Pan Małżonek (ni z gruszki, ni z pietruszki) - Juliette Binoche to bardzo znana aktorka jest, a ja właściwie nie widziałem żadnego filmu z nią...
Królowa Matka - "Niebieski" widziałeś...
Pan Małżonek - A, no tak. Ale to jednak dawno temu, stary film, co by nie powiedzieć!
Królowa Matka (siłą rozpędu) - ... no i "Angielskiego pacjenta" oglądałeś przecież. I "Wichrowe Wzgórza"...
Pan Małżonek (ponuro) - Musiałem...
Królowa Matka, która ma się (i zasłużenie, z naciskiem zapewnia Cię, Czytelniku) za pierwszą ofiarę fiennesomanii w naszym pięknym kraju, wpatrywała się maślanymi oczkami w ekran nie tylko wieeele lat przed chwilą, gdy w kinach święciła triumfy "Lista Schindlera", ale ładnych parę lat przed "Wichrowymi Wzgórzami",
w każdym razie w fiennesomanii ma znacznie dłuższy staż niż w panumałżonkomanii, wydaje z siebie stłumiony chichocik (bo otóż wcale Pan Małżonek nie musiał, sam chciał, samiuśki wszędzie, a więc i do kin, Królowej Matce towarzyszyć i się męczyć, i to, jak Królowa Matka mniema, bardziej niż ona, bo skoro ona zniosła z trudem takiego "Angielskiego pacjenta" mimo dodatkowych bodźców, to cóż tu mówić o nim), po czym:
Królowa Matka (tonem pocieszenia) - Gdybyś zobaczył, jak Ralph Fiennes wygląda teraz, mógłbyś się wreszcie uspokoić i odczepić od człowieka...
Pan Małżonek (rozpromieniając się) - Wreszcie! Wreszcie ten facet nie będzie mi psuł humoru!!!
Po chwili
Pan Małżonek (trzeźwo i smutno) - ... co prawda, gdyby on mnie zobaczył, to by mu też humoru nie popsuło...
Jeśli ktoś z Was, Kochani Czytelnicy, zna Ralpha Fiennesa, proszę mu przekazać, że może niezmiennie pozostawać w doskonałym (a co najmniej bardzo dobrym) nastroju :D.
PS. ... zwłaszcza, że dla Królowej Matki może on sobie być nawet beznogim najstarszym staruszeczkiem...
Szczegolnie bedac Voldemortem :D
OdpowiedzUsuńOjtam, ojtam, ze mu tam tez trochę tego nosa ubyło ;D!
UsuńTego nosa to mu chyba nie wybaczą :D a raczej jego braku :D
UsuńTo autorce, zdaje się, Voldemort był chyba opisywany jako taki z plaską, wężowa twarzą... inna rzecz, ze ja tez uwazam, ze zrobienie z niego glisty nie było wymagane, by uczynic go strasznym, zwłaszcza, ze Ralph Fiennes go grał - on potrafiłby byc dowolnie straszny, chocby miał cały nos, blysk w oku i garnitury szyte na miare :).
UsuńA brata Ralph Fiennesa Królowa Matka widziała? Na imię ma Joseph i jest nie mniej zdolny i nie mniej przystojny od starszego brata :D
OdpowiedzUsuńNo pewnie, ze widziała, i to tez długo przed tym, jak go wszyscy widzieli w "Zakochanym Szekspirze" (ale przyznam, ze przez absolutny przypadek tak mi się udało :)). Kiedys Królowa Matka była baaaardzo oblatana filmowo, ach, gdzie te czasy (wzdech) :D....
UsuńTo on był ucharakteryzowany na Voldemorta?
OdpowiedzUsuńNo mam nadzieję, ze sam z siebie jednak tak nie wygląda :D.
UsuńTrochę cię Królowo rozumiem. Po dłuższym biciu się z myślami pokochałam siwe wąsy (a okresami również i brodę) Gregorego Pecka, chociaż uczciwie przyznaję, że nie wiem czy taka wersja pierwotnie podbiłaby moje serce.
OdpowiedzUsuńOch, tak, na pewno. Każda, każdziuteńka wersja Gregory Pecka podbija IMHO!
UsuńTeż go lubię. W Liście Schindlera i w Quiz show szczególnie :)
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM "Quiz show", chociaz mnie nieodmiennie przygnębia...
UsuńSzacun dla męża Królowej za poczucie humoru:-).
