To jest post, co do którego od pierwszej chwili, gdy zapoznałam się z tematyką każdego dnia Wyzwania żywiłam obawy, że będzie najdłuższy. Nie tylko w samym Wyzwaniu. W ogóle najdłuższy, na całym bloguniu...
Oczywiście, gdybym potraktowała dzisiejsze polecenie dosłownie, mógłby być to post najkrótszy.
Polecenie dotyczące dzisiejszego dnia brzmi albowiem
Twój ulubiony cytat filmowy
i wystarczyłoby napisać, na przykład "O, captain, my captain!", kończąc w ten sposób temat (i to abstrahując od faktu, że "O, captain, my captain!" nie jest bynajmniej moim ulubionym cytatem filmowym).
Ale, rzecz jasna, ja to ja, a ja jako ja uznałam natychmiast, że ulubione są te cytaty, które są żywe. Których się używa, którymi się mówi, dzięki którym tworzy się kod rodzinno-towarzyski, bo nawet, jeśli sa to cytaty powszechnie znane to w przypadku każdej osoby używane są trochę inaczej, w innych okolicznościach i tworzą trochę inny kod towarzyski.
Co uznawszy natychmiast dokonałam niezbędnych ograniczeń, bowiem okazało się, że gdybym uwzględniła także cytaty z seriali i filmów będących ekranizacjami (czyli, de facto, cytaty z książek) okazałoby się nagle, że w Domu w Dziczy i Okolicach (tu macham czule do Ukochanych Przyjaciół/Przyjaciółek oraz Kuzynek) mówi się cudzymi słowami.
Li i jedynie.
Wyjątek poczynię tylko dla jednego cytatu z ekranizacji, a czynię to na wyraźne życzenie Pomponów, które, zapytane o tekst z filmów, który kojarzy im się z atmosferą Domu Rodzinnego wykrzyknęły wyjątkowo zgodnym chórem: "You little... individual", które to słowa wyrzekł był Śmierć do Nobby'ego w miniserialu "Wiedźmikołaj" Terry'ego Pratchetta, a zaznaczyć trzeba, że Nobby w tym miniserialu był niewyobrażalnie Nobby'owaty, po prostu nie uwierzylabym, że można było być Nobbym AŻ TAK, gdybym tego nie ujrzała na własne oczy, plus, rzecz jasna, tekst został podany po polsku, ale wszystkie Potomki i ich Mamusia wygłaszają go zawsze po angielsku, dokładnie tym samym tonem, którym podawał go Śmierć na ekranie.
Przechodząc teraz do treści właściwej Wyzwania, zacznę od cytatu, który pochodzi nie wiadomo skąd, nie wiadomo z czego i nie wiadomo, od jak dawna hula po Domu w Dziczy, jest to jednakże cytat, który swego czasu sprawił, że uznaliśmy, że w absolutnie każdym filmie zdarza się jedna rzecz warta zapamiętania.
W tym wypadku Bohater (i oczyma duszy widze tę scenę i tego Bohatera, kreowanego przez jakiegoś amerykańskiego średnio popularnego aktora, którego nazwiska za nic nie mogę sobie przypomnieć) wchodzi na komistariat czy tam komendę policji, która jest, tak się złożyło, jego miejscem pracy, mocno spóźniony.
- Spóźniłeś się! - mówi z pretensją kolega Bohatera, na co ten odpowiada bez chwili namysłu:
- A ty jesteś brzydki,
i jest to odpowiedź, która wypływa na ust naszych korale po prostu odruchowo, gdy ktoś zarzuca nam spóźnienie, ostatnio wypłynęła Panu Małżąku, gdy zarzut spóźnienia poczynił mu jego własny szef, i wielkie to szczęście, że szef jest człowiekiem na luzie, bo, umówmy się, nie jest to odpowiedź oczekiwana, w zasadzie przez nikogo. Była to także, niestety, jedyna warta zapamiętania rzecz z dzieła filmowego, w którym została wypowiedziana, w dodatku na samym jego początku, co trochę tłumaczy fakt, że nie mam pojęcia, o jakim dziele mówię :).
No, dobra, jakim cytatem rozpocznę dzisiejszy wpis wiedziałam, ale że wpis rozhula mi się niebotycznie też wiedziałam, w związku z czym przez ostatnie dwa tygodnie chodziłam po domu z notatniczkiem, w którym - po uprzednim wydaniu okrzyku triumfu - natychmiast zapisywałam każdy cytacik, który spłynął z warg mej Ukochanej Rodziny (lub tez moich własnych), przygotowywałam się do pogrupowania rzeczonych cytacików w zgrabne, logicznie uporządkowane podzbiory i czyniąc kolejne ograniczenia ("Nie będę przepisywac całego "Shreka" tylko dlatego, że przypadkiem znamy go na pamięć, podawajcie TYLKO TE CYTATY, KTÓRYMI MÓWIMY!"), gdyż, że tak tylko przypomnę na wypadek, gdyby Ci to umknęło, o, Luby Czytelniku, jestem z natury systematyczna,
Oczywiście, gdybym potraktowała dzisiejsze polecenie dosłownie, mógłby być to post najkrótszy.
Polecenie dotyczące dzisiejszego dnia brzmi albowiem
Twój ulubiony cytat filmowy
i wystarczyłoby napisać, na przykład "O, captain, my captain!", kończąc w ten sposób temat (i to abstrahując od faktu, że "O, captain, my captain!" nie jest bynajmniej moim ulubionym cytatem filmowym).
Ale, rzecz jasna, ja to ja, a ja jako ja uznałam natychmiast, że ulubione są te cytaty, które są żywe. Których się używa, którymi się mówi, dzięki którym tworzy się kod rodzinno-towarzyski, bo nawet, jeśli sa to cytaty powszechnie znane to w przypadku każdej osoby używane są trochę inaczej, w innych okolicznościach i tworzą trochę inny kod towarzyski.
Co uznawszy natychmiast dokonałam niezbędnych ograniczeń, bowiem okazało się, że gdybym uwzględniła także cytaty z seriali i filmów będących ekranizacjami (czyli, de facto, cytaty z książek) okazałoby się nagle, że w Domu w Dziczy i Okolicach (tu macham czule do Ukochanych Przyjaciół/Przyjaciółek oraz Kuzynek) mówi się cudzymi słowami.
