poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Nareszcie

Ostatnie tygodnie spędziła Królowa Matka w stanie umysłowej hibernacji (z jednym krótkim przebudzeniem) i na emigracji wewnętrznej, odmawiając przyjęcia do wiadomości tego, co za oknem oraz w telewizyjnych prognozach pogody, które buntowniczo ignorowała. Siedziała w jednym miejscu (tyle, ile się da w jej, nie sprzyjającej emigracjom wewnętrznym, sytuacji), jadła głównie ciastka cynamonowe, od których się uzależniła (co za szczęście, że nie tyje!) i szydełkowała posępnie przeróżne rzeczy, jak na przykład spódnicę z bambusa


(z bambusa!!! z chłodzącego materiału, Czytelniku!!!), chociaż głos w głębi duszy szeptał jej, ze lata nigdy już nie będzie, a to czyni produkcję czegoś z materiałów chłodzących splatanych misternie w dziury czynnością głęboko irracjonalną, 

kwiatki,


które miały zawisnąć w miejscu, gdzie zimą wiszą gwiazdki, a jesienią - dynie, wiosna zaś i lato nie miały do tej pory swojego wieszadełka, niedopuszczalna rzecz, nieprawdaż,

mandalki, w tym także takie, w które wrabiała otrzymane w darze frywolitki


tworząc w ten sposób nowy gatunek, zwany mandalitką (albo frywdalką, jak kto woli),

ptaszęta przynoszące szczęście


na specjalne życzenie Pana Małżonka,

oraz ptaszęta zwane pieszczotliwie Rainbow Birds


do zawieszenia na oknie, i, tak, Czytelniku, one już wiszą, wszystko to wisi, Królowa Matka  z wzrokiem szaleńca i zmierzwionym włosem nad rozpalonym czołem już, już zabierała się do taśmowej produkcji Potworków, którymi planowała obwiesić z kolei pokój Potomków, Dom w Dziczy zaczął przypominać jakąś podupadającą galerię sztuki rękodzielniczej, obwieszoną zdecydowanie nazbyt gęsto eksponatami, których nikt nie chce kupować, a Pan Małżonek zaczął zadawać pełne troski, acz nieco niespokojne pytania, czy z Królową Matką wszystko jest w porządku, gdy na szczęście i ku uldze wszystkich wczoraj w godzinach wczesnopopołudniowych wyszła ona do ogródka.

Wróciła do domu błyskawicznie, po aparat, bowiem w piasku, pod gałązkami sosny ujrzała to:


Oto, Miły Czytelniku, jest przyszly tulipan


oraz przyszłe nie-wiadomo-co, bowiem Królowa Matka, tak się złożyło, skutkiem nieco nazbyt przedłużającej się zimy zapomniała, gdzie co posadziła.

I gdy tak stała nad przyszłym nie-wiadomo-czym i roztkliwiała się myślą, że otóż jednak, otóż chyba wreszcie, tak jakby na pewno... chyba... - nagle usłyszała gdzieś wysoko okrzyk, podniosła głowę, a potem, jednym szarpnięciem także aparat i, nie celując właściwie, nic nie ustawiając, nie pochylając się z troską nad doświetlaniem i ustawianiem koloru po prostu nacisnęła to, co się tam w aparacie naciska, by zrobić zdjęcie...


i prawie się popłakała ze wzruszenia.

Jest. Jest. Można się odhibernować. Można wrócić z emigracji wewnętrznej. Poczytać. Popisać recenzje. Zdjąć jedną warstwę odzieży i teraz ubierać się tylko na potrójną cebulkę. Pooglądać rosnące tulipany i nie-wiadomo-co.

Bo wczoraj, o mniej więcej godzinie 14, Wiosna Królowej Matki oficjalnie nadeszła.

PS. Ale Potworki Królowa Matka zrobi i tak :D!

27 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jak mawia moje najmłodsze dziecko - tsy!

      Usuń
    2. Mówiąc szczerze, wsystko jest tsy, ale w tym wypadku, owszem, tsy kluce :D!

      Usuń
  2. Na łańcuch ją teraz, na łańcuch, żeby nie uciekła!

