W lodówce Królowej Matki ukisiło się mleko.
Nie jest to pozornie wydarzenie aż tak istotne, by o nim na blogu pisać, lecz jeno pozornie, albowiem Samochód Rodzinny, znany z wielu wpisów i zawsze w tych wpisach obdarzany przeróżnymi słowami, przez kulturalnych ludzi opisywanymi za pomocą szeregu znaczków z górnej części klawiatury, ponownie wykonał numer opisywany już w ubiegłe wakacje (robi się to, zaprawdę, nudne, ta powtarzalność), tyle, że tym razem Królowa Matka i Banda Czworga utkwiła w Dziczy, z dala od Cywilizacji i Sklepów (kto twierdzi, że Królowa Matka mogłaby uczynić spacerek dla zdrowia do najbliższego sklepu ten powinien spróbować przejść się 2 km leśną, piaszczystą drogą w upalny dzień w towarzystwie czworga dzieci, w tym dwóch dwulatków), Pan Małżonek robi w mieście zakupy bardzo dokładnie przemyślane i "na szybko", i wszelkie wyrwy w zapasach żywnościowych rujnują Królowej Matce przemyślnie zaplanowaną rozpiskę Żywienia Rodziny.
Cóż, pomyślała Królowa Matka, w takiej sytuacji pozwolić sobie na marnowanie jakiegokolwiek produktu jest głupotą, więc i dla ukiszonego mleka da się znaleźć zastosowanie inne, niż je po prostu wypić (bo piłaby wyłącznie Królowa Matka, a Dobra Matka zawsze kombinuje tak, by skorzystała i reszta).
Co uznawszy, Królowa Matka poszła po konsultacje do brata Gugla, wygrzebała kilka przepisów na ciasta z kwaśnym mlekiem, z tego i tego (i jeszcze czegoś dodanego od siebie, jak zwykle), utworzyła kompilację, poza wszystkim nadzwyczaj łatwą (ciekawe, czemu jest to cecha, która łączy wszystkie wypieki Królowej Matki, doprawdy...) i...
Udało się :).
Aby dojść do tak zachęcającego wyniku Królowa Matka utarła półtorej szklanki cukru z 3/4 szklanki oleju, po czym dodała - ciągle ucierając - dwa spore jajka i dwie szklanki kwaśnego mleka. Potem zaś - ucierając z coraz wiekszym trudem, ale z godnym podziwu uporem - stopniowo dodawała trzy szklanki mąki przesianej z trzema łyżkami kakao i 1,5 łyżeczki sodu oczyszczonej.
Ciasto przelała do wysmarowanej masłem i wysypanej mąką tortownicy o średnicy 23 cm, a na wierzch położyła wydrylowane czereśnie, po czym, po namyśle, dorzuciła także garść malin, bo co sobie bedzie żałować, raz się żyje. Wierzch ciasta posypała grubym brązowym cukrem, po czym upiekła całość w piekarniku nagrzanym do 180 stopni (i piekła je ZNACZNIE dłużej, niż podawały wygrzebane w sieci przepisy, około godziny, a i tak sie bała, że to za krótko i cały czas jej się wydawało, że ten testowy patyczek wciąż jest mokry i oblepiony ciastem :)).
A poza tym.
Potomek Starszy (międląc Pompony po główkach, z zachwytem) - Mamo, jakie one mają mięciutkie włoski... auuuu!!! (to właściciel mięciutkich włosków capnął go zębami za palec, w ramach niewinnej rozrywki, oczywiście)... ale jakie okrutne dusze!!!
(po czym pozwolił Królowej Matce zapisać to na blogu, jeśli jej się spodobało, więc Królowa Matka skwapliwie z pozwolenia korzysta:)).
A na drugim królewskim blogu coś do poogladania, jeśli ktoś ma juz absolutnie dosyć czytania tego, co Królowa Matka płodzi wieczorami, gdy jej Dziatwa już śpi, specjalnie po to, by potem wytworami swego umysłu dręczyć niewinnych Czytelników :).
A to ci Pompony z duszami :) (ciągle czekam na wpis dedykowany Pomponom i z nimi w roli głównej, a teraz oddalam się do kuchni, bo cosik zgłodniałam!)
OdpowiedzUsuńTak pomyślałam, ze rocznicowy zrobie, bo za dwa tygodnie konczą 2,5 roku...
Usuńuwielbiam Pompony!
OdpowiedzUsuńNo wiesz, za ich okrutne dusze ;D?
UsuńCzytam i doczytać nie mogę, ile tego mleka Królowa dolała do ciasta :/
OdpowiedzUsuńBo ja jak Ania z Zielonego Wzgorza, ciasto bez mąki przez roztargnienie :). Ale to tylko w opisie, w czasie produkcji dodalam (i w opisie już tez :D).
Usuńa kiedy sie to mleko dodaje i czy moze byc bez kakao - bo nie lubie i nie moge
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
magda
Zważywszy, że przepis jest w zasadzie wymyślony (tu pozyczyc, tam pozyczyć, cos od siebie dodać) to wszystko można :). Jestem pewna, ze bez kakao tez będzie dobrze.
UsuńAniu, bardzo Ci dziękuję za ten tekst na "Grupie...", ten o chudych.
OdpowiedzUsuńTo bardzo ważny problem, trzeba o tym mówić.
Tak sobie czytałam rózności o tym, jak to lato się zbiża, i jak trzeba przestać jeść, zacząć cwiczyć i w ogóle, co zrobić, żeby sie wbić w kostium, i tak we mnie roslo, roslo, az się przelało...
UsuńOch, ja też nie lubię jak jedzenie się marnuje :-)
OdpowiedzUsuńDzień dobry Królowo Matko,
OdpowiedzUsuńnie a propos ciasta, ale natrafiłam dziś na takie coś. Może widziałaś, ale na wszelki wypadek podsyłam:
http://stylowi.pl/9539321
Nome