Li i jedynie.
Wyjątek poczynię tylko dla jednego cytatu z ekranizacji, a czynię to na wyraźne życzenie Pomponów, które, zapytane o tekst z filmów, który kojarzy im się z atmosferą Domu Rodzinnego wykrzyknęły wyjątkowo zgodnym chórem: "You little... individual", które to słowa wyrzekł był Śmierć do Nobby'ego w miniserialu "Wiedźmikołaj" Terry'ego Pratchetta, a zaznaczyć trzeba, że Nobby w tym miniserialu był niewyobrażalnie Nobby'owaty, po prostu nie uwierzylabym, że można było być Nobbym AŻ TAK, gdybym tego nie ujrzała na własne oczy, plus, rzecz jasna, tekst został podany po polsku, ale wszystkie Potomki i ich Mamusia wygłaszają go zawsze po angielsku, dokładnie tym samym tonem, którym podawał go Śmierć na ekranie.
Przechodząc teraz do treści właściwej Wyzwania, zacznę od cytatu, który pochodzi nie wiadomo skąd, nie wiadomo z czego i nie wiadomo, od jak dawna hula po Domu w Dziczy, jest to jednakże cytat, który swego czasu sprawił, że uznaliśmy, że w absolutnie każdym filmie zdarza się jedna rzecz warta zapamiętania.
W tym wypadku Bohater (i oczyma duszy widze tę scenę i tego Bohatera, kreowanego przez jakiegoś amerykańskiego średnio popularnego aktora, którego nazwiska za nic nie mogę sobie przypomnieć) wchodzi na komistariat czy tam komendę policji, która jest, tak się złożyło, jego miejscem pracy, mocno spóźniony.
- Spóźniłeś się! - mówi z pretensją kolega Bohatera, na co ten odpowiada bez chwili namysłu:
- A ty jesteś brzydki,
i jest to odpowiedź, która wypływa na ust naszych korale po prostu odruchowo, gdy ktoś zarzuca nam spóźnienie, ostatnio wypłynęła Panu Małżąku, gdy zarzut spóźnienia poczynił mu jego własny szef, i wielkie to szczęście, że szef jest człowiekiem na luzie, bo, umówmy się, nie jest to odpowiedź oczekiwana, w zasadzie przez nikogo. Była to także, niestety, jedyna warta zapamiętania rzecz z dzieła filmowego, w którym została wypowiedziana, w dodatku na samym jego początku, co trochę tłumaczy fakt, że nie mam pojęcia, o jakim dziele mówię :).
No, dobra, jakim cytatem rozpocznę dzisiejszy wpis wiedziałam, ale że wpis rozhula mi się niebotycznie też wiedziałam, w związku z czym przez ostatnie dwa tygodnie chodziłam po domu z notatniczkiem, w którym - po uprzednim wydaniu okrzyku triumfu - natychmiast zapisywałam każdy cytacik, który spłynął z warg mej Ukochanej Rodziny (lub tez moich własnych), przygotowywałam się do pogrupowania rzeczonych cytacików w zgrabne, logicznie uporządkowane podzbiory i czyniąc kolejne ograniczenia ("Nie będę przepisywac całego "Shreka" tylko dlatego, że przypadkiem znamy go na pamięć, podawajcie TYLKO TE CYTATY, KTÓRYMI MÓWIMY!"), gdyż, że tak tylko przypomnę na wypadek, gdyby Ci to umknęło, o, Luby Czytelniku, jestem z natury systematyczna,
jak również nie uwzględniałam w Notatniczku tych, które już się na blogu przewinęły, głównie przy okazji tego Wyzwania, acz - o czym za chwilę - nie tylko.
Z jakiegoś powodu kolejnym cytatem (i to wcale nie nadużywanym ostatnio), który sobie przypomniałam były słowa, którymi zwracałam się do Potomka Starszego, leżącego co prawda wówczas w inkubatorze i ważącego półtora kilo z małym haczykiem (ale już prezentującego właściwy sobie charakter i skłonność do rozgłośnego Oprotestowywania Rzeczywistości), przewijając go albo zmieniając mu kaftanik, podczas gdy Położne za naszymi plecami turlały się ze śmiechu: "Ja wiem. Polococtowcy nas nie kochają. Ale my ich tak długo będziemy kochać, aż oni nas w końcu pokochają", a podkreślić należy, że umiem to powiedzieć dokładnie tym samym tonem (a niemalże i głosem), co pan Jerzy Stuhr w "Kingsajzie", skąd rzeczony cytat pochodzi.
A skoro "Kingsajz" nam tu tak ładnie wypłynął na prowadzenie, naści, polecimy "Kingsajzem".
"Kocham, i rozumiem młodzież!" to jest okrzyk, który wydawałam nader często (i zazwyczaj przez zaciśnięte zęby), gdy jeszcze pracowałam w szkole, a teraz z racji posiadania licznej gromadki Pacholątek szkoła mi do niego niepotrzebna.
"Popowiększali się i w dupach się poprzewracało!!!" - niech pierwszy rzuci kamieniem, komu chociaż raz nie chciało się zwrócić podobnymi słowy do własnych dzieci.
"Na pieszczotę to trzeba sobie zasłużyć", mechaniczna po prostu odpowiedź na jakże nieeleganckie (i NIGDY nie padające w Domu w Dziczy, w co chyba nikt nie wątpi) teksty typu "A, pocałuj mnie w... nos".
Filmy Juliusza Machulskiego ogólnie są kopalnią, ale, powiadam, KOPALNIĄ skarbów językowych, którym życie Towarzysko-Rodzinne daje drugie życie (zwłaszcza, że oglądane są po milion razy i za każdym razem coś nowego przesącza się z nich przez ekran do naszej rzeczywistości)..
Weźmy taki "Vabank".