OdpowiedzUsuńI popatrz Królowo dzięki Twemu blogowi połączyłam nazwisko z postacią. Tak wielką miłością darzę Harego Pokera (tak mawiali swego czasu niektórzy Przemyślanie), że jakoś nie łączyłam aktorów z bohaterami. Wcale. Ani ani. Żyli sobie własnym haropokerowym życiem. Li i i jedynie :D
Co biedak może, jak ze mną na codzien zyje, wyksztalcac poczucie humoru i cierpiec w milczeniu ;D.
UsuńCo do "HP", ja co prawda wiem, kto kogo gra i gdzie, ale nie zwracam na to zadnej uwagi :). Więc całkiem dobrze rozumiem twoje podejscie :).
Zdziadział, fakt. Ale ma brata, ha.
OdpowiedzUsuńCo jest kolejnym argumentem za posiadaniem rodzeństwa ;)
Ma TRZECH braci ;D!
UsuńNiestety, niestety Ralph nie starzeje się z takim wdziękiem jak Connery albo nawet Clooney. Co nie ujmuje mu zupełnie talentu, chociaż obecnie to aktor "charakterystyczny", a nie amant - łamacz kobiecych serc;)))
OdpowiedzUsuńZjadło mi DWA komentarze, chyba wszechświat doszedł do wniosku, że bluźnię...
OdpowiedzUsuńA pisałam, że Ralph niestety nie starzeje się z takim wdziękiem, jak Connery albo Clooney. Biedaczek, zostanie aktorem "charakterystycznym", cóż za spadek z piedestału ozdoby ekranu i łamacza serc kobiecych.
Nie zjadlo, nie zjadlo, mam włączona moderację i komentarze pojawiają się z opóźnieniem :).
UsuńJa bym nie powiedziala o nim "biedaczek", powiem otwarcie, że wolę wybitnych aktorów niż ozdoby ekranu, a jak juz przejrzę w pamięci listę tych, co uchodzą za łamaczy serc to zdecydowanie, zdecydowanie, BARDZO zdecydowanie lepiej jest moim zdaniem byc aktorem charakterystycznym :).
Och, to był zawsze znakomity aktor, którego uroda to tylko dopełnienie talentu, zatem to raczej "zsunięcie się" z godnością z tego amanciego piedestału. Musiał w końcu zrobić miejsce tym wszystkim Whishawom i Hemsworthom;)
UsuńCzeka to znaczną większość amantów. A nie wszyscy mają talent i dopiero jak się zsuna widać, jak bardzo go nie mają ;D...
UsuńJak ja cię rozumiem! Moja cielęca miłość do Harrisona Forda przetrwała nawet jego starzenie się, ślub z koszmarną Ally McBeal, a nawet (o serce, nie płacz) widok jego pomarszczonych pleców w "What lies beneath". No nie da rady, kocham go - ale, hmm, mogłabym uszczknąć odrobine tego uczucia na twojego Fiennesa, nawet w wersji aktualnej. Ma facet to coś...
OdpowiedzUsuńOczy ma. Oczu mu nie wydłubało, a on oczami własnie robi to coś w mózg...
UsuńCo prawda mnie fiennesomania nie dotknęła, ale za to willisomania owszem! Moja miłość do Bruca zaczęła się od "na wariackich papierach" i trwa i trwa i trwać będzie - niezależnie od tego, że trochę mu się postarzało, wyłysiało i pomarszczyło. W młodzieńczych latach miałam wobec niego plany matrymonialne, natomiast później ostatecznie zostało mu darowane i w związku z posiadaniem wystarczająco zachwycającego Małżonka postanowiłam ograniczyć uwielbienie na wzdychaniu do ekranu... :-)
OdpowiedzUsuńKomu z nas się, nieprawdaż, nie pomarszczyło, żaby z powodu tych paru zmarszczek przestać kogoś kochać, to przeciez byloby ... takie płytkie :).
UsuńUwielbiam Ralpha Finnesa. Dla mnie jest bosko piękny, kiedyś, teraz i zawsze. A mniej korzystne zdjęcie każdemu może się trafić. Pozdrawiam - Marta G.
OdpowiedzUsuńco wy opowiadacie! Ralph jest jak wino, dobre wino. ja to nawet nie wiem czy bardziej podobał mi się kiedyś czy teraz. a w Koriolanie ? no ja byłam w ekstazie :)
OdpowiedzUsuń