czwartek, 21 lutego 2013

Jak chorują matki

Za każdym razem, gdy Królowa Matka doznawała najpierw napadu dłuuugiej serii kichnięć, po której trąbiła rozgłośnie w chusteczkę Pompon Starszy wydawał z siebie rozbawiony rechot.


No bo rzeczywiście, pomyślałby kto, matka może smarkać w chusteczkę jak każden inny człowiek, czy to nie prześmieszne? Albo, o, napadu kaszlu dostawać! A z jej gardła zamiast słowiczego niemalże trelu dobywać się potrafi taki głos, jakiego Gargamel by się nie powstydził, no boki zrywać! A jak weźmie i jakimiś płynami mniej lub bardziej ohydnymi, ale podobno mającymi pomóc zacznie gardło płukać wydając przy tym z siebie bulgoczące i prychające odgłosy, to już w ogóle mus wespół z Braciszkiem stanąć u jej kolan i zaśmiewać się w głos, bo nie wyobrażacie sobie Państwo, jaki to przezabawny widok - chora matka!!!

Królowa Matka nie pamięta, kiedy ostatni raz była chora, to znaczy chora jak normalny człowiek, którego z racji choroby nie owija się kilometrami przewodów, z jednej strony przytwierdzonych do jego osoby, a z drugiej - do jakiegoś dziwnego pudła migającego światełkami, nie obstawia maszynami, które robią "ping" i nie wlewa w żyły nitrogliceryny z półlitrowych strzykawek, tylko taki, co go w kościach łamie, głowa boli, z nosa leci, a gardło odmawia współpracy. Pewnie z parę lat temu to było, a nawet wtedy z tym bolącym gardłem i cieknącym nosem Królowa Matka chadzała do pracy i krzątała się po domu, bo:

a) któreś z jej dzieci zawsze akurat było małe/ karmione piersią/ też chore/ (niepotrzebne skreślić) i trzeba się było nim zajmować, bowiem były rzeczy, których Pan Małżonek przy najszczerszych chęciach zrobić nie był w stanie,

b) głupio jej było iść na zwolnienie lekarskie, bo jako matka małych dzieci nie chciała wydawać się pracodawcy człowiekiem niewydolnym, a że zwolnienia na dzieci czasem musiała brać, tych na siebie unikała jak ognia, no, chyba, że przestawała mówić, bo niemy nauczyciel może jest marzeniem uczniów, ale karierę w zawodzie zapewnioną ma tak bardziej krótkotrwałą,

i c) ponieważ szczególnym, bardzo szczególnym zbiegiem okoliczności zawsze, ale to zawsze, ale to absolutnie i bez wyjątku zawsze najpóźniej dwa dni po tym, jak Królową Matkę zaatakowała jakakolwiek słabość Pan Małżonek mówił z zastanowieniem: "A ty wiesz, że mnie też w kościach łamie/ kręgosłup wysiadł/ w gardle drapie/ oczy łzawią/ z nosa cieknie/ whatever?", po czym leciał po termometr i zaczynał chorować do towarzystwa.

Zeszły rok, niesiona falą entuzjazmu w kwestii wydobywania się z grobu, a może obudowana jak szafą pancerną przekonaniem, że pod żadnym pozorem nie wolno jej zachorować, bo każde przeziębienie jest dla niej bardziej niebezpieczne niż dla przeciętnego człowieka, a taka grypa rozłożyłaby ją kto wie czy nie na amen Królowa Matka przeszła bez najlżejszego katarku.

W tym roku się nie udało.

Świadom zagrożenia, jakie niesie to dla ukochanej małżonki Pan Małżonek zasugerował wczoraj, by nie towarzyszyła mu ona do Cywilizacji, tylko została w Domu w Dziczy z Pomponami, gorącą herbatką, baterią chusteczek do nosa, ziołami do płukania gardła i tabletkami do ssania. Niestety, do Cywilizacji wzywały Królową Matkę Sprawy Urzędowe, które zazwyczaj mają stan petentów w głębokiej obojętności i muszą być pozałatwiane, bo inaczej, wiadomo. Armageddon i inne takie. Już pomijając fakt, że zajmowanie się Pomponami z zajmowaniem się procesem zdrowienia współdziała, że ho, ho po prostu.

