Każdy stały Czytelnik tego bloga wie (a ci potencjalni nie-stali, tylko nowi właśnie się dowiadują), że Królowa Matka cierpi na Zespół Niecierpliwych Rąk. Usiedzieć nie jest w stanie, jak tych rąk nie ma czymś zajętych, nie może filmu w TV obejrzeć bez dojmującego poczucia marnowania czasu, jeśli jednocześnie z oglądaniem (by być precyzyjnym jak wzorzec metra z Sevres należałoby napisać "ze słuchaniem") nie ściboli, nie wycina, zszywa, nie macha szydełkiem, drutami, igłą do frywolitek albo taką normalną, do szycia, chociaż nie szyje nią, ale haftuje. A jeśli nie może tego robić
a) staje się nerwowa, i z oglądania filmu nici
lub
b) głowę ma zajęta wymyślaniem tego wszystkiego, co w najbliższej przyszłości (która powinna liczyć jakieś trzysta do pięciuset lat, gdyby chciała zrealizować wszystkie swoje projekty) wydzierga, wyszyje albo ulepi z masy solnej.
Niestety, efektem ubocznym tej słabości Królowej Matki są jej, hm, dzieła.
Otóż jest ich sporo. Albo bywa sporo. I wszystko wskazuje na to, że w przyszłości pojawi się jeszcze więcej, bo Królowa Matka nabiera coraz większej wprawy, a jej głowa produkuje coraz więcej pomysłów.
Niektóre rzeczy Królowa Matka robi dla siebie lub swoich dzieci. Z niektórych czyni prezenty dla swoich Bliskich i Przyjaciół. Niektóre rozdaje znajomym, a czasem wręcz nieznajomym, na przykład w ramach fantów na loteriach w szkołach i przedszkolach Potomków. Niektóre robi na zamówienie.
A niektóre robi, bo ją to coś w środku gna i zmusza, a potem one leżą. Leżą w szufladach, na szafkach i półkach, aż komuś się spodobają i zechce je kupić. Albo dostaje w prezencie. Albo po prostu leżą, zapomniane i przysypane coraz większa ilością królewskomatczynego rękodzieła.
Dlatego właśnie zakiełkowała w głowie Królowej Matki myśl, że trzeba by stworzyć odnogę bloga poświęconą wyłącznie prezentacji ścinków i kłębków (a raczej temu, co z nich wychodzi, jak się Królowa Matka do nich dorwie) z jej zapasów. Myśl, podlewana entuzjazmem i zachętą co niektórych wtajemniczonych w typowe dla Królowej Matki "ale-kto-tam-w-ogóle-będzie-chciał-wchooooodzić-i-ogląąądaaać?" niepewne plany Przyjaciół, Znajomych oraz Czytelników dorosła wreszcie i zakwitła w ten oto sposób:
Kłębowisko
A teraz przyjdzie tylko poczekać i sprawdzić, czy wyda też owoce :).
Królowa Matka zaprasza :).
Ale dlaczego nie mogę tam wejść, co?
OdpowiedzUsuńJuż możesz :).
UsuńJuż mogę:)
Usuńto widzę, że Królowa ogląda filmy tak samo jak i ja. Tylko ja zazwyczaj przy słuchaniu filmu (tak, dokładnie tak samo to nazywam) czytam książkę :]. I nie, nie mam problemu ze zrozumieniem ani tego, co dzieje się w filmie, ani tego w książce. Czasami też zdarzało mi się wcześniej przy tv haftować krzyżykowo, ale mam braki "niciane", a i z chęciami coś nie tak...
OdpowiedzUsuńa w Kłębowisko zaraz wejdę i będę podziwiać i zazdrościć :)
Pozdrawiam z, w końcu wiosennego, Dzikiego Zachodu
Baaardzo cierpię z tego powodu, że nie da się jednocześnie robić czegoś rękami i czytać, serio piszę. Bo czytac i film oglądać tez mi się zdarza. Ale ten ból, kiedy muszę wybrać - szydelkujemy czy czytamy? Brrr!
UsuńDobry pomysł, który i we mnie dojrzewa od jakiegoś czasu, choć mnie akurat pytani o zdanie odradzają. Ale MOIM zdaniem to jedyna słuszna droga, gratulacje!
