środa, 23 stycznia 2013

Dowód :)

Króciutko.

I z podstępnie niewinnym początkiem, który ma skłonić wszystkich Czytających do zastanawiania się: "A tej o co znowu chodzi???"...


Wpis po to tylko, by przekonać ewentualnych Wątpiących...


... że Dom w Dziczy...


NAPRAWDĘ jest w Dziczy :).


I że czasem całkiem warto jest w nim mieszkać :).

25 komentarzy:

  1. Oooooch mieszkałam kiedyś w Takim Domu w Dziczy. Przez pierwszych 10 lat mojego życia. I wrony już tam zawracały... I rodzice narzekali że wszędzie daleko. A ja byłam przeszczęśliwa. Jak mogłam już sama to całe dnie spędzałam w lesie. Albo na łące i przemierzałam takie hektary że aż dziw bierze że to w ogóle miało miejsce. I książki czytałam na myśliwskich ambonach i podglądałam zwierzaki a w drodze ze szkoły zbierałam grzyby :D:D
    Rozumiem Cię, bo z małymi pędrakami musi być ciężko w takiej głuszy. Ale dla nich to RAJ na ziemi :) Na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzisz sie ze mna, ze taka Dzicz "dzieciaka" zahartuje? ;-) Jaki dystans do zycia potrafi sie tam narodzic, jaki to "kop" dla wyobrazni tak pokicac po lesie... Ech... ja by mogla dlugo opowiadac o benefitach takich miejsc... Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ekhm... moje dzieci rzadko kicaja po lesie, a do szkoły i przedszkola jeżdżą do miasta, a ja z nimi i jestem z tego powodu szczęśliwa (w Dziczy jestem z Pomponami cały dzien tylko trzy razy w tygodniu, wystarczy) i z wyżyn doświadczenia twierdze, że dobrze to jest w dzicz na wakacje jechać, choćby i na całe dwa miesiące, ale mieszkac tu... brrr. Zwłaszcza zimą. Mimo sarenek :).

      Usuń
    3. Anutku moja mama miała wtedy toćka w toćkę takie same poglądy - i w końcu przeprowadziliśmy się do miasta :))) Ale nie dziwię się co innego być dzieckiem w głuszy a co innego matką z dziećmi w głuszy :*

      Usuń
  2. Wczoraj przejeżdżałam przez taką dzicz i od razu widziałam sarny i kuropatwy. Fajnie jest w dziczy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wystaw karmniczek dla sarenki:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, że szły do sąsiadów, którzy mają jedzenie dla krów składowane kole stodoły.Poradzą sobie (sarny, nie sąsiedzi ;))!

      Usuń
  4. Prawda, ze dzicz ma czasem swoje uroki nawet dla doroslego? ;-) Oby takich plusow bylo coraz wiecej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza widokami? Nie ma :))). To jest ładne tylko dlatego, że wszystkie dzieci sa zdrowe, prąd nam włączyli wczoraj po zaledwie półtorej godziny, nie po dwóch dniach, wszyscy dorosli sa na urlopach, a dzieci maja ferie. Jeśli chociaz jeden z powyższych warunków nie jest spelniony (a zazwyczaj jest) dzicz nie ma ŻADNYCH uroków.

      Usuń
  5. Zaraz tam dzicz ;)
    Jakby to była prawdziwa dzicz, to po internet musiałabyś z wiadrami do miasta chodzić ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. :-) jelonki zauroczyłyby moje dziewczyny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, wcale się nie dziwię, u nas wszyscy tkwili przyklejeni do okien :D.

      Usuń
  7. Och, marzenie mojego dzieciństwa, kiedy to pasjami czytałam o Bambim, Dzikusie wyjętym spod prawa, Czarce i innych zwierzątkach :-) A mieszkałam w centrum dużego miasta. Ale to było daaawno temu. Teraz mieszkam na krańcu dużego miasta, z jednej strony bloki i pętla autobusowa, z drugiej piękny widok na las zwany puszczą. Lisy szukają jedzenia w śmietnikach, często podchodzą dziki, sporo ptaków. Sarenek niestety brak. Ale czasami chciało by się uciec od tych bloków w jakąś dzicz. Czasami...
    Jeszcze trochę, Twoi chłopcy podrosną i znajdą mnóstwo miejsca do kicania w okolicy. Dopiero w wieku nastoletnim zacznie im doskwierać brak łatwego dostępu do kumpli, kina, dyskoteki :-) Danka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Czasami" jest tu słowem kluczowym :). Idealnie byłoby wygrać kumulacje w totka i kupić mieszkanie, do ktorego możnaby się wyprowadzać na zimę, cóż, skoro jakoś totek nie chce dac się wygrać ;DDD...

      Usuń
  8. Jak to tylko czasem? Macie cudny swój azyl. Ja tak cichutko zazdroszczę :)
    Wolę Twoją dzicz, niż dzicz w stolicy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tylko czasem, naprawdę, zimą dalabym wszystko, by mieszkać gdzie indziej (wczoraj wyłaczyli nam prąd na około 2 godziny, to oznacza - brak wody, niemożność spłukania toalety, zimno, na szczęście mamy piecyk gazowo-elektryczny, na taki się uparłam w przypływie jasnowidzenia, więc było na czym wodę na herbatę nastawić. I wodę na tę herbatę mam zawsze, bo się nauczyłam pamiętać, żeby ją miec).
      Zdecydowanie są dni, gdy wolałabym dzicz w stolicy i mieszkanie na środku Alej jerozolimskich w godzinach szczytu ;).

      Usuń
  9. Widzę, że mam na temat Domku w Dziczy taki sam pogląd, jak Królowa Matka - czyli fajnie na urlop, ale na co dzień to apagae satanas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem trochę mniej radykalna, bo fajnie jest tak z pół roku :)))). Drugie pół (zwlaszcza połowa tej połowy, czyli zima) bywa udana, ale zazwyczaj to jeden koszmar i stres.

      Usuń
  10. dzicz jest fajna:) ja mieszka w okolodziczy;p u Nas widac tylko kaczki i lisy;p a ptaki...na razie taka podstawa czyli jakies gawrony, wrony i golebie;p za to jest paw, kurka, krowa, krolki, full wypas;p

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękna ta Wasza dzicz... i taka prawdziwie dzika! ;-)
    wiem, że pewnie w zimie zamieniłabyś się z nami mieszczuchami ale już niedługo wiosna!! :-)))

    OdpowiedzUsuń