sobota, 5 lipca 2014

Wielki Finał (Michaił Bułhakow, "Mistrz i Małgorzata")

No więc tak, Czytelniku. Dziś uwolnisz się wreszcie od Królowej Matki i jej słowotoku. Oto nadszedł dzień, w którym odpowiedzieć należy na ostatnie pytanie Wyzwania, a mianowicie

Twoja książka wszech czasów

I wcale Królowa Matka nie twierdzi, że jej odpowiedź będzie... jedyną możliwą. O wielu książkach nie wspomniała przez te trzydzieści (i trochę) dni, wiele nie mieściło się w konwencji Wyzwania, wiele nie pasowało do żadnego z zadań, odpowiadając na wiele pytań musiała się Królowa Matka ograniczać, żeby jej się posty nie rozrosły do monstrualnych rozmiarów. Więc i w tym wypadku nie będzie to może książka jedna-jedyna. Tylko ta, żadna inna. 

Ale będzie to na pewno książka, której zabraknąć w tym zestawie po prostu nie mogło.

„Kiedy zachodziło właśnie gorące wiosenne słońce, na Patriarszych Prudach zjawiło się dwu obywateli.”

i już wszystko jasne, Drogi Czytelniku, prawda?

Książka, w której wszystko jest idealne -



napisała Królowa Matka i się zawiesiła.

Każdy, kto "Mistrza i Małgorzatę" czytał wie, dlaczego. Nikt, kto nie czytał - nie zrozumie. Bo jak wyjaśnić komuś, kto jej nie czytał, czystą magię. Jak wyjaśnić doskonałość. Jak choćby tylko opowiedzieć, o czym ta książka jest?

Przecież jest o wszystkim. Jest satyrą i rozprawą filozoficzną. Jest opowieścią o miłości i dramatem psychologicznym. Groteską, powieścią obyczajową, fantastyczną, kryminałem, medytacją religijną. Demaskatorską opowieścią o Rosji Radzieckiej i zastraszonym społeczeństwie. O świecie totalitarnym, pełnym absurdu, tak strasznym, że aż fantastycznym. Perfekcyjną analizą mechanizmów rodzenia się i utrwalania dyktatury. Wszystkim naraz. Wszystkim po trochu. I to "wszystko na raz" przenika się i uzupełnia, splata jak nici wątku i osnowy w bezcennym, ręcznie tkanym kilimie. Każde słowo na swoim miejscu. Każde słowo po coś.

To jest dopiero rzecz, której nie sposób zekranizować, na pewno nie dla takiej fanatyczki jak Królowa Matka! Wszystkie ekranizacje widziała - żadnej nie lubiła, najlepsze zaledwie tolerowała. Żaden Woland nie dorastał do pięt temu, który króluje w jej wyobraźni, oczyma żadnego Asasella nie spoglądał demon bezwodnej pustyni, a już o Behemocie to nawet mówić szkoda, żadna Małgorzata nie stawała się wiedźmą tak, jak powinna, a każdy Mistrz był nazbyt bezbarwny.

I tak jest dobrze. Nie należy psuć tej książki filmowaniem jej. Nie należy też psuć jej wciąganiem na listę lektur i zaoszczędzić biednemu Bułhakowowi wniosków typu "Nie rozumiem kompletnie fenomenu „Mistrza i Małgorzaty”, nie wiem dlaczego wywołuje taki zachwyt i nie mam pojęcia dlaczego nazywana jest arcydziełem literatury", "Nie polecam, chyba, że ktoś cierpli na nadmiar wolnego czasu lub tęskni za uczuciem chaosu i niezrozumienia", "Niektórym powinno się zabronić pisania książek. Zdecydowanie" i ubolewania nad tym, że "Jeszcze więcej niż nazwisk było tam scen"- co do Królowej Matki, to przez całe liceum drżała ona, że jej polonistce wpadnie do głowy wyciągnąć "Mistrza i Małgorzatę" z listy lektur nadobowiązkowych i dokonać na niej mordu, przycinając ją i ograniczając do ciasnych norm "wniosków z lektury", w jej wypadku BARDZO ciasnych i wyłącznie takich, jakie dopuszczały opracowania dla nauczycieli. A tak się z "Mistrzem i Małgorzatą" nie da. To jest książka, którą każdy za co innego kocha, co innego w niej widzi i inny wątek uważa za najważniejszy.

