Zacznę tę recenzję nietypowo, bo od zacytowania samej siebie.
Recenzując tom trzeci serii "Wszyscy mamy źle w głowach" napisałam:
"Pisanie opinii/recenzji tomu trzeciego historii, która konsekwentnie
prowadzona jest od tomu pierwszego i stanowi logiczny ciąg dalszy
wcześniej opisanych wydarzeń jest dość trudna. Po pierwsze dlatego, że
nie ma sensu zachęcać nikogo do przeczytania tego tomu - tę serię
BEZWZGLĘDNIE należy czytać w kolejności. Tak więc ci, którzy jej nie
znają powinni zacząć od tomu pierwszego (do czego zachęcam, nawet jeśli
komuś się wydaje, że nie jest tzw. targetem, można się miło zdziwić),
ci, którzy czytali i polubili i tak sięgną po tom kolejny, (i po kolejny), a ci, co
czytali i nie polubili do tomu trzeciego nawet nie dotrą".
Podtrzymuję to, co napisałam.
Tom
piąty (podzielony na dwie części, ale, jak sądzę, podział ten wynikał wyłącznie z powodów technicznych) „Długo cię nie było” stanowi zakończenie serii „Wszyscy mamy źle w
głowach” i jest nie tylko kulminacją dotychczasowych wątków, ale też (niezwykle) emocjonalnym podsumowaniem losów bohaterów, których czytelnicy zdążyli poznać i polubić (a jeśli nie polubić, to chociaż zrozumieć) w trakcie lektury tomów poprzednich, zaś Martyna Pawłowska-Dymek po raz kolejny udowodniła, że potrafi stworzyć głęboką i psychologicznie bardzo wiarygodną opowieść o młodzieży, niosącą uniwersalne
przesłania dotyczące przyjaźni, miłości, międzyludzkich relacji i poszukiwania w tym chaosie zwanym okresem dojrzewania samego siebie.
W
centrum wydarzeń w tomie ostatnim pozostają Kaśka i Jakub, ich związek dojrzewa, i wydaje się, że tych dwoje wreszcie będzie miało szansę... odpocząć, że tak to ujmę, od burz i naporów, we własnym świecie, w którym miłość może być bezpieczna i stabilna. Ale oczywiście tak się do końca stać nie może, zwłaszcza, że Kasia i Jakub nie przebywają na bezludnej wyspie. I tak muszą stawić czoła bardzo... brzydkim intrygom Adama, który obwinia ich za swoje niepowodzenia i planuje
zemstę. Ponadto Jakub martwi się też sytuacją w Szatni, wiele bowiem wskazuje na
to, że pozostali członkowie kapeli uknuli coś w tajemnicy przed nim. Zuza odkrywa, że Elsa od dawna ją okłamywała, postanawia więc uwolnić
się spod jej wpływu, zdać do następnej klasy i wreszcie poważnie zająć się pisaniem. We wszystkim tym wspiera ją, jak zawsze, nasz chodzący wulkan energii i dobrej woli, czyli Kaśka, czy jednak nie jest za późno na poprawienie ocen? A profesor Roszkowa nie przeszła od zeszłego tomu cudownej wewnętrznej przemiany i niczego nie ułatwia...
Zaś w finale tomu ostatniego uczniów klasy 2B czeka
najtrudniejsze w ich życiu wyzwanie, o wiele bardziej dramatyczne niż wszystko, co spotkało ich do tej pory (a, jak pamiętamy, życie niektórych nie oszczędzało)...
Nadal za największą
siłę tej serii uznaję jej bohaterów, a teraz w dodatku z czystym sumieniem powiedzieć mogę, że są to bohaterowie bardzo konsekwentnie prowadzeni od tomu pierwszego do ostatniego, dojrzewający, rozwijający się, niektórzy mądrzejący, a niektórzy nie ;), ale zawsze – wielowymiarowi, wiarygodni, realistyczni, pełni
sprzeczności. Nie będę pisać, który moim zdaniem najbardziej wyróżnia się na tle innych, bo, podejrzewam, każdy ma swojego ulubieńca i/lub ulubienicę, kogoś, z kim się najbardziej identyfikuje i czyje pobudki najlepiej rozumie. Napiszę tylko, że jest z kogo wybierać, ponieważ - powtórzę się, ale szczerych pochwał nigdy dość - to bardzo sprawnie i wiarygodnie wykreowane postacie, w każdą bez wyjątku się wierzy.
O stylu autorki już się wypowiadałam, zdania nie zmieniłam, bo też i nie było powodu, by je zmieniać, co z wielką przyjemnością zauważam. Martyna Pawłowska-Dymek potrafi pisać o sprawach trudnych - o presji, rówieśniczej i nie tylko, lęku, zawiedzionym zaufaniu, zdradzie i samotności - w sposób przystępny, a jednocześnie niebanalny, nigdy nie przekraczając cieniutkiej granicy między... jak by to ująć... autentycznym młodzieżowym językiem, bardzo naturalnie wypadającym w dialogach, a literacką kreacją.
O finale pisać jest bardzo trudno nie unikając przy tym spoilerów, więc napiszę tylko, że był niebywale emocjonalny, trudny i bolesny, i baaaaaardzo odległy nie tylko od cukierkowego, ale w sumie od... no, cóż, każdego happy endu. Łatwy to on nie jest, o nie, autorka nie rozwiązuje wszystkich spraw jednoznacznie, pozostawiając malutką furteczkę na domysły, cóż też się dalej stanie, bo że się stanie to wiadomo, a samo zakończenie otwarte jest na interpretacje.
Wiele razy w poprzednich moich recenzjach podkreślałam, że nie jestem targetem i oceniam tę serię jako osoba, która z niejednego literackiego pieca chleb jadła, niejedno widziała, niejedno przeczytała, nad niejednym śmiała się i płakała, i popadała w zamyślenie..
Wyobrażam sobie, że target może odbierać rzecz zupełnie inaczej.
Ale trochę mu zazdroszczę, temu targetowi, że ma tego typu serię młodzieżową pod ręką, nic, tylko sięgać i czytać.
Nie wiem, czy jest to seria, której ja akurat bardzo potrzebowałam, będąc nastolatką... nieprawda, wiem, są elementy, których bardzo potrzebowałam, są też takie, których bym wtedy nie doceniła nawet literacko, tak bardzo były mi obce... ale na pewno są osoby, które jej potrzebowały. W całości.
A teraz target ją ma.
No zazdroszczę mu, naprawdę :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz