszał dwie szklanki mąki, dwie łyżeczki proszku do pieczenia, szczyptę soli i 3/4 szklanki cukru, do której to mieszanki wlał szklankę mleka oraz 1/3 szklanki oleju, i wbił jedno jajko. Całość mieszał z uczuciem, a potem nakładał łyżką do natłuszczonych foremek, w każdej umieszczając garść (dosłownie :)) odsączonych z zalewy jagód. Udział mamuni w przedsięwzięciu ograniczał się do czytania przepisu, natłuszczenia foremek i wkładania ich (wraz z zawartością) do piekarnika nagrzanego do 200 stopni oraz wyjmowania ich po 25 minutach. Oraz tłumienia jęków na widok radośnie sianych na prawo i lewo jagód, które następnie ścierała i zmywała z podłogi, blatu kuchennego oraz pękającego z dumy Potomka Młodszego.
Zmotywowany sukcesem Potomka Młodszego Potomek Starszy zapragnął przygotować kolację, wskutek czego mieliśmy jedną sobotę prawie całkiem słodką :). Bazę pod debiut cukierniczy Potomka Starszego stanowił powyżej podany przepis na muffinki z cynamonem, tyle, że bez rodzynek tym razem, za to z posiekanymi orzechami włoskimi zmieszanymi z dwiema łyżkami grubego ciemnego cukru w charakterze posypki (skromnym zdaniem Królowej Matki tak smakowały lepiej, ale to już kwestia indywidualnego gustu).
Oraz Królowa Matka oznajmia, że, brutalnie wręcz, tak, brutalnie to właściwe słowo, wyśmiana przez Pana Małżonka w kwestii szału na pieczenie oraz w związku z jej wyraźną depresją wywołaną brakiem mąki w domu, strzeliła ona focha-giganta i, obrażona, odmówiła dalszego udzielania się w kuchni na czas nieokreślony. A idzie Wielkanoc. Ciekawe, kto się będzie śmiał ostatni, jak jej foch obejmie także odmowę upieczenia legendarnego mazurka, tego samego, który kiedyś zaszkodził Matce Pana Małżonka, która, nie mogąc mu się oprzeć, pochłonęła całego na jedno posiedzenie (tu Królowa Matka oddala się w bezkuchenną dal, mrocznie i złowrogo rechocząc)...
Królowo, jesteś wielka :) a wizja Ciebie oddalającej się w bezkuchenną dal będzie mi się śniła po nocy! Muffiny wyglądają pysznie......
OdpowiedzUsuńTakie sny to w ramach koszmaru ;D, więc nie zyczę :DDD.
UsuńO Matko. Królowo muffinek czemu Ty kulinarnego bloga osobno nie prowadzisz? reklamy by Ci się sypały drzwiami i oknami miałabyś kasę na mąkę i wszelkie możliwe dodatki i... umarłabym z przejedzenia :))) Ale daj ten przepis na doskonały mazurek, nie chcę ciągle tego samego piec i nie mam weny :/
OdpowiedzUsuńWłasnie jestem na etapie zastanawiania się, czy nie wyodrębnić kulinarnego podbloga, nie ze wzgledu na reklamy (gdyz jakos wątpię, że przy tym zalewie doskonalych blogów kulinarnych mojego ktos by w ogole zauważyl, poza Wami, Wierne Czytelniczki :D!) ;D, tylko, żeby tu nie zamącać :). Przepis na mazurka dam, bo jakbym się trwale obraziła rodzina by mi nigdy nie wybaczyła :D...
Usuńufff ulżyło mi :)) skoro ja mogę mieć podbloga to czemu Ty nie? :D i nigdy sie trwale na piekarnik nie obrażaj bo choć to by skutkowało zmniejszonymi centymetrami w moim pasie - rodzina Twoja nigdy by Ci tego nie wybaczyła ;) czekam na mazura jednego- fistaszkowego już wynalazłam ciekawam z czym Twój ;))
UsuńObrażona na piekarnik zrobilam ciasto bez pieczenia :))). Przepis wkrótce :D. A ten na mazurek bedzie w czwartek.
Usuńhahaha czyli nie obrażasz się na dwa sprzęty agd na raz? Złota zasada! utrzymuj ją :))
Usuń:DDD Prawda? Ale kto wie, jak mnie znów czymś rodzina wkurzy to może obrażę się na wszystko ;P...
UsuńZ przepisem na mazurek to sobie radzimy. Ale bardzo ciekawa jestem, jak ozdabiasz swoje - przy Twoich talentach plastycznych te polewy, dekoracje tu musi być bajka!!
OdpowiedzUsuń