Potomek Starszy (uwieszając się na Królowej Matce, z zachwytem) - Mamusiu, twój zapach działa na mnie odrażająco!!!
Królowa Matka (w stuporze, próbując jakoś dojść do siebie po takiej informacji) - To znaczy, że co konkretnie???
Potomek Starszy (z uczuciem) - No, pachniesz tak pięknie!!! Najpiękniej w świecie!
Skutek czytania przez Królową Matkę "Lotty z Ulicy Awanturników" Astrid Lindgren. Nie po raz pierwszy, ale po raz pierwszy reakcja Potomków była tak entuzjastyczna, być może teraz nastał dla nich właściwy na tę książkę czas. "JA też, mamo, jak jestem wściekły, to nie schodzę na dół!". "Ja też tak robię!". "Ja też tak myślę!". "Ja bym też tak chciał!". Przerywały lekturę Królowej Matce, przekrzykiwały się, opowiadały, co robią i myślą, jak są złe, co to znaczy zbroić ich zdaniem, a gdy Lotta na ostatniej stronie siedziała na kolanach swojej mamy i płakała: "Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!", wlazły na Królową Matkę, oplątały ją wszystkimi kończynami, powtulały nosy w jej szyję (wtedy padło właśnie zacytowane wyżej zachwycone oświadczenie), chociaż nie miały (akurat wtedy, rzecz jasna ;)) za co przepraszać.
Teraz coming out będzie :). Królowa Matka dziecięciem będąc nie lubiła Astrid Lindgren. Przeczytała w całości tylko "Dzieci z Bullerbyn" (z których zapamiętała wyłącznie "kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej") i Pippi (z której zapamiętała wyłącznie to, że Pippi potrafiła podnieść konia), nie przebrnęła przez żadną inną książkę, podejmowała liczne próby, które zawsze kończyły się niepowodzeniem, więc wreszcie przestała je podejmować i teraz, czytając swoim dzieciom, wchodzi wraz z nimi na Ziemię Nieznaną :).
A na Ziemi Nieznanej najbardziej podobają jej się dorośli. Głównie rodzice, ale także sąsiedzi i dorośli przyjaciele małych bohaterów. Pni Berg, która pozwala Lottcie wprowadzić się do swojego domku w ogrodzie. Rodzice Lotty, którzy nie nalegają na jej powrót (o zmuszaniu jej siłą w ogóle zaś nie ma mowy), ale pozwalają jej samej podjąć decyzję, wyjść z tej próby z twarzą, honorowo. Mama, która nie robi awantury o pocięty sweterek i o cały dzień spędzony na "obrażeniu się", ale pozwala swojej córeczce dojrzeć do tego, co sama chciałaby powiedzieć, i wybrać czas, kiedy chciałaby to powiedzieć. Królowa Matka domyśla się, że w domku pani Berg (albo w domu Nymanów) trwały rozmowy, dysputy i ustalanie linii postępowania na wypadek, gdyby się Lotcie nie odmieniło/ gdyby się Lotcie odmieniło, ale się nie chciała do tego przyznać/ gdyby (i tu można sobie wstawić przeróżne warianty, a także zostawić spory wolny margines, bo przewidzieć tego, co wymyśli pięciolatek zaprawdę nie ma sposobu), ale nie ma cienia tych gorączkowych narad w postępowaniu rodziców Lotty.
Taka sama jest, że Królowa Matka pozostanie przy klimatach skandynawskich, Mamusia Muminka. Przygotowująca koszyk z jedzeniem i piciem, gdy Muminek chce wyjść z domu, czy to tylko na cały dzień nad morze, czy oglądać nadlatującą kometę, i przypominająca, by wziął zapasowe ubranie, ale całkowicie akceptująca to, że jej synek odchodzi do swoich spraw, w swój własny świat, ku swemu własnemu przeznaczeniu. Zostawiająca mu tyle wolności, ile on potrzebuje, i dająca pewność, że ma gdzie wrócić, gdy tego zapragnie. Kochająca, a nie dławiąca miłością. Jakże Królowa Matka chciałaby tak umieć, gdy już nadejdzie pora!
Zwłaszcza, że dziś Królowa Matka jako Matka nie popisała się wcale, i bardzo, bardzo jest z siebie nie-dumna. Zrobiła swoim dzieciom straszną awanturę, zdenerwowała je i siebie, i w dodatku, jak bardzo zmęczone dziecko, robiła tę awanturę dalej, chociaż czuła, że szkodzi sobie i Potomkom, i że chce, by ktoś ją, tak jak dziecko właśnie, powstrzymał, kazał przestać i postawił do kąta albo co. I chociaż wiedziała, że nic nie usprawiedliwia jej zachowania, żadne zmęczenie, żaden wewnętrzny niepokój, żadne zachowanie jej Potomków, żadne zdenerwowanie.
Więc się darła i była coraz bardziej wystraszona.
A potem przerwała. Wzięła głęboki oddech. I przeprosiła.
Jak dobrze, że ma dzieci w wieku, w którym się łatwo wybacza.
Teraz jeszcze tylko Królowa Matka musi wybaczyć samej sobie.
"wzięła głęboki oddech", czyli poszukała tego miejsca w sobie, które darło się w niebogłosy, bo potrzebowało zatroszczenia się o siebie. Oddychaj, głęboko i świadomie, gdy emocje będą wzbierać. I zapraszam Cię do naszego Klubu Oddychających Mam, który już wkrótce ruszy jako forum. Lada dzień. Chcemy stworzyć wspólnotę wspierających się Rodziców, bu się tak nie "wydzierać". Info będzie na blogu.
OdpowiedzUsuńDziękuję, zajrzę na pewno :).
OdpowiedzUsuń