Jakoś się ta irytacja reklamowa Królowej Matce nie zmieściła w poprzednim poście, ale że jest rozległa i z każdym nowym obejrzeniem coraz bardziej irytująca, Królowa Matka postanowiła jej poświęcić cały jeden wpis.
A zatem - jak ma się Rzeczywistość Reklamowa do Rzeczywistości Rzeczywistej, omówione na jednym, jaskrawym przykładzie.
Rzeczywistość reklamowa, czyli wyobrażona, czyli robiąca z Mózgu Widza budyń, albo i wodę, czyli wszystko, na co nie powinieneś dać się nabrać, Bezdzietny Czytelniku (bo Dzietny już wie, do jakiego stopnia nieprawdziwą wersję świata usiłuje wcisnąć nam Reklamodawca, i kto wie, Reklamodawco, czy nie przenosi swojej irytacji w związku z tym co widzi, swojego gryzącego sarkazmu i swojej frustracji na doczepiony do wizji produkt. A tego byśmy nie chcieli, n'est-ce pas?) wygląda tak:
Pogodny ranek, i to ranek, który na niedzielny Królowej Matce nie wygląda, w kuchni wysprzątanej na błysk pojawia się uśmiechnięta mamusia, z makijażem i fryzurą wystudiowanie niedbałą, po czym czułym ćwierkaniem woła swoje Dziecię na śniadanie. Dziecię objawia się w postaci Dzieweczki, lat około siedmiu, w pierwszej wersji reklamy, oraz Chłopca w tym samym wieku w wersji drugiej, zasiada Dziecię do stołu i się zaczyna! Układanie płatków w wieże, wkładanie do buzi po jednym, robienie samolocika z bułki, żucie niechętnie w pozycji półleżącej, sypanie płatków na podłogę i inne etcetery. Owszem, jak Królowa Matka sobie pomyśli, że Dziecięta dostały na śniadanie nie coś, co wyglądało choćby tylko tak:
... ale coś, co wyglądało tak:
... to się nawet nie dziwi brakowi entuzjazmu u Dzieci. Czemu się dziwi, to uśmiechniętej we wspomnianym już wcześniej na blogu stylu "Matki ze Stepford", opartej o lodówkę Mamusi, która wpatrując się zamglonym wzrokiem w mielącą od niechcenia szczękami bułę z masłem/suche płatki Pociechę, przy okazji zwisającej z krzesła, kładącej się na stole i zasypującej jedzeniem podłogę, myśli jednocześnie czule "Staś to cudowny chłopczyk/ Ania to cudowna dziewczynka".
Z pełnym szacunkiem dla uczuć macierzyńskich, w czym się przejawia cudowność Ani, małego, nieprawdaż "Chrupacza Śniadaniowego"? W tym, że siedzi nabzdyczona przy stole i je płatki po jednym? A Stasia? Tym, że nie zaszczycając Rozkochanej Matki nawet przelotnym spojrzeniem obserwuje, jak zrobiony z bułki samolocik rozpada się na dwie połówki? Rzeczywiście, wyjątkowe to musi być Pacholę!
I żeby jeszcze Mamusia ze Stepford wyciągnęła swojego, tiutiutiu, cudownego synunia/ najsłodszą córeńkę z łóżka o szóstej rano znając jego/jej cudowny talent w temacie spożywania posiłków! Ale nie. Na zegarze jak byk godzina dziewiąta, a Mamusia siedmiolatka/-tki, zamiast się miotać, biegać po mieszkaniu z jednym umalowanym okiem i tornistrem Progenitury w ręce, szukając zgubionych majtek/ piórnika, który "spakowałem wczoraj, mamusiu, na pewno, nie wiem, czemu go nie ma!"/czegokolwiek i usilować wypić choć trochę kawy nie parząc się nią zbytnio albo i - w przypadku zbiegu szczególnie korzystnych okoliczności - coś zjeść, tkwi sobie wsparta o lodówkę i zamglonym wzrokiem wpatruje się w Przeżuwacza Długodystansowego snując z uśmiechem godnym morfinisty wprowadzonego właśnie w błogostan za pomocą zażycia stosownego środka rozważania na temat tego, jak wyjątkowe ma dziecko.