No dobrze, orzekł Pan Małżonek, to jak wrócimy Królowa Matka pójdzie na górę z laptopem, książką i tym wszystkim wymienionym powyżej, a on zajmie się dziećmi i resztą żywiny.

Cudownie. Ucieszona (choć połamana) Królowa Matka natychmiast po powrocie w Dzicz (i wyplątaniu Pomponów z kurtek, pozbieraniu, posegregowaniu i odwieszeniu Pomponiej odzieży w przedsionku, zrobieniu soczku, zrobieniu drugiego soczku, sprawdzeniu, co (i czy) Potomek Starszy ma do zrobienia z angielskiego, umyciu winogron i obdzieleniu całej czwórki, wyrzuceniu z sypialni kotów, które Królową Matkę bardzo kochają, a najbardziej kochają ją na klawiaturze komputera) nasmarowana maścią rozgrzewającą udała się w bety, a Pan Małżonek ofiarnie przyniósł jej laptopa, sporządzone własnoręcznie mazidło z miodu, soku z cytryny i łyżki spirytusu na gardło i kawę (gdyż słynne rozbudzające działanie kawy jest przereklamowane, tak w każdym razie twierdzi organizm Królowej Matki, który ochotę na kawę ma rzadko, ale za to o różnych porach doby).

I tak leżała sobie Królowa Matka owinięta kołderką i szalikiem, ssąc pastylkę, z laptopem na kolanach, co jakiś czas wstrząsana atakiem kaszlu, a mimo to upajając się samotnością, ciszą, lekturą i pogaduchami na Facebooku, niemal wszystkim tym jednocześnie.

Przez całą godzinę.

 Po godzinie życie zaczęło przeciskać się do sypialni każdą szczeliną, powoli, lecz bezlitośnie.

- Mama, ja muszę z tobą poważnie porozmawiać!
- Mama, czy ja jutro idę do tego teatru, bo powiedziałem, że idę i chyba chcę?
- Mamusiu, czy mogę z tobą posiedzieć?
- Mama! Ma-ma, ma-ma, ma-ma!
- Ja chce się przebierać w piżamkę u maaammmyyy!!!
- Kotek, zejdziesz na dół zrobić im mleczko, czy ja mam to zrobić?
- Ja już dobry jestem z angielskiego, nie, mama?
- Przynieść ci ich do przewinięcia, czy zejdziesz?
- Miau! Miau! MIIAAUUUU!!!
- Oh, hallo, Ania (to, wbrew pozorom, nie Pan Małżonek, tylko Potomek Starszy)!
- Aaaaa! Zostaw to, ty, ty, ty... bachorze ty!!! Mammmaaa!!!
- Mamo, on powiedział na mnie "bachorze", sam jesteś "bachorze"!!!
- Mamusiu, ja nie mam bluzy do piżamki! Dasz mi?
- Nie wchodź na schody! Tata, on włazi na schodyyy bo chce iść do mamy!!!...

... i tak dalej.

Jak w klasyku.


I już Królowa Matka wie na pewno to, co i tak podejrzewała.

Matki chorują wczoraj.

Przez godzinę.

A dzisiaj wychorowana (choć wciąż z głosem Gargamela po wypaleniu dwóch paczek papierosów jednym cięgiem), ograniczając "Nie wchodź na stół, proszę. Nie, nie wolno wchodzić na stół. Zostaw te krzesła. Zostaw je. Nie wchodź na stół..." do niezbędnego minimum Królowa Matka spędziła dzień z Pomponami, zaklinając wiosnę, by przyszła.




Kto wie, może posłucha i wreszcie przyjdzie? Małymi kroczkami?


PS. Królowa Matka uczciwie przyznaje, że dziś po powrocie z pracy Pan Małżonek też ją wysłał do łóżeczka z laptopem (z którego właśnie nadaje te słowa) i książką, choć tym razem bez kawy.

Co oznacza, że matki chorują dwa dni.

Po godzinie :).

24 komentarze:

  1. Pióra Ci na szczęście choroba nie stępiła :)
    Zdróweczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękować, dziękować, jak zwykle zbyt dla mnie łaskawa :).

