A jak tak się składa, że Pan Małżonek ma w pracy Inwentaryzację-Gigant, przebywa w ukochanym zakładzie pracy praktycznie całą dobę (bo jak wychodzi z domu o 5.30, a wraca nieżywy około 21, to się za nie całą dobę naprawdę nie liczy), zaś Królowa Matka z wszystkimi Potomkami zostaje praktycznie uwięziona w Domu w Dziczy i ma na głowie przygotowanie rodzinnej Wigilii, to jej uczucia są naprawdę, ale to naprawdę ambiwalentne. A w zasadzie tak bardzo są ambiwalentne, że zataczają pelne koło od "nienienienie, nigdy więcej!" do "nienienienie, nigdy więcej!".
Ale gdy, po jakimś - w tym roku baaardzo dłuższym - czasie to, co ma być jako tako omiecione jest już jako tako oraz z grubsza omiecione (i nie, w tym roku w Domu w Dziczy okna nie są umyte, no trudno), to, co powinno być poskładane
już jest poskładane,
gdy Mazowsze ryczy "Bóg się rodzi" na cały regulator ("Bóg się rodzi" dlatego, że jest to naj-naj-najukochańsza kolęda Królowej Matki, a na cały regulator dlatego, żeby nadać jej odpowiedni styl, charakter i temperament, jakże odległy od tego, co nader często zdarzało się Królowej Matce słyszeć w polskich świątyniach, w których brzmienie wspomnianej kolędy miało silnie pogrzebowy charakter), gdy kolejne porcje pierników wyjeżdżają z pieca, gdy się po całym domu snują upojne zapachy, a nawet gdy ręka Królowej Matce omdlewa od wymalowywania misternych szlaczków na wypiekach,
to się Królowej Matce zaczyna odmieniać.
Zaczyna sobie przypominać to wszystko, co w tych świętach lubiła i nawet to, czego nie lubiła, gdyż nie miała okazji, bo jak była w wieku Pomponów to nie było wszędzie tych ślicznych światełek, migoczących tysiącem kolorów, które tak bardzo irytują wyrobionych estetycznie - ą, ę, sawuar wiwr i pardą - dorosłych, i tak bardzo zachwycają wszystkie dzieci.
I że te nieumyte okna nie mają znaczenia oraz nie wysprzątana na błysk łazienka, bo kto by się tam łazienką przejmował, jak jest tyle do jedzenia, tyle do obejrzenia, tyle pod choinką i tyle migotania wokół.
Za rok i tak nikt nie będzie pamiętał, że nie była wysprzątana.
Więc z okazji świąt oraz dni całkiem powszednich życzy Wam, Kochani Czytelnicy (i sobie, bo jej się to wcale nie udaje zbyt często), żebyście pamiętali, że to nie wystprzątana łazienka jest najważniejsza.
Że od wysprzątanej łazienki ważniejsze jest migotanie tysiąca światełek :).
A to dla Was od Królowej Matki, Pana Małżonka i całej Bandy Czworga.
Z podziękowaniem za to, że ciągle chce się Wam tu zaglądać.
Co prawda, to prawda. W Świętach liczy się to, co w sercu... I "Kevin sam w domu" w telewizji :D
OdpowiedzUsuńBędzie coming out - nie cierpie "Kevina" :D. Ale w tym roku oglądałam z zaciśniętymi zębami, bo Potomki chciały zobaczyć, o co tyle krzyku. Niestety, podobało im się, więc obawiam się, że czekaja mnie powtórki w przyszlości :D.
UsuńA to u nas podobnie. Nawet bardzo, lacznie z mezem wychodzacym z domu o 5 rano, a wracajacym o 21 i nie wysprzatana lazienka ;) A klimat i tak jest :) Wesolych! :)
OdpowiedzUsuńGrunt to klimat. Musze to zapamietać :). Pozdrawiam!
UsuńNo ja niestety w tym roku stanęłam na rzęsach i się lśni... ale lśni się bo już miałam dość słowa REMONT i chciałam aby wraz z ostatnim zamiecionym i umytym pyłkiem odszedł w zapomnienie... i potrzebna mi była ta umyta łazienka i lśniące czystością szyby - w tym roku wyjątkowo bardziej było mi to potrzebne niż 12 potraw na stole wigilijnym...
OdpowiedzUsuńale dziś już w zwolnieniu, w rozleniwieniu i w domowym dresiku z Kotową na Kolanach życzę całej Królewskiej Rodzinie wszystkiego co piękne, dobre i prawdziwe...
Spokoju, wypoczynku, cierpliwości - anielskiej, miłości, spełnienia marzeń i...pasji ;-))) na każdy dzień roku ;-)))
Dziękuję :). To piękne życzenia i, och, jakże bym chciała, by się spelnily!