No to rzućmy okiem, Drogi Copywriterze, który - jak Królowa Matka mniema - widujesz dzieci na zdjęciach i w wymyślonych przez się reklamach - jak wygląda Rzeczywistość Rzeczywista, ależ, co też Królowa Matka mówi, jaka rzeczywista, to jest Rzeczywistość, w której kto inny zajmuje się Pomponami po tym, jak je Królowa Matka przebrała z piżamek i przewinęła, i teoretycznie powinna móc zająć się już wyłącznie sobą, gdyż - też teoretycznie - jej Starsze Dzieci potrafią się same ubrać i nawet łóżka po sobie ścielą.
W Rzeczywistości Rzeczywistej Królowa Matka pojawia się w kuchni, która jest w miarę możliwości ogarnięta wieczorem, bo Królowa Matka nienawidzi wchodzić rano do zabałaganionego pomieszczenia, ale do błysku jej daleko, poczochrana, zaspana, w piżamie flanelowej w owieczki, otwiera lodówkę i w zasadzie natychmiast staje się osią chaosu, który zaczyna szaleć po pomieszczeniu:
- Synu, ubierz się jakoś, ja cię błagam, nie lataj mi po kuchni na bosaka, bo kaszlesz... (w ostatniej chwili powstrzymując Potomka Młodszego przed wbiegnięciem na bosaka na kafelki) ... i ty też! Najpierw włóżcie coś na siebie! Twoje rajstopy są tam, gdzie je wczoraj położyłeś... te nie są twoje, masz w nich krok na wysokości kolan, (do Potomka Młodszego, któremu najwyraźniej w środku nocy odmieniły się gusta odzieżowe) co to znaczy, ze nie włożysz tych z Zygzakiem? To włóż te w kropeczki, leżą na komódce. Nie, nie mogę ci dać bluzy z zielonymi napisami, bo jest w praniu... Nie, nie wyschła. Nie. Nie wyschła. NIE WYSCHŁA. Wieszałam ją wieczorem, była mokra, nie wyschła przez noc, zlituj się, włóż tę czerwoną!!! Jak rajstopy, które są na twojego brata za małe mogą nie być twoje? Tak, ja też cię kocham, ale puść moją nogę... puść moją nogę, muszę iść do lodówki... puść ją, błagam!!! Jogurt? Owszem, jest. Oczywiście, że możesz wziąć, wiesz, gdzie stoi. Co
to znaczy, że nie lubisz truskawkowego, sam go sobie wybrałeś, wczoraj
lubiłeś, a dziś nie? Trudno, w takim razie nie jedz. Nie, u babci nie ma
innego. Nie, babcia nie kupi, ma szlaban na wydawanie swojej emerytury
na wasze zachcianki... (do Potomka Młodszego, który puścił nogę, ale nie oddalił się zbytnio od Źródła Ciepła, jakim jest - w co nikt chyba nie wątpi - Królowa Matka) Synuś, ja uwielbiam, jak mówisz wierszyki, ale to naprawdę nie jest mome... (do Potomka Starszego, energicznie) Zostaw kota!!! Nie męcz jej, bo cię maźnie pazurami i... (z jękiem rozpaczy do Potomka Młodszego, który oblał się jogurtem i zasłania plamę dłońmi, robiąc Słodkie Oczka, Zestaw II) Rany boskie, nie wycieraj tego jogurtu rękami!!! (Potomek Młodszy zaczyna wyć i rozcierać jogurt po odzieży) Wiem, że nie chciałeś, nie złoszczę się, że wylałeś, tylko go nie wycieraj!!! Dobra, ściągaj bluzę... (w ostatniej chwili powstrzymując Potomka Starszego) Nie ty! Skończyłeś jeść? (łomot w zlewie mówi Królowej Matce, że Potomek Młodszy też skończył i grzecznie wyniósł po sobie talerzyk) Ty też? To zacznijcie się ubierać. Daj ten szalik, zawiążę ci, gdzie masz czapkę? Ta nie jest twoja, sprawdź w rękawie, słuchajcie, ja jestem jeszcze w piżamie, idę się przebrać, akurat teraz musisz do łazienki?! Dobra, to leć, co, i ty też? To ty też leć, ja wezmę w tym czasie lekarstwa, nie, synuś, nie naleję ci soczku... a jak myślisz, dlaczego? - bo nie ma, wczoraj wypiliście cały, dziś kupię, dlaczego ty jeszcze nie załatwiłeś, co tam miałeś do załatwienia w łazience? Błagam, wpuśćcie mnie do niej, ja się muszę przebrać! I umalować!!! Nie, ty się nie musisz malować, ty jesteś z natury śliczny... Tak, to są twoje buty. Na pewno twoje, tylko je odwrotnie założyłeś... Nie nazywaj go dzidziusiem! Synu, nie nazywaj go dzidziusiem, skoro go to denerwuje, robisz mu przykrość, nie widzisz tego? Nie, nie jesteś dzidziusiem... nie, nie jesteś starym dziadem... BŁAGAM WAS, wyjdźcie stąd, bo tata jest już gotowy i będzie znowu twierdził, że na mnie zawsze trzeba czekać!!! Tornister!!! Weź ze sobą tornister, ja odmawiam noszenia go, ja swój nosiłam dwanaście lat, to wystarczy!!!
