No, Sylwia się nie zmieniła, uwierz, Luby Czytelniku, na słowo.
I oto teraz Przyjaciółka Królowej Matki napisała książkę. Powieść obyczajową. Niestety, niedostepną w przyzwoitej, papierowej formie, z okładką, zdjęciem Autorki na skrzydełkach i takimi tam gadżetami. Dostępna (chwilowo! Królowa Matka głęboko w to wierzy) jedynie w formie e-booka, utrudniającej (a Królowej Matce zazwyczaj w ogóle uniemożliwiającej) lekturę w kulturalnych warunkach (to znaczy w łóżeczku, pod kocykiem, bez żadnych nieletnich osób w pobliżu i z kubkiem dobrej herbaty pod ręką). No, ale Królowa Matka jest zacofana.
Tego jednego e-booka jednakże przeczytała. Najpierw się śmiała, potem się popłakała, a potem się bardzo popłakała. I bardzo, bardzo, bardzo wkurzyła. Bowiem - nawet biorąc pod uwagę, że w tym wypadku nie była do końca obiektywna, poza przyjemnością z lektury czerpiąc też przyjemność ze zgadywania "kto jest kim", przypominania sobie opisanych miejsc, domków, bloków, rzeczek, drogi przez las i na przykład pewnego płotu, stojąc na którym na jednej nodze i trzymając się jakiejś litościwej gałązki jedną ręką, drugą Królowa Matka i Autorka, trzynastoletnie, zrywały morwy i opychały się nimi bez opamiętania i bez cienia obawy, że litościwa gałązka/ telepiący się płot/ oba na raz mogą nie wytrzymać i runą one na twarz ze sporej wysokości... albo jak chciały udusić, no, poddusić Tatusia Autorki, ale... eee, nie odbiegajmy od tematu - literatura ta odbiega na korzyść od licznych przebojów, które Królowa Matka miała okazję widzieć w księgarniach, na listach bestsellerów, a nawet na ekranie telewizyjnym w formie serialu. I nie tylko widzieć, ale i zmęczyć, bo "przeczytaniem" nazwać tę czynność to byłoby za dużo (o oglądaniu nie wspominając, nawet szukając wymówki "należy mi się chwila na dzierganie i bez dzieci raz na tydzień" Królowa Matka zmogła z najwyższym trudem trzy odcinki dzieła). I przypomina sobie, jak brnęła przez toporny język, stereotypowe historie, błędy stylistyczne, gramatyczne i ortograficzne, wszystko opisywane na skrzydełkach książek jako "ciepłe", "miłe", "to, czego byśmy pragnęły", zachwalane jako "żywe dialogi i wartką akcję", która to akcja okazywała się przewidywalna do bólu i pisana straszliwym językiem, pełnym udziwnionych zdrobnień, na przykład. I wydaje jej się strasznie niesprawiedliwe, że powieść jej przyjaciółki, pisana lepszą polszczyzną, lepiej skonstruowana, nie stereotypowa, nie mdła i przesłodzona, nie ma ani reklamy, ani zapewnionego druku na normalnym papierze, o widokach na ekranizację nie wspominając.
I postanowiła, że otóż reklamę mieć będzie. W minimalnym zakresie. Ale będzie.
Gdyby ktoś z Drogich Czytelników zapragnął sprawdzić, czy Królowa Matka jest tylko zaślepiona, czy też może wie jednak, co jest, a co nie jest dobrze napisane, i zainwestować w tym celu swoje ciężko zarobione 7.99 zł, to Królowa Matka ma kilka wskazówek, których nie rozumie, więc proszę jej o nic nie pytać :). A mianowicie (wklejając na bezczelnego tekst z maila Przyjaciółki):
"otóż, jeśli nie ma się Kindla (do którego wybiera się i ściągnie się wersje mobi), to polecam krok następny, który zajął mi (a nie jestem wcale specem od grzebania się w kompie) ściagnięcie przeglądarki "firefox", bo epub w "explorerze" momentami się zacina. W "firefox" zaś chodzi jak po maśle i tu da się czytać. Przy ściąganiu "firefox" - jeśli się nie chce, żeby stał się główną przeglądarką na kompie, trzeba tę możliwość odhaczyć. A mała ikonka "firefox'a" na dolnym pasku potem się przyda, jeśli będzie się chciało przeczytać inne książki w formacie epub. A coraz więcej tego w sieci.
