Oto jedyna nadzieja...
A w Królowej Matce narasta taki szalony chichot, taki, rozumiesz, Czytelniku, śmiech wariata połączony z ssaniem kciuka, kiwaniem się w kątku, ślinieniem się, toczeniem błędnym wzrokiem po okolicznych ścianach i waleniem głową w twarde przedmioty, które to objawy nasilają się w sposób wręcz, można powiedzieć, spektakularny przy każdym spojrzeniu za okno. Jednocześnie Królowa Matka czuje wyraźnie rosnącą chęć, by wrzasnąć, ale tak, rozumiecie Państwo, jak nigdy w życiu nie wrzeszczała wrzasnąć - NIECH KTOŚ, DO CHOLERY, WYŁĄCZY TEN ŚNIEG!!!
I żeby kogoś strzelić w mordę. Tak od serca. Najlepiej kogoś odpowiedzialnego za to, co za oknem, ale że to akurat jest chwilowo awykonalne zaczyna Królowa Matka dojrzewać do myśli, że to może być, w zasadzie, ktokolwiek.
Królowa Matka jest wytrzymała psychicznie, ale tym razem, po tygodniach łagodnego powtarzania sobie i licznej okolicznej ludności, że to już, że jeszcze chwileczka, że w marcu jak w garncu, że przecież to się kiedyś musi zmienić, że może jutro... pojutrze... za tydzień... w pierwszy dzień astronomicznej wiosny... w pierwszy dzień kalendarzowej wiosny... może rano... może wieczorem... - tym razem czuje, że ma dość. Że jak jeszcze raz powtórzy, że kiedyś, że wkrótce... to jej jakaś żyłka w mózgu pęknie, a psychiczna wytrzymałość i tak naciągnięta do granic możliwości strzeli jak zetlała gumka. I kto wie, w kogo trafi (prawdopodobnie w któreś z jej dzieci i potem będą te nagłówki w tefałenie, te wiadomości na czerwonym pasku, ci zdumieni sąsiedzi opowiadający, że to była, proszę pani redaktor, taka spokojna kobieta, taka na oko zrównoważona, a tu, proszę pani redaktor, siekiera i nóż, no kto by pomyślał).
Więc siedzi sobie i z miną szaleńca szydełkuje, bo szydełkowanie podobno stoi bardzo wysoko w rankingu czynności uspokajających umysł, wyżej niż jogging i uprawianie ogródka, a zresztą sama myśl o joggingu i uprawie ogródka w dniu dzisiejszym skutkuje miganiem czerwonej płachty przed oczyma i narastającym warkotem w gardle, także, Czytelniku, szydełkowanie i wyłącznie szydełkowanie powstrzymuje kruchutką równowagę wewnętrzną Królowej Matki od widowiskowego roztrzaskania się na milion malutkich kawałeczków, takich, na jakie rozbiło się lustro Królowej, żeby z piekła nie wyjrzała, Śniegu*.
Mandalki sobie szydełkuje, żeby podwójnie się uspokoić.
Jeśli ta.. no, ta sami-wiecie-jaka, drodzy Czytelnicy, to jest blog ogólnodostępny, tu nie wolno używać wyrazów, które pasują do zaistniałej pory roku ... no więc właśnie TA Wiosna kiedyś wreszcie przyjdzie, zastanie Królową Matkę zasypaną mandalkami.
Czy uspokojoną, pozostaje kwestią otwartą.
* Czytelnik w komentarzu zwrócił Królowej Matce uprzejmie uwagę, że lustro nie należało do Królowej Śniegu, i oczywiście ma rację. Królowa Matka dokonała disneyowskiego (o, wstydzie!) skrótu myślowego, że już nie wspomni, że jak widzi gdziekolwiek słowo "śnieg" to jej w oczach ciemnieje, co jej oczywiście w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwia.
Z nieeleganckiego życzenia, by Królowa Śniegu nie wyjrzała z piekła jednakże Królowa Matka wycofa się dopiero latem :).
*ponuro* Jakbyś o mnie pisała...
OdpowiedzUsuńWczoraj widziałam piękny obraziczek w necie, bo ludzkość jak zwykle staje na wysokości zadania i dzielnie płodzi okolicznościówki zmarzniętemi paluszkamy, i za to ją kocham:
POMAGAJ WIOŚNIE - JEDZ ŚNIEG.