"Vabank" gościł już na tym blogu lat temu wiele, cytat z niego bowiem był kluczowym, rzekłabym, elementem anegdotki z udziałem Pana Małżonka i Cudzoziemców , dodać wszakże należy, że cytowanie dzieła ma swój ciąg dalszy, otóż albowiem Pan Małżonek za (prawie) każdym razem, gdy uda mu się czymś rozbawić Królową Matkę mówi: "Ach, no ma się to poczucie humoru, pani Natalio!".
Z "Vabank II" najczęściej używane w mej Rodzinie i Okolicach jest "Ja byłam/-łem z pieskiem czy bez pieska?", gdy ktoś nie jest pewien, czy czegoś nie zapomniał, oraz "Ach, Alpy! Tu się oddycha!" przy każdej okazji, gdy... no, się oddycha, w sensie, świadomie zaczerpuje tchu pełną piersią, albo gdy w okolicy coś ładnie pachnie, ale naj-naj-najczęściej, przy tysiącach okazji i w milionach okoliczności Wasza, niżej podpisana, używa "Nie widzę przeciwwskazań!", w piśmie tego nie widać, ale upewniam, że w mowie wygłaszane tym samym tonem, którym wyrzekł je był pan Marek Walczewski w chwili aresztowania Kramera.
Ironia losu, nieprawdaż, polega na tym, że z tych starszych filmów Juliusza Machulskiego najmniej lubię "Seksmisję", ale to cytaty z niej używane są przez nas najczęściej.
Słowo "awykonalne", ukradzione ze zdania "Spełnienie waszej prośby jest... awykonalne", używam namiętnie.
"Miejmy nadzieję całych i zdrowych!", znowu dokładnie tym samym tonem, którym wypowiada je pani Ewa Szykulska, i znowu w przeróżnych konfiguracjach ("I ujrzymy ich po turnieju, miejmy nadzieję całych i zdrowych", "I przeżyją klasówkę z matmy, do której się nie przygotowywali, miejmy nadzieję, cali i zdrowi").
"Zeżarli nasze święte jabłka! Zbezcześcili rezerwat przyrody!" - zdanie padające w Domu w Dziczy nagminnie, nie zawsze w kontekście jabłek (chociaż biorąc pod uwagę ich ostatnie ceny rzeczywiście jabłko trzeba będzie traktować jako kosztowny element wystroju kuchni).
"Ja nie jestem agresywny/-a, agresywność jeden!" - gdy trzeba podkreślić swój łagodny charakter :).
Do Potomków, ZAWSZE, zwłaszcza, gdy wykazują się karygodną niewdzięcznością, niech pamiętają! "A ja cię na barana nosiłem/-łam, po pupci cię klepałem/-łam, zawdzięczasz mi najpiękniejsze chwile swojego dzieciństwa!".
Oraz, też do Potomków, gdy brużdżą: "Jadwiniu, prosze natychmiast odwiązać tatusia! I przeprosić!!!".
"Afrodytka też dostanie" - codziennie, do pieseczka (koteczek wykazuje się większą elegancja i klasą w kwestii dopominania się posiłków).
Jak również "No nie dali z tego ripleja!!!", jak nie dają z czegoś ripleja (na przykład z jakiegoś szczególnie trafnego bonmota któregos z Potomków, albo przepięknej figury godnej radzieckiego baletu, która ktoś wykonał ratując się przed upadkiem), a naszym zdaniem powinni :D.
Kolejnym filmem, którego żywiołowo nie znoszę na milionie poziomów z tysięcy powodów jest "Kogel mogel", i co z tego, że go nie znoszę, skoro bez "stryjeczny wuj szwagra mojego drugiego męża" ani rusz (zwłaszcza, że równie silnie jak nie znosze filmu, tak wielbię paną Małgorzatę Lorentowicz w roli babci Wolańskiej).
Jak również bez "Wątpię" pani Grażyny Błęckiej-Kolskiej, ja wiem, że na piśmie to wygląda blado, a w ogóle to jest zwykłe słowo, powszechnie używane i czemuż ja je uznaję za cytat z tego akurat filmu, i otóż uznaję go za cytat, bo w życiu nie udało mi się powiedzieć "wątpię" takim tonem, tak miażdżaco, z takim lekceważeniem, tak... tak... no, tak właśnie, a uwierzcie, że od lat próbuję, jeśli ktoś nigdy nie słyszał, jak filmowa Kasia mówi "wątpię" do Staszka Kolasy totalnie polecam obejrzenie!
Pzreciwne uczucia niż do filmu "Kogel mogel" żywię do "Wyjścia awaryjnego", z którego pochodzą następujące, nader często używane przeze mnie, teksty:
"Stoi przed tobą MATKA!", otóż regularnie, powiadam Państwu, normalnie bez przerwy (i tym samym tonem, co pani Dykiel, obowiązkowo :)).
Ukochane przeze mnie, stosowane zarówno w mowie, jak i w piśmie: "Moje wieloletnie doświadczenie działacza mówi mi, że fikcja musi być prawdopodobna nim stanie się prawdą". Czasami poprzestaję na samym początku ("Moje wieloletnie doświadczenie działacza mówi mi...") do którego dorabiam potrzebny mi w konkretnej chwili jakiś ciąg dalszy, ale cytat w całości wielbię i kocham, i uważam za nadzwyczaj prawdziwy w dodatku, niestety.
"Czy z takim durniem jak ty można kształtowac politykę choćby rodziny?", doprawdy mniejsza o to, w jakich używane okolicznościach ;).
Oraz, kolejna rzecz chóralnie wydeklamowana przez Potomków "Podłość ludzka nie ma granic!", też mniejsza o to, w jakich okolicznościach używane, to jest mający bardzo wszechstronne zastosowanie tekst, bardzo.
Z "Bruneta wieczorową porą" (za którym też nie przepadam zresztą) pochodzi absolutnie genialne zdanie, którego pasjami używałam w dyskusjach internetowych, gdy jeszcze brałam w nich udział (ostatni raz przed narodzinami Potomka Młodszego, nieprawdaż), teraz zaś - w stosunku do własnych dzieci: 'To bardzo ciekawe, co pan mówi, a co mówi lekarz?".