A propos, żeby ściagnąć plik mobi - na Kindle'a - trzeba po wejściu
do księgarni nacisnąć na "inne regały (jest tam do wyboru: katalog epub
i katalog mobi) i wybrać to drugie. Tu jest link do książki w formacie
mobi:
(ponieważ ten plik mobi nie ma blokady "drm", wystarczy teraz
skopiować plik w folder "Documents" na Kindle'a, podłączając czytnik do
kompa kabelkiem USB)" (koniec cytatu).
Królowa Matka ma nadzieję, że jej Czytelnicy są błyskotliwsi niż ona i zrozumieli :))).
Na wypadek jednakże, gdyby Czytelnicy runęli do komputerów i zapchali skrzynkę (o ile taka istnieje :)) wydawnictwa zbiorowo domagając się lektury w nadziei, że dowiedzą się z książki o intymnych szczegółach i smakowitych detalach z dzieciństwa Królowej Matki, że wyjdą tu na jaw skrywane skrzętnie wstydliwe tajemnice, a z szafy wypadnie kilka trupów, że spędzą nad lekturą wieczór czy dwa rozszyfrowując, pod którym to nazwiskiem ukryta została Królowa Matka, czuje się ona w obowiązku uświadomić ich, że w tej części ona nie występuje, jako, ze powieść kończy się w dokładnie tej chwili, gdy przyjaźń Królowej Matki i Autorki zaczyna dopiero kiełkować.
ALE.
Ale jeśli część pierwsza odniesie sukces, jeśli zostanie wydana w formie papierowej, jeśli rozszalali fani Autorki zaczną domagać się Ciągu Dalszego (to jest, Luby Czytelniku, subtelna aluzja), jeśli Autorka ulegnie prośbom i błaganiom i Ciąg Dalszy napisze, to istnieje duuuża szansa, że w tym Ciągu Dalszym Królowa Matka już zaistnieje (a to jest, Luby Czytelniku, subtelna zachęta :D).
Prawda, Sylwiu :DDDD?
no królowa matka to powinna w piarze pracowac, normalnie majstreszytk kochana :-)) nie omieszkam zalukac ....:-)
OdpowiedzUsuńO, kolejny potencjalny zawód :DDD!
UsuńA ile stron ma książka? i jest dostępna w jakimś formacie możliwym do wydrukania? bo od czytania na ekranie mnie skręca....
OdpowiedzUsuńStron jest 202, a o format to pytanie nie do mnie - beznadziejnej i nieuleczalnej komputerowej idiotki...
UsuńMatko Czworga! Sylwię po przeczytaniu Tego Wpisu powaliło. (Konkretniej pobeczała się kobieta. Wstyd!) Za jej zgodą więc odpowiadam ja.
OdpowiedzUsuńDobrze wyliczyłaś, iż początek waszej znajomości tonie w pomroce dziejów trzeciej klasy podstawówki, czyli wtedy, gdy reklamowana przez Ciebie książka się kończy.
Autorka bardzo Ci dziękuje za całokształt wpisu i za wczesny, żywy kontakt z literaturą i magnetofonem szpulowym. Czyś Ty jej puszczała jakieś „Ballady” Mickiewicza tudzież biesiadne utwory typu „O jednej Wiśniewskiej”?
A! Ebooków nie da się wydrukować. (Chyba, że ktoś jest specem komputerowym i tak się zna na rzeczy, że potrafi dobrać się do pliku epub).
