czwartek, 5 lutego 2015

Wstęp do ciągu dalszego, który nastąpi

Komoda kąpielowa wyposażona w wanienkę oraz liczne półeczki i schowki.

Lub też zwykła komoda, z półeczkami i szufladkami.

Przewijak – osobny, lub występujący w wersji nakładki na łóżeczko.

Pojemnik na pieluchy, zwany elegancko i nowocześnie pieluchomatem.

Podgrzewacz na butelki, który można podłączyć do gniazdka w samochodzie.

Wiaderko kąpielowe (plus stojak), zapewniający możliwość wygodnej kąpieli dziecka przez całe sześć miesięcy.

Pompka do wysysania jadu owadów.

Dekoder płaczu identyfikujący rodzaj dźwięku i porównujący go do pięciu uniwersalnych wzorów płaczu.

Kuleczki do toalety w kształcie uśmiechniętych słoneczek, dla chłopców, służące do nauki celowania.

Woreczek na pierwszy ząbek (w zachęcającej cenie 55 złotych polskich).

Silikonowe nakładki na skarpetki, ułatwiające raczkowanie, plus ochraniacze na kolana.

Elektroniczna niania, monitor oddechu, wibrujący odbiornik zakładany na rękę, działający tak, jak elektroniczna niania, ale sygnalizujący płacz dziecka wibracjami, zestaw stałego podglądu pokoju dziecka , czyli wideomonitor, może być w wersji de luxe – połączony z czterema kamerami i noktowizorem.


Oto zaledwie częściowa i baaaardzo niekompletna lista rzeczy, bez których udało się Królowej Matce wychować, wykarmić, wielokrotnie przewinąć, postawić na nogi i (częściowo) wypuścić w świat czworo dzieci, wszystkie w jednym kawałku, wszystkie – o ile może o tym wyrokować – bez cech traumy, wszystkie nie zubożone wewnętrznie świadomością, że wyciągała ich pieluchy z worka stojącego za kanapą, a nie z pieluchomatu.

Jest to coś, co – zdaniem jakże licznych artykułów w gazetkach dla młodych mam – absolutnie nie powinno jej się udać.

Rzecz zaczyna się najczęściej tak:

Rodzi człowiek dziecko.

Zazwyczaj najpierw jedno, zazwyczaj nie ma doświadczenia, a zaufanie do babć/ cioć/ teściowej bardzo ograniczone, zazwyczaj nie wie masy rzeczy, gubi się w tych rzeczach, które wie (albo wydaje mu się, że wie) i stara się tę wiedzę uporządkować.

A zresztą, nawet z wiedzą uporządkowaną na maksa może mieć stuprocentowa pewność, że coś go zaskoczy.

I wtedy pojawiają się ONE. Gazetki dla młodych rodziców. Pełne dobrych rad, fachowych przecież, prawda? Sami specjaliści tam piszą i jak piszą, że powinno się nabyć przewijak, to się go nabywa, bo przecież dla dziecka wszystko.

Oto mamy kolejny powód, dla którego Królowa Matka nienawidzi gazetek dla kobiet w ciąży ani też gazetek dla młodych mam (bo - choć mniej zaawansowanym Czytelnikom bloga mogło to umknąć - Królowa Matka nienawidzi ich szczerze). Kolejny, po zinfantylizowanym języku stanowiącym gwałt na polszczyźnie oraz po sprowadzaniu niejednokrotnie dramatycznych problemów do kilku nic nie znaczących, okrąglutkich - i zdrobnionych - frazesów (ach, artykule o wcześniakach, zdrobniony tak twórczo, jakże ciepło cię wspomina Królowa Matka do dziś, a wszak minęło od chwili twej publikacji lat dziesięć!).

A jak już autorki artykułów zdrobnią wszystko, co da się zdrobnić (i część tego, co się nie da też) i spłaszczą, co się da spłaszczyć, zaczynają zachęcać do nabywania absolutnie niezbędnych gadżetów, które mają ułatwiać życie.


