Zima nie przejęła się wcale a wcale Pomponem Starszym, chodzącym od okna do okna i ostrzegawczo kiwającym palcem z potępiającym "Ti, ti, ti!!!" na ustach.
Nawet Królowa Matka - ta Królowa Matka, która jest zimolubna, której synapsy w mózgu przepalają się przy +25 stopniach Celsjusza, a ciało odmawia współpracy i staje się zdolne jedynie do bezmyślnego i bezproduktywnego zalegania gdziekolwiek, gdzie można liczyć na chłodniejszy powiew - otóż nawet ona ma dość.
I dlatego urodzinowe ciasto Pana Małżonka (tak, Czytelniku, Pan Małżonek urodził się wiosną, w piękny, słoneczny dzień, gdy świat pysznił się świeżo rozkwitłym kwieciem wokół którego krzątały się, brzęcząc pracowicie, przeróżne pożyteczne owady i zapylały, cholera jasna psiakrew) w tym roku wygląda tak:
I nie, to nie jest tort, tylko trywialne ciasto z colą, które w dodatku nie wyrosło z jednej strony, jest krzywe, nieestetyczne i nie mogłoby zadawać szyku na żadnym prawdziwie aliganckim i wykwintnym stole, co Królowa Matka ma gdzieś, bo i tak cała para poszła w ugniatanie pszczółek (jedynych, jakie można ujrzeć tej, pożal się Boże, wiosny) i wciskanie w nie skrzydełek tak, żeby nie popękały...
oraz wykonywanie z zaciętym wyrazem twarzy i niemal mściwie sporej ilości kwiecia z lukru królewskiego, który jej wyszedł trochę za luźny, i co z tego, skoro (tu: patrz - uwaga na temat tegorocznych pszczółek)...
a w dodatku musiała się w czasie produkcji opędzać od obu kotów i obu Pomponów płonących chęcią pomocy niczym step w czasie wyjątkowo gorącego lata (Królowa Matka wie z lektur, że wyjątkowo gorące pory roku istnieją gdzieś daleko, daleko, baaardzo daleko, w szerokim świecie, chociaż możliwe, że są mitem. Jak syreny. Albo król Artur. Albo garniec złota na końcu tęczy).
A teraz, po dopełnieniu obowiązku, jaki przystoi każdej Czułej Małżonce, Królowa Matka idzie się owinąć w jakies koce, opić gorącą herbatą i zignorować Dziatwę, co jest jedynym sposobem na to, by nie zacząć się na niej wyżywać z powodu tej wiosny, której nie ma.
I taka zahibernowana Królowa Matka pozostanie aż do chwili, gdy TA CHOLERNA WIOSNA wreszcie nadejdzie.
Co przecież nastąpi.
Źródło |
Źródło |
To jest najpiękniejsze ciasto, jakie widziałam !!! :)))
OdpowiedzUsuńI nawet jadalne w dodatku :).
UsuńNastąpi, nastąpi. Nie martw się. Tak naprawdę gdybyś pokopała pod tym śniegiem, kilka centymetrów pod ziemią (czyli bele łopatką z piaskownicy da radę), to zobaczyłabyś już kiełki, pączki trawy etc. A przebiśniegi to pryszcz? One już wylazły na zewnątrz.
OdpowiedzUsuńWiosna u bram!! Tylko że to dla nas trudny czas, bo musimy przestawić organizm na większą aktywność, a my tacy zimowi/takie zimowe, pośnięci/pośnięte... Jak Twoja codzienna joga?
U nas nic nie wylazlo na zewnątrz, wczoraj spadło z 15 cm sniegu... znam Pana Małżonka od ponad dziesięciu lat, ale TAKICH jego urodzin nie pamiętam!
UsuńPściułki!!!! LOVE!!!
OdpowiedzUsuńDla męża sto lat! no i pozazdroscic Czulej Malzonki ktora z taka luboscia lepila pszczolki :)
OdpowiedzUsuńA wiosna nadejdzie. Teoretycznie już jutro ma byc 7 stopni. Jakkolwiek...
Ja zdecydowanie zimnolubna nie jestem i dla mnie zima to bleh jest i w ogole nie taka.
Juz jest jutro i znów pada śnieg... nie wierzę w ŻADNE prognozy pogody!
UsuńDzięki w imieniu Małżonka :).
U mnie juz swieci sloneczko :)i +7 stopni :)
UsuńCiasto bardzo smacznie wygląda mniammmm...
OdpowiedzUsuńA wiosna przyjdzie i będzie można bzykać pszczółki ;)
Mówisz? Coraz trudniej mi w to uwierzyć, ale niewykluczone, niewykluczone :)))...