Z "Poszukiwana, poszukiwany" poza nieśmiertelnym "Mój mąż jest z zawodu dyrektorem!" mamy jeszcze "Silna to ty jesteś, ale głuuuupia!", oraz regularnie wypowiadana przez Moją Osobę (i, tak, OCZYWIŚCIE, odpowiednim tonem) "Szydełkuję" , Pan Małżonek zaś nader często wznosi okrzyk "Helloł!", w identycznym tonie jak pan Przybora, i nie jestem pewna, czy chcielibyście to widzieć.
Z "jak rozpętałem II wojnę światową" rządzi niepodzielnie "Odmówił/-a herbaty?", czasem po polsku, czasem po angielsku (chociaż ja jestem wielbicielką "Hopkins, I have a feeling somebody's shooting!", i nawet mam okazję ostatnio często używac dźwięcznej tej frazy, jako, że mamy ćwiczenia na poligonie w Rodzinnym Grodzie, a głos po Wiśle niesie, że ho, ho), oraz, w sprzyjających okolicznościach "Jakie te słowiańskie języki są do siebie podobne!", jak również "za-le-faj-ka!" (bo że Grzegorz Brzęczyszczykiewicz z Chrząszczyżewoszyc, powiat Łękołody to się rozumie samo przez się :)).
Z "Hydrozagadki" (koniecznie pijanym głosem) "Już się trochę pocieszyłem" (chociaż pomyłkowo mówiliśmy "pokrzepiłem", i tak nam zostało, przynajmniej w większości przypadków), oraz "Alkohol! Największy wróg mężczyzny!", w okolicznościach, których nigdy żadnemu Polakowi nie zabraknie (acz udzielenie tej odpowiedzi hamuje zapędny co niektórych osób do nieopanowanej gościnności :D).
I oto po systematycznym pogrupowaniu cytacików w zbiory okazało się, (i nie, żeby mnie to jakoś zaskoczyło), że Król jest jeden, i jest to "Miś".
Zacznę od Mega-Cytatu, i jest to Mega-Cytat wierszem:
Lądy i morza przemierzam
Kulę ziemską z otwartym czołem
Polski mam paszport na sercu
Skąd pytam skąd go wziąłem?
A wziąłem go z dumy i trudu
Ze znoju codziennej pracy
Ze stali z żelaza z węgla
A węgiel to koks to antracyt!
I otóż ja czas jakiś temu haftowałam poduszkę, bardzo zresztą pięknie wyszła, wzór przedstawiał uliczkę z kamieniczkami, do wzoru dołączona była rozpiska kolorów mulin, i jeden z tych kolorów nazywał się "antracyt", a ja ZA KAŻDYM RAZEM, gdy zmieniałam nitkę, czułam imperatyw, doprawdy moralny, by wydeklamować ten wiersz, kładąc szczególny nacisk na ostatni werset, pod koniec wyszywania byłam już tym zmęczona, ale rzecz była doprawdy silniejsza ode mnie.
Zdaniem, którego używam... no, praktycznie codziennie jest: "Przyszłem wcześniej (tu pociągnięcie nosem), gdyż nie miałem co robić", czasem przerabiając rzecz na pytanie ("Przyszłeś wcześniej, gdyż nie miałeś co robić?"), na szczęście mam samych synów, dzięki czemu fraza ta nic a nic nie traci ze swej polonistycznej urody.
"Spróbuj, spróbuj, Anglicy to piją bez przerwy!" - przy każdym testowaniu na żywych (jeszcze) organizmach własnych dzieci jakichś eksperymentów dietetycznych.
"Trzydziestej pierwszej, okrągłej rocznicy!" przy okazji rocznicy. Dowolnej :).
Zapytany o najczęściej używany w gronie rodzinnym tekst z filmu Potomek Starszy odrzekł bez sekundy namysłu: "Jem przecież!", i kim ja jestem, by zaprzeczać faktom.
Pozostając w tej samej... stylistyce i aurze wypowiedzi w przeróżnych okolicznościach przyrody (i nie tylko) używamy: "Cham się uprze i mu daj. No skąd wezmę, jak nie mam" i "Nie mamy pańskiego płaszcza, i co pan nam zrobi", jak również "Proszę, proszę, nie zjem panu!!!" oraz "Proszę", wypowiedziane dokładnie tym samym tonem, którym wypowiada je pani nakładająca na przykręcone do stołu talerze kasze gryczaną.
"Ja w twoim wieku nie jadłam!" - za każdym razem, gdy któreś Dziecię dopomina się czegoś, czego dopominać się nie powinno, bo ja w jego wieku, to, wiadomo, w jeziorze mieszkałam.
"- To jest słuszna koncepcja.
- Ona jest bardzo słuszna, ta koncepcja, ale..." - i tu można dowolnie długo ciągnąć dowolny temat, no zdanie-wytrych po prostu, polecam każdemu!
"Parówkowym skrytożercom mówimy NIE!", co ja będę wyjaśniać, kiedy używane, jak mam czworo dzieci, i część z nich bardzo lubi jeść.
Używane przez Pana Małżonka, gdy popada w stan liryczny: "Miuość... w telewizji często pokazujo, jak się kochajo... albo mówio..."
Oraz, poza, rzecz oczywista, cała drobnicą ( "Nie ma takiego miasta, Londyn", "motyla noga", "wszystkie Ryśki to fajne chłopy", "przechodziliśmy z tragarzami", "dzwonię do ciebie, gdyż nie mogę z tobą rozmawiać", "Pani kierowniczko, czy ja palę? Ja palę bez przerwy!" , "Jest zima, jest zimno, takie jest odwieczne prawo natury") mamy jeszcze:
- Bardzo porządna dziewczyna.
- Trudno, co robić.
oraz umiłowane przeze mnie miłością wielką
"Był to jednak zamęt grubymi nićmi szyty i wiemy, lep czyjej propagandy kryje się za tymi nićmi!" (nie wyobrażasz sobie, o, Miły Czytelniku, jak często i w jak licznych okolicznościach można używać tego zdania w starciu z Ukochaną Progeniturą!), jak również:
- Węgiel? To niesamowite! A skąd pan bierze węgiel?
