Jakiż, zapytasz, o Czytelniku, jakiż to dzień?
Chociaż oczywiście nie powinieneś pytać, tylko sam wiedzieć.
Jest to bowiem dzień, w którym trzy lata temu Królowa Matka zadebiutowała jako blogerka, nieśmiało i pełna wątpliwości (zupełnie jak nie ona, nieprawdaż, tu chwila przerwy na porozumiewawczy a sarkastyczny chichocik) postem o swojej Rodzinie, udostępnionym dla całych trzydziestu znajomych osób, bo kto inny chciałby to czytać.
Słowem, jest to dzień (no, rocznica dnia, żeby być precyzyjną jak wzorzec metra w Sevres), który w historii polskiej blogosfery powinien być zapisany złotymi literami, a może nawet wyryty w marmurze, też złotymi literami, i jeszcze wysadzanymi diamencikami, a co se będziemy żałować, i ozdobiony bukietami roślinności ozdobnej, niemalże jak ten dzień, gdy w polskiej blogosferze narodził się Kominek ;P.
Dzień przed urodzinami (trzecimi! Tym samym blog Królowej Matki osiągnął wiek przedszkolny :)), niewątpliwie w charakterze prezentu Zakurzona (czyli Ela) zaprosiła Królową Matkę na spotkanie blogerów, ekhm, ekhm, książkowych i nie dała się od tego pomysłu odwieść ani protestami, że jaka tam Królowa Matka książkowa, ani ponurymi proroctwami, że całe spotkanie przesiedzi ona w kąciku, patrząc na zebrane Wyśmienite Towarzystwo wielkimi oczami wiejskiej, excusez ewrybody, kretynki i uśmiechając się mało inteligentnie, co też istotnie nastąpiło.
Królowa Matka, która, godząc się na spotkanie była w rzadko ją napadającym, a mało rozsądnym nastroju "a co mi tam", wczoraj, zjawiając się w Stolicy w charakterze niewyspanej (pobudka o piątej rano, Kochani Czytelnicy!), wymiętej i bladej zmory z worami pod oczami była już w nastroju "oranyboskie, co ja zrobiłam!!!", kwitnącym w niej bujnym kwieciem mimo niesprzyjającej pory roku, spotkanie spędziła jak przylutowana do zajętego natychmiast po wejściu do sali krzesełka i odważyła się odezwać tylko do Oisaja, Zacofanego w Lekturze i Pauliny, ale to dlatego, że ona odezwała się pierwsza :).
Nawet na zdjęciu jest tam, gdzie jej nie widać (i tylko dlatego je tu zamieszcza ;)).
No ale, wiecie, Kochani Czytelnicy, jeszcze do Mariusza Szczygła się odezwała, czy też trafniej byłoby napisać - zebrała się na odwagę, by się odezwać (odpowiedniej ilości odwagi na wcześniejszym spotkaniu z Ignacym Karpowiczem zebrać jej się nie udało), i chyba nawet nie bełkotała zanadto ani pensjonarsko nie chichotała (nie jest tego pewna, a jeśli to się gdzieś nagrało pokornie uprasza Odnośne Władze o zniszczenie dowodów). W każdym razie Mariusz Szczygieł też się do niej odezwał, i nawet podpisał się na książce, o:
a na wspólne zdjęcie się Królowa Matka nie załapała, bo Polski Bus był bezwzględny i nijak nie chciał poczekać.
I, choć może nie wynika to z powyższego opisu, było baaaardzo miło, i całkiem niewykluczone, że gdyby kiedyś trafiła się jakaś powtórka, a Ela, nie nauczona smutnym doświadczeniem chciałaby na tę powtórkę Królową Matkę zaprosić, istnieje szansa, że odezwie się ona do sześciu osób.
I tak, po jakichś dziesięciu spotkaniach, porozmawia z wszystkimi :).
