piątek, 30 listopada 2012

Sen, czyli na pożegnanie listopada :)

Co niektórzy Czytelnicy pamiętają czwartą grę blogową, w której Królowa Matka nie tak dawno wzięła udział (i to nawet dwa razy :)) - w pierwszej serii pytań, na które odpowiadała było i takie o najpiękniejszy sen, jaki się Królowej Matce wyśnił. Z jakiegoś powodu Królowa Matka nie pamiętała tego, który zaraz opisze, zresztą może i słusznie, bo wymaga on krótkiego choćby wprowadzenia, a i stosowna ilustracja nie byłaby od rzeczy.

Tak więc teraz wszystkie osoby o chłodnych, realistycznych umysłach, takie, do których czucie i wiara mówią zdecydowanie mniej, niż mędrca szkiełko i oko, cenią racjonalny ogląd rzeczywistości i nie wierzą w te wszystkie głupie gusła, a dodatkowo mają opinię o Królowej Matce jako o osobie o zdyscyplinowanym umyśle i twardo stąpającej po ziemi proszone są uprzejmie o oddalenie się krokiem spacerowym od komputera, względnie o przeniesienie się za pomocą jednego drobnego kliknięcia w zupełnie inne rejony internetu, bo tu za chwile będzie mistycznie, tajemniczo i ani trochę racjonalnie.

Kto zostaje, zostaje na własna odpowiedzialność ;).

Sen wymaga krótkiego wprowadzenie w Historię Rodziny Królowej Matki.

Otóż Matka Królowej Matki jest Dzieckiem Miłości. Tajemniczej, wielkiej i jedynej miłości Babci Królowej Matki, która była niezwykle małomówna kobietą (a przyznać też należy, że zmarła, gdy Królowa Matka miała 14 lat, a nie jest to wiek, gdy się z przesadną uwagą pochyla nad rodzinną historią) i o tej miłości - oraz o swoim życiu w ogóle - mówiła niewiele. Ale coś tam Królowa Matka i z Babci, i z własnej Matki wydusiła, poskładała, i wyszło jej, że jej Dziadek był człowiekiem zamożnym (fabrykant, krwiopijca, właściciel dwóch sklepów i dwóch toruńskich kamienic, te rzeczy), doskonale wychowanym, z tzw. dobrego domu, poznali się z Babcią Królowej Matki przed wojną, ale kiedy wybuchło to wielkie uczucie - nie ma pojęcia. Po wojnie to wszyscy wiedzą, jak było - cale narody zasypiały w jednym, a budziły się w zupełnie innym państwie, wielkie grupy ludności przenoszono z jednego miejsca na inne, wcześniej opróżnione z innych grup ludności, rozdzielone rodziny się szukały, te nie rozdzielone - gubiły, rodzina Królowej Matki też znalazła się w tym wirze i kilka lat po wojnie kontakt z jej Dziadkiem urwał się nieodwołalnie. Szukany przez PCK odnalazł się (on, albo ktoś o tym samym nazwisku) w ówczesnym RFN we wczesnych latach pięćdziesiątych, kontaktu nie udało się nawiązać, i w ten sposób, na skutek Wielkich Burz Historii Matka Królowej Matki nie widziała swojego ojca ani razu na oczy. Mówiono o nim, jak Królowa Matka wspominała, niechętnie, trochę taki to temat tabu był, a Królowa Matka ujrzała jego zdjęcie pierwszy raz w życiu mając jakieś szesnaście lat. Stwierdzając ze zdumieniem, że takie zdjęcie w ogóle w jej domu istnieje.

Wiele, wiele lat później Królowa Matka znajdowała się właśnie na tym etapie zdrowienia, którego nikt nie brał za zdrowienie. Owszem, została przeniesiona z sali na OIOM-ie, gdzie obserwowana była bez przerwy, do malutkiego pokoiku, który miał normalne, nie szklane ściany, ale nadal była monitorowana dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie mogła wstawać, o chodzeniu nie wspominając, ważyła 52 kilo i trzy osoby pomagały jej się podnieść z łóżka co rano, by mogła się zważyć. Ale przeniesienie do pokoiku to i tak był kolosalny postęp, w dodatku przez pierwszy tydzień pobytu tam akurat nie było żadnej innej pacjentki i chorobliwie introwertyczna Królowa Matka odpoczywała psychicznie po trzech tygodniach leżenia w nieustannym towarzystwie pod nieustanną obserwacją. Psychiczne odpoczywanie polegało też na tym, że spała sporo, również w ciągu dnia.

Podczas jednej z takich drzemek miała sen.

