Już pięć lat minęło od dnia, gdy kilka minut po południu Krolowa Matka usłyszała: "Chłopak!" (trzeba było jej to głośno powiedzieć, bo Potomek Mlodszy na ostatnim USG zrobił dowcip i prezentował się bardzo wyraźnie jako dziewczynka) i poczuła, jak to coś w środku, - to coś, co może jest duszą, może osobowością, psychiką, może wewnętrznym "ja", a może zapowiedzią wrzodów żołądka - jak ta mała, ściśnięta jak pięść kulka w jej wnętrzu pęka, otwiera się i rozwija jak kwiat.
Od czasu strasznych doświadczeń związanych z narodzinami Potomka Starszego dusza Królowej Matki, jakkolwiek melodramatycznie to brzmi, była jak ptak, uchwycony przez Kogoś w garść i ściśnięty z całej siły. W chwili, gdy usłyszała pierwszy płacz swojego Drugiego Syna (a głos miał jak srebrny dzwoneczek, ma go w uszach do dziś) poczuła, fizycznie poczuła, jak z tej skrępowanej żalem, poczuciem winy, poczuciem straty i niezmierzonym strachem duszy opadają więzy, i pierwszy raz od prawie trzech lat odetchnęła pełna piersią.
Wobec każdego ze swoich Potomków Królowa Matka zaciągnęła jakiś Niespłacalny Dlug Wdzięczności.
Taki właśnie ma wobec Potomka Młodszego.
Wszystkiego najlepszego dla Potomka Młodszego :)
OdpowiedzUsuńkajapisze.pl
sto lat! sto laat!
OdpowiedzUsuńA dzięki, dzięki wielkie, przekażę :).
OdpowiedzUsuń