A teraz Królowa Matka siada wygodnie i przygotowuje się do przyjmowania Życzeń, Bukietów Kwiecia, którymi - jak się spodziewa - zostanie za chwilę obrzucona przez Kochających Admiratorów jej bloga, i Wyrazów Uwielbienia, na otrzymanie których oczywiście nie nalega i nie wywiera w tej sprawie żadnych nacisków, a także do wysłuchania zbiorowego odśpiewania "Sto Lat". Na co również nie nalega.
No skąd :).
PS.
Jest też film ze spotkania w Agorze, tak Królowa Matka informuje, może kogoś z jej Czytelników ten fakt zainteresuje:
O, proszę bardzo.
Spójrz, o Czytelniku, i doznaj wzruszenia - ręka na samym początku to ręka Królowej Matki, ta sama, a nawet - cóż za klęska urodzaju, doprawdy - całe dwie te same, którymi Królowa Matka klepie na klawiaturze wszystkie teksty, za którymi tak przepadasz :))).
Chociaż oczywiście nie powinieneś pytać, tylko sam wiedzieć.
Jest to bowiem dzień, w którym trzy lata temu Królowa Matka zadebiutowała jako blogerka, nieśmiało i pełna wątpliwości (zupełnie jak nie ona, nieprawdaż, tu chwila przerwy na porozumiewawczy a sarkastyczny chichocik) postem o swojej Rodzinie, udostępnionym dla całych trzydziestu znajomych osób, bo kto inny chciałby to czytać.
Słowem, jest to dzień (no, rocznica dnia, żeby być precyzyjną jak wzorzec metra w Sevres), który w historii polskiej blogosfery powinien być zapisany złotymi literami, a może nawet wyryty w marmurze, też złotymi literami, i jeszcze wysadzanymi diamencikami, a co se będziemy żałować, i ozdobiony bukietami roślinności ozdobnej, niemalże jak ten dzień, gdy w polskiej blogosferze narodził się Kominek ;P.
Dzień przed urodzinami (trzecimi! Tym samym blog Królowej Matki osiągnął wiek przedszkolny :)), niewątpliwie w charakterze prezentu Zakurzona (czyli Ela) zaprosiła Królową Matkę na spotkanie blogerów, ekhm, ekhm, książkowych i nie dała się od tego pomysłu odwieść ani protestami, że jaka tam Królowa Matka książkowa, ani ponurymi proroctwami, że całe spotkanie przesiedzi ona w kąciku, patrząc na zebrane Wyśmienite Towarzystwo wielkimi oczami wiejskiej, excusez ewrybody, kretynki i uśmiechając się mało inteligentnie, co też istotnie nastąpiło.
Królowa Matka, która, godząc się na spotkanie była w rzadko ją napadającym, a mało rozsądnym nastroju "a co mi tam", wczoraj, zjawiając się w Stolicy w charakterze niewyspanej (pobudka o piątej rano, Kochani Czytelnicy!), wymiętej i bladej zmory z worami pod oczami była już w nastroju "oranyboskie, co ja zrobiłam!!!", kwitnącym w niej bujnym kwieciem mimo niesprzyjającej pory roku, spotkanie spędziła jak przylutowana do zajętego natychmiast po wejściu do sali krzesełka i odważyła się odezwać tylko do Oisaja, Zacofanego w Lekturze i Pauliny, ale to dlatego, że ona odezwała się pierwsza :).
Nawet na zdjęciu jest tam, gdzie jej nie widać (i tylko dlatego je tu zamieszcza ;)).
z aparatu Ann RK |
a na wspólne zdjęcie się Królowa Matka nie załapała, bo Polski Bus był bezwzględny i nijak nie chciał poczekać.
I, choć może nie wynika to z powyższego opisu, było baaaardzo miło, i całkiem niewykluczone, że gdyby kiedyś trafiła się jakaś powtórka, a Ela, nie nauczona smutnym doświadczeniem chciałaby na tę powtórkę Królową Matkę zaprosić, istnieje szansa, że odezwie się ona do sześciu osób.
I tak, po jakichś dziesięciu spotkaniach, porozmawia z wszystkimi :).