To jest powieść, którą należy czytać, cieszyć się nią i zastanawiać nad nią, nauczyć się dla niej rosyjskiego, a jak się zna - biegać po wszystkich księgarniach językowych w poszukiwaniu wersji oryginalnej (żeby móc sprawdzić, czy magia nie ucieknie, bo że jeszcze wzrośnie nie sposób sobie wyobrazić), tak jak to chyba dziesięć już lat temu czyniła Królowa Matka ( w tym miejscu serdeczne pozdrowienia dla EMPiKu w Krakowie!).

Perła w literackiej koronie świata.

***

I tym (magicznym) akcentem kończy Królowa Matka Wyzwanie Literackie, Kochany Czytelniku, i da Ci teraz od siebie dłuższą chwilę odpocząć.

Ale przeglądając internety trafiła na coś takiego:


Ktoś jest chętny ;)?



29 komentarzy:

  1. Heh, mam wersję rosyjską, nawet zacząłem czytać. Magia dużo większa niż po polsku, bo czarna. Bułhakow nie używa słów wykorzystywanych w podręcznikach do rosyjskiego dla szkoły podstawowej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze - z książką wszech zgadzam się absolutnie. To jest najgenialniejsza książka, jaka powstała kiedykolwiek.
    Co do wyzwania, hmm... może w końcu warto od czegoś zacząć powrót do blogowania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę się rozpędzać zanadto, bo niestety jestem świadoma, ze wakacje maja tylko dwa miesiące, po których mój blog znow będzie sobie smutno sechł :(...

      Usuń
    2. Więc jeśli miałby schnąć, to warto go zawczasu wystarczająco mocno nawodnić :)

      Usuń
    3. O, Kot dobrze prawi!

      Usuń
  3. A, i jeszcze jedno. Bo zupełnie nie umiem się znaleźć towarzysko i komilfo, że o sawuarwiwrze nie wspomnę. Nie pogratulowałem ukończenia wyzwania, więc gratuluję. Czytałem z przyjemnością, zazdraszczając rozmachu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do "MiM", to ja ze względu na te ksiązkę własnie bardzo udoskonałiłam znajomość rosyjskiego - uparlam się, że musze ja w oryginale przeczytać! I za to tez jestem Bułhakowowi wdzięczna :).

      Co do sawuarwiwru, mój nie pozwala mi nie podziękować - Tobie i Bazylowi - za Martę Kisiel. Kto wie, czy bez was bym na nią trafiła, a tak - cud, ze rodziny nie obudzilam wczoraj w nocy, czytając :D.

      Usuń
    2. Nie wiem, czy mogę się wyrazić i w imieniu Bazyla, ale na pewno cała przyjemność po naszej stronie. A czytałaś Nomen Omen czy Dożywocie?

      Usuń
    3. Anutek, przybij piątkę! Dla mnie też M&M w oryginale było ukoronowaniem rosyjskich lektur :)

      Usuń
    4. @ZwL Jeśli chodzi o pochwały i dziękczynienia, to możesz się wyrażać w moim imieniu do woli. W przypadku zażaleń odsyłaj do mnie :P
      @Anutek Marty się nie czyta po 22 i w miejscach publicznych :)

      Usuń
    5. Bazylu, ani przez chwilę nie brałem pod uwagę brania na siebie zażaleń pod Twoim adresem, moja szlachetność ma swoje granice :)

      Usuń
  4. Królowo Matko, to był pasjonujący miesiąc (i trochę). Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę w oryginale przeczytać, muszę .Że też sama w stosunku do mojej najukochańszej na to nie wpadała, a rosyjskim niezłym dysponuje nadal. Posypuję głowe popiołem wzdychając nad swa skrajna tępotą (a może uprzejmie ją nazwe brakiem kretaywnosci lub lenistwem duchowym ? )

