Spacerek po Starym Mieście, Rodzina, kłębiąc się na wąziutkim chodniczku mija sklep obuwniczy "Joanna", Potomek Starszy wznosi miłośnie oczęta na Królową Matkę.
Potomek Starszy (czule) - Widzisz, mamusiu, jaka jesteś sławna, nawet sklep się nazywa tak, jak ty!
Królowa Matka (ponuro) - Aha. To bardzo miłe, co mówisz, synku, tylko, widzisz, ja nie mam na imię Joanna.
Potomek Starszy (niefrasobliwie) - A, fakt. Zapomniałem.
Raport z placu boju żywieniowo-wydalniczego Pompona Młodszego - otóż Pompon Młodszy zaczął jeść. Co tam jeść, Pompon Młodszy zaczął, ikskjuz mi i uczciwszy uszy, żreć. Nigdy Królowa Matka nie podejrzewała, że będzie kiedykolwiek rozważać bankructwo z powodu niemożności wykarmienia akurat tego ze swych licznych synów, a tu, wot, kakij serprajz.
W związku z powyższym Królowa Matka, patrząc z mieszaniną fascynacji i zgrozy na swoje najmłodsze dziecko, pożywiające się "bułecką psekrojoną z kiełbaską w środku, i zodkiewką, i ogórem, ale das mi jesce ogórka do ręki, taki duży kawał, mama? o, i ten kawałek kiełbaski tez możem, mama? możem?" wznosi okrzyki: "Elfy mi dziecko podmieniły, elfy! Podmieńca chowam, o, dlaboga, dlaboga!!!", skutkiem czego Pompon Młodszy popada w typową dla siebie cholerę i wrzeszczy, purpurowiejąc na twarzy i gdyby nie to, że jest chudziutki jak trzcinka groziłoby mu natychmiastowe padnięcie na apopleksję: "Nie jestem elfem!!! Nie jestem zadnym elfem!!! Elfy nie psechodzą do nasego świata, a ty, mama, po prostu GUPOTY MÓWIS!!!", a w jego komplementach pojawiła się nowa nuta:
Pompon Młodszy (z uczuciem) - Ty bardzo kochana jesteś, mama. bardzo. Jesteś kochana, i miła, i całkiem fajna. (patrząc na Królową Matkę z uwielbieniem) I wcale nie jesteś elfem.
Cholera, a taką Królowa Matka miała nadzieję chociaż na nikłe podobieństwo (minus snucie się*:)).
Po
upojnej nocy pełnej "duzi deść buzia pfff!!!" (kopyrajty za tak malownicze i eleganckie określenie womitowania należą się niespełna dwuletniemu Pomponowi Młodszemu, który w ten właśnie sposób ze szczerym zachwytem opisał swój własny wyczyn, dokonany, nawiasem mówiąc, pod stołem miedzy nogami krzeseł, bo womitowanie w warunkach łatwych do sprzątnięcia nie jest dla twardzieli), przebierania, przytulania, podawania
środków przeciwgorączkowych, trzymania za rączkę, "mamusiu, a zrobisz mi
herbatki?", "mamusiu, ja wcale nie spałem, może z godzinkę", "mamusiu, znowu
mi niedobrze!!!", "mamusiu, przepraszam, że cię znów obudziłem,
posprzątasz?", oraz sprzątania, rano:
Potomek Młodszy (z zachwytem) - Mamusiu, ty naprawdę jesteś teraz naszą służącą!
Nosz fak.
Dobrze, że dopiero teraz ;D.
A ponadto Potomek Młodszy pisze przeróżne słowa ręcznie, na ten przykład:
PYÓDEŁKO
oraz na klawiaturze:
"krululofa mama"
po którym to haśle, wklepanym na
smartfonie Braciszka z wywalonym jęzorem i zmarszczonym czołem, wszedł był na królewskomatczynego bloga.
To chyba początek końca...
oraz wkład Potomka Młodszego w ortografię kreatywną, którego to wkładu, nieprawda, nigdy dość.
No i jeszcze.
Poranek w Domu w Dziczy. Pan Małżonek kroi chleb na kanapeczki, Królowa Matka bełta jajka na jajecznicę.
Pan Małżonek (nagle, bez związku kompletnie z niczym, za to entuzjastycznie, głosem i tonem, które w innych okolicznościach przyrody powodują natychmiastowe zmaterializowanie się w okolicy podobnie zachowujących się osobników radiowozu policyjnego oraz grzeczną prośbę stróżów prawa o podmuchanie w balonik) - Sznuuuur kormoranów w locie splata się....!
Królowa Matka (dołącza tym samym tonem i na podobnym poziomie decybeli) - ... pożegnać pragnie dzień!!!! (razem, pijackim chórkiem, a nawet, co będziemy tu ściemniać, całym chórem) OSTATNI DZIEŃ W MAZURSKICH STRONACH...!!!