A teraz Królowa Matka siada wygodnie i przygotowuje się do przyjmowania Życzeń, Bukietów Kwiecia, którymi - jak się spodziewa - zostanie za chwilę obrzucona przez Kochających Admiratorów jej bloga, i Wyrazów Uwielbienia, na otrzymanie których oczywiście nie nalega i nie wywiera w tej sprawie żadnych nacisków, a także do wysłuchania zbiorowego odśpiewania "Sto Lat". Na co również nie nalega.
No skąd :).
PS.
Jest też film ze spotkania w Agorze, tak Królowa Matka informuje, może kogoś z jej Czytelników ten fakt zainteresuje:
O, proszę bardzo.
Spójrz, o Czytelniku, i doznaj wzruszenia - ręka na samym początku to ręka Królowej Matki, ta sama, a nawet - cóż za klęska urodzaju, doprawdy - całe dwie te same, którymi Królowa Matka klepie na klawiaturze wszystkie teksty, za którymi tak przepadasz :))).
Szkoda że zniknęłaś po Szczygle w tempie ekspresowym, bo liczyłem jeszcze na chwilę rozmowy :/
OdpowiedzUsuńJa też. Ale na autobus zdążyłam praktycznie w ostatniej chwili, dziewięć minut przed odjazdem.
UsuńTO WSZYSTKO PRZEZ SZCZYGŁA :DDDD! Bo mówił za ciekawie (chciałam napisać "za dlugo", ale mi ręka zwiędla :)).
Spokojnie można powiedzieć, że nas uwiódł.
UsuńI nie musiał pytać "Jak się podobało" ;)
O, tak. Na zegarek spojrzałam dopiero, jak mi książkę podpisał. Czarodziej, ani chybi :).
UsuńOd wczoraj chyba w różnych zakątkach internetu trąbię, że gdyby się Królowa Matka raczyła nie chować za filarkiem względnie nie ukrywała identyfikatora tak skrzętnie, to zostałaby wyściskana i zagadana przez cały tłum ludzi. Którzy nie gryzą. I są sympatyczni.
OdpowiedzUsuńTo pisałem ja, aspołeczny Jarząbek.
I wszystkiego najlepszego. Żeby KM przestała się tajniaczyć. Chociaż następnym razem będzie trudniej, bo co najmniej trzy osoby KM rozpoznają z twarzy :P
Teoretycznie to ja, rozumiesz, wiem to wszystko, ale praktyka się mię z teorią rozłazi. Patologiczna niesmialość ma swoje prawa, co poradzę :).
UsuńMimo to mam nadzieję, że następny raz nastąpi :).
O, i to jest właściwa konkluzja :)
UsuńObrzucam życzeniami i bardzo gromko śpiewam STO LAT !!!!
OdpowiedzUsuńPochwalam :D! I dziękuję :).
UsuńNie mogę, nie mogę, nie daruję sobie tego nigdy.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że są osoby, które muszę poznać koniecznie.
Wiedziałam, że Królowa Matka to jedna z tych ważniejszych. A potem mi zwiałaś bezczelnie po prostu zniknęłaś.. Niewybaczalne..
Najlepsze jest to, że moja głupia nieśmiałość poddała się wraz z Twoją, podczas meldowania się przy recepcji.. I tak choć przez chwilę miałam Cię w zasięgu to okazja przepadła. I tego nie mogę sobie darować.
Nieśmiali maja przechlapane, prawda :)? jakże bardzo mam tak samo!
UsuńAle gdzie nie spojrzę tam widzę wzmianki o "następnym razie", więc - następnym razem juz sobie nie odpuścimy :)!
Ha, to widzę, że przyczepienia się na bezczela do KM w drodze na przystanek nie było złym pomysłem :D
UsuńHa- to może następnym razem weźmiecie mnie ze sobą jako katalizator relacji - bo ja nie mam cienia nieśmiałości , ale i bezczelna nie jestem a docenić potrafię z kim i czym mam do czynienia ....
UsuńZacofany @ Paczpan, a mialam wrażenie, że to ja się przyczepiłam na bezczela, a ty usiłujesz dyskretnie uciec :D...
