wtorek, 27 grudnia 2011

Jak Siostra Królowej Matki została Klasykiem.

Siostra Królowej Matki zapowiadała się dobrze już jako dziecko, kiedy to, licząc sobie dwie wiosny zaledwie, usiadła z rozmachem na kaktusie (typ meksykański)

(tylko mniejszy)
i trzeba ją było iskać. Pęsetką. Kto nigdy nie iskał wierzgającego i wrzeszczącego dwulatka nie wie, ile to ma uroku (i nie rozumie być może, dlaczego wchodzi do Annałów Rodzinnych jako Prawie Klasyk).

Poza kaktusem Siostra Królowej Matki usiadła też, odpowiednio później, na ciasto. Ciasto stało sobie niewinnie na kanapie, gdzie je Siostra własnymi rękami postawiła na krótką chwileczkę, niezbędną jej dla wytrzepania obrusa z okruszków. Składała ten obrus, wpatrzona w ekran telewizora (słusznie powiadają Mądrzy Ludzie, że oglądanie telewizji to zgubny nałóg!), na którym przeżywał swoje przygody Człowiek W Żelaznej Masce, ten z 1977 roku. Szpady szczękały, konie galopowały, płaszcze powiewały na wietrze, damy omdlewały, a Richard Chamberlain mierzył je ognistym spojrzeniem. Nie odrywajaca od tego wszystkiego wzroku Siostra Królowej Matki usiadła. Zastygła. Posiedziała chwilę, po czym bardzo, bardzo powoli wstała, obejrzała się i zawyła:

- Usiaaaadłam na ciaaaastooo!!!,

zaś Królowa Matka dostała nieopanowanego napadu śmiechu.

A żeby było już do szczętu klasycznie, jak w burlesce, klasycznie na maksa, klasycznie tak, że grecki Akropol


jest przy tym klasyczny mniej więcej tak, jak to


ciasto było obfite, hojnie udekorowane owocami i zdobne w fale kremu i bitej śmietany. Uklepałyśmy je potem starannie tak, że prawie nic nie było widać :).

Zaś wypowiedź (ze starannie odtworzoną intonacją tejże) funkcjonuje w Rodzinie z przyległościami i ma się dobrze.

Nie tak dobrze jednakże, jak kolejna, która zyskała sławę szeroko przekraczającą kręgi rodzinne i używana jest także przez osoby, które Siostry Królowej Matki nie miały okazji w życiu na oczy ujrzeć.

Siostra Królowej Matki hojnie jest wyposażona przez Naturę w rozmaite zalety ciała i umysłu, poczucie humoru, przeróżne przydatne i mniej przydatne umiejętności ułatwiające życie oraz rozliczne talenty. Niestety, pośród tych talentów i umiejętności nie znajduje się pamięć do nazwisk. Ani tytułów. Ani tym podobnych, mało użytecznych szczegółów.

Pewnego dnia brała ona wraz z przyjaciółmi udział w ognistej dyskusji na tematy filmowe, w której to dyskusji wyrażona została opinia, że dobry aktor nie może być jednocześnie dobrym reżyserem. Na co Siostra Królowej Matki, z oburzeniem:

- Jak to nie, jak to nie?! A mój ulubiony aktor... eeee, nie pamiętam nazwiska, który wyreżyserował ten film, po prostu doskonały,...eeee,... nie pamiętam tytułu, w którym grał mój drugi ulubiony aktor... yyy... nie pamiętam nazwiska?!*

Dźwięcznej tej frazy szczególnie często używa Pan Małżonek, tknięty podobną względem nazwisk przypadłością.