- Zasadniczo (pociągnięcie nosem), z Węgorzewskiej
- To imponujące. A nie boi się pan tak węgiel wozić?
- Nie, no... Strach jest... Ale zasadniczo zawsze staram się, żeby mieć kwit.
i to jest cytat zupełnie po nic, wielbię go dla samego wielbienia i potrafię powiedzieć DOKŁADNIE tak samo, jak aktorzy, ja w ogóle nie mówię słowa "węgiel" inaczej niż pani Christine Paul-Podlasky, w dodatku na sam dźwięk tego słowa odpalam się i lecę dialogiem, nigdy nie twierdziłam, że jestem całkiem normalna, nieprawda.
A, i wspomnieć wypada, że finałową piosenkę z "Misia" śpiewałam w charakterze kołysanki Potomkowi Starszemu, jak był słodki i maleńki, a teraz też ją czasem śpiewam, tylko nie jako kołysankę, a tak sobie, dla jej wielkiej urody.
Płynnie przeszedłszy z terenu kinematografii rodzimej na teren kinematografii światowej, i odnotowawszy z poczucia obowiązku zdanko: "There's a double meaning in that!" (z "Wiele hałasu o nic", co prawda to ekranizacja Szekspira, ale Kenneth Branagh tak pięknie podawał tę kwestię...) oraz "Stupid, stupid rain!" (w sam raz na dziś, z "Impromptu", w którym to dziele filmowym młodziutki Hugh Grant, którego nikt wtedy nie znał, grał Chopina, ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi i seanse filmowe w towarzystwie Właściwych Osób?) informuję, że tym, czym "Miś" wśród filmów polskich tym w Domu w Dziczy z Przyległościami okazało się być "Birdcage" wśród filmów zagranicznych.
Zacznę od dialogu, który w Domu w Dziczy przeprowadzany jest regularnie, acz z modyfikacjami:
- Ty wiesz wszystko, bo jesteś mężczyzną, ja nie wiem nic, bo jestem kobietą!
I teraz, jeśli zdanie to wypowiadam ja, na nim jednym się kończy i z dialogu nici.
Ale jeśli wypowiada je Pan Małżonek, z mojej strony pada odpowiedź:
- Nie jesteś kobietą.
- You bastard!
Z jakiegoś powodu kolejnym cytatem (i to wcale nie nadużywanym ostatnio), który sobie przypomniałam były słowa, którymi zwracałam się do Potomka Starszego, leżącego co prawda wówczas w inkubatorze i ważącego półtora kilo z małym haczykiem (ale już prezentującego właściwy sobie charakter i skłonność do rozgłośnego Oprotestowywania Rzeczywistości), przewijając go albo zmieniając mu kaftanik, podczas gdy Położne za naszymi plecami turlały się ze śmiechu: "Ja wiem. Polococtowcy nas nie kochają. Ale my ich tak długo będziemy kochać, aż oni nas w końcu pokochają", a podkreślić należy, że umiem to powiedzieć dokładnie tym samym tonem (a niemalże i głosem), co pan Jerzy Stuhr w "Kingsajzie", skąd rzeczony cytat pochodzi.
A skoro "Kingsajz" nam tu tak ładnie wypłynął na prowadzenie, naści, polecimy "Kingsajzem".
"Kocham, i rozumiem młodzież!" to jest okrzyk, który wydawałam nader często (i zazwyczaj przez zaciśnięte zęby), gdy jeszcze pracowałam w szkole, a teraz z racji posiadania licznej gromadki Pacholątek szkoła mi do niego niepotrzebna.
"Popowiększali się i w dupach się poprzewracało!!!" - niech pierwszy rzuci kamieniem, komu chociaż raz nie chciało się zwrócić podobnymi słowy do własnych dzieci.
"Na pieszczotę to trzeba sobie zasłużyć", mechaniczna po prostu odpowiedź na jakże nieeleganckie (i NIGDY nie padające w Domu w Dziczy, w co chyba nikt nie wątpi) teksty typu "A, pocałuj mnie w... nos".
Filmy Juliusza Machulskiego ogólnie są kopalnią, ale, powiadam, KOPALNIĄ skarbów językowych, którym życie Towarzysko-Rodzinne daje drugie życie (zwłaszcza, że oglądane są po milion razy i za każdym razem coś nowego przesącza się z nich przez ekran do naszej rzeczywistości)..
Weźmy taki "Vabank".
"Vabank" gościł już na tym blogu lat temu wiele, cytat z niego bowiem był kluczowym, rzekłabym, elementem anegdotki z udziałem Pana Małżonka i Cudzoziemców , dodać wszakże należy, że cytowanie dzieła ma swój ciąg dalszy, otóż albowiem Pan Małżonek za (prawie) każdym razem, gdy uda mu się czymś rozbawić Królową Matkę mówi: "Ach, no ma się to poczucie humoru, pani Natalio!".
Z "Vabank II" najczęściej używane w mej Rodzinie i Okolicach jest "Ja byłam/-łem z pieskiem czy bez pieska?", gdy ktoś nie jest pewien, czy czegoś nie zapomniał, oraz "Ach, Alpy! Tu się oddycha!" przy każdej okazji, gdy... no, się oddycha, w sensie, świadomie zaczerpuje tchu pełną piersią, albo gdy w okolicy coś ładnie pachnie, ale naj-naj-najczęściej, przy tysiącach okazji i w milionach okoliczności Wasza, niżej podpisana, używa "Nie widzę przeciwwskazań!", w piśmie tego nie widać, ale upewniam, że w mowie wygłaszane tym samym tonem, którym wyrzekł je był pan Marek Walczewski w chwili aresztowania Kramera.
Ironia losu, nieprawdaż, polega na tym, że z tych starszych filmów Juliusza Machulskiego najmniej lubię "Seksmisję", ale to cytaty z niej używane są przez nas najczęściej.
Słowo "awykonalne", ukradzione ze zdania "Spełnienie waszej prośby jest... awykonalne", używam namiętnie.