UsuńNo chyba, że jak mówi moja koleżanka: po zimie przyjdzie jesień i znowu zima. Tylko wtedy ja się wkurzę, bo kupiłam rower i chciałabym pojeździć, a nie pooglądać.
UsuńPłakałam czytając. A był to rzewny szloch współodczuwania (i odrobinę jakby ze śmiechu, ale to przecież niemożliwe w tych warunkach pogodowych). Siostro w cierpieniu, zabójcze zrobiłaś pszczółki - wyglądają zupełnie jak te z filmu "Rój" i mają taki morderczy wyraz pyszczków? mordek?czym się zaczyna pszczoła?
OdpowiedzUsuńMaja morderczy wyraz, bo odpowiadał mojemu, gdy je produkowałam! Wrrr!
Usuńale piekne ciasto:-))))) mam nadzieje , ze maz docenil wiosne w prezencie ! u nas deszczowo i temperatury na plusie i mimo, ze zonkile juz kwitna jest ponuro i deszczowo i conajmniej 10 stopni za zimno - zaklinajmy , przeklinajmy, pieczmy ciasta :-) - moze w koncu przyjdzie niewierna wiohohosna
OdpowiedzUsuńDocenił, docenił :). Powiem ci, że chyba wolalabym deszczowo, byle NA PLUSIE, bo jednak fakt, że codziennie trzeba odśnieżać podjazd w drugiej połowie marca jest zdziebko wkurzająca...
UsuńAch! Żonkile! Kiedy ja zobaczę żonkile (inne niż te w sklepie, bo te widuję)?
no powiem Ci Królowo Matko, że chyba nie pierwszy raz z pszczołami masz do czynienia;) wyglądają bardzo efektownie!
OdpowiedzUsuńi niejeden tort się nie umywa do tego ciasta!
W sensie produkowania ich to owszem, pierwszy, to mój debiut. Kwiatkowy tez zresztą :).
UsuńW sensie spotykania się z pszczółkami w realu, to nie pierwszy ;D, bardzo lubię zwierzatka :).
Niemożliwe!? A tak pięknie wypszczółkowane, że trudno uwierzyć, że nie wyrabiasz ich fabrycznie!!
UsuńWszystkiego najserdeczniejszego dla Szanownego Pożeracza tych pszczółek.
Sto lat :)
no nieee-stety, accuweather mówi, że zimno, że śnieg w piątek, a potem - przynajmniej tyle - nie będzie śniegu, ale wciąż zimno. ech, mówili jesienią, że ta zima będzie długa..
OdpowiedzUsuńPostanowilam nie wierzyć w prognozy pogody i tego się będę trzymać :)!
UsuńMoże jeszcze przejść zima od razu w lato... U mnie co prawda nieśmiało słonko wygląda zza chmur, noale. To nie wiosna.
OdpowiedzUsuńPS Królowo Matko, to nie tak, że ja Cię nienawidzę, czy coś, ale może chciałabyś nam napisać nierecenzję którejś książki Katarzyny Michalak? *uśmiecha się smutno, gdyż wie, jak takie smutne uśmiechy potrafią zdziałać cuda*
:DDD
UsuńA wiesz, że nie czytałam niczego, co ta pani napisała, i ostatnio rozwazałam, czy aby nie spróbować? Ale w bibliotece były tylko środkowe części serii, a na nabywanie własnego egzemplarza tylko po to, by sprawdzić, czy opinie znanych mi osób sa prawdziwe mnie nie stać :).
Ale, owszem, coś w temacie wisi w powietrzu :D.
Z ciepłego kraju piszę. Który istnieje. To co, przesłać trochę wiosny, czy wreszcie, o wyrodna, przyjedziesz? :P
OdpowiedzUsuńRaczej nie, bo, pamiętasz może, nas jest sześcioro i pewnie w tym roku nie będziemy mogli pojechac nawet nad polskie morze na trzy dni, gdyż finansowo jest więcej niż fatalnie...
UsuńPrzeglądam otchłanie bloga i znalazłam to cudnej urody ciasto! Jestem zauroczona i zapytuję: jak uczynić pszczółki?!
OdpowiedzUsuńStaję się fanką zdobienia ciast przez Królową Matkę - wersja z pająkiem dla Potomka również mnie zachwyciła...
Banalnie prosto, sa ulepione z masy marcepanowej, a paski sa zrobione z czekolady wyciskanej przez szpryckę :). A skrzydła z migdałów.
UsuńI jakbym ja tak miala czas i tyle pieniedzy, co nie mam - ach, jak ja bym ciasta zdobiła!!!