Potomki (igrają na dywanie małpkami, co spadają, zamiast wpatrywać się w Rodzicieli z jakimś szczególnym osłupieniem, są bowiem do nich przyzwyczajone).
Pan Małżonek (kładąc na chleb pomidora z sałatą, radośnie) - A teraz bym się napił!
Królowa Matka (przysmażając kiełbaskę sojową, nie mniej radośnie) - Tak!!! Jakoś trzeba ten śpiew uzasadnić!!!
I jak Potomki wychowane w podobnych warunkach mają być normalne.
* Królowa Matka nie wie, czy zwróciłeś uwagę, Miły Czytelniku, ale kanoniczne elfy, te wyprodukowane przez Petera Jacksona, się snują. Przeważnie. Głównie. No, cóż, bez przerwy. W zasadzie bez przerwy. Jak się tylko pojawiają na ekranie wszystko wpada w slow motion, muzyka w tle nabiera uroczystych, nieco posępnych, rzekłaby Królowa Matka, mistycznych tonów, a na jej tle elfy się snują ze wzrokiem wbitym w odległy punkt w przestrzeni i nie zmieniając wyrazu twarzy oraz powodując wydłużenie filmu o jakieś półtorej godziny, średnio pół godziny na każdą część. Ciekawa jest Królowa Matka, kiedy produkują te wszystkie piękne rzeczy, które ich otaczają w Lorien, kiedy tkają te migoczące materiały i przekuwają miecze, bo przekuwać miecz w slow motion to można sobie krzywdę zrobić chyba.
Tak czy inaczej, Królowa Matka chciałaby być tym elfem (chociaż teraz już na sto procent wie, że nigdy nie będzie), który się NIE snuje. Takie chyba też istnieją?
Elfy zapewne trzymają w piwnicach krasnale i im każą pracować....
OdpowiedzUsuńNie ufam elfom ;)
Ja też nie! Podmieniają dzieci :D!
UsuńI Pompon Młodszy też nie, to jest nas troje :).
:)
UsuńIstnieją! Żoną ma to wypisz wymaluj taka elfka co się nie snuje. Broń Boże elfica ;)
OdpowiedzUsuń(ponuro i ubogacona doświadczeniem) Nie pytaj synów, zaraz się może okazać, że żadna z niej elfka...
UsuńNo co ty?!
UsuńAż tak szalony to ja nie jestem :)
"duzi deść buzia pfff!!!" - wymiata.
OdpowiedzUsuńMój M. (będąc nieco starszym chłopcem, ale on późno zaczął mówić) twierdził z całą powagą, gdym podniosła nieco głos. - Mama jobi hałas buzią.
Co jak powiedział, przestałam gdyż mnie zatchnęło.
To tak przy okazji, jak juz robisz, to ja tez bym poprosil błecke psekrojoną z kiełbaską w środku ;)
OdpowiedzUsuńAle bez zodkiewki i ogóra, zebys nie robila sobie za duzo klopotu, dziekuję ;)
Znowu mi zjadło komcia czy jak??? Nicnierozumiem. Ale chciałam tylko spytać, jak to z kiełbaską - zmieniło Wam się?
OdpowiedzUsuńNic się nie zmieniło, sojowe przecież, dostępne w wielu smakach i fasonach :D!
UsuńAle chyba nie tym elfem z Świata Dysku,prawda? O ile pamiętam one też nie bardzo pasowały do wyobrażeń tyle,że w drugą stronę ,bo były złe i okrutne...
OdpowiedzUsuńWychodzi na to,że jednak lepiej nie oglądać adaptacji ulubionych książek lub też zapomnieć o swoich wyobrażeniach,bo potem wychodzą takie właśnie zgrzyty.Mnie pokłócił się moment gdy elfy odpływały - w książce doniosłe i smutne zakończenie pewnej epoki,a w filmie wsiedli na statek i popłynęli...ech...
Uboga staruszka itd
Mój (wówczas, wówczas) niespełna dwulatek określił był swe preludium do womitów " mamusiuuuuu, kupka mi gardełko popycha"
OdpowiedzUsuńBoskie :D!
UsuńKomplement od latorośli ponad dwuletniej: "Mas piękne włosy. Jak porwane pajęcyny!" Tylko uporczywe trzymanie się myśli "On kocha pająki. Kocha." pozwoliło mi przyjąć komplement z wdziękiem i godnością.
OdpowiedzUsuńZapada w otchłań lurkowania,
Ija Ijewna
Ija Ijewna
Ale że też Pompon Wszystkojedzący taki furiat jest;)
OdpowiedzUsuń