"Miejmy nadzieję całych i zdrowych!", znowu dokładnie tym samym tonem, którym wypowiada je pani Ewa Szykulska, i znowu w przeróżnych konfiguracjach ("I ujrzymy ich po turnieju, miejmy nadzieję całych i zdrowych", "I przeżyją klasówkę z matmy, do której się nie przygotowywali, miejmy nadzieję, cali i zdrowi").
"Zeżarli nasze święte jabłka! Zbezcześcili rezerwat przyrody!" - zdanie padające w Domu w Dziczy nagminnie, nie zawsze w kontekście jabłek (chociaż biorąc pod uwagę ich ostatnie ceny rzeczywiście jabłko trzeba będzie traktować jako kosztowny element wystroju kuchni).
"Ja nie jestem agresywny/-a, agresywność jeden!" - gdy trzeba podkreślić swój łagodny charakter :).
Do Potomków, ZAWSZE, zwłaszcza, gdy wykazują się karygodną niewdzięcznością, niech pamiętają! "A ja cię na barana nosiłem/-łam, po pupci cię klepałem/-łam, zawdzięczasz mi najpiękniejsze chwile swojego dzieciństwa!".
Oraz, też do Potomków, gdy brużdżą: "Jadwiniu, prosze natychmiast odwiązać tatusia! I przeprosić!!!".
"Afrodytka też dostanie" - codziennie, do pieseczka (koteczek wykazuje się większą elegancja i klasą w kwestii dopominania się posiłków).
Jak również "No nie dali z tego ripleja!!!", jak nie dają z czegoś ripleja (na przykład z jakiegoś szczególnie trafnego bonmota któregos z Potomków, albo przepięknej figury godnej radzieckiego baletu, która ktoś wykonał ratując się przed upadkiem), a naszym zdaniem powinni :D.
Kolejnym filmem, którego żywiołowo nie znoszę na milionie poziomów z tysięcy powodów jest "Kogel mogel", i co z tego, że go nie znoszę, skoro bez "stryjeczny wuj szwagra mojego drugiego męża" ani rusz (zwłaszcza, że równie silnie jak nie znosze filmu, tak wielbię paną Małgorzatę Lorentowicz w roli babci Wolańskiej).
Jak również bez "Wątpię" pani Grażyny Błęckiej-Kolskiej, ja wiem, że na piśmie to wygląda blado, a w ogóle to jest zwykłe słowo, powszechnie używane i czemuż ja je uznaję za cytat z tego akurat filmu, i otóż uznaję go za cytat, bo w życiu nie udało mi się powiedzieć "wątpię" takim tonem, tak miażdżaco, z takim lekceważeniem, tak... tak... no, tak właśnie, a uwierzcie, że od lat próbuję, jeśli ktoś nigdy nie słyszał, jak filmowa Kasia mówi "wątpię" do Staszka Kolasy totalnie polecam obejrzenie!
Pzreciwne uczucia niż do filmu "Kogel mogel" żywię do "Wyjścia awaryjnego", z którego pochodzą następujące, nader często używane przeze mnie, teksty:
"Stoi przed tobą MATKA!", otóż regularnie, powiadam Państwu, normalnie bez przerwy (i tym samym tonem, co pani Dykiel, obowiązkowo :)).
Ukochane przeze mnie, stosowane zarówno w mowie, jak i w piśmie: "Moje wieloletnie doświadczenie działacza mówi mi, że fikcja musi być prawdopodobna nim stanie się prawdą". Czasami poprzestaję na samym początku ("Moje wieloletnie doświadczenie działacza mówi mi...") do którego dorabiam potrzebny mi w konkretnej chwili jakiś ciąg dalszy, ale cytat w całości wielbię i kocham, i uważam za nadzwyczaj prawdziwy w dodatku, niestety.
"Czy z takim durniem jak ty można kształtowac politykę choćby rodziny?", doprawdy mniejsza o to, w jakich używane okolicznościach ;).
Oraz, kolejna rzecz chóralnie wydeklamowana przez Potomków "Podłość ludzka nie ma granic!", też mniejsza o to, w jakich okolicznościach używane, to jest mający bardzo wszechstronne zastosowanie tekst, bardzo.
Z "Bruneta wieczorową porą" (za którym też nie przepadam zresztą) pochodzi absolutnie genialne zdanie, którego pasjami używałam w dyskusjach internetowych, gdy jeszcze brałam w nich udział (ostatni raz przed narodzinami Potomka Młodszego, nieprawdaż), teraz zaś - w stosunku do własnych dzieci: 'To bardzo ciekawe, co pan mówi, a co mówi lekarz?".
Z "Poszukiwana, poszukiwany" poza nieśmiertelnym "Mój mąż jest z zawodu dyrektorem!" mamy jeszcze "Silna to ty jesteś, ale głuuuupia!", oraz regularnie wypowiadana przez Moją Osobę (i, tak, OCZYWIŚCIE, odpowiednim tonem) "Szydełkuję" , Pan Małżonek zaś nader często wznosi okrzyk "Helloł!", w identycznym tonie jak pan Przybora, i nie jestem pewna, czy chcielibyście to widzieć.
Z "jak rozpętałem II wojnę światową" rządzi niepodzielnie "Odmówił/-a herbaty?", czasem po polsku, czasem po angielsku (chociaż ja jestem wielbicielką "Hopkins, I have a feeling somebody's shooting!", i nawet mam okazję ostatnio często używac dźwięcznej tej frazy, jako, że mamy ćwiczenia na poligonie w Rodzinnym Grodzie, a głos po Wiśle niesie, że ho, ho), oraz, w sprzyjających okolicznościach "Jakie te słowiańskie języki są do siebie podobne!", jak również "za-le-faj-ka!" (bo że Grzegorz Brzęczyszczykiewicz z Chrząszczyżewoszyc, powiat Łękołody to się rozumie samo przez się :)).
Z "Hydrozagadki" (koniecznie pijanym głosem) "Już się trochę pocieszyłem" (chociaż pomyłkowo mówiliśmy "pokrzepiłem", i tak nam zostało, przynajmniej w większości przypadków), oraz "Alkohol! Największy wróg mężczyzny!", w okolicznościach, których nigdy żadnemu Polakowi nie zabraknie (acz udzielenie tej odpowiedzi hamuje zapędny co niektórych osób do nieopanowanej gościnności :D).
