Rodzina Królowej Matki
postanowiła rozjaśnić sobie koniec wakacji biorąc udział w Skyway
Festival, czyli, mówiąc po ludzku, Festiwalu Świateł.
Pan Małżonek, który był świadkiem budowy tej imponującej instalacji
zataił ten fakt przed Potomkami Starszymi, dzięki czemu mogły one doznać histerycznego entuzjazmu odkrywając nie tylko, że ulica Szeroka w ich rodzinnym mieście została efektownie przebudowana, ale że w dodatku przebudowa ta migocze, błyska, mieni się i jest po prostu porywająca,
a także, i owszem, ogłusza, bowiem podkład muzyczny do tego migotania powalał niby fala uderzeniowa bomby wodorowej. Doprawdy, tak się Królowa Matka zastanawiała usiłując uporządkować wszystkie rozedrgane komórki mózgowe, które wskutek wpadnięcia w rezonans znajdowały się nie w tych miejscach, w których powinny, czy to tak wolno? Wokół pełno zabytków klasy "0", powpisywanych na przeróżne listy z listą "Unesco" na czele, o mieszkańcach tych zabytków nie wspominając, a tu cegła zgrzyta o cegłę, meble w kamienicach się samoczynnie przesuwają, rodowa porcelana drży w licznych etażerkach, a rodowe sztućce z Ikei - w licznych szufladach, psy dostają herzklekotu, tynk się kruszy i tylko patrzeć jak zacznie spadać na głowy patrzących w górę na te wszystkie migotania (i te spadające migoczące sopelki, bardzo śliczne, rzekła z zadowoleniem sroka w Królowej Matce) zachwyconych torunian jeśli tylko komuś przyjdzie do głowy taka fantazja, by jeszcze ociupinkę podgłośnić ten cały Queen z Pavarottim na przemian.
Ale migotało prześlicznie (spadające sopelki, że się tak Królowa Matka powtórzy, cacuszko!), a malowidła światłem na kamienicach były wspaniałe, jak również Keanu Reeves zachęcający do zwiedzania województwa kujawsko-pomorskiego, chociaż tu Królowa Matka zgaduje, bo chociaż bardzo chciała usłyszeć, jak też on to "kujawsko-pomorskie" wymawia, nie usłyszała, bo co się Keanu pojawiał na ekranie ją zagarniał i niósł gdzieś tłum i musiała w tym tłumie łapać swoje dzieci, też zgarniane i niesione w jakąś migocząca światłami dal.
Nazajutrz zaś Pompon Młodszy postanowił spektakularnie uczcić koniec wakacji, spadając z fasonem z (czterech, ale intencje się liczą, no i czyniony przy okazji hałas!) schodów, a podkreślić należy, że schody w Domu w Dziczy są młynarskie, czyli takie bardziej strome, dopiero na samym dole tworzące podest, na którym Dziecię wyhamowało nim rąbnęło plecami o ścianę.
Pompon Młodszy już wcześniej umilił mamuni i tatusiowi (ale mamusi bardziej, bo to ona spędzała z nim 24 godziny na dobę) ostatnie dziesięć dni wakacji chorując na nie-wiadomo-co. Nie-wiadomo-co objawiało się tym, że Dzieciątko, nie tracąc apetytu ni doskonałego nastroju w dzień, w nocy przestało spać, a przez całą dobę - wypróżniać się. A ponieważ, jak Uważnemu Czytelnikowi wiadomo, mówimy o dziecku, które sprowokowało Królową Matkę do napisania jedynego w jej karierze postu o kupkach brak tychże był zjawiskiem alarmującym. Królowa Matka, która popełniła ten błąd, że udała się po diagnozę do internetu, chudła ze stresu, dopatrując się u Pompona przeróżnych straszliwych objawów przeróżnych straszliwych jednostek chorobowych oraz spała średnio dwie-trzy godziny na dobę w piętnastominutowych odcinkach, a Pompon Młodszy chudł jej do towarzystwa, zaś jedyne, co różniło go od mamuni to wilczy apetyt i różowiutki humorek. Zaordynowane przez specjalistę lekarstwo do picia przepływało przez niego nie czyniąc mu nijakiej szkody ani, i owszem, nie przynosząc korzyści, zaordynowany przez wyż. wym. specjalistę czopek jak najbardziej skutek przyniósł, ale tylko raz, do kolejnego zapodania bowiem potrzeba by było ze trzech silnych (i głuchych jak pnie) facetów, a w takich okolice Domu w Dziczy nie obfitują, zaordynowane przez Zrozpaczoną Matkę suszone śliwki okazały się, trzebaż trafu, jedynymi suszonymi owocami, których Pompon Młodszy nie lubi, jaki to, nieprawda, pech normalnie, za to Dziecię wyczuło pismo nosem i zaczęło stosować metodę "na gnącą się leliję" w celu zdobycia przeróżnych dóbr materialnych, jak to słodycze i te suszone owoce, które nie są śliwkami, oraz niematerialnych, jak na przykład masaż pleców i brzucha oraz spanie z rodzicami w ich łóżku.
