Królowa Matka i Pan Małżonek od jakiegoś czasu snują niezobowiązujące rozmowy na temat Umilenia Potomkom Dzieciństwa poprzez Zakupienie Huśtawki/ Domku/ Zjeżdżalni/ Piaskownicy (niepotrzebne skreślić) i zamontowanie ustrojstwa w Miejscu, Które Kiedyś Będzie Ogrodem. "Niezobowiązujące" jest słowem, na które należy położyć szczególny nacisk. I kładą je wszyscy, oprócz Potomków, którzy już dokonali Podziału Dóbr.
Potomek Starszy (po kwadransie gorączkowego szeptania z Potomkiem Młodszym na tylnym siedzeniu samochodu) - Mamo, myśmy rozmawiali z Kacprem i ustaliliśmy, że jednak chcemy domek zamiast tej zjeżdżalni...
Pan Małżonek (szczerze i niepedagogicznie) - Tak ustaliliście, mówisz? A co MY dostaniemy w zamian?
Potomki (nieco zbite z tropu) - Jak to, co dostaniecie?
Pan Małżonek (nadal baaardzo niepedagogicznie) - No, wiecie, taki domek to kupę forsy kosztuje...
Królowa Matka (dołącza się do bycia niepedagogiczną) - ... naprawdę KUPĘ forsy...
Pan Małżonek - ... i dlatego należy nam się coś ekstra!
Potomek Starszy (po kolejnych paru minutach znacznie bardziej gorączkowego szeptania z Potomkiem Młodszym) - To zrobimy wam laurki i śniadanie do łóżka w niedzielę!
Pan Małżonek (ze zgorszeniem) - Tylko jedną laurkę???
Królowa Matka - I JEDNO śniadanie?! Za taki szałowy domek?! To się nam wcale nie opłaca!!!
Potomek Młodszy (rzeczowo) - To co byś chciała, mama?
Królowa Matka (której przed wzrokiem duszy wionął szereg kuszących wizji, z rozmarzeniem) - Ach, mój synu, czego to ja bym nie chciała!!!
Potomek Starszy (odkrywczo) - Wiem! Ty chciałabyś mieć jeszcze dziewczynkę, i tego ci nie możemy zrobić. I chciałabyś grzecznych synów... Nad tym możemy się poważnie zastanowić.
Pomyśleć, jaki to Królowa Matka (której oczy duszy przeoczyły jakoś te akurat pragnienia ;D) mogła ubić fantastyczny interes!
Dobrze, że chociaż mogę sie poważnie zastanowić ;D
OdpowiedzUsuńŚwietny blog i super rodzinka :) Gratuluję!
Dziękuje bardzo :))).
Usuńhahaha:)To się Któlowa Matka dorobiła Mistrzów Negocjacji:P Ja bym brała laurki. W końcu- domek- $$$$$ ileśtam. Dowód dziecięcego przywiązania w postaci rękodzieła z dedykacją- bezcenne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ja raczej sie skłaniam ku sniadaniu do łóżka, rzadziej się zdarza ;D.
UsuńNegocjuj, negocjuj... Możliwość "nabycia" grzecznych synów na tak atrakcyjnych warunkach może Ci się już nie trafić... :)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że jak Mlodsi przemówią trafi mi się jeszcze wiele podobnych okazji ;D...
Usuńkurczę i to TYLKO jeden domek za CZTERECH grzecznych synów? Ja bym brała w ciemno :D:D (ale dobrze, że nie muszę dokonywać takich wyborów ;)))
OdpowiedzUsuńMyślisz, że czterech? Bo mnie się wydaje, że chodziło od dwóch tylko, to juz nie jest taki świetny interes :D...