Śniło jej się, że budzi się właśnie z takiej dziennej drzemki, odbytej na pół siedząco (bo na leżąco się dusiła) na szpitalnym łóżku. Budzi się w tym małym, dwuosobowym pokoiku, z pustym chwilowo sąsiednim łóżkiem, oddzielonym zasłonką, miłym pejzażem przedstawiającym wiejskie zagrody, małym stolikiem i dwoma krzesłami na metalowych nóżkach i całą tą pikającą, migającą światełkami i szumiącą z cicha szpitalną maszynerią za nią, nad nią i obok niej. Naprzeciwko jej łóżka zaś, na jednym z tych drewnianych krzesełek na metalowych nogach, siedzi dama. O, taka:

George Henry

Czy też może raczej taka:

Nikolai Bogdanov-Bielski

ponieważ ma życzliwy i pogodny wyraz twarzy. W każdym razie niewątpliwa dama, odziana według mody

z tego okresu

który Królowa Matka uwielbia, wytwornie i elegancko, a przy tym nieco nobliwie. Siedzi, opierając obie ręce na parasolce, a może ozdobnej rączce laski (z łóżka Królowa Matka nie może tego zauważyć) i widząc, że Królowa Matka się ocknęła mówi z uśmiechem:

- Dzień dobry.
- Dzień dobry - odpowiada grzecznie Królowa Matka, zastanawiając się jednocześnie w lekkim popłochu, kim jej elegancki gość jest?

Coś z tego popłochu widocznie odbija się na jej twarzy, bo dama nie pytana wyjaśnia z lekkim uśmiechem:

- Jestem twoją prababcią.

Prababcią. Prababcią. Królowa Matka (która liczyć nie umie w zasadzie wcale, a już we śnie i w chorobie w dodatku to już w ogóle) dokonuje pospiesznych obliczeń w głowie, wychodzi jej, że prababć powinna mieć, jak większośc ludzi, cztery, prababcia Marianna to nie jest, bo tę prababcię znała, a zatem?...

- Którą? - pyta więc nietaktownie.
- Jestem babcią twojej mamy - wyjaśnia Prababcia, wcale nie zdziwiona pytaniem. - Matką jej ojca.
- Aha - odpowiada mało inteligentnie Królowa Matka, po czym powtarza - Dzień dobry.
- Ktoś musi się tobą zająć - mówi Prababcia tonem wyjaśnienia. - Musisz mieć kogoś, kto się tobą zajmie, więc przyszłam, żeby się tobą zaopiekować.

... i w tym momencie Królowa Matka się obudziła (i natychmiast spojrzała na krzesło naprzeciwko łóżka, ale już tam nikogo nie było).

I to był właśnie jej najpiękniejszy sen.

Najpiękniejszy.

Najbardziej mistyczny.

I prawdziwy :).

16 komentarzy:

  1. Ty, ty...Konkurencjo! Mistyczne klimaty, malarstwo- to za meduzę, tak? ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście, bardzo piękny:)
    I wiesz, mój ojciec nigdy nie widział swojego ojca.
    Był dzieckiem miłości.
    Jego ojca poszukiwano przez PCK.
    Ale akurat TA prababcia, ani pradziadek nie raczyli mi się przyśnić.

    Swoją drogą, na mojej liście zalinkowanych blogów aktualizujesz mi się z opóźnieniem. Pędzę radośnie, zauważywszy, ze jest nowy wpis, a on był już wczoraj. Foch. Pod adresem Bloggera oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zważywszy okoliczności, to chyba dobrze :).

      Co do Bloggera, to pewnie ułatwienia wprowadzaja. Jak wprowadzaja ułatwienia, to niczego potem znaleźć nie można, jak w "Misiu": "A, komputer! Tak teraz jest o wiele latwiej, jak byś pan nie liczył, on sie i tak pomyli" ;D...

      Usuń
  3. Ale jazda!! (uczciwszy uszy Prababci)

    OdpowiedzUsuń
  4. Godzinę pąsowej róży czytałaś ostatnio? Bo jakoś klimat podobny... swoją drogą sama nie czytałam tego od czasów nastoletnich... Chlip, w takich chwilach przydałaby sie córeczka, można by poczytać razem takie dorastającopanienkowe lektury - a tak to z kim aj je obgadam, z moimi facetami????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Godzinę pąsowej róży" czytalam ze dwadziescia lat temu :D, a klimat we śnie w ogóle niepodobny, moze mi tylko opis tak nieudolnie wyszedl :).

      Usuń
  5. A ja wierze w takie sny i w to, ze ten sen moze tak nie do konca byl snem :))))

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW aż się cieszę że Cię Królowo zapytałam :D też wierzę w takie o ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kfiatuszek, Kobieta @ W ten konkretny to i ja wierzę :).

      Usuń
  7. Ja tez wierze w takie sny. Jakis czas temu moja babcia byla bardzo chora i snilo mi sie, ze widze mojego zmarlego dziadka, ktory, w swoim ulubionym eleganckim garniturze i z tymi swoimi blekitnymi oczami, przytula babcie do siebie i mowi, ze sie nia zaopiekuje. Babcia jakis czas potem umarla w wielkim spokoju i bez cierpienia.
    Rox

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny sen. Miałam kiedyś trochę podobny, kilka dni po urodzeniu dziecka. Aczkolwiek wizytujący byli nieco mniej wytworni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może byli w strojach niebiańskich, a nie w swojej codziennej odziezy (dla ułatwienia identyfikacji, jak podejrzewam :)))).

      Usuń
  9. No, to poznalas nasza Prababcie.. To co, musialabym trafic do szpitala?: Przewaga traumy nad codziennoscia!

    OdpowiedzUsuń