Królowa Matka popełniła pierniczki, a w zasadzie ciasteczka korzenne, bo lubi eksperymentować, a gdyby eksperyment nie wyszedł, pozostaje jeszcze tydzień na dobre, stare, nie eksperymentalne pierniczki, które zdążyłyby nawet trochę zmięknąć. Przepis zaczerpnęła z sieci i w dodatku zapomniała, skąd, więc jeśli ktoś go rozpozna jako własny, proszę się zgłaszać po kopyrajty
|
Pierniczki przed zdobieniem. |
|
Pierniczki po zdobieniu :). |
Należy zatem 75 ml wody, 10 dkg miodu, po 10 dkg cukru białego i brązowego oraz 15 dkg masła rozpuścić w garnku na małym ogniu, mieszając. Ostudzić. Dodać przyprawy - po jednej łyżeczce cynamonu, mielonych goździków, imbiru i czerwonego pieprzu - oraz jedną łyżeczkę sody, dobrze wymieszać łyżką, a potem stopniowo dodawać pół kilo mąki, ciągle mieszając. Ciasto chłodzić w lodówce minimum przez godzinę. Następnie rozwałkować (im cieniej, tym lepiej podobno, ale ze skromnego doświadczenia Królowej Matki wynika, że cieniutko wałkowane da nam ciasteczka, a grubiej - pierniczki, gdyż bardziej wyrosną i będą miękkie) i wycinać wzorki po uważaniu. Piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez 8-10 minut.
Królowa Matka nie pamięta, czy powinno się je potrzymać kilka dni do zmięknięcia czy tez nie, ale wie, że w jej domu nie uchowałyby się, choćby były twarde jak sumienie wielokrotnego recydywisty, gdyż są po prostu pyszne (aczkolwiek nie dla osób, które nie przepadają za zbytnia słodyczą, a wolą pierniczki bardziej korzenne i wytrawne) i Królowa Matka, za przeproszeniem, rąbie je jak maszyna.
Jutro Królowa Matka ma w planie wykonywanie domku z piernika (części składowe czekają, starannie przykryte, na blasze). Pierwszy raz w życiu. Uprasza się o trzymanie kciuków :).
Widzę, że Królowa Matka też pierniczy ... :)! Będziemy trzymać!
OdpowiedzUsuńKto teraz nie pierniczy :)? Na kciuki liczę bardzo, mam tremę!
OdpowiedzUsuńAnutku... 10 dag masla i 15 dag masla? to ile masla a ile czegos innego i czego? dzieki, yowah ;)
OdpowiedzUsuńTrzymamy!
OdpowiedzUsuńMoze tez bysmy takie ciasteczka popelnili, hm?
A.
Yowah, juz poprawione :).
OdpowiedzUsuńNo, no, no, ależ się Królowa Matka, za przeproszeniem, "rozpiernicza" ;) Ja już się nie mogę doczekać środy, jak wrócę do domu i zacznę dekorować moje pierniki! A jeszcze pewnie jedną partię wrzucę do pieca, żeby było na "po świętach".
OdpowiedzUsuńKiedyś pamiętam, z moją mamą,piekłyśmy pierniki, zapuszkowałyśmy je, no i na święta myślałyśmy, że zjedliśmy wszystkie. Jakaż była nasza radość, gdy któregoś wiosennego(!) dnia wyciągnęłyśmy jeszcze jedną puszkę z szafy! ;)
Nie wiem, gdzie ja bym musiala schować puszkę z piernikami (albo czymkolwiek), żeby się do wiosny uchowały ;D...
OdpowiedzUsuń