UsuńCzemu ja miałem wrażenie dokładnie odwrotne?
Usuń(z ciekawością) A czy miałeś wrażenie, ze mówisz głupoty i rozmówca nade wszystko pragnie uciec, a nie czyni tego wyłacznie skutkiem doskonalego wychowania, jakie odebrał w dziecinstwie?
UsuńBo ja cały czas tak miałam :).
Miałem tylko wrażenie, że nie mogę rozwinąć pełni swej elokwencji z powodu tempa, jakie narzuciła Królowa Matka w drodze na przystanek :P Rozumiem, że liczyłaś, że dostanę kolki i odpadnę po trasie?
UsuńByłam pewna, że to ty narzucasz tempo (szybkie, w związku z czym myślałam, ze bardzo się nudzisz), a ja się dostosowuję!!!
UsuńJak widac, nie tylko słowa sa źródlem nieporozumień :D.
To następnym razem na spokojnie wyjaśnimy sobie wszystkie nieporozumienia.
UsuńBardzo, bardzo się cieszę, że 3 lata temu podjęłaś tę wiekopomną decyzję!! Czuj się obrzucona kwieciem! :)
OdpowiedzUsuńCzuję się :).
UsuńNieładnie, nieładnie. Bloga podczytuję, KM na liście widziałam, a zagadać nie miałam okazji.
OdpowiedzUsuńSiedziałam w kąciku. Identyfikatorek miałam. Nikt nie zagadywał, byłam pewna, że nikt mnie nie zna i nawet sie nie dziwiłam, bo przecież to blogerzy ksiązkowi byli :).
UsuńTia, z moim sokolim wzrokiem musiałabym się potknąć i nosem w identyfikator zaryć. :P
UsuńJak ja żałuję, że nie mogłam tam być:( ale jakoś podróż do Wawy z półrocznym dzieckiem na ręku mi się nie widziała. A mogłam spotkać Królową:( chlip chlip
OdpowiedzUsuńPociesz się, że byś nie zauważyła, jak większość :D!
UsuńMagda by zauważyła :)
UsuńNo, nie wiem nie wymawiając, ty nie zauważyłeś :)
UsuńJa zawsze zauważam. Oisaj wie, że jestem głośna, dużo mówię (i szybko), widzę wszystko i nie mam oporów do zagadywania ludzi:D A do Krakowa się Królowa nie wybiera? Na Targi Książki na ten przykład?:)
UsuńCzuj się zarzucona. Kwieciem szarpanym w drobny maczek. Bukiety całościowe mogłyby szanowną Królową zanadto uszkodzić. Czyli szarpanym :-)))
OdpowiedzUsuńTakim kwieciem, jakim się sypie na procesji Bożego Ciała :D? Może być :).
UsuńI ja gratuluję skromnie, jako nieregularnie ale zawsze czytająca i uzależniona od historii Królewskiego Dworu ( w Dziczy) :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ci, kochana :). Ty to od początku wytrzymujesz, bo o ile dobrze pamiętam, byłas jedną z tej pierwszej trzydziestki :).
UsuńJa Cię tu zaraz obrzucę!
OdpowiedzUsuńCzemu sie nie pochwaliła, że do stolicy jedzie i się ze mna na kawę nie umówiła, a?
Proszę sie poprawić next time!
W Warszawie byłam w cyklu - dwie godziny błądzenia, cztery godziny na spotkaniu, godzina bez błądzenia na dworzec. Nie dało się spotkać kompletnie z nikim.
UsuńNastępnym razem - jeśli jakiś będzie w tym samym mniej więcej miejscu - odpadnie mi godzina bładzenia, zeby trafić na miejsce i to bedzie jedyny wolny czas, jakim będe dysponować.
A poza tym otwarcie mówię, ja naprawdę siedzialam w kątku cała przerazona, spotkanie z tobą to by było o jedną emocję za dużo i obawiam się, ze moje schorowane jestestwo by tego nie znioslo :).