Która to metoda przestała działać pewnego pięknego dnia, gdy Pan Małżonek, wróciwszy z pracy i ujrzawszy skulone na fotelu Wielkie Oczy Na Patyku, które kiedyś były Pomponem Młodszym porwany Ojcowskim Uczuciem chwycił w ramiona tę, nieprawdaż, delikatną i słodką Kruszynę z zamiarem przytulenia jej do wezbranego Emocją łona, na co Kruszyna warknęła głosem jak świst pejcza: "NOSIĆ MASZ, NIE TAK STAĆ!!!".
Zdekonspirowawszy się w ten sposób Pompon Młodszy przestał wymuszać na Rodzicach dodatkowe dobra i usługi, a nawet zaczął spać i w ogóle dochodzić do siebie, ale tycie jednak chwilę zajmuje i Pacholę, spadając ze schodów z łomotem, nadal było chude jak szkielecik obciągnięty skórą.
I gdy tak Królowa Matka siedziała na ziemi, z ryczącymi na trzy głosy: spadniętym Pomponem Młodszym, przerażonym Pomponem Starszym i przejętym Potomkiem Młodszym w objęciach to, przysięga, gdzieś jakąś częścią mózgu myślała, że jak pojedzie z Pomponem do szpitala i powie, że dziecko spadło ze schodów to nikt jej w to nie uwierzy, to jest klasyczna wymówka patologii, wielodzietnych i nie-wielodzietnych, tych, co przywożą na ostry dyżur dzieci pobite i zagłodzone, i wyglądające wypisz-wymaluj tak, jak Pompon Młodszy, z siniakami na plecach w miejscu, w którym kręgosłupem przejechał po schodku i z rozciętą powieką, z której się leje krew, i takie wychudzone, że strach patrzeć.
Do szpitala jednak nie pojechali, bo Pompon Młodszy na samo słowo "lekarz" dostał takiej histerii, że mu się rana na powiece otworzyła i zaczęła krwawić, Pompon rozmazywał sobie krew po twarzy przybierając wygląd Jokera z Batmana, nie dawał się obejrzeć ani dotknąć i Królowa Matka ma pytanie, bo może jest na sali lekarz, co się robi w szpitalach z dziećmi w stanie histerii? Bo ona miała takie przeczucie, że bardzo na nie krzyczy albo przytrzymuje za pomocą dwóch silnych pielęgniarzy, a wtedy, obawia się, sama zaczęłaby się zachowywać tak, że może nie wystarczyliby pielęgniarze, może by i policje trzeba było wezwać (to znaczy, o ile nie zostałaby już wcześniej wezwana na skutek podejrzenia o znęcanie się) i Królową Matkę wyrzucono by z sali, a zostawienia Pompona Młodszego samego to ona sobie nie wyobrażała. Więc obiecała Pomponowi, że nigdzie nie pojadą, na co Dziecię uspokoiło się natychmiast i spytało, pochlipując z rzadka: "A das mi tutejka? On pomaga!".
Podleczony "tutejkiem" Pompon Młodszy dał się obejrzeć, oględziny ujawniły rozcięcie na powiece i dwa siniaki na dwóch kręgach, poza tym chłopczyna zginał i prostował wszystkie kończyny bez protestów, dotykał nosa i mostka brodą, a kwadrans po upadku zrobił awanturę z wyzwiskami, bo zła Królowa Matka nie chciała go popychać na rowerku po drodze przed furtką, a wyłącznie w ogródku, więc Rodziciele uznali, że tym razem złego diabli nie wzięli, co nie zmieniło faktu, że spędzili upojną noc na bieganiu do łóżeczka Pompona przy każdym jego sapnięciu przez sen, i trzymaniu samochodu w pogotowiu na wypadek, gdyby do tego szpitala jednak trzeba było jechać.
