A konkretnie tego to już nie wyszywa (bo wyszyła i nawet wysłała do Właścicieli, i nie dość, że wysłała, to jeszcze przesyłka zdążyła dotrzeć) trzy metryczki dla trojga dzieci (w wersji skończonej nie-blogowej obrazki mają wyhaftowane także imiona i daty urodzenia małych Właścicieli).

Zamówienie dostała za przyczyną Drogiej Przyjaciółki, nad przyznaniem której procentów od przeprowadzonych transakcji Królowa Matka przemyśliwuje już od pewnego czasu, a która zamówiła swego czasu dla swojej bratanicy tę
metryczkę . Nie od dziś wiadomo, że tzw. marketing szeptany ma kolosalna przyszłość ;), metryczka została okazana nie tylko Bratanicy i jej Rodzicom, ale także przeróżnym Znajomym, Przyjaciółkom, Kuzynkom i Inszym Osobom, które to Osoby, tknięte zachwytem, zapragnęły też takie mieć. To znaczy, nie takie, tylko inne, ale wykonane tą samą, już przetestowaną, a w dodatku poleconą i sprawdzoną Dłonią. Odbyły się krótkotrwale negocjacje, wybory wzorów, zaklepanie wybranych wzorów, zgromadzenie stosownych materiałów, i...

Jakie toto naiwne jest, by nie powiedzieć głupie, to strach bierze, tak zapewne pomyślisz, Drogi Czytelniku, i wiesz co? Królowa Matka Ci się wcale nie dziwi.
Oczywiście ledwo to pomyślała Potomki odmieniły się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, musi pełnia nastąpiła albo z wakacji wróciły, w efekcie których to zdarzeń astronomicznych (lub kalendarzowych) Królowa Matka ukończyła i wysłała gryzonie w drogę nie pod koniec wakacji albo - w wersji pesymistycznej, a jakże, po prostu niedopuszczalnej, no ale - na początku września (września!!!), ale na początku listopada. Chciała po jednym cykać, bo jej przed Pracodawczynią głupio było, ale ją Agentka ;D powstrzymała.
Potem zaś Królowa Matka wstrzymywała się przed prezentacją dzieł własnych rąk na blogu zanim nie dostała informacji, że dotarło ono bezpiecznie, cało i w stanie niepogniecionym do Pracodawczyni, wcześniej by się nie odważyła, bo jest przesądna i gdyby tak rzecz NIE dotarła zapłakałaby się na śmierc chyba.
A teraz kończy ostatnią metryczkę (kolejna Pracodawczyni zamówiła dwie i czeka aż nazbyt cierpliwie), i ma ją zamiar skończyć do 1 grudnia, tak, żeby je wysłać, i żeby dotarły, i żeby Właściciele zdążyli je oprawić i powiesić na jakiejś ścianie jeszcze przed świętami.

Także, wiesz, Czytelniku. Kciuki trzymaj.
Albo palce skrzyżowane, o :).
Albo coś.
Nawet nie wiedziałam, że się robi takie fajności jak metryczki.
OdpowiedzUsuńA przecież swego czasu wyszywałam - z naciskiem na "swego czasu".
Za to moja Młodsza od dwunastego roku życia tka gobeliny...
To chyba stosunkowo nowa moda, w kazdym razie na pewno wiedziałam już o metryczkach jak Młodszy pojawiła się na świecie (przy Starszym nie, ale ja wtedy byłam wszechstronnie zacofana :)).
UsuńBardzo chciałabym te gobeliny zobaczyć! Podziwiam umiejacych tkać!
Może kiedyś jakieś zdjęcie pokażę w blogu:)
UsuńJak Młoda się zgodzi, bo ona mój blog lekko kontestuje, w przeciwieństwie do starszej.
Cudne!!!
OdpowiedzUsuńSkąd Ty bierzesz te wzory? Myszka absolutnie do schrupania!
Swoją drogą, nie podobna mi się ta prawidłowość, że ilekroć pochwalisz się człowieku dziećmi zaraz zwrot o 180 st. A tak właśnie jest, jest w istocie! I co, nie chwalić?
Te są z "Cross Stitchera" zdaje się (albo innego czasopisma o podobnej nazwie, sa bodaj trzy, które mi się nieustannie mylą :)). Że juz nie wspomnę, że internet to jest kopalnia wzorów, i wcale niekoniecznie spiratowanych ("free patterns" pojawiają się na wielu stronach firm albo autorów haftów). Poza tym ja zawsze trochę po swojemu zmieniam, tu dodam, tu ujmę... i czasem też sama wymyślam.
UsuńCo do chwalenia dzieci - to zawsze spluwać przez lewe ramię, żeby odczynić urok. Nie próbowalam, a powinnam! Bo może to by pomogło :)?
Wow, śliczne!!!!
OdpowiedzUsuńKurczę, blogowe cudotwórczyni.... kusicie i kusicie....
ja ostatnio machęłam szydełkowego aniołka, ale mnie nie zachwycił, więc pozostanie samotny.
A tak u mnie wygląda gra na pianinie:
etiuda o nutkach w wersji baśniowej
To ślicznie wygląda :).
UsuńPrześliczne są te metryczki :) Mi się w ogóle bardzo podobają taki obrazki - na metryczkę dla 3 latki to chyba za późno ale taki obrazek?? hmmm ;) powodzenia Matko Królowo! :)(
OdpowiedzUsuńJa tam robie metryczke dla ośmiolatka :)). A te zamówione były kolejno - dla dziewięciolatki, szesciolatka i niemowlęcia ostatnia, tak żeby tradycyjnie bylo :D.
Usuńwow to ja chcę !!! :D jedną tylko bo mam jeden egzemplarz :D jak zamówię już teraz na 20-tkę Juli to będzie? :))
UsuńA, pojęcia nie mam, jeszcze walczę z tą, którą mam do skonczenia (a juz zaplacona i nie mogę odlożyć na później), oraz mam dwa nowe zamowienia :).
UsuńAle dla Julki moge się sprężyć :DD.
Metryczki są śliczne i ciekawy pomysł na prezent dla maluszka.
OdpowiedzUsuńDziekuję :).
UsuńPrzepiekne te myszonki!
OdpowiedzUsuńJa tez chce takie metryczki. No cudowne, cudowne, cudowne sa:) Cztery bym potrzebowala :):):):) Ale wiesz to po swietach, na spokojnie sie zglosze. Moge?????????
OdpowiedzUsuńAle doczytałaś, że metryczki zamówione w czerwcu, miały być skończone w sierpniu, a tymczasem druga transza wciąż w robocie :DDDD? Jeśli nie przeszkadza ci swiadomość, że zamówisz w styczniu, a dostaniesz Bóg wie kiedy, to owszem, możesz :))). I nawet ci liczne wzory moge podesłac do wyboru, a takze dostosowac sie do indywidualnych upodobań dzieci w miare możliwości (dla karateki metryczki nie umiem sobie wyobrazić :D)...
UsuńPisze sie na Bog wie kiedy:):) Nie spieszy mi sie. Bylebys przed osiemnastkami sie wyrobila:):):)
UsuńBoję sie obiecać, zwlaszcza w wypadku Zuzi terminy po prostu gonia :D...
UsuńMoże Ci się spodobać: http://img2.duitang.com/uploads/item/201205/03/20120503224816_fAavU.jpeg :)
OdpowiedzUsuńO ileż szybszy efekt :D!
UsuńJakie myszeczki kochane i sliczne :) Que fofuro!
OdpowiedzUsuńTak, to pisalam ja, hardy kloc!
Ha, od razu zgadłam :)! Po nicku :D.
Usuń