czwartek, 8 marca 2012
PS do poprzedniego postu.
Pan Małżonek pojawił się w domu późnym wieczorem (trzeźwy i nie bełkoczący :)), konspiracyjnie odwołał Potomki na bok, a potem pojawili się w kuchni (tej, nieprawda, Świątyni każdej Prawdziwej Kobiety), każdy z goździkiem w dłoni. Pan Małżonek dodatkowo ze skarpetkami. Różowymi. Z napisem "Active Lady" (aluzja jakaś, czy cóś?).
Tak więc tradycji stało się jak najbardziej zadość, aczkolwiek za rok Królowa Matka zażyczyła sobie pięciu orchidei. Chociaż nie lubi orchidei. A naprawdę lubi goździki.
Ale czy można czuć się kobieta luksusową, gdy człowieka obrzucają (w ograniczonym zakresie w dodatku) tylko goździkami?
Każdy przyzna, że nie można ;D.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przypomniał mi się Mirmił z komiksu "Kajko i Kokosz", który nieodmienne biadolił, żeby mu posadzić na grobie orchidee..
OdpowiedzUsuńOn pewnie lubił ;))). Chociaz w naszym klimacie by się na pewno zmarnowaly ;D.
UsuńHa!
OdpowiedzUsuńWidzisz jak pięknie. Się chłopaki postarali jednak. I te rajstopy (oj skarpetki ;p)! :)))
Bo goździkom krzywdę zrobiono ... a to takie piękne i nieprzeciętne kwiatki. Goździki na salony!
OdpowiedzUsuńJa mawiam, że goździki są ofiarą rządów komunistycznych...
Usuń