O, i jeszcze mam dopisać, że Sylwii owszem, marzy się Ciąg Dalszy, ale się nie rozpędza, ponieważ Ciąg Istniejący jeszcze tak naprawdę nie zaistniał. (O! I jeszcze: w razie gdyby doszło do „part two” - masz zaklepane, że się pojawisz.)
Zaczynam się bac tego pojawienia się ;DDD.
Usuń"Ballady" Mickiewicza nagrywałysmy w formie słuchowisk. I "Anię z Zielonego Wzgórza". I "Klub Pickwicka" :))). I wiesz co? Ciągle je mam!
A "O tej Wisniewskiej" śpiewałyśmy na jakims szkolnym konkursie, ale przedtem faktycznie u mnie rzecz odkryłysmy, ale chyba na plycie pozyczonej od mojego wuja, nie na taśmie...
Szkolny konkurs... A nagrody były? :)
UsuńA, nie pamiętam. Ale trzecie miejsce było :D.
UsuńDrodzy Sympatycy bloga Królowej Matki!
OdpowiedzUsuńJestem jedną z Was: podczytuję przygody Anutka i czekam na każdy kolejny „odcinek”, który się ukaże, stąd wiem o wpisie na temat mojej książki.
Korzystając z uprzejmości istniejącego tu konta Seweryny, osobiście potwierdzam, że Królowa Matka nie zmyśla: napisałam książkę dowcipno-wzruszającą o rodzinie i o tym, co może się w niej zdarzyć.
Sami wiecie, że Królowa Matka zaskakuje. A to robótką ręczną, a to przygodą z którymś synkiem, a to wypiekiem, a to rysunkiem... Dziś czuję sie podwójnie zaskoczona – nie tylko oceną mojej książki, ale samym pomysłem, aby wspomnieć o „Potrawce z surojadki” na prywatnym blogu.
Gdybym mogła, to Każdemu z Was podarowałabym kopię utworu – bo Czytelnicy Twórczości Naszych Przyjaciół są Naszymi Czytelnikami – ale zamiast „normalnej” książki pozostaje mi zaproponować tylko płatną wersję ebooka.
Nie jestem do końca przekonana, że wypada mi tyle pisać o sobie na cudzym blogu, więc uciekam. W „pe-e-sie” dodam tylko, że każdemu, kto przeczyta moją powieść, zdradzam sekrety z życia Królowej Matki... „Co jo godom! Co jo godom!” Żartuję, Anutku!
Jak sami widzicie, Drodzy Sympatycy tego forum, kompletnie nie znam się na reklamie: plecę trzy po trzy i za chwilę się to jeszcze dla mnie źle skończy, bo mnie Macierz Łaskawa stąd pogoni...
Zapraszam do lektury (tak się ładnie mówi, prawda?). To zapraszam. Serdecznie.
Sylwia Kokot-Martin
Szkoda. Bardzo chciałam nabyć, ale DotPay bez podania przyczyn odrzuca mi płatność.
OdpowiedzUsuńKupilam, ale na kindla wgram w domu (brak kabelka), wiec wrazenia pozniej. Linkowalas juz te ksiazke, ale wtedy opcja platnosci wydawala mi sie jakos skomplikowana ;)
OdpowiedzUsuńPisałam o niej tylko na Tayney Grupie Na Facebooku :). Opcja płatności mnie sie nadal wydaje skoplikowana, więc rozumiem :D.
UsuńZakupiłam, sama nie wiem, jak mi się udało, ale się udało :). I teraz O Królowo wydajesz mi się jeszcze bliższa :)... Z sobie tylko wiadomych powodów. A tak w ogóle, to sen mi z powiek spędza myśl, co mi się pod czaszką kołacze, i jak mi się już porządnie skrystalizuje, to się nią z Tobą, Matko Czworga podzielę.
OdpowiedzUsuńO! To niecierpliwie czekam na krystalizację :)!
Usuń