czwartek, 3 lipca 2014

Krótko i nie tylko na temat

Zbliżamy się do końca Wyzwania i ręka do góry, kto sądził, że się Królowej Matce nie uda (tu Królowa Matka podskakuje z palcem wyciągniętym ku górze i osiołkowym "ja! ja! ja! mnie wybierz!" na ustach).

Ktokolwiek to był, miał w sumie racje, bowiem mamy dziś 3 lipca, jutro tekstu nie będzie, woli to Królowa Matka zastrzec od razu, jedzie bowiem z samego rana do Gdańska, wraca wieczorem w stanie zużycia całkowitego, jak mniema, i na pisanie nie będzie miała sily, tak więc ostatecznie skończy Wyzwanie z czterodniową obsuwą.

Więc aby osuwa nie zrobiła się większa Królowa Matka spieszy odpowiedzieć na przedostatnie pytanie Wyzwania, które brzmi:

Książka, której wszyscy nienawidzą, a ty kochasz

i to odpowiedzieć krótko i zdecydowanie - takiej książki nie ma.

Królowa Matka ma na myśli - w ogole nie ma. Taka książka, którą ktoś kocha, a reszta świata nienawidzi, po prostu nie istnieje. Oczywiście Królowa Matka zdaje sobie sprawe, że to "wszyscy" w pytaniu to jest przenośnia, od razu powinni być wzięci w nawias albo zamiast "wszyscy" powinna być "większość"; ale nawet i wtedy by nie umiała odpowiedzieć. Wystarczy spojrzeć na komentarze pod jej postem o "Nad Niemnem" - napisała o lekturze, jednej z tych mniej popularnych, i natychmiast i w sporym wyborze odezwały się osoby (z pewnością nie wszystkie), które bardzo ją lubią. To samo byłoby, gdyby Królowa Matka napisala w tym poście o "Panu Tadeuszu", "Zmierzchu" (który uważała za jedną z najbardziej koszmarnych rzeczy, jakie czytała, i dopiero przez porównanie z "50 twarzami Grey'a" znalazła w nim dobre stony - a przecież nie brak mu zagorzałych wielbicielek. Podobnie jak Grey'owi) albo "Nadziei" Katarzyny Michalak.

Książki, która nie podoba się wszystkim nie ma.

Książki, która podoba się wszystkim nie ma.

Więc i pisać o czym nie ma.

*****

A poza tym, poza tym są wakacje, Potomki Starsze wyjechane na Mazury i Królowa Matka i Pan Małżonek mogą udawać, że mają tylko dwoje dzieci.

Wieczorem siedzą w ogrodzie, tak ja co dzień, Królowa Matka układa kwadraty granny square i przypatruje się im, przechylając głowę.

Królowa Matka - Popatrz, chcę zrobić takie coś... tyle, że nie wiem, czy taki rozmiar wystarczy, czy lepszy byłby większy... jak myślisz? (ponaglająco, bo Pan Małżonek milczy) No? Jak uważasz, takie czy większe?
Pan Małżonek (ostrożnie) - Boję się, że jeśli powiem, ze większe, natychmiast będziesz chciała znowu kupić jakąś włóczkę...



Pompony biegają wokół ogrodu, Pompon Starszy goni Pompona Młodszego, Pompon Młodszy ucieka, tuląc do łona piłke futbolową i wrzeszcząc: "Jatunku, jatunku, to moje dziecko, chca mi odebjać moje dziecko!!!".

Po chwili już w najlepszej zgodzie siedzą w piaskownicy, zapomniana piłka ukrywa się gdzieś pod drzewem, a one przeszczęśliwe, bowiem znalazly sobie doskonałą zabawę - Pompon Młodszy siedzi, a nad nim stoi Pompon Starszy i powoli, z namaszczeniem, bardzo starannie sypie mu na głowę piasek. Wiaderkami.

Słowem, życie toczy się nie bacząc na to, czy i co pisze Królowa Matka na swym blogu :).


7 komentarzy:

  1. Korzystając z okazji chciałbym podziękować z tego miejsca Królowej Matce za zacny cykl, który z przyjemnością śledziłem :D Jednocześnie przepraszam za nieudzielanie się w komentarzach. Tłumaczę to tym, że nie czułem się upoważniony merytorycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha, to a propos uwag o nie upowaznieniu merytorycznym :).

      Ja zaś z tego miejsca chciałabym podziękowac Tobie (i ZwL) za Marte Kisiel, której bez Was może bym nigdy nie znalazla, i cóz by to była za strata :).

      Usuń
  2. Królowo, Matko, ech. Nie myśl, że nie śledzę Twojego heroicznego wyczynu i nie kibicuję. Śledzę i kibicuję, i szczęka mi opada, żeś taka Wytrwała i Konsekwentna.

    Ale do komentowania zmusiła mnie piłka futbolowa i Pompon Młodszy. Czy już nadmieniałam, że kocham Twoje Pompony? Nadmieniałam :)

    Nad Niemnem bardzo lubię. I Tajemniczy Ogród - mam podobne wspomnienia. A Brulion też wzięłam bardzo "dosiebnie".

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja wiedziałam, że napiszesz :) że będziesz pisać, starając się codziennie. Nie martw się obsesją codziennego pisania! To naprawdę nie jest konieczne, by trzymać się litery, ważne, że duch wyzwania jest zachowany!
    :) gratuluję wakacji!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki jeszcze raz za to wyzwanie. Wprowadziłaś wiele osób w taki miły klimat wspomnieniowy a i pod-stymulowałaś (jeśli jest takie słowo) do rozwoju czytelniczego.
    Gratuluje raz jeszcze:-)
    Nowa - stara czytelniczka -Joanna
    Głowa mnie swędzi. To od tego piasku (w ramach utożsamiania/empatii;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie wyczyny Pomponow to jeszcze nic...
    Mnie sie przypomnialo, kiedy jako dziecko bawilem sie na dworzu razem z bratem i kolegami. Bylo po deszczu i na ulicy utworzyly sie calkiem spore kaluze. Spiesze nadmienic, ze mieszkalismy na peryferiach miasta, droga (szumnie zwana ulica) byla zwykla piaszczysta droga, utwardzona z rzadka (albo nawet bardzo, bardzo rzadka) przejezdzajacymi samochodami (marki Syrena na przyklad, albo Zaporozec).
    Bawilismy sie wtedy sami na ulicach, rodzice pracowali, a sasiedzi mieli baczenie (nie to co dzisiaj).
    Mialem moze 4-5 lat...
    Pamietam, ze mialem na sobie tzw. ''pajacyki'' (takie dzieciece ''body'' w kolka niebieskie i zolte z frote). Moj brat (2 lata starszy...) wjechal do kaluzy na czterokolowym rowerku i mu ''zgasl''. Kolo zabuksowalo i spod tegoz kola zaczela sie wydobywac istna fontanna czarnej, lekko blotnistej wody... A ja co? A ja stalem z tylu, na wprost wydobywajacego sie strumienia i piszczalem z radosci!
    Dopiero po dobrej chwili wziela mnie za reke jedna z sasiadek i wyszorowala mnie na swoim podworku... Jak ja nienawidzilem tej sasiadki... ech!
    To byly naprawde piekne czasy...

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja pod wpływem (WPŁYWEM!) Królowej wzięłam i pożyczyłam "Straż Nocną". I to już jest drugi Wpływ, po Słoniach.
    Bromba

    OdpowiedzUsuń