czwartek, 15 stycznia 2015

Potomek Starszy, My Hero

Gdy Potomek Starszy był w klasie drugiej Królowa Matka odprowadzała go do szkoły codziennie, i codziennie z niej odbierała. Deszcz, gołoledź, burza z piorunami, śnieżyca, czterdziestostopniowy upał, nieistotne, Potomek Starszy nie odpuszczał, Królowa Matka musiała go odprowadzać i basta. W holiku będącym poczekalnią dla rodziców Potomek Starszy zdejmował tornister i szedł do szatni, a Królowa Matka czekała. Potomek wracał przebrany, odbierał tornister, inkasował całusa i szedł na pierwsze piętro, gdzie mieściła się jego klasa.

I myliłby się każdy, kto by przypuszczał, że to był koniec rytuału.

Nie, następnie Królowa Matka wychodziła ze szkoły, stawała na środku boiska, nierzadko klnąc kawałami oraz zgrzytając uzębieniem, no bo ten grad czy inna gołoledź, i patrzyła w okno holu na pierwszym piętrze, w którym po krótszej lub dłuższej chwili poruszała się firana, zza której wychylał się Potomek Starszy, przesyłał jej całusa, Królowa Matka machała, nierzadko oburącz, i wreszcie była wolna.


I tak dzień po dniu, przez rok.

Rytuał rzucał się w oczy na tyle, że wiedziały o nim nawet sprzątaczki, odźwierne i woźne, o nauczycielach nie wspominając, a już o kolegach z klasy to w ogóle nie ma co mówić.

W związku z czym tak mniej więcej w połowie roku szkolnego zaczepiła Królową Matkę Wychowawczyni Potomka Starszego.

- Pani Aniu - powiedziała zatroskana - może pani z nim porozmawia... może się umówicie, że będziecie się żegnać za rogiem, albo chociaż darować sobie to machanie... bo, wie pani, to już druga klasa i koledzy się z niego śmieją...

Królowa Matka natychmiast ujrzała swoje dziecko, drobniutkie, szczuplutkie i najniższe w klasie, w charakterze klasowego kozła ofiarnego oraz przedmiot ordynarnych żartów jego o głowę wyższych, barczystych, a nierzadko nader prostych w obejściu kolegów (którzy wcale nie byli ani o głowę wyżsi, ani nadmiernie barczyści, ani prości w obejściu, ale wiadomo, do czego jest zdolne wprawione w drżenie Matczyne Serce!) i poruszyła temat przy okazji najbliższej rozmowy ze swym pierworodnym.

- Synu - rzekła ostrożnie - może wolałbyś, żebym już cię nie prowadzała za rączkę do szkoły? Bo słyszałam, że koledzy się z ciebie śmieją...
- Śmieją się? - zdziwił się szczerze Potomek Starszy.
- No tak, podobno podśmiewają się z ciebie, bo całujesz mnie przed szkołą, i machamy sobie przez okno...

Potomek Starszy popatrzył na Królową Matkę z tak głębokim zastanowieniem, że wręcz było widać, jak mu się pod tym czystym, gładkim czołem przesuwają koła zębate i inne zapadki w mózgu.

- Ach! - powiedział po chwili odkrywczo. - Może rzeczywiście, jeden czy dwóch... ale - dodał z lekceważeniem tak bezbrzeżnym, że nie sposób w żaden sposób oddać go na piśmie - niech się śmieją. Mnie to, mamo, W OGÓLE nie obchodzi.

No tak. Nie będziemy ukrywać, że niepokój Królowej Matki w kwestii zostania przez Potomka Starszego klasową ofiarą został tak jakby zażegnany, w każdym razie na jakiś czas, ponadto odniosła się ona z aprobatą do faktu, że Potomek Starszy potrafi mieć w głębokiej obojętności opinie kolegów na temat tego, co powinien, a czego nie powinien robić, ma Królowa Matka szczerą nadzieję, że mu to nie minie w wieku, gdy koledzy będą zdania, że powinien zapalić skręta, urżnąć się w zimnego trupa względnie pożyczyć samochód tatusia, chociaż nie ma prawa jazdy. I konsekwentnie odprowadzała swoje dziecko do szkoły uznając, że skoro ono tego potrzebuje, dostanie to bez względu na opinie kolegów i nauczycieli.

Dwa lata później, w dniu wczorajszym, Królowa Matka wróciła do domu objuczona torebką nauczycielską (czyli, że Królowa Matka uświadomi tych, którzy nigdy torebki nauczycielskiej nie widzieli, taką, do której wejdzie wszystko - od dziennika, poprzez własnoręcznie sporządzane pomoce naukowe, po całą dokumentację szkolną, a tej jest coraz więcej) oraz siatami z zakupami i zaraz na progu została nieomal obalona przez rzucającego się na nią z impetem Potomka Młodszego, który uwiesił się jej na szyi, oraz oba Pompony, z których każdy obłapił jedną jej nogę.

Potomek Starszy zaś siedział w pokoju nad książkami, lecz nie sam. Siedział w towarzystwie koleżanki.

Królowa Matka poodczepiała z siebie progeniturę, ucałowała liczne czółka, odstawiła siaty i poszła wyplątać się z płaszcza. Potomek Starszy zmaterializował się obok niej gdy go odwieszała.

- Mamo - powiedział - jeśli chciałabyś mnie objąć czy pocałować to wiedz, że nie mam nic przeciwko temu i się nie wstydzę.

Królowa Matka roześmiała się, potem westchnęła, potem znów się roześmiała i pocałowała swojego dzielnego syna.

Bo wiedziała oczywiście, że chwila, w której do Potomka Starszego dotrze, że inni się wstydzą, więc może jest czego, prędzej czy później (a w zasadzie całkiem prędzej) nadejdzie, ale co innego zdawać sobie z tego teoretycznie sprawę, a co innego zbliżyć się do niej tak bardzo, że wręcz otrzeć się o nią ramieniem.

Ale na razie, nim i Potomek Starszy zacznie się wstydzić, Królowa Matka uznała, że po prostu otrzymała Prawdziwy Dowód Miłości :).

20 komentarzy:

  1. Królowo, chylę czoła przed niebywałym sukcesem wychowawczym jakiego Królowa niewątpliwie zdołała dokonać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Prawda? Też się wzruszyłam :)

      Usuń
    2. Noemi! Noemi, czy to ty?! Czy zbieżność imion???

      Oraz ja też się wzruszyłam :).

      Usuń
    3. Jakże mnie ucieszył Twój okrzyk, o, Królowo! Niestety, to tylko czysta zbieżność pseudonimu. Chlip. Zasmuciło mnie, że przez moje uporczywe porażki z uwierzytelnieniem komentarzy na czymkolwiek z dostępnych tutaj - mój pseudonim na polach herbacianych został mi "podebrany". Chlip, chlip. Tegom się nie spodziewała.
      Co tydzień/co dwa zalogować się na cokolwiek, nie wiem dlaczego nie udaje mi się mimo posiadania profili kilku przejść uwierzytelnienia na choćby jednym.
      Na razie więc, Królowo, Twa wierna od kilku lat czytelniczka, Noemi z poprzednich anonimowych postów, z grupy ESD, z mailowania z konta gazety.pl pozdrawia, nie mogąc przejść przez tę magiczną barierę zostawienia Ci komentarza na blogu.

      Usuń
    4. CUD! Nic inszego! Od 18 września, od ogłoszeń parafialnych zżerała mnie frustracja, że "inne mają, a ja nie mam" możliwości komentowania. Długie tygodnie niemożności skomplemetowania dzieł rak Królowej M.
      A teraz i ja powraaacaaaaaam!
      To zaraz nadrobię braki :))
      Tylko jak Ty nas teraz odróżnisz, Anutku Drogi...? w międzyczasie, 4 dni temu pojawiła się również Noemi.

      Usuń
  3. Ucałuj go w czółko od ciotki Ani M. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooooch [wzruszona].
    Pamiętam, jaka byłam wstrząśnięta, jak to kiedyś opisywałaś. Że się śmieją, znaczy.
    A przy okazji, pięknie dziękuję za 'prosty w obejściu'. Tak. Tak będę mówić o niektórych kolegach mojego syna, to piękne określenie. (Do protokołu - młody reaguje tak samo jak Potomek S. Ku mojemu niesłabnącemu zadziwieniu.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Prosty w obejsciu" nie jest moje, ale uzywam od tak dawna, że juz nie pamiętam, komu je ukradłam. Pamiętam tylko, że jak je pierwszy raz uslyszalam prawie umarłam ze śmiechu, uważam, że jest genialne, wymowne, a nie obraźliwe :D.

      Na szczęście aż tak sie nie śmiali :). I nie w najważniejszych momentach (na przykład gdy młody przełamywal fobię basenową, zyskiwał wyłacznie poparcie, aż miło :)).

      Usuń
  5. Sama bym tak chciała jak Potomek Starszy (tzn. mieć tę obojętność na sądy innych)

    I gratulacje dla wychowawczyni - świetny patent: gdy sie z kogoś śmieją, trzeba zmienić tego, z kogo sie śmieją, nie szyderców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potomek takiej całkowitej odporności nie ma, któż ją zresztą ma? Ale jak wie, czego chce to wie i nie ma przebacz :).

      A wychowawczyni była kochana, bardzo ją lubiliśmy oboje i nadal nam się zdarza tęsknić. Bardzo lubiła Potomka, całą klase lubiła, i ciężko pracowała nad przytarciem mu tych kolców, z którymi wędrował do szkoły, wiele jej zawdzięczamy.

      Usuń
  6. a może zamiast torebki nauczycielskiej zaczniesz wozić taką torbę we kratkę na kółkach? pojemna i zdaje się nie do zdarcia ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, także dość trudna do wożenia w dwóch autobusach, w tym jednym PKSie ;)...

      Usuń
  7. Aż westchnęłam... Mądry on jest, ten Potomek Starszy:) A Prawdziwy Dowód Miłości jest piękny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieustająco i coraz bardziej:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz mądrego, dojrzałego Syna. To niesamowite, jak bardzo mu jest obojętne, że dwóch-trzech niedoroślaków się śmieje. Jej-bohu! Ażebyśmy to my, dorośli/dorosłe tak zawsze miały! Żeby to nam zwisało idealnie w pionie, co pomyśli teść, co pomyśli o nas sąsiadka, a nawet - przyjaciółka! Ech...
    Szacun dla Młodego! Można mu darować najbliższy jakiś ewentualny uczynek nie do końca wspaniały (jeśli mu się zdarzy....).
    To pewnie przez takie chwile, takie zachowania Potomków serduszko Królowej Matki tak nadwzrosło...

    OdpowiedzUsuń