I oto po systematycznym pogrupowaniu cytacików w zbiory okazało się, (i nie, żeby mnie to jakoś zaskoczyło), że Król jest jeden, i jest to "Miś".
Zacznę od Mega-Cytatu, i jest to Mega-Cytat wierszem:
Lądy i morza przemierzam
Kulę ziemską z otwartym czołem
Polski mam paszport na sercu
Skąd pytam skąd go wziąłem?
A wziąłem go z dumy i trudu
Ze znoju codziennej pracy
Ze stali z żelaza z węgla
A węgiel to koks to antracyt!
I otóż ja czas jakiś temu haftowałam poduszkę, bardzo zresztą pięknie wyszła, wzór przedstawiał uliczkę z kamieniczkami, do wzoru dołączona była rozpiska kolorów mulin, i jeden z tych kolorów nazywał się "antracyt", a ja ZA KAŻDYM RAZEM, gdy zmieniałam nitkę, czułam imperatyw, doprawdy moralny, by wydeklamować ten wiersz, kładąc szczególny nacisk na ostatni werset, pod koniec wyszywania byłam już tym zmęczona, ale rzecz była doprawdy silniejsza ode mnie.
Zdaniem, którego używam... no, praktycznie codziennie jest: "Przyszłem wcześniej (tu pociągnięcie nosem), gdyż nie miałem co robić", czasem przerabiając rzecz na pytanie ("Przyszłeś wcześniej, gdyż nie miałeś co robić?"), na szczęście mam samych synów, dzięki czemu fraza ta nic a nic nie traci ze swej polonistycznej urody.
"Spróbuj, spróbuj, Anglicy to piją bez przerwy!" - przy każdym testowaniu na żywych (jeszcze) organizmach własnych dzieci jakichś eksperymentów dietetycznych.
"Trzydziestej pierwszej, okrągłej rocznicy!" przy okazji rocznicy. Dowolnej :).
Zapytany o najczęściej używany w gronie rodzinnym tekst z filmu Potomek Starszy odrzekł bez sekundy namysłu: "Jem przecież!", i kim ja jestem, by zaprzeczać faktom.
Pozostając w tej samej... stylistyce i aurze wypowiedzi w przeróżnych okolicznościach przyrody (i nie tylko) używamy: "Cham się uprze i mu daj. No skąd wezmę, jak nie mam" i "Nie mamy pańskiego płaszcza, i co pan nam zrobi", jak również "Proszę, proszę, nie zjem panu!!!" oraz "Proszę", wypowiedziane dokładnie tym samym tonem, którym wypowiada je pani nakładająca na przykręcone do stołu talerze kasze gryczaną.
"Ja w twoim wieku nie jadłam!" - za każdym razem, gdy któreś Dziecię dopomina się czegoś, czego dopominać się nie powinno, bo ja w jego wieku, to, wiadomo, w jeziorze mieszkałam.
"- To jest słuszna koncepcja.
- Ona jest bardzo słuszna, ta koncepcja, ale..." - i tu można dowolnie długo ciągnąć dowolny temat, no zdanie-wytrych po prostu, polecam każdemu!
"Parówkowym skrytożercom mówimy NIE!", co ja będę wyjaśniać, kiedy używane, jak mam czworo dzieci, i część z nich bardzo lubi jeść.
Używane przez Pana Małżonka, gdy popada w stan liryczny: "Miuość... w telewizji często pokazujo, jak się kochajo... albo mówio..."
Oraz, poza, rzecz oczywista, cała drobnicą ( "Nie ma takiego miasta, Londyn", "motyla noga", "wszystkie Ryśki to fajne chłopy", "przechodziliśmy z tragarzami", "dzwonię do ciebie, gdyż nie mogę z tobą rozmawiać", "Pani kierowniczko, czy ja palę? Ja palę bez przerwy!" , "Jest zima, jest zimno, takie jest odwieczne prawo natury") mamy jeszcze:
- Bardzo porządna dziewczyna.
- Trudno, co robić.
oraz umiłowane przeze mnie miłością wielką
"Był to jednak zamęt grubymi nićmi szyty i wiemy, lep czyjej propagandy kryje się za tymi nićmi!" (nie wyobrażasz sobie, o, Miły Czytelniku, jak często i w jak licznych okolicznościach można używać tego zdania w starciu z Ukochaną Progeniturą!), jak również:
- Węgiel? To niesamowite! A skąd pan bierze węgiel?
- Zasadniczo (pociągnięcie nosem), z Węgorzewskiej
- To imponujące. A nie boi się pan tak węgiel wozić?
- Nie, no... Strach jest... Ale zasadniczo zawsze staram się, żeby mieć kwit.
i to jest cytat zupełnie po nic, wielbię go dla samego wielbienia i potrafię powiedzieć DOKŁADNIE tak samo, jak aktorzy, ja w ogóle nie mówię słowa "węgiel" inaczej niż pani Christine Paul-Podlasky, w dodatku na sam dźwięk tego słowa odpalam się i lecę dialogiem, nigdy nie twierdziłam, że jestem całkiem normalna, nieprawda.
A, i wspomnieć wypada, że finałową piosenkę z "Misia" śpiewałam w charakterze kołysanki Potomkowi Starszemu, jak był słodki i maleńki, a teraz też ją czasem śpiewam, tylko nie jako kołysankę, a tak sobie, dla jej wielkiej urody.
Płynnie przeszedłszy z terenu kinematografii rodzimej na teren kinematografii światowej, i odnotowawszy z poczucia obowiązku zdanko: "There's a double meaning in that!" (z "Wiele hałasu o nic", co prawda to ekranizacja Szekspira, ale Kenneth Branagh tak pięknie podawał tę kwestię...) oraz "Stupid, stupid rain!" (w sam raz na dziś, z "Impromptu", w którym to dziele filmowym młodziutki Hugh Grant, którego nikt wtedy nie znał, grał Chopina, ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi i seanse filmowe w towarzystwie Właściwych Osób?) informuję, że tym, czym "Miś" wśród filmów polskich tym w Domu w Dziczy z Przyległościami okazało się być "Birdcage" wśród filmów zagranicznych.