I tak dzień po dniu. I to powyżej to wcale nie jest wersja "hard", to jest normalna normalność, a wręcz lajcik taki. I Królowa Matka wie, że to nie wyglądałoby dobrze w żadnej reklamie. Ale jednak zrywa jej się w gardle narastający warkot, gdy patrzy na wpatrzoną z chorobliwą wręcz czułością w Chrupacza Porannego Mamusię, i z powodu tego właśnie warkotu nigdy nie nabędzie jogurtu Danone.
Bo nie jest też dobrze, gdy coś w reklamie wygląda za dobrze :).
Może nie wyglądałoby dobrze w reklamie - ale za to jak się czyta!
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, jak to sa juz tylko wspomnienia :D.
UsuńZdecydowanie! Wasze kuchenne scenki są tysiąc razy ciekawsze od reklam. Czemu Was nie angażują do kręcenia reklam? Jako naturszczyków. Niczego nie trzeba by reżyserować :)
UsuńKapitalna wizja:) Wróciłam do dawnych czasów, kiedy to miałam właśnie taki lajcik z dwoma potomkami, co ranek:)
OdpowiedzUsuńI wiesz, co? Jakoś mi tak wcale nieźle teraz:-))
A to mnie nie dziwi :D.
UsuńOjej. TO chyba wiem, czemu nie mam dzieci-bo jako jednostka niezborna z kończynami zginającymi się w przeciwną stronę poderżnęłabym im gardło, jak tylko minie słodki okres noworodkowy. A potem z tej traumy skoczyła z okna :)
OdpowiedzUsuńA moje matka nas trzymała i karmiła...wiesz co? Jakoś inaczej poranki wyglądały z perspektywy dziecięcia.
To znaczy, że ty myślisz, ze ja jestem zborną jednostką? Buahahaha!!! Z chęcią popełnienia dzieciobójstwa walcze doprawdy codziennie :D.
UsuńTak, z perspektywy dzieciecia to ja mam wspomnienia, że takie byłysmy pomocne z siostrzyczką, nigdy nic nie wylałysmy, nie mówiłyśmy jednocześnie i w oóle. I na pewno tak było, ja mam po prostu niegrzeczne dzieci ;DDD.
Słodki okres noworodkowy? Nie słyszałam o takim ;)
UsuńOj, wiesz, MajorMistakes chodziło pewnie o te wielkie oczy w małej buzi, co powodują wyrzut hormonow w mózgu i dlatego nie jemy własnego potomstwa :)))). I boi się, że jak jej hormony opadna pojawi sie chęć mordu :D.
UsuńMajorMistakes, nie martw się, wtedy sie pojawia przywiazanie, ono tez nieźle działa :DDD!
Uśmiałam się, z przerażeniem przypominając sobie nasze dzieciństwo a raczej naszą mamę - to jak "deja vu" tylko wspominane z tej drugiej strony.
OdpowiedzUsuńMyślę, że teraz mama wspomina te czasy jako "takie piękne, a wy byliscie tacy grzeczni!". I ta wizja jest dla mnie pociechą :))).
UsuńKrólowa Matka na copywritera!
OdpowiedzUsuń;)
Ja tam wolę Rzeczywistą Rzeczywistość, a jak reklama ma być bajką - to chociaż taką zrobioną na bajkę. Baśniową ;)
laaajcik totalny :D mnie wkurza teraz reklama T-mobile z golasami - skoro nie ma gdzie wsadzić portfela to gdzie chowa komórkę??? I wszystkie z zabawkami które tak uroczo "ożywają" a dzieci potem mniej uroczo przeżywają że to się nie rusza a miało :/// ;)
OdpowiedzUsuńjak to gdzie chowaja? :)))))
UsuńA Ty Krolowo kochana - JESTES BOSKA!!! :)
:D
UsuńOj, nie jestem :))).