Tylko wiecie co? Nie ułatwiają. Pięknie wyglądają na zdjęciach, w stylizacjach wnętrz liczących, tak na oko, ze dwadzieścia metrów kwadratowych, w tych pokojach dziecięcych o rozmiarach dużych pokoi w bloku, w łazienkach, które nigdy nie są klitką, o nie. Mieści się tam i komoda kąpielowa z szufladkami, półeczkami i schowkami, i wiaderko ze stelażem (w którym można kąpać dziecko tylko do szóstego miesiąca życia, ale ojtam ojtam dziecku będziemy żałować? Przecież napisali, że to dla niego najlepsze!), i jeżeli kogoś stać na taką łazienkę, nie jest dla niego problemem wymiana wiaderka na komodę, a jednego modelu wózka na drugi, zaś zamontowanie elektronicznych niań po całym domu to pikuś, to super, cieszymy się wszyscy, te gazetki są dla niego.

Tyle tylko, że większości rodziców nie stać. A gazetki tworzą fałszywy obraz dziecka, które do szczęścia niezbędnie potrzebuje tego wiaderka. Potem komody kąpielowej. Potem nocnika z pozytywką, potem naklejek w sedesie. A potem zacznie chodzić i już można grać na kolejnej strunie wrażliwej rodzicielskiej duszy – Królowa Matka zadała sobie trud i policzyła, ile kosztuje najtańsza (co podkreśla) wersja zabezpieczenia domu, by uchronić dziecko przed wypadkiem. Dwa i pół tysiąca złotych kosztuje. A tylko o zabezpieczeniu mówimy. A to przecież nie wszystko, bo i meble należy wymienić, i zabawki , i maskotki z bijącym sercem na edukacyjną tablicę uczącą języków. Bez tego się nie da. Bez tego coś pójdzie nie tak.

I rodzic czyta, i kupuje, a jak nie może kupić, bo ma łazienkę w bloku i po zakupieniu komody, przewijaka, wiaderka i wanienki nie jest w stanie użytkować jej zgodnie z przeznaczeniem, bo się w niej nie mieści, to rosną w nim wyrzuty sumienia. I czarne wizje, podsycane statystykami wypadków, które przytrafiają się w domu (a on przecież nie kupił żabek do pościeli – BTW, co to są żabki do pościeli i przed czym chronią? - i teraz jego dziecku stanie się jakieś straszne coś).


Więc osobiście Królowa Matka poleca raczej fora internetowe jako to miejsce, gdzie można się dopytać, co jest potrzebne, a co jest tylko gadżetem, którego użyje się raz lub wcale. Szanse, że ktoś zdrobni wszystkie wyrazy znacznie mniejsze. 

A że ktoś trzeźwo powie „daj sobie spokój, skoro musisz to mieć, pożycz od kogoś, kto już nie potrzebuje!” - znacznie większe.

Podobnie jak na to, że nie trafi się na kogoś, kto bierze pieniądze za przekonywanie rodziców, ze potrzebują przedmiotów, których tak naprawdę nie potrzebują – ani oni, ani ich dzieci.



Co jakiś czas temu napisawszy Królowa Matka - której dzieci szczęśliwie weszły w wiek, w którym ułatwiające życie pomoce do kąpieli i przewijania staja się zbędne - uznała, że sprawa już jej nie dotyczy.

Po czym niedawno życie zweryfikowało jej pogląd i nagle okazało się, że Wszechswiat najwyraźniej dba o to, by tematu do postów nigdy Królowej Matce nie zabrakło.

O czym wkrótce :).

29 komentarzy:

  1. Oj te gadżety-bzdety. Cel mają jeden: wyciągnąć kasę od rodziców. Lub wpędzić ich w depresję. My gadżetów nie mieliśmy i bardzo sobie ten stan chwaliliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty to wiesz, ja to wiem, ale my jesteśmy doświadczone :).

      Usuń
  2. Uwielbiam ten wpis. Przesyłam go koleżance, która właśnie panikuje, że jej nie stać na to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze dziecko? No to się nie dziwię, naprawdę czlowiek chce dobrze a nic przecież nie wie.