I jak bora kocham, chyba zaraz zacznę...
Tak, widziałam tego mema, chyba nawet u ciebie, szalenie mi się podobał, chciaz ja mam raczej chęć usiąść osobie odpowiedzialnej za to, co powyżej, na brzuchu i wepchnąc jej ten śnieg w gardło. Garściami.
UsuńŁagodny charakter odbiegł mnie był bowiem ostatnio kucgalopkiem.
Heh, jak wiosna przyjdzie to chyba jej coś złego zrobię za te jej chore gierki. W pierwszy dzień astronomicznej wiosny udawała, że przyszła, a następnego dnia spadł śnieg >.<
OdpowiedzUsuńTak! Zrób jej! Chętnie pomogę!!!
UsuńStchórzy, wcale nie przyjdzie, od razu wyśle lato.
OdpowiedzUsuńNa taką mi właśnie wygląda...
UsuńSpiesze donieść iż od zachodu wiosna nadchodzi! U mnie już jest ciepło (znaczy względnie ciepło) i drzewa się zielenią (jedno, ale się zieleni), ptaki ćwierkają (no ich jest ogrom poprostu). Także jeszcze troszeczkę, tydzień/dwa i już będzie po zimie! Na dowód wieczorem wstawię o tym na blogu więc zapraszam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Niemiec ;)
Mówisz, że jest nadzieja? To może powstrzymam się jeszcze z popadaniem w szaleństwo. Ale króciutko :).
UsuńLiczyłam na słoneczną Wielkanoc, ale sprawdziłam prognozę pogody. Na wiosnę to nie wygląda (przynajmniej nad morzem :( ). Chyba będziemy z Zuzulem uwięzione w domu.
OdpowiedzUsuńNie wierz w prognozy pogody, te dobre się nie sprawdziły. Możliwe, że złe nie sprawdza się również...
UsuńTeż mam coś z tą żyłką;) I jak ktoś pisze, że jeszcze tylko tydzień, dwa... To nie wierzę! No nie wierzę. Już zawsze będzie biało - czarno, zimno, mokro - ciapciasto, ciemno. I ja tego nie wytrzymam.
OdpowiedzUsuńA z innej beczki - siadłam, żeby się zrelaksować przy blogach, kilka już odwiedziłam, a kiedy weszłam na Twój, to najpierw poniosło mnie po coś do przekąszenia - tak mam, kiedy szykuję się do ulubionej lektury, ale do tej pory dotyczyło to książek:)
O! A to bardzo miłe, przeczytać coś takiego, aż opada (odrobinę) chęć, bo popodgryzać gardła każdemu, kto się nawinie ;DDD...
UsuńWspaniale piszesz Królowo Matko,uwielbiam taki styl,poprawiłaś mi chumor i...nadal wytrwale mogę czekać na ...WIOSNĘ
OdpowiedzUsuńTo zazdroszczę, bo ja nie mogę :D!
UsuńOj, nie miałam pojęcia, że aż tak... No, to zapraszam, kogo się da, na połudie. Ratuj się kto może!! :O
OdpowiedzUsuńOj, aż tak...
UsuńWobec powyższego wysyłam Ci coś mejlem - i wcale nie będzie to obietnica, że wiosna tuż-tuż (choć ja jestem o tym przekonana), skoro sobie nie życzysz (nie dziwię się! wielu ludzi ma dość tego falowania nadziei). Właśnie coś odwrotnego.
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga od dawna, z sympatią i w milczeniu. Ale muszę się teraz odezwać w obronie mojej ukochanej Andersenowskiej baśni. Lustro nie należało do Królowej Śniegu, tylko do złego czarnoksiężnika (o ile pamiętam, ale en.wiki mówi, że trolla, może tłumacz partacz), wypadło z rąk jego uczniom. Królową Śniegu uważam za postać pozytywną, bo gdyby nie porwała Kaja, spędziłby całe życie z kawałkami zwierciadła w oku i sercu (i tak zbyt wiele ludzi cierpi na tę straszną chorobę moim zdaniem), a Gerda nie przeżyłaby przygody.
OdpowiedzUsuńO, dziękuję bardzo za zwrócenie uwagi, już spiesze poczynić stosowne sprostowanie :).
Usuń