Dziś rano Pompon wstał z łoża hoży jak młodopolskie dziewczę i z przepięknym limem niczym bohater kreskówek, i już się Królowa Matka nie może doczekać chwili, gdy go tak przyozdobionego ujrzy Kochająca Babcia.
Jutro.
Gdy wakacje się oficjalnie skończą.
Ufff.
Źródło |
zataił ten fakt przed Potomkami Starszymi, dzięki czemu mogły one doznać histerycznego entuzjazmu odkrywając nie tylko, że ulica Szeroka w ich rodzinnym mieście została efektownie przebudowana, ale że w dodatku przebudowa ta migocze, błyska, mieni się i jest po prostu porywająca,
a także, i owszem, ogłusza, bowiem podkład muzyczny do tego migotania powalał niby fala uderzeniowa bomby wodorowej. Doprawdy, tak się Królowa Matka zastanawiała usiłując uporządkować wszystkie rozedrgane komórki mózgowe, które wskutek wpadnięcia w rezonans znajdowały się nie w tych miejscach, w których powinny, czy to tak wolno? Wokół pełno zabytków klasy "0", powpisywanych na przeróżne listy z listą "Unesco" na czele, o mieszkańcach tych zabytków nie wspominając, a tu cegła zgrzyta o cegłę, meble w kamienicach się samoczynnie przesuwają, rodowa porcelana drży w licznych etażerkach, a rodowe sztućce z Ikei - w licznych szufladach, psy dostają herzklekotu, tynk się kruszy i tylko patrzeć jak zacznie spadać na głowy patrzących w górę na te wszystkie migotania (i te spadające migoczące sopelki, bardzo śliczne, rzekła z zadowoleniem sroka w Królowej Matce) zachwyconych torunian jeśli tylko komuś przyjdzie do głowy taka fantazja, by jeszcze ociupinkę podgłośnić ten cały Queen z Pavarottim na przemian.
Ale migotało prześlicznie (spadające sopelki, że się tak Królowa Matka powtórzy, cacuszko!), a malowidła światłem na kamienicach były wspaniałe, jak również Keanu Reeves zachęcający do zwiedzania województwa kujawsko-pomorskiego, chociaż tu Królowa Matka zgaduje, bo chociaż bardzo chciała usłyszeć, jak też on to "kujawsko-pomorskie" wymawia, nie usłyszała, bo co się Keanu pojawiał na ekranie ją zagarniał i niósł gdzieś tłum i musiała w tym tłumie łapać swoje dzieci, też zgarniane i niesione w jakąś migocząca światłami dal.
Nazajutrz zaś Pompon Młodszy postanowił spektakularnie uczcić koniec wakacji, spadając z fasonem z (czterech, ale intencje się liczą, no i czyniony przy okazji hałas!) schodów, a podkreślić należy, że schody w Domu w Dziczy są młynarskie, czyli takie bardziej strome, dopiero na samym dole tworzące podest, na którym Dziecię wyhamowało nim rąbnęło plecami o ścianę.
Pompon Młodszy już wcześniej umilił mamuni i tatusiowi (ale mamusi bardziej, bo to ona spędzała z nim 24 godziny na dobę) ostatnie dziesięć dni wakacji chorując na nie-wiadomo-co. Nie-wiadomo-co objawiało się tym, że Dzieciątko, nie tracąc apetytu ni doskonałego nastroju w dzień, w nocy przestało spać, a przez całą dobę - wypróżniać się. A ponieważ, jak Uważnemu Czytelnikowi wiadomo, mówimy o dziecku, które sprowokowało Królową Matkę do napisania jedynego w jej karierze postu o kupkach brak tychże był zjawiskiem alarmującym. Królowa Matka, która popełniła ten błąd, że udała się po diagnozę do internetu, chudła ze stresu, dopatrując się u Pompona przeróżnych straszliwych objawów przeróżnych straszliwych jednostek chorobowych oraz spała średnio dwie-trzy godziny na dobę w piętnastominutowych odcinkach, a Pompon Młodszy chudł jej do towarzystwa, zaś jedyne, co różniło go od mamuni to wilczy apetyt i różowiutki humorek. Zaordynowane przez specjalistę lekarstwo do picia przepływało przez niego nie czyniąc mu nijakiej szkody ani, i owszem, nie przynosząc korzyści, zaordynowany przez wyż. wym. specjalistę czopek jak najbardziej skutek przyniósł, ale tylko raz, do kolejnego zapodania bowiem potrzeba by było ze trzech silnych (i głuchych jak pnie) facetów, a w takich okolice Domu w Dziczy nie obfitują, zaordynowane przez Zrozpaczoną Matkę suszone śliwki okazały się, trzebaż trafu, jedynymi suszonymi owocami, których Pompon Młodszy nie lubi, jaki to, nieprawda, pech normalnie, za to Dziecię wyczuło pismo nosem i zaczęło stosować metodę "na gnącą się leliję" w celu zdobycia przeróżnych dóbr materialnych, jak to słodycze i te suszone owoce, które nie są śliwkami, oraz niematerialnych, jak na przykład masaż pleców i brzucha oraz spanie z rodzicami w ich łóżku.