      Jakby gdzieś w okolicy znajdowala sie osoba o zdrowym rozsądku to zalecam kontakt.

      Oraz zdecydowanie zalecam nie czytanie gazetek dla mam :).

      Usuń
  3. jaki ładny artykuł, musze go sobie zapamiętać na przyszłość, co by nie zwariować w razie jakby co :)

    i przepraszam Krolową Matkę, ale się lekko zaśmiałam, jak przeczytałam to zdanie: "Kuleczki do toalety dla chłopców w kształcie uśmiechniętych słoneczek" - ja wiem, o co chodzi, ale to tak ładnie brzmi, a madziarka ma bujną wyobraźnię do tego, tak że ten... sorry :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Królowo Matko, ale może nie na takich forach, co? https://www.facebook.com/pages/Beka-z-mamu%C5%9B-na-forach/746563065376170?fref=ts ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Królowo! Są tu tacy którzy zagłosowali raz, ale mają telefony jeszcze trzy. I użyją ich w odpowiednim momencie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są tez tacy, którzy dla przyjemności przejażdżki tramwajem o wiadomym numerze użyli telefonu małżonka, a syna nie wyłacznie dlatego, że mu wspomniany małżonek różne blokady pozakładał :).

      Usuń
    2. Znów nic nie rozumiem ;( Całkiem jak z tym peronem 9 i 3/4

      Usuń
    3. Oisaj rozumie :). Jak klikniesz w jege nicka jest szansa, że tez zrozumiesz :))).

      Usuń
  6. No ale ze kuleczek do trafiania nie kupilas to Cie normalnie podziwiam... Odwazna jestes ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pompony jeszcze nocnikowe, więc nic straconego :). Ale ja, moja droga, czytałam gdzieś, ze są nawet takie muszki dla DOROSŁYCH mężczyzn, bo mężczyźni są zadaniowi i starają się celować, więc nie chlapią po okolicy, rozumiesz.

      Jednak ten świat nie przestanie mnie zadziwiać.

      Usuń
    2. Hłe hłe, wyobraźnia, szczególnie bujna, to chwilami przekleństwo.

      Z rozpędu przy tych słoneczkach wyobraziłam sobie chłopców w wieku drobnym, w skupieniu celujących nimi z pewnej odległości do toalety, tylko zupełnie nie mogłam pojąć, jak to ma pomóc w nauce siusiania??
      Chyba potrzebuję się wreszcie porządnie wyspać...;-)

      Usuń
  7. Ja też bez większości tych rzeczy się obyłam, jedynie przewijak mi służył dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Opisywała moja koleżanka na fejsie taką ostatnio rzeczy: ich trzecia córka skończyła właśnie dwa lata; przy pierwszych dwóch trzymali się mocno - mój ulubiony typ rodzica, oboje - ale przy trzeciej wspięli się na szczyty rozsądku i kupili zabezpieczenie dzieciowe na szafkę z chemikaliami. No i taka scena: Sira rozlała mleko, więc poszła do kuchni po ręcznik papierowy; okazało się, że już nie ma. No to zajrzała do szafki z ręcznikami, ale tam też już nie było. No to odpięła zapięcie przeciwdzieciowe z szafki z chemikaliami, zajrzała do środka i mówi: "Tu też nie ma. Zapisz, że trzeba kupić." Pozamykała wszystko i poszła po szmatę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Taak, całe szczęście, że nie mam akurat pieniędzy, bo mnie nie ogłupiły te wszystkie gadżety, a teraz to już jestem na nie za mądr:). Posiadam jedynie przewijak i właśnie jutro montuję bramkę na schody (ale tylko jedną u góry), bo moje dziecko jest tak ruchliwe, że już nikt nie nadąża za nim, a ja zawału dostanę za którymś razem jak się do tych schodów zbliży.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziedzic też się chowa bez tych gadżetów, nooooooooo przewijak miał, bo w komplecie z łóżeczkiem był ;-)
    Gazetki tworzą także obraz wiecznie uśmiechniętej Mamy ze szczęśliwym Bobasem. Nie ma miejsca na kolki, nieprzespane noce itd. Czasem długo zajmuje kobiecie uświadomienie sobie, że nie trzeba być idealnym

