piątek, 9 marca 2012

Dla poliglotów, o porozumieniu między narodami :)

Z okazji Dnia Kobiet telewizja polska przygotowała szeroki wybór programów i filmów, z których, po dokonaniu stosownego odsiania plew pozostało jedynie dokonanie wyboru między "Domem złym" Smarzowskiego a "Vabankiem" (po raz tysiącpińsetnym, ale nie bądźmy nadmiernie drobiazgowi). Jako, że Królowa Matka jest i tak Patologią (w dodatku Wielodzietną) i nie potrzebuje czerpać wzorców dla swej patologiczności z dzieł kinematografii krajowej, że już nie wspomni o stresujących zdarzeniach, które sypią się ostatnio jak z rogu obfitości uznała ona, że na Smarzowskiego jednak nie ma nastroju (zwłaszcza, że jej przewidywana długość życia jest krótsza niż przeciętnej kobiety w jej wieku, w związku z czym ma ona mniej czasu na zgłębianie dzieł posępnych, przygnębiających i dodatkowo skracających to życie skutkiem bycia źródłem stresu) i odda się oglądaniu "Vabank" Po raz tysiącpińćsetny. A co najmniej po raz tysięczny przypomni jej się w tym momencie filmu, w którym Kramer, ta świnia,


emabluje co sił nadobną, podstawioną mu na przynętę Natalię


pod pretekstem udzielania jej lekcji języka niemieckiego, ta sama historyjka.

Było to w czasach, gdy Pan Małżonek pracował dla firmy z niemieckim udziałem. Firma macierzysta była duża (i w Niemczech), w Polsce miała sieć odnóżek liczących po pięciu-dziesięciu pracowników i od czasu do czasu te odnóżki wizytowano, aby się zintegrować oraz skontrolować to i owo. Pewnego razu mający się integrować niemieccy kontrolerzy przyjechali więc i do Rodzinnego Grodu Królowej Matki (oraz Pana Małżonka), dniami trwały konferencje i kontrole, a wieczorem pracownicy dostali dyskretny nakaz, by gościom stary gród pokazać, nakarmić ich, zabawić i wogule. Pan Małżonek przez trzy dni w domu nie bywał, integrując Giermańcew, a czynił to w języku angielskim, gdyż niemiecki był (i jest) mu niedostępny - jak i większości współpracowników. Niemcy angielski znali i nic przeciw używaniu go nie mieli, bardzo byli sympatyczni zresztą i integracja kwitła.
Ostatniego dnia pobytu z jakiegoś powodu szef tutejszy zażyczył sobie zrobienia przemeblowania, pracownicy dostali nowe komputery czy biurka pod komputery, nieistotne, dość, że całe biuro latało i przemeblowywało, niemieckich kontrolerów nie wyłączając. I podczas przenoszenia/przesuwania jakiegoś ciężkiego mebla Pan Małżonek zwrócił się do jednego z Niemców po niemiecku. Jakieś proste zdanie to było czy też zbitka doskonale znana (i to bez względu na to, czy posiadł on znajomość niemieckiego czy też nie) każdemu obywatelowi kraju nad Wisłą i Odrą, od dziecięctwa karmionego a to kapitanem Klossem, a to pancernymi, psem i czołgiem, a to przelicznymi i antyhitlerowskimi w swej wymowie dziełami kinematografii polskiej oraz krajów ościennych. Coś w rodzaju "Haende hoch!", chociaż Królowa Matka nie podejrzewa, by było to akurat to zdanko, w "Raus!" oraz "Du Polnische Schweine!" jakoś też powątpiewa, było to raczej coś typu "Ein moment, bitte!".
- O - ucieszył się na to nieświadom naszych licznych naleciałości historyczno-telewizyjnych Niemiec - du sprichts Deutch!,
na co Pan Małżonek, wielbiciel "Vabank", bez chwili namysłu odparł:
- Ah, na ja, wirklich, ich habe vergessen!
Szczęśliwie Niemiec nic ciężkiego w rączkach nie miał, bo takiego ataku śmiechu dostał, że go mało co a cucić by go trzeba było...
Królowa Matka ma tylko nadzieję, że, tak nietypowo zachęcony, obejrzał "Vabank" :).

6 komentarzy:

  1. Hehe, chciałabym widzieć minę tegoż Niemca :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno oslupiał najpierw, ja nie znam niemieckiego, ale "Ich habe vergessen" to jest zdaje się odpowiednik angielskiego czasu Present Perfect, czyli takiego, ktorym płynnie i odruchowo posługuje się ktos jednak nie całkiem poczatkujący, i oto teraz ktoś, kto to zdanie odruchowo mówi twierdzi, że zapomniał, że zna język! Potem dostał straszliwego ataku smiechu, no i trzeba bylo mu wyjaśniać, skąd to. Mam naprawdę nadzieję, że obejrzał film :).

      Usuń
    2. Anutku, mnie tam tłumaczyć co to "Ich habe vergessen" nie trzeba, ale faktycznie... czas przeszły i to na dodatek czasownik nieregularny i odpowiedni posiłkowy... to minimum poziom B1 :P Mam również nadzieję, że obejrzał film :P

      Usuń
    3. No przecież wiem, to raczej ja sama sobie tłumaczyłam i sie upewnialam, czy dobrze rozumiem niuanse gramatyczne :))).
      Film po angielsku jest dostępny, to wiem, czy po niemiecku? Mam nadzieje, że tak :).

      Usuń
  2. cała moja edukacja łączy się pośrednio z niemieckim :) prawie tu pękłam jak ten niemiaszek :D:D

    OdpowiedzUsuń