wtorek, 12 lutego 2013

O trwałości (dobrych...?) wzorców

Pewnego dnia w letniej porze od strony kuchni, w której Pan Małżonek przygotowywał sobie ukochaną używkę (czyt. gotował bób) dobiegł uszu Królowej Matki bolesny (i przepełniony decybelami) okrzyk.

- Co się stało?! - zakrzyknęła w odpowiedzi poruszona bolesnością (i decybelami) okrzyku Królowa Matka.
- Posłodziłem bób!!! - odparł rozpaczliwie Pan Małżonek.

Królowa Matka przez dłuższą chwilę przetrawiała tę informację, po czym zapytała z bezbrzeżnym zdumieniem, choć ostrożnie (bo wariatów nie należy drażnić):

- Dlaczego zrobiłeś coś podobnego? - na co Pan Małżonek:

- A, bo to w cukrze była łyżeczka...,

po czym przystąpił do płukania bobu w dużej ilości wody, potem jeszcze raz w jeszcze większej ilości wody, potem posolił, upewniając się, że żadna łyżeczka już mu nie bruździ, ugotował i pochłonął używkę, czym Królowej Matki nie zdziwił, bo wiedziała ona, że predzej zjadłby ten posłodzony bób niż wyrzucił choćby ziarenko.

Dziś zaś, drogi Czytelniku, dziś Królowa Matka wykonała ten sam numer odwrotnie.

Obrała ziemniaki, posoliła je, zaparzyła herbatę i bardzo starannie ją posoliła. Bo to w soli była łyżeczka, której nie usunęła po soleniu kartofelków...

Niestety, nie dało się jej wypłukać...


21 komentarzy:

  1. Też posłodziłam kiedyś bób. Jak spostrzegłam pomyłkę, posoliłam go obficie (nie tak obficie jednak jak pamiętny makaron) nie przejmując się płukaniem. Wyszedł całkiem smaczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan Mąż się zorientował prawie zaraz po fakcie, płukanie miało jeszcze wtedy sens :).

      Usuń
  2. bllleeee :-) - slona herbata jest jedna z najohydniejszych rzeczy jakie kiedykolwiek pilam!Ja kiedys posoliwszy herbate bylam w towarzystwie dosc szykownym ;-) tym bardziej nie wypadalo mi natychmiast slonego napoju wypluc , tylko sie zaczerwienic i polknac paskudztwo.Teraz odzwyczailam sie pic slodkiej herbaty wiec juz do pomylki raczej nie dojdzie :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. pozwolę sobie na małą autoreklamę http://joannabloguje.wordpress.com/2011/02/20/sniadanie-u-tifaniego/ gdyz nie chce mi sie tego znów pisac...
    bezpośrednio badź pośrednio przytrafia się każdemu:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anutek ile czasu "plułaś"?
    Ohydaaaaa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja nie słodzę i mam z głowy ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Ludzie dzielą się na tych inteligentnych, i tych, co slodzą :DDD.

      Usuń
  6. Eksperymenty kulinarne dobra rzecz - a nuż trafisz przez przypadek na smak swego życia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś wisi w powietrzu... Ja dziś umyłam włosy. Wytarłam. Przetarłam twarz tonikiem. Wzięłam odżywkę do włosów i wtarłam sobie w twarz... Nawet przyjemne to było, nie powiem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. W kuchennym zaciszu to i cynamon niestraszny. Natomiast łyk solonej herbatki podczas, powiedzmy, długodystansowego biegu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż za szczęście, ze nienawidze biegać :D!

      Usuń
  9. Trzeba żyć z fantazją (choćby i przypadkową;]) i to właśnie robicie!

    Serdeczności:]

    OdpowiedzUsuń
  10. Srak ci naptakał - powiedziałam do chłopa.
    - Co?
    - No naptakał ci!
    - Aha - wzruszył ramionami i dalej szedł ze mną na spacerze. Dopiero w domu nawrzeszczał na mnie, że zamiast mu powiedzieć normalnie, że go ptak obsrał, ja się głupio przejęzyczam, a on chodzi jak głupek z kupą na ramieniu. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mężczyźni zawsze się czepiają nieistotnych drobiazgów :D!

      Usuń
  11. trzeba bylo przecedzic;)
    piekna bajka na dzien dobry:) Krolowa rzadzi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pomyślałam :). Może następnym razem ;D...

      Usuń
  12. Takie blogi jak ten są jak balsam na mą duszę.....świetne, lekkie, inteligentne....mój blog dopiero w powijakach....pomożecie?
    http://portia34.blogspot.com/
    Dzięki Justyna

    OdpowiedzUsuń