OdpowiedzUsuńDlaczego odradzają? Robisz piękne rzeczy! Girlandy oglądałam i zazdrościłam, ja tak nie umiem, nie wiem czego mi brakuje, ale brakuje.
UsuńMoże chodzi o to, że nie masz przerobu większego niż popyt i wszystko, co robisz idzie w dobre rece, zamiast walać się gdzie popadnie ;D?
Inna rzecz, ze ja się dalam przekonac po półtorarocznym namawianiu. Za półtora roku to, ho, ho, ho, co się może u ciebie zmienić!
nie ma takiego numeru..
OdpowiedzUsuńJest, jest :). Miałam błąd na stronie, poprawiłam, sprawdź teraz :).
UsuńJa ciągle nie mogę :-(
OdpowiedzUsuńZłośliwośż rzeczy... prawie zywych :). U mnie chodzi bez problemu. Spróbuj tak: http://piernikowemiasto.blogspot.com/
UsuńJako rozumiejąca naturę niespokojnych rąk i znajdująca własne odbicie w Twoim opisie- nie pozostaje mi nic innego jak pomaszerować i obejrzeć. Co też z przyjemnością uczynię :)
OdpowiedzUsuńDaj znac, czy dotarłaś, bo są z tym podobno klopoty...
UsuńChyba trochę rozumiem, co się dzieje. Jak chcę przez linka, to mi gugiel tłumaczy automatycznie nazwę i szuka po ginger. I wychodzi, że nie ma. Myślicie, że możliwe, żeby bydlątko chciało być mądrzejsze tak samo z siebie? oO
OdpowiedzUsuńZaprawdę byłby to nie pierwszy raz, gdy gugiel chce być mądry i mu wychodzi niezupelnie prawidlowo...
UsuńPowpisywałam "piernikowo" wszędzie, gdzie się da, łącznie z własna pocztą, może teraz da sobie chłopak spokój.
Oj Anutek, chyba musisz zmienić linka bo ludzie nie trafiają. Ale ja trafiłam i janiołka kcem.
OdpowiedzUsuńA przy okazji zapraszam do siebie, jak znajdziesz wolną chwilę w chwilach wolnych :-)
Zmieniłam dwa razy, u mnie chodzi...
UsuńWszystko idzie jak ta lala. A jak komuś nie wchodzi, to widocznie gugielek kicia coś. Wpisujcie Piernikowemiasto i będziecie wchodzić bez problemu.
UsuńCiekawe, Anutku, jak Ci sprzedaż kurzołapek wzrośnie...
Och, Noemi, pytanie brzmi nie "jak", ale "czy" ")...
UsuńNa bloga weszłam i do bloglovina dodałam :)
OdpowiedzUsuńMiło mi (i ciesze się, że udało ci się wejść, nie każdemu udaje sie ta sztuka :))!
UsuńZe stacjonarnego się udało, ale teraz sprawdziłam na lapku i przekierowało mnie na nieistniejącego bloga. Blogger z Googlem głupie numery robią.
UsuńŚwinia, nie blogger. Nawet znajomych napuścilam, zeby posprawdzali, im chodzi jak ta lala. Besilnie trzeba chyba zdać się na dobry humor strony albo co...
UsuńWitaj Królowo Matko Droga,
OdpowiedzUsuńcoś nie tak z tym linkiem, bo mnie też odesłało gdzieś w niebyt. Dopiero ten z komentarzy zadziałał.
Nome
Zaczynam popadać w desperację, poniewaz jako matolowi komputerowemu skonczyły mi sie pomysly, co jeszcze można zrobić. I w dodatku u mnie działa bez względu na to, czy jestem, czy nie jestem zalogowana, sprawdziłam na dwóch komputerach...
UsuńByłam, widziałam, Aniołki cudne :D
OdpowiedzUsuńI dodałam u siebie do linkow kącika artystycznego :D
Dziękuję Ci bardzo :).
UsuńDziała! Desperacja już niepotrzebna :)
OdpowiedzUsuńNome
Yes! Yes! Yes! - że zacytuję klasyka :D.
UsuńUh, ja cierpliwości nie mam, żeby coś dziergać, choć próbowałam krzyżykami kiedyś. Wolę się wyżywać papierowo. A przy oglądaniu filmów - prasuję.
OdpowiedzUsuńJa porzuciłam prasowanie (no, ograniczyłam ;)), ale kiedyś tez tak bardzo lubiłam.
Usuń