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie miałam przewijaka. Ktoś chciał mi podarować leżaczek, ale podziękowałam, bo mało funkcjonalny. Właściwie to dzieci chowały się bez gadżetów. Nigdy nie płakały z tego powodu:)

    OdpowiedzUsuń
  12. O, nocnik z pozytywką... Jak byłam mała, to miałam taki. Podobno odmawiałam korzystania dopóki dziadek go nie uciszył, bo melodyjka mnie śmiertelnie przerażała :) I tyle jeśli chodzi o genialne rozwiązania technologiczne ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadziwiające, jak częsta jest ta reakcja wśród targetu, z tego, co słyszałam :).

      Usuń
  13. Te wszystkie gadżety są mistrzostwem w kreowaniu nieuświadomionych potrzeb społeczeństwa. Dopóki nie zobaczysz pieluchomatu, nie wiesz, że go potrzebujesz...I słoneczka na sedes też. I "daszka na ptaszek" w zabójczej cenie (kto ma córki, nie wie, o czym mowa).
    Nie potrzebowałam. I innych "przydasiów" również. Dwóch synów, gimnazjum i student. Wyszli na ludzi bez komody z przewijakiem, a nocnik z pozytywką- to było najgorsze zło i najwspanialszy kapelusz pod słońcem.
    Matko, ja też tak odnośnie ciągu dalszego?
    Ostatnio życie weryfikuje poglądy mojej szwagierki na posiadanie czwartego potomka w wieku lat...47. To nie klimakterium. Natura jest silniejsza od statystyki.

    ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE! To nie ten ciąg dalszy :). Tego nie ma i nie bedzie, po pierwsze jestem za bardzo posunieta w latach (nie tak, jak twoja kuzynka, ale aż tak nie muszę :)), po drugie raczej nie powinnam, chociaz ostatnio lekarze powiedzieli, że jeśli coś, to się już nie muszę martwić, bo jeszcze rok temu dalsze rozmnazanie było mi absolutnie zakazane.

      Mam czterech synów. Nie wiem, co to "daszek na ptaszek". Nie wiem, czy chce wiedzieć ;).

      Usuń
    2. A niech cię (PePe, panie dziobaku)!
      Zguglowałam sobie "daszek na ptaszek"...
      ... Mój Thorze, ale PO CO?! W jakim celu?!

      Usuń
  14. No na litość! Czemu ja nie mogę pisać u ciebie komentarzy? Coś mi się pochrzaniło i się nie loguje i się nie wpisuje i w ogóle...Ale jakby jakimś cudem ten wlazł, gdzie trzeba ( w przeciwieństwie do ostatnich circa about pięciuset, wrrr), donoszę, że kocham, pamiętam, czytam i oczywiście głosuję (nawet potrójnie, bo nie tylko ja mam telefon w rodzinie, ha!) Trzymam kciuki, żeby tym razem Królowa zasiadła na tronie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, moje serce to czuje :).

      Na tron nie liczę, właśnie zaczęłam proces zjazdu w dół, a jak kto zjeżdża w dół to raczej sie już się nie wespnie :(. Szkoda, milo byłoby skończyć swoją przygodę z tym konkursem w pierwszej dziesiątce...

      Usuń
  15. Nie wierzyłam w woreczek na ząbek... póki nie zguglałam posrebrzanych pudełeczek na pierwszy ząbek i pierwszy pukiel włosów.
    Razem tylko 105 zł.
    http://3kiwi.pl/product-pol-26237-Mamas-Papas-Pojemniki-na-pukiel-wlosow-i-pierwszy-zabek-Once-Upon-A-Time.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuro. Jak to, nie wierzyłaś. Czyżbyś sądzila, że potrafiłabym taką rzecz wymyślić? Przecież wielokrotnie podkreślałam, że zupełnie nie mam wyobraźni :D.

      Usuń