Nie wyglądałoby dobrze ale z czyjej perspektywy? Bo ja chętna bym była na takie ,,prawdziwe" reklamy, a nie takie które tą prawdę zniekształcają. I potem się wszystkim zdaje, ze powinno być tak idealnie jak w tej reklamie. A nie jest. I społeczeństwo ma problem :D
OdpowiedzUsuńTak, często myślę o tych oszukanych dziewczynach, które były pewne, że dziecko jest slodkie, ciche i przesypia na początku 16 godzin na dobę, bo tak im w podręcznikach napisano i w TV pokazano. Ale obawiam się, że Rzeczywistej Rzeczywistości nie kupiłby zaden reklamodawca...
UsuńUfff, dziękuję Ci, dziękuję. Bo ja zawsze zakończywszy poranek - nawet lajcikowy :-P - oddaję się w drodze do pracy Ponurym Refleksjom, jaka to ze mnie Wyrodna Matka, która nie potrafi zapewnić pociechom odpowiednich dawek Ciepła Domowego - a tu proszę, w doborowym towarzystwie :-)
OdpowiedzUsuńJa tez sie oddaję Ponurym Refleksjom, codziennie. Bo inne matki to nigdy, nigdy nie traca cierpliwości, i nie odpowiadają "sluchaj, czy ja nawet w ubikacji nie mogę być sama?", nie wrzeszczą... och, wielu rzeczy nie robią.
UsuńPocieszam się, że mi wolno, ja jestem wyrodna :).
Inne matki? To chyba też inne ode mnie. Ja tam od lat publicznie przyznaję się do tego, że mam czas czytać dla przyjemności tylko siedząc na sedesie (od lat symuluję częste łagodne biegunki i inkontynencje, które nie wymagają interwencji lekarskich, rzecz jasna ;-). Obecnie na szczycie skromnej biblioteczki łazienkowej, w rogu wanny, leży książka Anity Shreve „Light on Snow” (nie wiem, jak to zostanie przetłumaczone na polski, jeśli książkę ktoś przetłumaczy – jakoś nie widziałam żadnych polskich pozycji tej pisarki poza „Żoną pilota”). I tak sobie myślę, że cudownie czytałoby się Anitę Shreve siedząc na kanapie... albo w fotelu... albo rozwalonym na łóżku... I tyle z tych marzeń, bo dzieci wzywają...
UsuńInne matki to sa wyłacznie te reklamowe :))). Ja czytam tylko w łóżku, jak juz wszyscy spią (Pompony sa w wieku, gdy w łązience tez mmusi nie popuszczą, a jest ich dwoch), co oczywiscie wyjaśnia, dlaczego czytm metodą - jedna strona dziennie...
UsuńJa to bym chciała przeczytać tak z jeden rozdzial dziennie (marząco)!
Uderzyłaś w samo sedno! Móc tak sobie przeczytać cały rozdział dziennie... Albo... dwa? Ale właśnie! Za drzwiami łazienki ciągle ktoś się czai. Zwróć uwagę, że dom jakoś stoi na nogach, kiedy jesteś „na widoku”. W momencie, kiedy znikasz na chwilę z pola widzenia, domostwo zaczyna drżeć w posadach i wszystko się wali...
UsuńI taką rzeczywistą rzeczywistość my wszyscy wolimy! Ot co! ;-)
OdpowiedzUsuńJa nie jestem pewna, czy wolę ;DDD.
UsuńEch, Królowo Matko, gdybyś napisała książkę z takimi kawałkami, to Całemu Społeczeństwu by to bardzo dobrz zrobiło :)
OdpowiedzUsuńJeszcze by cale społeczeństwo musiałoby ją przeczytać :).