Która to metoda przestała działać pewnego pięknego dnia, gdy Pan Małżonek, wróciwszy z pracy i ujrzawszy skulone na fotelu Wielkie Oczy Na Patyku, które kiedyś były Pomponem Młodszym porwany Ojcowskim Uczuciem chwycił w ramiona tę, nieprawdaż, delikatną i słodką Kruszynę z zamiarem przytulenia jej do wezbranego Emocją łona, na co Kruszyna warknęła głosem jak świst pejcza: "NOSIĆ MASZ, NIE TAK STAĆ!!!".
Zdekonspirowawszy się w ten sposób Pompon Młodszy przestał wymuszać na Rodzicach dodatkowe dobra i usługi, a nawet zaczął spać i w ogóle dochodzić do siebie, ale tycie jednak chwilę zajmuje i Pacholę, spadając ze schodów z łomotem, nadal było chude jak szkielecik obciągnięty skórą.
I gdy tak Królowa Matka siedziała na ziemi, z ryczącymi na trzy głosy: spadniętym Pomponem Młodszym, przerażonym Pomponem Starszym i przejętym Potomkiem Młodszym w objęciach to, przysięga, gdzieś jakąś częścią mózgu myślała, że jak pojedzie z Pomponem do szpitala i powie, że dziecko spadło ze schodów to nikt jej w to nie uwierzy, to jest klasyczna wymówka patologii, wielodzietnych i nie-wielodzietnych, tych, co przywożą na ostry dyżur dzieci pobite i zagłodzone, i wyglądające wypisz-wymaluj tak, jak Pompon Młodszy, z siniakami na plecach w miejscu, w którym kręgosłupem przejechał po schodku i z rozciętą powieką, z której się leje krew, i takie wychudzone, że strach patrzeć.
Do szpitala jednak nie pojechali, bo Pompon Młodszy na samo słowo "lekarz" dostał takiej histerii, że mu się rana na powiece otworzyła i zaczęła krwawić, Pompon rozmazywał sobie krew po twarzy przybierając wygląd Jokera z Batmana, nie dawał się obejrzeć ani dotknąć i Królowa Matka ma pytanie, bo może jest na sali lekarz, co się robi w szpitalach z dziećmi w stanie histerii? Bo ona miała takie przeczucie, że bardzo na nie krzyczy albo przytrzymuje za pomocą dwóch silnych pielęgniarzy, a wtedy, obawia się, sama zaczęłaby się zachowywać tak, że może nie wystarczyliby pielęgniarze, może by i policje trzeba było wezwać (to znaczy, o ile nie zostałaby już wcześniej wezwana na skutek podejrzenia o znęcanie się) i Królową Matkę wyrzucono by z sali, a zostawienia Pompona Młodszego samego to ona sobie nie wyobrażała. Więc obiecała Pomponowi, że nigdzie nie pojadą, na co Dziecię uspokoiło się natychmiast i spytało, pochlipując z rzadka: "A das mi tutejka? On pomaga!".