    OdpowiedzUsuń
  6. Każdy zachwyt nad Mistrzem i Małgorzatą to miód na moje serce. Uwielbiam tę powieść. Co do wyzwania to walczę ze sobą, ostatnio zabrakło zapału do blogowania, a to byłby dobry pomysł - mobilizator. Się zobaczy. Co do ekranizacji podobały mi się pewne rozwiązania przyjęte w rosyjskim serialu na bazie, ale o całości trudno mi się wypowiadać, gdyż obejrzałam fragmentarycznie w internecie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Och Królowo Najmilsza :) Ja też od MiM zaczynam pakowanie książek na bezludną wyspę :) Nie wiem ile razy czytałam. I całkowicie zgadzam się z recenzją Najjaśniejszej Pani. I biję korne pokłony za łaskawość, że zechciałaś Królowo w nawale i natłoku i mimo wszystko i wszystkiemu wbrew pisać i recenzować i omawiać. Ktoś tu już napisał, że to poczwórna przyjemność: najpierw czytam twój wpis, następnie wspominam przedmiot wpisu, zastanawiam się nad własnymi ewentualnymi preferencjami lub niechęciami a później biegnę szukać książki, żeby ją ponownie przeczytać:D
    A Martę Kisiel też polubiłam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Królowo Matko, podczas pobytu w Moskwie miałam okazję zwiedzić muzeum Bułhakowa, które może nie jest zbyt rewelacyjne, ale za to organizuje spacery śladami Bułhakowa po Moskwie NOCĄ i myślę, że to wywołuje tą niezwykłą atmosferę, która tak fascynuje w książce MiM.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ze wstydu pod ziemię się zakopię i przyznam, że MiM nie czytałam...;-(
    Ale nadrobię ten brak, bo tak zachwaliłaś Królowo, że mus to uczynić, szczególnie, że sama prosiłam o książki godne polecenia...:-))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio przekonałam do tej książki mojego szefa. Był zachwycony. A to jest książka, do której mogę wracać w każdym stanie ducha. "Kurolesow, bis, bis!" - czyli pisz, pisz, kochana... O czymkolwiek piszesz, czytam z zajęciem.
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja bym była chętna... Filmów ci ostatnio oglądam dostatek... A może skopiuję pomysła i dam na swojego bloga, mogęęęęęę????

    OdpowiedzUsuń
  12. Coś się ostatnio zewsząd ten Bułhakow na mnie rzuca, ani chybi to znak, że należy przeczytać "MiM" po raz n-ty:) I może w końcu po rosyjsku, bo jakoś do tej pory oryginał nie wpadł mi w ręce.
    Paradoksalnie, obecność tej książki na liście moich lektur szkolnych ani trochę mi jej nie obrzydziła, wręcz przeciwnie, jestem mojej polonistce gorąco wdzięczna, że musiałam ją (książkę, znaczy) przeczytać. Gdyby nie to, nie wiem, czy w ogóle bym po nią sięgnęła, właśnie ze względu na te niezbyt pochlebne opinie.

    Alva

    OdpowiedzUsuń
  13. Książka, którą czytuję od lat raz do roku w okolicach pierwszej wiosennej pełni - ot takie zboczenie niegroźne ;). Nie widziałam zbyt wielu ekranizacji ale raz trafiłam na (chyba) spektakl w którym Wolanda grał Holoubek a Małgorzatę Anna Dymna. Całość nie powalała ale scena, w ktorej Woland wywołuje Abadnonnę zapadła mi w pamięć i do dziś wraca, a Woland już zawsze ma głos Holoubka

    OdpowiedzUsuń
  14. Śmiesznie się składa, bo tuż przed przeczytaniem tego wpisu skończyłem lekturę "Mistrza i Małgorzaty". Owszem, powieść mi się podobała, ale nie rozpływam się w zachwytach. Być może wielu zalet nie zauważyłem, ale nawet jeśli, to chyba i tak nie jest idealna. Są niekonsekwencje w fabule (największa: czy sfingowano dla świata śmierć mistrza i Małgorzaty, czy jednak świat uznał ich za zaginionych?).

    OdpowiedzUsuń
  15. Królowo! Ja tak podsumowująco. Bardzo dziękuję, że Ci się chciało. Przypomniałaś mi wiele lektur, które mniej lub bardziej pokryły się kurzem na półce "kiedyś przeczytałam", zachęciłaś do sięgnięcia po książki , których nie znałam (albo znałam ale omijałam), przekonałaś, że nie jestem odosobniona w kwestii "Nad Niemnem" (czytam znowu! lepsze niż poprzednio!), zjeżyłaś mi sierść na grzbiecie na wspomnienie niektórych ekranizacji, uwolniłaś z poczucia obowiązku sięgnięcia po np. Coelho i uradowalaś swym uwielbieniem dla Pratchetta (podzielam je w 100%; mąż mnie podrywał na Świat Dysku, to było w okolicach "Piramid" ;)). Tylko jedna sprawa mnie dręczy, kiedy ja, do cholery jasnej, mam uprasować wciąż rosnącą górę ciuchów, jak mam tyle do przeczytania! Hę?
    Ciociasamozło.

