piątek, 23 września 2011
Bo idzie jesień...
Królowej Matce wreszcie udało się skończyć jesienną sukienkę (i jak pięknie się wpasowała w datę, nieprawda!), którą usiłowała skończyć od, uwaga, roku (to informacja dla tych, którzy się dziwują, skąd Królowa Matka bierze na wszystko czas. Jak ma się taki napęd...). Na swoje usprawiedliwienie może dodać tylko to, że rok temu, gdy Królowa Matka zabierała się za dzierganie listków, miała całkiem już spory brzuch pełen wiercących się Pomponów i raczej nikłą szansę, że się w odzienie wbije, nie miała zatem właściwej motywacji. Teraz, zmotywowana, zwarta i gotowa, zasiadła do robótek z mocnym postanowieniem ukończenia wszystkich porzuconych "tylko na chwilę, ekhm" prac - a to jest pierwsza z nich.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Chce TO! Jak się Królowej Matce znudzi, to z właściwą mi pokorą przyjmę kiecunię.
OdpowiedzUsuńTo jest kiecunia przerabiana po raz drugi i może nie wytrzymać do "znudzenia się" i rozpaść się wcześniej. Ale jak wytrzyma obiecuję, że jesteś pierwsza do odbioru :). No i zglaszam propozycję, żebyć znalazła coś o podobnym kroju, obszyję ci ją listkami albo czym innym, według uznania :).
OdpowiedzUsuńSukienka przeeeeepiękna!
OdpowiedzUsuńDzieki wielkie :).
UsuńWłaśnie w takiej sukience wyobrażam sobie Mamę przez duże M. Inteligentną, pogodną, artystycznie uzdolnioną- bo wiadomo, że praktycznie każdy artysta jest na swój sposób pozytywnie zakręcony i nie sposób się z nim nudzić. Wspaniały blog, mogłaby powstać z niego bestsellerowa książka. Pozdrawiam serdecznie i wracam do rozkoszowania się lekturą Pól Herbacianych. Uściski. | LaRa
OdpowiedzUsuń