UsuńNawzajem. Koniecznie. :)
;-)))
UsuńCudowne te Twoje pierniczki (lub inne ciasteczka). Bóg się rodzi w wykonaniu Mazowsza jest również moją naukochańszą kolendą, dlatego że na płycie winylowej była pierwsza :-)
OdpowiedzUsuńA tak naprawdę, to jedyna wigilijną rzeczą za którą tęsknie po latach jest pasterka w mojej byłej katedrze, i ten niebywały chór wszystkich piersi i gardeł mniejszych i większych, przy akompaniamencie orkiestry symfonicznej. I "Wśród nocnej ciszy" na początku a potem "Bóg sie rodzi" na końcu. Ja mam wspomnienie z czasów stanu wojennego, niezwykłe, pozostaną na zawsze. Tego już w Polsce nie ma.
Mam nadzieję, że mnie dobrze zrozumiesz jesli napiszę, że chyba wolę, by tak w Polsce już nie było. Aczkolwiek świetnie rozumiem emocje :).
Usuń"Bóg się rodzi" jest tez pierwsze na CD :). Ostatnie jest "Triumfy Króla Niebieskiego", może to ta sama płyta :).
Bardzo chcemy tu zaglądać! A pierniczki przepiękne! Jak można zjeść takie cudeńka? Wszak to zbrodnia☺
OdpowiedzUsuńLecz nie dla Pomponów. pompony sa na wartości pozakulinarne pierniczków kompletnie obojętne :).
UsuńWkurzasz mnie tymi piernikami, tyle Ci powiem ;P
OdpowiedzUsuńNo to cię nie dobiję i nie powiem, że w tym roku udało mi się nie uświnić kompletnie niczego. Pierwszy raz!!! Za rok to będę MISZCZ normalnie, jak piernikarze z Archangielska :D.
UsuńJejku! Szczęka otwarła mi się na widok pierniczków i nie chce się zamknąć! Pięęęęękne!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, z roku na rok lepiej mi to idzie, przepiękne będa za jakieś dziesięc :).
Usuńjakim cudem Ci cierpliwosci nie zabraklo do miliarda malych pierniczkow?
OdpowiedzUsuńJa jestem nienormalnie cierpliwa i kocham misterną robotę. Może w zeszłym wcieleniu bylam arabskim twórcą mozaiki :)? Albo złotnikiem. Albo zegarmistrzem. W każdym razie w tym wcieleniu lubię robić rzeczy im bardziej pokręcone, mniejsze i trudniejsze tym lepiej :).
UsuńPewnie, że łazienka się nie liczy. Niech Wam pięknie migocze choinka na resztę tych świąt! Dużo spokoju i radości także po świętach:)
OdpowiedzUsuńDziekujemy :). I nawzajem!
UsuńOczywiście, że mi się chce zaglądać. Nawet - jak widzisz - w święto. Zaglądamy i korzystamy :) U mnie też okna nie umyte, łazienka wypucowana, ale na pierniczki nie starczyło czasu, więc widzisz sama: wszystkiemu się nie podoła, a i całkowicie nie o to chodzi, co obie już wiemy. Chodzi o atmosferę, a tę mamy :)
OdpowiedzUsuńMiłego okresu poświątecznego, a Królewskiemu Małżonkowi - wyspania się do syta i wypoczynku Wam Obojgu.
Noemi
Mi też, mi tez wyspania :D!
UsuńJuż się TROCHĘ wysypiamy, więc życzenia dzialają :))).
Dzięki wielkie!
Oj, tak - oczywiście, że Królowej również. To mi się samo przez się rozumiało, że o sen Królowej (dobry tytuł na powieść, nie? "Sen królowej") dba cały szanowny dwór, a także my, uniżone służki i sługi (no chyba Królowa nie zrezygnuje z przywileju posiadania tylu służek :)
UsuńNoemi
Anutku! Zdradź czym robisz te pierniczkowe wzorki . Bo ja podobne efekta umiem jedynie zrobić pentelem, czy innym olejowym śmierdzielem, a domyślam się,że wasze finezyjne pierniczenie jest jednak jadalne...
OdpowiedzUsuńJadalne :D.
UsuńLukrem królewskim je robię. Na lukier krolewski przepisów w internecie mrowie a mrowie, ja mój robie następująco - bialko jajka, cukru pudru na oko, ewentualnie łyżeczka soku z cytryny, mieszam wszystko aż lukier przyjmie konsystencję, która mi sie wydaje do przyjecia, pakuję wszystko w woreczek, taki trochę sztywniejszy, robię w woreczku dziurkę i wyciskam. Fachowcy w tym miejscu leżą zemdleni względnie się wachlują nerwowo, bo uzywaja rękawów cukierniczych i innych takich, ale ja nie jestem fachowcem w niczym :)))).
Zdrowiaszczęściapomyślności! PS. O łazience i oknach przekazałem Małżonce :P
OdpowiedzUsuńJakie cudowne pierniki!!!!! Śliczności :)
OdpowiedzUsuńOkna me też umyte nie były, a i tak pierniczków nie upiekłam, a już na pewno nie umiałabym ich tak ozdobić! Są wystawowe!!!
OdpowiedzUsuńNajmilszości! A zaglądać będę cały czas :)