Podleczony "tutejkiem" Pompon Młodszy dał się obejrzeć, oględziny ujawniły rozcięcie na powiece i dwa siniaki na dwóch kręgach, poza tym chłopczyna zginał i prostował wszystkie kończyny bez protestów, dotykał nosa i mostka brodą, a kwadrans po upadku zrobił awanturę z wyzwiskami, bo zła Królowa Matka nie chciała go popychać na rowerku po drodze przed furtką, a wyłącznie w ogródku, więc Rodziciele uznali, że tym razem złego diabli nie wzięli, co nie zmieniło faktu, że spędzili upojną noc na bieganiu do łóżeczka Pompona przy każdym jego sapnięciu przez sen, i trzymaniu samochodu w pogotowiu na wypadek, gdyby do tego szpitala jednak trzeba było jechać.
Dziś rano Pompon wstał z łoża hoży jak młodopolskie dziewczę i z przepięknym limem niczym bohater kreskówek, i już się Królowa Matka nie może doczekać chwili, gdy go tak przyozdobionego ujrzy Kochająca Babcia.
Jutro.
Gdy wakacje się oficjalnie skończą.
Ufff.
Posiadanie więcej niż dwóch sztuk potomstwa zaczyna mi się wydawać sportem ekstremalnym ;)
OdpowiedzUsuńNawet dwójki jest, ale, owszem, im więcej tym weselej. A z bliźniąt w ramach najmlodszej niespodzianki powinno się olimpijską dyscyplinę "Rodzicielski survival" zrobic :D.
Usuńprzepraszam, naprawdę mi przykro z powodu okoliczności,ale i tak wyłam ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńMałgosia z Łodzi
Nie, no to dobrze! To znaczy, że nie pomyślalaś "rany, co za rodzice, pozwolili dziecku po schodach chodzić, gdzie była matka?!" ;)))).
UsuńI wszystko skończyło się na strachu i jednym siniaku w sumie, więc śmiać się można, a nawet nalezy :).
Te Światła piękne być musiały... A Pompon, cóż... Moja Królewna w środę, zaszczyciwszy swoją Przytulaśną Wysokością łóżko potrójne Starszych Braci, raczyła uderzyć się PRAWIE w oko. I teraz nadaje się na kampanię "kochasz, nie bij".... Widzę te spojrzenia na ulicy... W szkole u chłopców chyba nam uwierzyli... że to łóżko było... Patologia stuprocentowa. Śliwa wygląda coraz gorzej, prezentując wszystkie kolory tęczy. Najgorzej jednak było jak Drugi będąc Małym Dziecięciem uraczył mnie z piąstki prosto w kość policzkową. Pierwszy raz w życiu przed wyjściem z domu nakładałam grubą warstwę środków upiększających... Bo w takim wypadku ludzie wiedzą swoje.... nie ma zmiłuj... Eh.
OdpowiedzUsuńA prawda jest taka, że nie da się no nie da bez tych siniaków u dzieci. W klatce nie zamkniesz, mimo szczerych chęci czasami. :) Zdrowiej Pomponku! Dobrze, że cukierki i przytulanie pomagają, reszta minie.
Światła były przepiękne, chociaż muzyka naprawdę ogluszająca. Ale za rok i tak pójdziemy. Z zatyczkami w uszach.
UsuńTo mowisz, że też masz dziecko z plakatu? No to moglyby za maltertowane rodzeństwo robić ;D...
Pompon wygląda jak bohater kreskówki, taki z naprawdę pięęęęknie namalowanym limem, ale poza tym radosny jak szczypiorek. W przedszkolu nas pytali co to, ale dali (chyba ;)) wiare naszym wyjaśnieniom, więc jeszcze tym razem nie nadaję z celi, ale kto wie co bedzie dalej przy mojej radosnej gromadce... :)
Podziwiam Waszą cierpliwość i determinację :)
OdpowiedzUsuńNa wypróżnianie u nas rewelacyjnie zdaje egzamin sok marchewkowo-jabłkowy, oczywiście własnoręcznie robiony, najlepiej z odrobiną drobnych wytłoków. Znakomicie wszystko wymiata i efekt wcale nie jest jednorazowy. Do tego samo zdrowie :) Polecam.
(ponuro) U nas też. W normalnych warunkach roślinożerny pompon Młodszy je marchew zagryzając jabłkiem i popija to sokiem z wyż. wym. Ale nie wtedy, gdy akurat umiera, o nienienie, wtedy wszystko, co powinien jeść i pić w ząbki go gryzie. Obraz i podobieństwo najstarszego braciszka, niestety... ;)
Usuń