Zacznę od dialogu, który w Domu w Dziczy przeprowadzany jest regularnie, acz z modyfikacjami:
- Ty wiesz wszystko, bo jesteś mężczyzną, ja nie wiem nic, bo jestem kobietą!
I teraz, jeśli zdanie to wypowiadam ja, na nim jednym się kończy i z dialogu nici.
Ale jeśli wypowiada je Pan Małżonek, z mojej strony pada odpowiedź:
- Nie jesteś kobietą.
- You bastard!
I to się dokładnie tak odbywa, w mieszanym polsko-angielskim stylu.
"Nie zniósłbym tego, gdyby nie piryna!' - w chwilach wzburzenia.
"Nie chcę być jedyną dziewczyną, która nie tańczy! To ta kiecka, mówiłem, że biały pogrubia!" - też w chwilach wzburzenia, innego wszakże rodzaju, i mówi to zawsze Pan Małżonek, bo powyższy tekst w moim wykonaniu traci na sile wyrazu (w filmie mówi go Gene Hackman, przyobleczony w biała sukienkę, więc SAMI WIDZICIE).
"Świnuś wrócił!". Wiadomo, gdy któryś z naszych Świnusiów wraca.
W chwilach macierzyńskiego/ojcowskiego pobudzenia:
"- Synuś nas opuszcza. Nie będziemy mieli drugiego.
- Chyba, że zdarzy się cud"
W chwilach macierzyńskiego/ojcowskiego pobudzenia:
"- Synuś nas opuszcza. Nie będziemy mieli drugiego.
- Chyba, że zdarzy się cud"
przy czym to drugie zdanie, sarkastycznie i cynicznie, wypowiadam zazwyczaj ja, jako osoba z natury bardziej oziębła, by nie rzec uczuciowo obojętna.
"Come on, Gloria" - to zazwyczaj Pan Małżonek, gdy demonstracyjnie opuszcza jakieś pomieszczenie.
"Jedno małe schmecken na drogę" - też Pan Małżonek, gdy bierze sobie jedno małe schmecken na drogę. Albo przy jakiejś innej okazji :D.
"Boisz się mojej gwatemalskości!" - to z kolei ja, gdy ktoś się jawi przytłoczony mą osobowością, a "Bierzesz szczoteczkę na cmentarz. Jakie to egipskie" - to też ja, zjadliwie, gdy ktoś wykonuje dramatyczne gesty.
Jeśli chodzi o filmy animowane, to starałam się ograniczac cytatozę świadoma, że inaczej post ten przybierze rozmiary Encyklopedii Britannica, no, ale Potomki by mi nie darowały, gdybym o paru zdankach nie wspomniała, to raz, a dwa, my wielu naprawdę maniacko używamy.
O niektórych wspominałam w moim wpisie o ulubionych kreskówkach (bez wątpienia "Słońce musi się nagrzać", "Lasery, prąd, no wiesz, standard... O, nie, tylko nie standard!", a już zwłaszcza "I nawzajem, statystyczny obywatelu" w odpowiedzi na "Kocham cię" zajmują niekwestionowane miejsce na podium), ale to przecież nie wyczerpuje tematu.
Z "Ratatuja" pochodzi dialog, który wykonujemy zawsze, gdy widzimy gdzieś cząber, nieistotne, czy suszony czy świeży, i, niestety, nieistotne, gdzie się akurat znajdujemy:
- Czego tam dodałeś? Czą... czą... cząberu? Jest taka przyprawa, cząber?"
(druga osoba, uczestnicząca w dialogu, wykonuje we właściwych momentach ruchy głową i wydaje pomruki).
(druga osoba, uczestnicząca w dialogu, wykonuje we właściwych momentach ruchy głową i wydaje pomruki).
Pochodzi zeń także opis doznań kulinarnych: "Coś jakby wyczuwam... chyba bukiet... albo to drugie...", ale nade wszystko pochodzi z nigo okrzyk "Zupa, wróć!!", wzboszony w Domu w Dziczy z nadmiernym, doprawdy, zapałem.
Najczęściej cytowanym zdaniem ze "Shreka" okazało sie dość nieoczekiwanie: "Rozmowy, takie o życiu, i w ogóle, a rano zrobię jajecznicę", przy czym "a rano zrobię jajecznicę" funkcjonuje tez osobno, jako zapowiedź śniadaniowa :).
Poza tym; "No oczywiście, ze jesteś smoczycą, bo aż promieniujesz subtelnym, kobiecym pięknem!", i nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by zgadnąć, że adresatką tej wypowiedzi jestem zawsze ja.
Najczęściej cytowanym zdaniem ze "Shreka" okazało sie dość nieoczekiwanie: "Rozmowy, takie o życiu, i w ogóle, a rano zrobię jajecznicę", przy czym "a rano zrobię jajecznicę" funkcjonuje tez osobno, jako zapowiedź śniadaniowa :).
Poza tym; "No oczywiście, ze jesteś smoczycą, bo aż promieniujesz subtelnym, kobiecym pięknem!", i nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by zgadnąć, że adresatką tej wypowiedzi jestem zawsze ja.
I, rzecz jasna: "Zapewne wielu z was zginie... jest to jednak poświęcenie, na które jestem gotów", zdanie o jakże wielu możliwych zastosowaniach w domu i w zagrodzie, zdziwiłbyś się, Czytelniku.
I, ach, prawie zapomniałam o "zali wżdy?", a używam tego czasem częściej niż "dlaczego?".
I, ach, prawie zapomniałam o "zali wżdy?", a używam tego czasem częściej niż "dlaczego?".
Z "Madagaskaru" zapożyczone zostało: "Wstajemy, kochani! Wstajemy, wstajemy, szkoda takiego pięknego dnia! Pobudka, pobudka, kto rano wstaje temu co? Wstawaj, no wstawaj! Ssiesz kciuka?" i funkcjonuje jako mój budzik w telefonie.
I to by chyba było...
... na razie...
... na tyle.
Aczkolwiek pozostawiam sobie prawo do daleko idącej edycji tego posta :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz