Posiłkując się Jedynym Ukochanym Komiksem Jedynego I Ukochanego Billa Wattersona Królowa Matka dokona Wpisu Obrazkowego, bowiem nie od dziś wiadomo, że obraz starczy za tysiąc słów, a w dodatku Aż Takich Słów to Królowa Matka nie zna.
Oto stosunek Potomka Starszego do idei powrotu do szkoły:
Oto stosunek Potomka Młodszego do powrotu do szkoły:
a werbalnie wygląda to mniej więcej tak:
(plus radosne pogwizdywanie).
Oto stosunek Pompona Starszego do pójścia do przedszkola:
(co nie stoi w nijakiej sprzeczności z faktem, że to właśnie Pompona Starszego odebrała Królowa Matka i Pan Małżonek po kilku godzinach zapuchniętego od płaczu i przepełnionego niechęcią do świata).
Oto stosunek Pompona Młodszego do pójścia do przedszkola:
tylko bardziej.
A Królowa Matka w tym wszystkim, cóż, Królowa Matka wygląda i czuje się tak:
też tylko bardziej. Bardzo, bardzo, BARDZO tylko bardziej.
Królowa Matka pamięta, jak rok temu przy okazji rozpoczęcia roku szkolnego i własnego powrotu do pracy żegnała się z blogiem i Czytelnikami, i jednak się nie pożegnała. Jednak pisała, i to nawet bez szczególnych przerw, jednak przeżyła tamten rok, jednak się udało.
Ale tylko ona wie, jak bardzo wiele ją to kosztowało. Ile wysiłku musiała w to włożyć. Tylko ona, bo tak naprawdę nikomu o tym nie mówiła, chociaż Pan Małżonek, a i Czytelnicy tego bloga mogą mieć wrażenie, że było inaczej. A jednak. tak naprawdę nikt poza nią nie wie, jak wiele przez cały poprzedni rok straciła, jak bardzo nic nie zyskała, jak bardzo nie było warto i jak bardzo przeraża ją to, że nigdy nie będzie inaczej, jak wiele jest już nie do odzyskania i jak nic nie wartą rekompensatą za to obezwładniające zmęczenie, nieustający stres i utratę kontaktu z własnymi dziećmi były te dwa miesiące wakacji, które wszyscy uważają za nadprogramowy przywilej opływających w inne przywileje obiboków zwanych nauczycielami.
A ten rok będzie gorszy i trudniejszy, bo wejście Pomponów w przedszkolne życie nie odbywa się jak po maśle, a Potomek Starszy rozpoczynający klasę czwartą jest głównie przerażony, ale nic a nic bardziej poukładany, mniej beztroski i chociaż ociupinkę porządniejszy niż dwa miesiące temu, gdy żegnał swoją oswojoną szkolną codzienność i Panią, która miała do niego - z zagadkowych przyczyn - słabość i dużo wyrozumiałości dla jego ekscentrycznej duszy.
I tylko Potomek Młodszy wchodzi w ten rok ulgowo w swojej miłej klasie z miłymi Wychowawczyniami i miłą, malutką salką, i aż się Królowa Matka przestraszyła, jak to napisała, bo wiadomo, że Licho nie śpi i zaraz okaże się, że ten Potomek, o którego najmniej się martwiono będzie wymagał najwięcej uwagi, z dowolnych przyczyn.
Więc już nic więcej Królowa Matka nie napisze, tylko sobie pójdzie.
Dalej sobie nie radzić.
Sił, Królowo Matko! Sił...!!!
OdpowiedzUsuńWspieram Cię myślami :)
A ja z kolei nie wiem jak ten rok przeżyję... bez dzieci. Jedno już sobie poszło w zeszłym roku, na studia sobie poszło do Wielkiego Miasta (piętnaście kilometrów od domu, ale w domu to się raczyło zjawić ze dwa razy, przy okazji świąt), drugie wyprowadza się (przynajmniej tak cały czas mówi) "na swoje" - również do Wielkiego Miasta, a ja matka samotna z dwoma kotami tylko pozostanę...
OdpowiedzUsuńYupiiiiiii! Już się doczekać nie mogę!!! Czego i Królowej Matce życzę za jakieś lat... naście. Nie martw się, jeszcze troszkę.
Zjadło mi komętarza. No więc, napisałam tylko, że och i że nie uważam, że sobie nie radzisz, ale to Cię nie pocieszy, więc masz to oto http://www.lovethispic.com/uploaded_images/40636-Ghost-Hug.gif
OdpowiedzUsuńKochana, no zaszkliły mi się oczy.
OdpowiedzUsuńWczoraj wieczorem moja 5-klasistka, już wyluzowana po pierwszym dniu w szkole czytała sobie. A ja dziergając pierwsze w życiu granny squares, walcząc z chęcią zrobienia po swojemu, ale jednak by dzieło było jak z jednego ze wzorów albo najlepiej bardziej efektowne, dumałam nad organizacją nowego roku szkolnego. Mąż się burzył z lekka (zazdrośnik-nie umie szydełkować;-)) Chciałam ci podziękować bo rzeczywiście takie robótki odstresowują. Przykro, że tobie tak ciężko. Cały czas wydaje mi się, że masz w sobie taki potencjał, że że tak bardzo szkoda, że za to co robisz tu dla innych nie możesz czerpać profitów. Podejmowany temat wydania książki ci się nie podoba. Ja się nie znam. Ale musi być jakiś sposób by wykorzystać to co już przecież napisałaś. Trzymam kciuki byś spotkała odpowiednich ludzi, którzy się na tym znają. A nie proponowano ci bo ja wiem cyklu felietonów?
No bardzo mi się nie podoba, że jest ci tak źle.
Trzymaj się dzielnie!
Prztulamy mocno mocno mocno.
OdpowiedzUsuńGłowa do góry! Przeżyłaś tamten rok to i ten przeżyjesz, a ja życzę by był lepszy od poprzedniego :)
OdpowiedzUsuńDroga Królowo Matko,
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to rano i wciąż nie wiem, co Ci mogę takiego napisać, żeby Cię pocieszyć. To, że masz świetnego Męża i że stanowicie cudowną parę, jakich naprawdę (to nie podlizywanie się) rzadko się spotyka - to już Ci wielokrotnie pisałam.
To, że piszesz świetnie, wszyscy Ci ciągle mówimy i jesteś tego świadoma.
To, że masz dzieci, które oprócz zainstalowanej ewidentnej funkcji męczenia Cię są też fajne, zabawne i bystre... też wiesz. Póki nie wejdą w czas nastoletni i nie odbije im na tle "jaki to ja wspaniały jestem", jak to często miewają nastolatki, będzie nadal tak męcząco-cudownie.
To, że dzieła rąk Twoich są barwne, smaczne, pomysłowe i takie "z sąsiedztwa" - też wiesz.
To, że jesteś elokwentna, oczytana, inteligentna, cierpliwa i odporna nad podziw - widać i wiesz o tym najlepiej.
Hmm, to może Ci powiem, że ubarwiłaś także moje życie, że każdego dnia tu wchodzę, nawet między styczniem a marcem, kiedy sądziłam, że już nie piszesz - wciąż wchodziłam, czekałam, czytałam poprzednie wpisy.
To przykre, że w ludzkim życiu jest taki moment, kiedy jednocześnie musimy skupić mnóstwo sił na założeniu gniazda i opiekę nad "ptactwem" oraz na intensywnej pracy dla społeczeństwa, a także na zbudowanie domu. I ten okres najbardziej intensywnej pracy na obu tych niwach niestety przypada na ten sam czas.
To nie fair!
Żalu, żalu, żalu!
Gdybyś wybierała się do Krakowa, daj znać z wyprzedzeniem!
A tak na marginesie...czy autor komiksu to na pewno Watterman, a nie Watterson?
OdpowiedzUsuńPisałam i myślałam "Watterson, watterson, nie pomyl się, nie pomyl się" i oczywiscie się rąbnęlam.
UsuńDzięki, juz poprawiłam :).
Dzień dobry. Trafiłam na Twoje cudne pisanie kilka dni temu i jestem zauroczona. Bardzo mi smutno, że przechodzisz teraz ciężkie chwile, ale ufam, że wszystko się ułoży i że znajdziesz siły i czas, aby pisać nadal. Wiem, jak trudno wydostać się z przepaści, gdy wiele niedobrych rzeczy zwali się na głowę i serce... Jestem babcią niespełna pięcioletniego chłopczyka, Bartusia, u którego w listopadzie 2013 zdiagnozowano ostrą białaczkę limfoblastyczną. Nasz świat się zawalił, wszystko straciło sens. Codziennie dręczyło pytanie: dlaczego? Cierpienie było tak wielkie, że wydawało się nie do udźwignięcia. Ale trzeba było się pozbierać, aby pomóc temu małemu człowieczkowi. Najdzielniejszy z nas okazał się właśnie on, dziecko, które przeszło przez te 9 miesięcy tyle, ile często dorośli nie przechodzą do końca swoich dni. Mimo takich okropnych doświadczeń jak silna chemioterapia i związane z nią potworności, zawsze był dzielny, ufny i cierpliwy, a przy tym miły i serdeczny. Po prostu cudowny i najukochańszy pod słońcem.
OdpowiedzUsuńDziś już trochę okrzepliśmy i mamy nadzieję, że najgorsze za nami - bardzo w to wierzymy. Nie można się poddawać, trzeba mimo wszystko mieć nadzieję, że jutro będzie lepiej. Bo zazwyczaj tak właśnie się dzieje. Tego z całego serca, Królowo Matko, Ci życzę i ściskam mocno. Mirka
Oh, Królowo, wpieram zza oceanu. Twoje pisanie cudowne jest. Dzieci dadzą radę zobaczysz. I będą nowe wakacje. Zawsze jednak nadchodzą! A w międzyczasie te CHWILE do łapania. Miękka szyja Pompona. Liście różnobarwne tańczące na drodze. Elokwentna wypowiedź Potomka. Spojrzenie Małżonka... No, sama wiesz, co jeszcze. Trzymaj się! Będzie lepiej! Asia
OdpowiedzUsuńEkhm,ekhm....O przewspaniała Królowo Matko.Bardzo mi przykro w powodu stanu,w którym obecnie się znajdujesz.Ale ja wiem, że w końcu będzie lepiej i latwiej,no bo w końcu musi być lepiej i łatwiej...