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo mnie zaskoczyłaś wyborem tej akurat powieści. Bardzo.
    Zastanawiające. Książkę oczywiście czytałam, nawet z jej powodu byłam na rzeczonym spektaklu z p. Anną Dymną w roli Małgorzaty (świetna). Niektóre fragmenty są świetne, plastyczne (no tak, oczywiście, wylany olej, tramwaj), nie sądzę też bym nie załapała, o co chodzi (choć może zbyt młodą dzieweczką byłam, czytając), ale - de gustibus oczywiście non est disputandum - na książkę wszech czasów ani nawet na książkę jednego wieku bym jej nie wybrała. Jak mówią dzieci oblizując łopatkę w piaskownicy - dobre, ale nie pyszne! :) No jak zachwyca, skoro nie zachwyca.

    Ale to właśnie z pewnością jest cudowne! De gustibus na szczęście non est disputandum Różnorodność gustów czytelniczych, za którą podąża lub którą kreuje różnorodność lektur, dobrych lektur - to jest to. To cieszy. Jesteśmy inni w swych upodobaniach - my wszyscy.
    Bardzo Ci dziękuję, że ma swoje ukochane lektury i że zechciałaś tak porządnie i szczerze się z nami nimi podzielić.
    Może i ja sama dla siebie odpowiem sobie na tę listę pytań :)
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  17. Post pod którym podpisuję się całym sercem... uwielbiam "Mistrza i Małgorzatę" i choć nie trafiają do mnie żadne ekranizacje, to sama książka mi wystarcza.
    Wersję oryginalną dostałam od Małżonka, kiedy jeszcze się o mnie usilnie starał ;)
    A cytat z książki mamy jako grawer w obrączkach - symbolicznie, odniesienie do początków naszej relacji.
    Piękne, piękne, piękne!

    I popieram - może i wakacje krótkie, ale jeśli tylko znajdziesz chwilę to pisz jak najwięcej, żebyśmy później lepiej znosili suszę blogową podczas codziennych dni roku szkolnego pracowitego :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jessssu , Królowo
    po Twoim wpisie taka chęć mnie naszła na MiM że chyba w fabryce nie wytrzymam ...
    toż to jest to czego potrzebowałam :)
    z wersją ros może to i dobry pomysł...ale najpierw pol sobie przypomnę :) z rozkoszą

    TWOJA RECENZJA JEST NAJLEPSZĄ JAKĄ CZYTAŁAM OD BAAARDZO DAWNA :) może od poczatku swojego świata :0 ) szacun wielki
    pozdrawiam
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytam namiętnie bloga odkąd Królowa Matka wystąpiła na Niezatapialnej Armadzie <3
    I tak, Mistrz i Małgorzata, to powieść idealna. Niestety u mnie polonistka (poza tym jednym grzechem świetna kobieta) zdecydowała się na omawianie, i potem przez 5 lat nie mogłam zajrzeć do książki, żeby w niej nie zobaczyć satyry Rosji Radzieckiej...tego się nie robi książce, którą po raz pierwszy przeczytałam w wieku ok. 10 lat i która była dla mnie tak magiczna...
    Może jednak spróbuję wrócić? :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do dziś jestem wdzięczna Losowi, że moja polonistka nie zdążyła wcisnąć "Mistrza I Małgorzaty" w nasz napięty przedmaturalny plan czytelniczy. Przerabianie tego w szkole - oto, czego nie robi się tej książce...

      I witam na pokładzie :))))!

      Usuń
  20. Ach, Mistrz i Małgorzata <3
    U mnie się tak złożyło, że to nie było w kanonie lektur, kiedy ja byłam w liceum, więc za książkę wzięłam się sama z siebie, parę lat później, bo teatr muzyczny w moim mieście ogłosił, że na jesieni będzie ich premiera musicalu na podstawie książki. Nie wiem, czy to dobrze czy źle, bo i tak często jak czytałam jakieś lektury, to potem nie zgadzałam się z ich interpretacją przedstawioną nam przez nauczyciela (pewnie po prostu za głupia jestem, żeby dostrzec te metafory :D), ale jak widać los znalazł sposób, żeby mi tę książkę podrzucić. Kocham ją absolutnie ^^ Aż mi się łezka w oku zakręciła, jak przeczytałam na początku postu cytat o Patriarszych Prudach.
    Swoją drogą ekranizacji nie widziałam żadnej (jeszcze, kiedyś nadrobię z ciekawości czystej), za to wrocławski musical to jest mistrzostwo (chociaż ja tam ogólnie jestem zakochana w ich teatrze, to pewnie nie jestem obiektywna) i każdemu z czystym sumieniem polecam <3
    I witam Królową Matkę, bo wcześniej się jakoś nie odzywałam nigdy ;)

    OdpowiedzUsuń