Pan Małżonek spędził cały weekend na (kolejnym, że Królowa Matka posępnie podkreśli) zlocie kendo, sędziując na egzaminach. Szczęśliwie tym razem zlot miał (a nawet nadal ma) miejsce w Rodzinnym Grodzie, co oznacza, że Pan Małżonek był pod ręką w razie jakiegoś czegoś. Do domu Królowej Matki zjechała jej Matka, która, zgodnie z umową, miała być w niedzielę rano odwieziona do własnego Domostwa przez Pana Małżonka około godziny ósmej. Świadoma roztargnienia Pana Małżonka, tej, nieprawdaż, cechy wielkich umysłów, Królowa Matka wczoraj wieczorem wysłała mu SMS następującej treści:
"Pamiętaj, że masz przyjechać po moją mamę jutro o ósmej rano",
na co uzyskała następującą odpowiedź:
"Będę nawet wcześniej, przygotuj mi proszę na jutro jakiś zielony obrus".
Królowa Matka bystrym swym umysłem natychmiast odgadła, po co Panu Małżonkowi zielony obrus (egzaminy się odbyły i szacowne żiri ogłaszać werdykt i dyplomy wręczać ma zamiar siedząc - lub stojąc - za aligancko nakrytym stołem), tym niemniej nawet jej bystrości umysłu nie stało by zrozumieć, jak podobny SMS można wystosować do osoby nie mieszkającej w europejskim zagłębiu tekstylnym, co pozwalałoby wyjść o dowolnej porze z domu, nabyć stosowną materię i w pocie czoła ustosunkować się do życzenia Pana Małżonka, szyjąc po nocach. Ewentualnie od osoby mieszkającej w znaczącym majątku i prowadzącej dom otwarty, albo i salon uskuteczniający wykwintne i wyprawiane w stosownym entourage'u czwartkowe herbatki dla śmietanki towarzyskiej i kulturalnej miasta. Mija się jednakże z celem wysyłanie go do osoby, która nawet obrus na wieczerzę wigilijną tradycyjnie pożyczała od własnej Matki tak długo, aż ta się zlitowała i wreszcie jej go podarowała. I która, ta osoba, po dojrzałym namyśle przypomniała sobie, że dysponuje jeszcze rustykalnym obrusem w czerwoną kratkę zdobnym w koronkę z wisienkami wykonaną techniką filet,
który od czasu uruchomienia się Potomka Starszego (o szeregu Młodszych nie wspominając) ukryła była w głębokich czeluściach szuflady i zapomniała o nim (i który, co się będziemy oszukiwać, ująłby Szanownemu Żiri powagi).
Królowa Matka sądziła, że jest to prawda znana praktycznie każdemu członkowi jej Rodziny, a już Panu Małżonkowi na pewno, mimo to, jako ta dobra Żona gnana chęcią spełnienia polecenia Głowy Domu, odpisała:
"Jeśli mi powiesz, skąd wziąć zielony obrus, natychmiast go przygotuję",
na co uzyskała radosną odpowiedź:
"Cha, cha, cha. No to żółty".
I w ten sposób okazało się, że jednak nie każdemu...
świetne są takie małżeńskie wymiany zdań ;) i ta męska druzgocąca orientacja w zasobach... - a gdzie kochanie są moje skarpetki? - na pewno w lodówce skarbie? - pójdę pożyczyć od babci mąkę... 0 pożycz i postaw obok naszej na gornej półce ;)
OdpowiedzUsuńTaaa, z dziś "No patrz, myślałem, że nie masz mojego PIT-a, bo go w pracy zostawiłem albo coś...". Podczas gdy PITy juz rozliczone i jutro zostaną wysłane do urzedu skarbowego, nieprawdaż :D...
Usuń:)))))) on po prostu uważa że możesz wszystko. Matko Cudotwórczyni Twój małżonek nadaje Ci cechy boskie :) nie wyprowadzaj go z błędu ;)
OdpowiedzUsuńObawiam sie, że już za późno ;)...
UsuńHehehe
OdpowiedzUsuńno tak, bo my możemy wszystko, zawsze i w każdej sytuacji...
posiadamy też niezbędne zasoby do wszystkiego...
Myślę, że mogłaś przygotować ten w krateczkę, wisienki z pewnością urzekłyby szacowne żiri :))
Mozliwe, mnie urzekły jak zobaczylam wzór te parę lat temu :)). Ale nie wiem, czy takie wisienki żiri przystoją...
UsuńPo prostu Małżonek dałby sobie głowę uciąć, że macie zielony obrus. Nie? Znaczy na sto procent macie żółty. Co do tego dałby sobie uciąć nie tylko głowę...
OdpowiedzUsuńPytanie brzmi - dlaczego ;D? Cóż go sklonilo do takich supozycji???
Usuńdaltonizm?
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym raczej, nadmierny optymizm :).
UsuńMam nadzieję, że kraciasty z piękną koronką wystarczył? :)
OdpowiedzUsuńNie, nie został nawet zaproponowany :D. Teściowa Pana Męża mu pozyczyła beżowy :).
UsuńBeżowy pewnie świetnie zagrał żółty :D.
OdpowiedzUsuńW oczach Pana Męża na pewno tak :D.
UsuńKrólowo, trafiłam na Twojego bloga przypadkiem, szukając zdjęć Królowej Matki(tej od Queen Elizabeth), czytam i oczy przecieram ze zdumienia! Gdyby ktoś z moich znajomych tu trafił, dałby sobie rękę uciąć, że to JA,Ja, popełniam tego bloga :) Też jestem matką czworga, zrodzonych w przeciągu sześciu lat z haczykiem, czytam, szydełkuję, piekę, pracuję zawodowo(nawet, trochę :)) i resetuję się regularnie w internecie. Jestem pokrzepiona faktem, że są na świecie osoby takie jak ja, matki szukające równowagi w swoim zdominowanym przez potomstwo świecie. Ach, mój najstarszy potomek lat siedem i pół też ma na imię Mikołaj :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Będę tu zaglądać, koniecznie
Zapraszam Sobowtóra (Sobowtórkę ;)?), który w dodatku popełnił tysięczny komentarz :))).
Usuń