Kolejną niewinną słabostką Siostry Królowej Matki, która wskutek posiadania jej stanowiła obiekt
dobrodusznych kpin całej rodziny, była (a nawet, o czym świadczą subtelne szczegóły, które Królowa Matka mogła obserwować na Wigilii w jej własnym domu, nadal jest) organiczna niezdolność do uczynienia herbatki. Siostra a to sypała listki w kubeczki i wody nie wstawiała, a to wlewała wrzątek do pustych kubków, a to stawiała czajnik elektryczny na gazie (jak dotąd nigdy nie zapalonym, ale wszystko przed nami), a najczęściej proszona o wstawienie wody zapominała w drodze do kuchni, o co ją proszono. Pewnego dnia, gdy miała dobrodusznych kpin dość, spięła się w sobie. Gdy czajnik zaczął gwizdać, a Rodzina krotochwilne miny robić, te wszystkie "chi,chi,chi", "he, he, he" i znaczące pochrząkiwania z siebie wydawać, wyprowadzona z równowagi wrzasnęła: "Cicho!!! Wiem, wiem, sama wiem!!!!", po czym wstała, ujęła czajnik i calutki opróżniła do zlewu na oczach osłupiałych widzów...

...(produkując w ten sposób Klasyka, który używany jest zawsze wtedy, gdy zrobi się coś głupiego zamiast czegoś oczywistego i oczekiwanego przez banalne Społeczeństwo).

W czasach (zamierzchłej, ekhm) młodości Siostra Królowej Matki przechodziła Intensywny Epizod Egzystencjalny. Pełnoobjawowy. Nosiła wyłącznie czarne, bezkształtne swetry,  uśmiechała się z wyższością oraz cierpiętniczo, przynosiła Królowej Matce do czytania awangardowe wiersze swoich równie ponurych i cierpiętniczych  przyjaciół, i tak dalej, i tym podobnie. Pewnego dnia, gdy Siostra Królowej Matki była w samym epicentrum tej tendencji, spotkała w autobusie naszą Wspólną Koleżankę, która zapytała, co słychać.

- Ach! - odparła mrocznie Siostra Królowej Matki - panuje atmosfera ogólnej akceptacji u podstaw!

Tylko dzięki temu, że Koleżanka wysiadła na następnym przystanku i natychmiast zapisała wypowiedź została ona zachowana dla potomności. Co Siostra Królowej Matki miała na myśli nie udało się ustalić - autorka wypowiedzi, zapytana o to, odparła: "Pojęcia nie mam, co to znaczy, co za kretyn to powiedział?", po czym, prawidłowo odczytując wyraz twarzy wpatrzonych w nią osób mruknęła: "Aha, ja, tak?" i odmówiła dalszej współpracy.

Aż się człowiek cieszy na samą myśl, co Siostra Królowej Matki może wyartykułować podczas tej wizyty...

W każdym razie - atmosfery ogólnej akceptacji u podstaw na resztę wieczoru dla wszystkich :D!


* dla zainteresowanych - chodziło o "Zwyczajnych ludzi" w reżyserii Roberta Redforda, główne role grali Timothy Hutton i Donald Sutherland.

14 komentarzy:

  1. :D to są stanowczo argumenty "za" na posiadanie rodzeństwa. :)) Do tej pory pisałam na bieżąco, ale ten post mnie natchnął - muszę zacząć gromadzić wspomnienia z "zamierzchłej przeszłości" dla mojej "potomnej" :))) oby blogi żyły w sieci wiecznie ;))

    PS zapraszam do mła na drugą stronę lustra ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Siostra jak się patrzy :D Takie rzeczy powinny się wydarzać, żeby móc co wspominać i Twoja siostra z pewnością jeszcze niejedną opowieść taką Ci zapewni ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieta z drugiej strony lustra @ na drugą strone lustra zaglądam (rany, jak romantycznie brzmi :)), przez "Scieżki do was", dlatego nie widzisz w źródlach ruchu sieciowego :). Tak, ja się zdecydowalam na rodzenstwo dla mojego jedynaka (chociaz trochę z rozmachem mi wyszło ;)) wlasnie dlatego, że chwalę sobie posiadanie siostry i nie chciałam, by go takie doświadczenie minęło. Teraz sobie ogladam, jak się tworzy relacja... i czasem sie dziwię, a czasem dobrze bawię :).