UsuńDajesz radę jeszcze rano się umalowac? Szacun! :) Poza tym moje poranki wyglądają jak u Ciebie :D
OdpowiedzUsuńZawsze się zżymam na te wystawne sniadanka w reklamach- kto z rana w dzień powszedni wystawia polmiski, że tu skrojony ogoreczek, tu ułożony ser, wędlinka, bułeczki w koszyczku...? Kto to szykuje? Kto po tym sprząta? Ale tym spece od reklam nie zaprzatają sobie głowy, przecież. A taką Anie/ Stasia pogonilabym od stolu precz ;)
Daję :). Ale to dlatego, że ja się wlasciwie nie maluję, mam na makijaz odmierzony czas cztery minuty co do sekundy, i już. Strach pomyslec, co by było, gdybym chciała byc kobietą elegancką :D.
UsuńKrojone ogóreczki z wedlinką na sniadanko przygotowują asystenci scenarzyści w południe, czy kiedy tam oni to kręcą ;D.
Przypomniało mi się, że gdy Starsza była w drugiej klasie,a Młodsza w przedszkolu, Młodszą ubierałam na śpiąco. Ona tak bardzo chciała rano spać, że było jej wszystko jedno, a dla mnie szybciej. Po latach, patrząc na niektóre zdjęcia, córka mówi: "Mamo, jak ty mnie okropnie ubierałaś. A najgorsze, że mi to wtedy nie przeszkadzało".
OdpowiedzUsuńHe, he, he... :D
UsuńOdpowiem ci jak moja matka - oni kiedyś wyrosną, a ty jeszcze za tymi porankami zatęsknisz. Co jest oczywiście absurdalne. Kiedy dzwonię do matki o 8 rano, a ona oznajmia, że ją obudziłam, bo sobie film oglądała wczoraj do północy, to wcale nie wydaje mi się mocno stęskniona za tamtymi czasami. Ale i tak cię pocieszę - oni faktycznie dorosną i zaczną sami sobie robić śniadania i zakładać ciuchy. Ale (dodam złowieszczo) nie przestaniesz się spieszyć aż do emerytury!
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, tak sie pocieszam. I nie wierzę, że zatęsknię, nie do tego :D.
UsuńTrafne uwagi dotyczące reklam.
OdpowiedzUsuńChyba.
Ja mam TV permanentnie wyłączony, włączam, by obejrzeć konkretny film z konkretnego dysku, z możliwością zatrzymania (nie lecą wtedy żadne reklamy, można zaparzyć herbatę). Albo dziecię najstarsze po uprzednich długich pertraktacjach i negocjacjach z bliźniakami za moim łaskawym przyzwoleniem włącza konkretną bajkę z tegoż dysku i tę bajkę cała trójka szczęśliwie ogląda. Bez reklam.
Ufff... jak mi dobrze bez reklam i programów telewizyjnych :)
A poza tym: u mnie
Baśń Andrzejkowa
Rany, o porankach też mogłabym się rozpisać, ale już się przecież rozpisałam....
Buziak!
A ja własciwie lubię reklamy, juz sie do tego przyznawalam, świetny sposób na puszczenie sobie pary, jak sie juz człowiek ma wsciec, niech sie wścieknie na reklamy, przynajmniej krzywdy nikomu nie zrobi ;D.
UsuńA poza tym bywaja one takie bezdennie glupiutkie!!!
Najprawdziwsza Prawdziwość
OdpowiedzUsuńSiostro!Ale masz oatatnio tworcza wene. Na ksiazke to! A Twoje Dzieci, czyli moi Siostrzency wcale nie sa zle wychowani, tylko sa plci meskiej i sa w ilosci dwukrotnie wiekszej niz dwie male, grzeczne i zahukane Dziewczynki.
OdpowiedzUsuńTaaaa, grzeczne, że cho... że ho, ho ;D!
UsuńWydawcy tej ksiązki jakoś się nie ustawiają do mnie zawiniętą kolejką, czemu się nie dziwię (a jesli ty sie dziwisz, to dlatego, że jako siostra jesteś nieobiektywna :)).
Ja, tfu, NIEOBIEKTYWNA?! Przeciez zawsze bylam przykladem racjonalnych wywazen! ;) A tak serio: Ksiazke kupilabym nie tylko ja, ale tez wszystkie Dziewczyny z bloga. A troche nas jest. I bedzie coraz wiecej! Moze, na poczatek mniejszy naklad, na rozgrzewke, a pozniej to juz ruszy lawina. HOWGH!
OdpowiedzUsuńA, no tak, na ja, virkich, Ich habe vergessen :DDD!
UsuńKsiążkę wydam natychmiast, jak tylko (i tylko w tym wypadku, obawiam się :))) zalozysz wydawnictwo :D.