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany, Królowo Matko, a już się martwiłam, że zaprzestałaś pisania, ufff. Kamień z serca. Witaj po wewnętrznej emigracji, hibernacji, czy czym tam jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę bezczelna, ale to napiszę - ja chcę takie tęczowe ptaszki, bo to przemawia do mojej wrażliwości, nie tyko tej wiosennej!:] I domagam się Mikołajowego rysunku dla ciociuni, żebym nie miała poczucia straty...
    Serdeczności:]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ptaszki mozesz dostać w ramach prezentu mocno-spóźnionego urodzinowego, ale bez różowego i ciemnożółtego, bo mię filc się skończył :). Tęcza będzie zachowana, tak czy inaczej.

      Rysunek zapakowany czeka bezpiecznie swego pzeznaczenia (czyli naszego spotkania w niedzielę, jesli pozostaje ono aktualne :)).

      Usuń
  5. Cynamonowe ciasteczka i spódniczka w kolorze żmii w skoku otrzeźwiły mój przemarznięty i zniechęcony mózg - mam do Ciebie, Królowo, list w żywym i nie zawaham się go użyć!:))
    (p_l)

    OdpowiedzUsuń
  6. Te tęczowe ptaszki to hit! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wygląda, juz mam na nie dwa zamówienia :D.

      Usuń
    2. To dopisz i trzecie dla mnie, proszę! :) Piszę to całkiem serio. Daj znać, gdzie mam się zgłosić z adresem do wysyłki i po dane do przelewu :)

      Usuń
    3. Kempino, napisz na adres podany w "Kontakcie" :). I czy ja dobrze pamiętam, że laleczka szydełkowa ci się podobała? Bo mam jeszcze jedną za zbyciu, że się tak zareklamuję :D.

      Usuń
  7. Proszę się tą wiosną podzielić, a nie tak samolubnie, tylko dla siebie ją trzymać ;).
    p.s.ptaszyny cudne, można dostać przepis ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można, bo na moje wytwory nie ma przepisów. Wymyślam je i z glowy robię, w tym wypadku przepis brzmialby - wycinamy ptaszki, dorabiamy im skrzydełka na szydełku, ozdabiamy dowolnie :D...

      Usuń
    2. więc jednak jakiś przepis jest ;)

      Usuń
    3. Jeśli uprzejmie nazwiesz to przepisem, to tak :D.

      Usuń
  8. Fantastyczne te wszystkie kwiatki, ptaszęta mandalitki ( czy jakoś tak ;)) U nas jeszcze w kuchni bałwany i śniezynki - czas coś pozmieniać i wziąć z Ciebie przykład i się odhibernować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja tak trochę zaklinałam, żeby nie oszaleć, i teraz sobie powierzę, że to pomogło :))).

      Usuń
  9. A widzisz :) Mówiłam, że to pomoże. Takie czary i zaklęcia zawsze pomagają. U mnie też tego samego dnia co u Ciebie, o tej samej porze wiosna zawitała... A wczoraj bezczelnie się wycofała, co mnie wczoraj i dziś mocno dobiło.... Gdybym miała kolorowy film, wełenkę w kolorkach tęczy oraz bambus (jakże to z bambusa kiecka? jak rattanowe mebelki>), tobym wykonywała od wczoraj ptaszki, mandalitki, kwiatki i sukienkę.
    Ale że ni mom, to się zahibernowałam w lektury i filmy... Nawet pieczenie nie cieszy.
    Ech, może trza spróbować na wiosenne zakupy wybyć...
    Ale Tobie z serca gratuluję wyjścia ze snu zimowego, tudzież uchwycenia tak pięknych oznak przyrody.
    U nas na ten przykład bazi nie ma...sprawdzałam w niedzielę osobiście po okolicy.
    Nie dawajmy się złej Marzannie.

    OdpowiedzUsuń
  10. WIOSENNIE WITAM Z RÓWNIEŻ WIOSENNEGO POŁUDNIA I PRAGNĘ ODMROŻENIA KONTAKTU. CZY MOGŁABYŚ ŚCIĄGNĄĆ WHATS APP Z INTERNETU (WYSTACZY WEJŚĆ DO PROGRAMU I ŚLEDZIĆ INSTRUKCJE PO ANGIELSKU), W TEN SPOSÓB MOGŁYBYŚMY, GRATIS I KOMÓRKOWO PRZESYŁAĆ SOBIE WIADOMOŚCI, ZDJĘCIA,,ZAMÓWIENIA NA TWE WYROBY, I TYM
    PODOBNE? NO, FAJNIE BY BYŁO, NIE? SORELLA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No! Natychmiast, jak mnie mąż pomoże, bo sama się boję tych róznych guziczków naciskać :D...

      Usuń