UsuńKrólowo korzystaj! :)
OdpowiedzUsuńBo jeszcze się rozmyślą ale "cenę" obniżą i więcej szans na grzeczne dzieci nie będzie :)
Oni sie rozmyślą, my się rozmyslimy (rechocze mrocznie, zacierając ręce) ;DDD.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa to widzę tak. Najpierw domek. Potem huśtawka. Następnie nastąpi regres potrzeb i wyjęczą zjeżdżalnię. Po zjeżdżalni zaczną się podchody o domek na drzewie. A gdy założą zespół muzyczny, to oskarżą Was o to, że nie mają warunków do rozwoju i zażądają garażu. I z każdym pomysłem kolejna KUPA złotych.
UsuńAle można zapędom łeb ukręcić już teraz. Wziąć dwóch starszych na bok, zaproponować wycieczkę po gałęzie do lasu. Na szałas. A gdyby padł sprzeciw, to wytoczyć poprzednią analogię dwóch starszych i zasugerować, że należy na szałas i domek ze sklepu spojrzeć jak na bociana i pawia: zjawiska prawie identyczne. I wtedy od razu widać, że szałas to bociek. Taki paw bez ogona. Z długimi patykami. A kiedy porządnie wiatr zawieje, to ach! Jak świetnie lata!
Eeee... ja patrzę w przyszlość optymistycznie. Domek się zmieści, huśtawka już nie, bo hektarami nie dysponujemy. Więc o zjeżdżalni nie ma co mówić. A zanim dojdzie do garazu, wyprowadzimy się stąd i już.
UsuńA wyprowadzenie do lasu, owszem, kuszący pomysł ;DDD...
W kwestii umów z dziatwą dorobilam się nawet pewnego kodeksu(a pamiętaj Królowo że dysponuję takim samym jak Ty drobiazgiem) :
OdpowiedzUsuń-z dziećmi jak z Arabami: żądać dużo,oferować mało-tak na wstępie.
-nie dawać do wyboru więcej niż dwóch opcji-i tak będą wojny, ale będziemy w plecy tylko te dwie rzeczy,nie więcej.
-nie odpuszczac im tego co wynegocjujemy(znaczy tych śniadań;)), bo upewnią się że nie traktujemy ich poważnie a umowy z nami to lipa,zatem oni nic nie muszą-a my wszystko.
I jeszcze: dzieci nie rozumieją pojęcia:niezobowiazujace;)
Powodzenia w negocjacjach!
Tak,te śniadania to jest stawka! Wymierna. Bo że będą grzeczni- hm, po swojemu- na pewno! Ale czy to Cię urządza...
A laurek masz już na pewno milion pięćset sto dziewiecset :)
No! I jutro bedę miala jeszcze więcej :)).
UsuńW kwestii umów z dziatwą kodeks mamy nader podobny... poza moim upartym przeświadczeniem, że owszem, one rozumieją co znaczy "niezobowiązująco". A jeśli nie, czas sie nauczyć. Im prędzej, tym lepiej ;DDD.
Ech, bo to przemawia przeze mnie UMZPRSWM!
UsuńMam takie przebłyski... :P
I ja też ;P. Byle nie przeszlo w Totalne Objawienie ;DDD, czego i sobie w swoim wypadku zyczę :D!
UsuńHaha! Widzisz, jak Twoi Synowie wiedzą, czego Ci trzeba? Wiedzą nawet o tych Twoich marzeniach, o których Ty nawet nie masz pojęcia :) Toż to Skarb :D
OdpowiedzUsuńDwa skarby. Na razie ;D.
UsuńUwielbiam twoje opowieści. Czytam je zawsze jak książkę (no, miniminiminiksiążkę ;) Wyobrażam sobie, jak jedziecie tym samochodem i gadacie. I uśmiecham się do ekranu - o, tak: :D
OdpowiedzUsuńA Miejsce, Które Kiedyś Będzie Ogrodem rozłożyło mnie na łopatki. Bo sama miałam takie przez siedem lat, aż do ubiegłej wiosny, kiedy faktycznie stało się Ogrodem :)
No, nie wiem, czy moje zdąży (zamierzamy się stąd wyprowadzić, ale na razie nie ma chętnych na nasz dom), ale w tym roku podjęliśmy juz pierwsze próby.
Usuń