wtorek, 1 maja 2012

Świat jest jak wielkie ciastko :)

No, może niedokładnie jak ciastko. Ale jak sok. Z tego, co rośnie teraz na drzewach i krzaczkach, a także i w trawie.

Albo powidła. Z tego samego. Albo dżemik.

Albo, na ten przykład, miód.

 W ciągu ostatnich trzech dni Królowa Matka przeistoczyła się w Pracowitą Pszczółkę korzystając z tego, że w jej ogrodzie (znajdującym się na niewątpliwie czystym, odległym od Cywilizacji terenie) oraz za chatą Lokalnego Farmera (w terenie jeszcze czystszym, na szerokich, rozległych nadwiślańskich łąkach, obecnie żółtych jak wielkanocne kurczątka) rośnie sobie mniszek lekarski. A z mniszka lekarskiego można poczynić, jak Królowa Matka słyszała, pyszny miód.

W tym roku wreszcie Królowa Matka postanowiła spróbować.

Zaczęła od przejrzeniu internetu, dobra, nie całego, sporego jego fragmentu, poczytała sobie przepisy, zdecydowała się na ten oraz na ten, które błyskotliwie połączyła w jeden, i zagnała Potomki do zrywania kwiatków. Potomki rwały w takim zapale, że Królowa Matka mogłaby otworzyć pasiekę, więc, pohamowawszy je, gdy plon osiągnął około 500 kwiatków i rozłożyła je na płóciennym ręczniku, aby pozwolić mieszkańcom na pośpieszną wyprowadzkę.

Gdy mieszkańcy się wyprowadzili, Zła Matka znowu zaprzęgła do pracy Ciemiężone Dziatki i kazała im obrywać płatki kwiatków do miski. Płatki zalała litrem ciepłej wody, dodała pokrojoną w plasterki, uprzednio umytą, cytrynę, zagotowała miodowy zaczyn ;) i odstawiła go na dobę . Po dobie odcedziła kwiatki i cytrynę przez gazę, dodała do pozostałego płynu kilogram cukru i gotowała wszystko około godziny, i znów odstawiła na dobę. Po której znowu przecedziła przyszły miód przez gazę, i znowu gotowała jakieś 1,5 - 2 godziny, aż do chwili, gdy płyn zaczął gęstnieć. Zaniepokojona ostrzeżeniem, że miód łatwo jest przegotować, wskutek czego w smaku będzie czuć goryczkę (a co za tym idzie - Potomki do ust go nie wezmą) próbowała go co chwilę tak, że dziwne jest, że go w całości nie spożyła i ocaliła całe dwa słoiczki. I trochę. To trochę zostało już pochłonięte przez zachwycone Potomki, co jest najlepszym dowodem na to, że Królowa Matka wyłączyła gaz pod miodem w samą porę i uchroniła go przed goryczką.

Zaś w trakcie Długiego Weekendu czeka Królową Matkę i jej Bandę kolejny spacerek na łąki sąsiada nad Wisłę :)...

2 komentarze:

  1. Słyszeliśmy w rodzinie o tym miodzie... w ubiegłym roku za późno się dowiedzieliśmy, w tym roku przegapiliśmy moment; teraz już dmuchawce... Trzecie podejście zrobimy za rok. wreszcie - dzięki Tobie, pracowita pszczółko, mamy przepis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, gdzie mieszkasz - jeśli w duzym miescie, wyjedż za miasto, mlecze jeszcze są. My wczoraj ze Starszym zebraliścmy zestaw na drugą porcję - mamy tuż nad Wisłą gigantyczną łąkę, całkowicie żółtą. A w mieście faktycznie, już dmuchawce...

      Usuń