No co ty! Toć ja bym była jak kapcie po dniu na szpilkach! Jak mięta po obżarstwie i serial wenezuelski w czasie sesji egzaminacyjnej!
UsuńGratulacje trzylatku :)
OdpowiedzUsuńNo i szkoda, że nie powiedziałaś, że będziesz w Warszawie, przybiegłabym z kwieciem :)
Ale jak doczytałam wyżej, program miałaś napięty :)))
Juz obliczyłam, że NASTĘPNYM RAZEM (ktory, oczywiście, będzie) będę miala godzinę wolną, bo już nie będę błądzić :D. Tak tylko kusząco zapowiadam :)...
UsuńTo ja również bardzo chętnie obrzucam kwieciem :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję za posty , za przypomnienie wielu tytułów pasjonujących książek :)
Za lekkie pióro i przedni humor :)
Dziękuję, dziękuję. Rumiankiem obrzucisz :)? Bo kocham te kwiatki!
UsuńPrzyjmij moc Życzeń, Bukietów Kwiecia i Wyrazów Uwielbienia, od kochającego admiratora Twojego bloga :D. Ze śpiewaniem "Stu lat" wstrzymam się zaś do podania napitków, bo bez smarowania śpiewać nie zwykłem :P
OdpowiedzUsuńPrzyjmuję. Co zrobić, jakoś nikt (no, prawie) nie chce śpiewać, a ja z napitkami nie teges... za rok sie lepiej przygotuję, wtedy licze na chór Aleksandrowa, co najmniej :D!
UsuńAle nie teges, że Królowa nie spożywa, czy nie teges w sensie "gość w dom, omszały gąsior do piwnicy"? Bo jak to pierwsze, to spokojnie, ja nadrobię :P
Usuń:D
UsuńNie teges, że Królowa Matka nie spożywa. Przy jej chorym serduszku ma pozwolenie na ilość alkoholu pozwalającą na ustalenie, jaki jest smak drinka, a nie wystarczającą, żeby zacząć spiewać ;).
Słowem, ona akurat musi śpiewać na trzeźwo, co nie znaczy, że inni muszą jej na trzeźwo słuchać :D.
Wiem co czujesz. Mam to samo na proszonych obiadkach z butelką wina na szesnaście osób :P
UsuńGratuluję trzech lat! Ja bloga Królowej Matki odkryłam dopiero kilka tygodni temu, ale tym lepiej - mam co nadrabiać. :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy przeczytawszy całość nie uciekniesz z krzykiem :D!
Usuńzdążyłem na chóralne odśpiewanie plurimos annos? A zamiast kwiatka zakładka.
OdpowiedzUsuńDo czego? Ano samoróbka to nawet bardziej do d niż do książek ale ładniej nie potrafię :) Za to od serca. A co
Najlepszego!
Dziękuję (napisała początkująca blogerka, zwlaszcza w porównaniu z tobą :)).
UsuńWolę zakładki zamiast kwiatków :). Zakładek w tym domu nigdy dość!
e tam, staż zbliżony, a i licznik odwiedzin wcale u Ciebie nie jakiś skromny :)
UsuńDość tej skromności. Uznajmy, że choć wciąż się uczymy (od najlepszych) to i nie jesteśmy jacyś ostatni. Najważniejsze to kochać to co się robi
O, jesteś! O, widzę cię! Ale ja mam łatwiej, ja cię znam osobiście od dawna :)
OdpowiedzUsuńJestes lepsza niż moje najstarsze dziecię, które mnie nie widziało :D.
UsuńJa nie wiem, czy się znowu nie dubluję, bo przez tę moderację nie wiem, czy tym razem zalogowałam się poprawnie, czy też nie. Ale na wszelki wypadek powtarzam czule: czytam, uwielbiam i dekoruję wieńcami z nawłoci. I podkreślam, że mam do tego prawo: Twój blog jest jednym z nielicznych, które przeczytałam od deski do deski, od samiuśkiego początku. Nawet jak mi czasem komentarze nie wchodzą:-), to wiedz, że czytam. I podziwiam!
OdpowiedzUsuń