OdpowiedzUsuńMoje słodkie bliźniątka ciężko przechodziły pierwszy rok przedszkola-dzień zaczynały pytaniem "cy idziemy dziś do psedskola?"Gdy potakiwałam-wybuchały synchronicznym płaczem,ktory trwal cały poranek i słyszalam go jeszcze wychodząc z przedszkola (odrywanie bliźniątek przez panie przedszkolanki od moich nóg/pleców/szyi/rąk było nieodzownym elementem poranka).Nic nie pomagalo-groźby,prośby,przekupstwa,tłumaczenia,że "przecież jesteście we dwoje w przedszkolu,więc i tak macie lepiej, niż inne dzieci,które nie mają przy sobie swojego ukochanego bliźniaka"....W drodze do przedszkola tlumaczyli sobie wzajemnie,że muszą być dzielni i ustalali,kto kogo będzie dziś pocieszal.Ale w drzwiach do przedszkola i tak wszystkie plany brały w łep,usteczka wyginały się w podkówkę i rozpoczynało się wycie.Pocieszę cię Królowo,że po roku jest już duuuużo lepiej.
Królowo droga apropos dwóch miesięcy nieróbstwa-kiedyś była klatwa pt."obyś cudze dzieci uczył" . Wić ja Ci napiszę, że nie zazdraszczam tych wszystkich wolnych dni, których wydaje się niektórym, że nauczyciele maja ich za dużo. Niech te te co zazdraszczają, poużerają się chwilkę ze sporą gromadą dzieci oraz ICH RODZICÓW. Może przestaliby gadać. Ale tylko może. A Ty oszczędzaj się, bo przed nami sezon zachorowań różnorakich. No! Trzymam kciuki dzielna Kobietko :-) . I robię żau. żau po skołatanej głowinie :-))
OdpowiedzUsuńPowodzenia w nowym roku szkolnym ! :) dużo sił Ci życzę !!! :))
OdpowiedzUsuńU nas w tym roku matura,ale co za tym idzie w w niedzielę będziemy świętować 18-te urodziny i gdzieś tam po sercu błąka się żal,że to już,że tak szybko,że tylu rzeczy jeszcze nie zdążyliśmy zrobić,zobaczyć,pokazać,że mogło być lepiej i więcej,że tyle rzeczy umknęło i że to już się nie powtórzy (bo ew.wnuczki to już jednak nie to samo)...
OdpowiedzUsuńDroga Królowo Matko dasz radę choć pewnie nie raz będzie ciężko i trudno,męcząco i zniechęcająco tak,że będzie się chciało tylko rzucić w kąt buty z tekturowymi podeszwami i już nigdy i wcale nie wychodzić spod koca...Bo będą też te piękne chwile,te właśnie najpiękniejsze,jedyne i niepowtarzalne -choć nie zawsze z efektem "KABUM' ,czasem będą sobie tak ot cichutko przemykać,ale będą.I ich przewagi Ci życzę.
A my tu będziemy, śpiewając Ci piosenkę Petera Gabriela "Don't Give Up" (choć raczej dla własnej zdrowej kondycji psychicznej słuchaj oryginalnej wersji ew.wykonania Sinead O'Connor vs. Willy Nelson),bo mi ze śpiewem jakoś tak tego eeee..nie po drodze ;-)
Ściskam mocno.Uboga Staruszka itd...
cóż chyba nie pomogę , bo sama siedzę i płaczę, bo Syn w przedszkolu z histerią siedzi :/
OdpowiedzUsuńKlepię pocieszająco po główce, zalożę się, że syn dojdzie do siebie wczesniej...
UsuńJak Ci się skończą obrazki z Calvina, to się zacznie Jeremi. Seria pasków w tym samym typie tylko o nastolatkach ;)
OdpowiedzUsuńJuż się boję, przyznam. czasem się pocieszam, ze może moje słabe serce nie wytrzyma i padnę trupem zanim w moim domu pojawią się CZTERY nastolatki rodzaju męskiego ;D...
UsuńTakie tam znalazłem :)
Usuńhttp://images.gildia.pl/_n_/komiks/komiksy/strefa_smiechu/2/skan2-640.jpg
Tak! Tak! Ta mamusia to żywcem ja, minus prawo jazdy :D!!!
UsuńTylko x4 :)
UsuńWybieram obrazki numer 1 i 5. Inne nie pasują :)
OdpowiedzUsuńTak, te obrazki mają największą siłe wyrazu ;)))).
UsuńChoć happy dance też obserwuję. Na powrocie :D
Usuń