    Klaudia @ Was pewnie czeka sporo wpisów o mojej siostrze, od czasu do czasu mnie napada nastrój na wspominki, a ona barwną osobowoscia jest :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam siostrę Królowej Matki,
    jeżeli istnieje fanklub to się zapiszę,
    czuję braterstwo dusz..
    A zapytam tak nieśmiało:
    czy była w spożywczym z workiem śmieciowym, ale za to bez portfela ? ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu Siostra,
      Dziekuje za propozycje fan klubu!
      Bylam:
      - na koncercie dla Jacka Kuronia (gdzie spiewalam przed 2000 Panòw pod krawatem) w swetrze w ktòrym spalam, sprzatalam i malowalam;
      - w centrum Rzymu w pizamie (z pospiechu zapomnialam sie ubrac;
      - i, czesto, z gitara zamiast szkolnej teczki)!
      :)

      Usuń
  5. Jeszcze nie :))). To znaczy, jeszcze nie ma fanklubu, i jeszcze nie była w spozywczym z workiem na smieci :)). A ty bylaś, że sie tak niewinnie zainteresuję ;D? Na blogu wzmianki nie znalazlam (jak dotąd ;))...

    OdpowiedzUsuń
  6. piękne!!!! niektóre klasyki brzmią jakoś znajomo - zwłaszcza ten o kaktusach. Mój ojciec w zamierzchłej przeszłości chcąc opędzić sie od młodszego brata majtnął dzieciakiem wprost na grządkę kaktusów, starannie hodowanych przez wuja, po czym już spokojnie poszedł do lasu.
    I do dziś sie cieszy, że lania nie dostał, bo wszyscy byli zajęci iskaniem delikwenta :)

    Tak poza tym - rewelacja, jak będzie fanklub Siostry Królowej Matki, to ja się zapisuję!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. A widzisz, wiedziałam, ze kaktus nie mógł się tylko i wyłącznie mojej siostrze przytrafić :D.

    Jeśli powstanie fanklub, dam wam znać, chwilowo siostra się wzbrania, przez wrodzoną skromność zapewne ;P.

    OdpowiedzUsuń
  8. ja tez do fanklubu Siostry! W sumie, co sie dziwic, siostra takiej Krolowej musi byc barwna postacia...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach, jak się pięknie fanklub rozrasta... będzie sie Siostra chyba musiaa przemóc i wyrazić zgode na zalożenie :)!

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja postuluję utworzenie także Fanklubu Małżonka Królowej. Uzasadnienie: jest to postać barwna, z oryginalnym poczuciem humoru, pełna akceptacji dla świata, oddana swej drugiej pasji (wiem, wiem, dylemat: wschodnie szkoły walki a rodzina), tworząca chwilami subtelny kontrapunkt i w dodatku dogłębnie pokrzywdzona: Małżonek Królowej nie dostał swojego miejsca w tytule bloga. Chlip. Jako jednostkę z mocno zakorzenionym poczuciem sprawiedliwości - boli mnie to. Chlip

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech cię pocieszy, że Pan Małżonek ma już fanklub, na Facebooku, wśród znajomych Krolowej Matki :).

      Usuń
  11. O, nie nie nie, Moja Droga Kròlowo Matko, Siostro!! Ja mam SWIETNA pamiec do nazwisk, tylko, ze wybiòrcza! Pamietam zupelnie wszystkich muzykòw, ktòrych chociaz raz zapamietalam! Swietnie pamietam imiona wszystkich dzieciakòw z ktòrymi pracuje (a mam ich setke dziennie, przez 1 godzine tygodniowo na kazda klase, i tylko na piec tygodni! – “Cykl Spotkan z Psychologia”, gdzie, notabebe, uprawiamy wzajemna akceptacje u podstaw ☺). Ale jakos zupelnie nie pamietam nazwisk ziwazanych z filmem... Czemu tak jest? Sekrety Uniwersum...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Wszystkich:
      Czuje sie doceniona, zrozumiana i wsparta!!
      Kròlowa Siostra

      Usuń