      Usuń
  2. c! c! c!
    I jeszcze zawsze ich BARDZIEJ! I GORZEJ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż nie wiem, czy mi wypada to pisać i zaburzac niektórym fankom świetlany obraz Pana Małżonka, który maja przed oczami, ale on kiedyś, gdy fatalnie się czułam, serce mi wysiadało, ledwie dychałam (dosłownie), świat falował przed oczami, nie wstawałam z fotela, bo się bałam, że się przewrócę, a cisnienia praktycznie nie miałam, otóż wtedy on powiedzial w zadumie: "I serce mnie tak jakoś boli dziś...". Nie, ja wiem, że moja choroba mu dała w kość i zawsze z głębokim współczuciem myślę o tym, co biedny musiał przejść, ale, no litości!!! Jego potrzeba towarzyszenia mi w chorowaniu naprawdę bywa patologiczna...

      Usuń
    2. pozostaje nam cieszyć się, że rodziłyśmy- w tym jednym nas nie przebiją!
      Chociaż kto ich tam wie... ;)

      Usuń
    3. O bólach wspólczujących nie slyszałaś? O facetach, których trzeba dopieszczać, bo świadomość, że stali się ojcem i nie są jedyną osobą w zyciu swojej kobiety rujnuje im psychikę? Opowieści, jak oni ciężko przechodzili ciążę partnerki, bo ona miała humory i oni musieli jechac na stację benzynowa po ananasy w puszce o północy nigdy nie słyszałaś?
      Czym wobec tego wszystkiego jest taki poród ;D...

      Usuń
  3. Och, jakże Ci zazdroszczę tych dwóch godzin chorowania! Ja tej zimy to chyba pobiłam rekord w szybkim zdrowieniu. Otóż niedawno mąż się rozkichał, zaraził syna, syn mnie, zwykła reakcja łańcuchowa. I kiedy obaj już byli na względnym chodzie, pewnego wieczoru poczułam, że tym razem choroba dopadła mnie. Po otrzymaniu stosownego pozwolenia, ległam w pościelach, w mundurku ofkors, bo jeszcze kąpielowy rytuał dziecia był przede mną, z dreszczami, gorączką, bólem mięśni... Dokładnie SIEDEMNAŚCIE MINUT mi dali na zdrowienie i rekonwalescencję! Potem już wszystko wg Twojego scenariusza :) Jak żyć, panie Premierze??? :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow! Siedemnascie minut! Toś sie wywczasowała i wykurowała na zapas, za rok nawet żadne choróbsko ci nie straszne! Też pozdrawiam :).

      Usuń
  4. Oj, tak mi przykro, że choróbstwo złapało. Kichamy widzę w tym samym czasie. Tyle, że ja z zupełnie inszej przyczyny. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz mi mija (nie ma wyjscia ;)), życzę, bys i ty przestala kichac :).

      Usuń
  5. Oj tak, właśnie tak chorują matki. Podpisuję się pod tym rękami i nogami. Pozdrawiam i zdrooooowia życzę i dużo siły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam i życzę dokładnie tego samego :D!

      Usuń
  6. Bo to trzeba tak jak poradniki mówią: obandażować sobie coś. Inaczej szanowne Otoczenie, zwłaszcza to poniżej 16. roku życia, nie uwierzy; nie dochodzi bowiem do nich. Nie dziw się im bardzo, spójrz z perspektywy Malucha.
    Jak szanowna Mamusia mówi, że chora, a niekonsekwentnie wyjdzie z domu, załatwi co trzeba, da soczki, przypilnuje angielskiego, odwiesza odzież wierzchnią zamiast pirzgnąć nią ... Nie dziw się, z ich pozycji nic Ci nie jest, skoro nie dajesz spójnych sygnałów.
    Obandażuj gardło, upuszczaj łyżeczki przy robieniu herbaty, najlepiej jeszcze ją posól, włóż piżamkę i załóż ciepłe skarpetki, zakop się w pierzynach i posmaruj cuchnącą maścią - to koniecznie! :) Zrób kleksa pisakiem przy poprawianiu angielskiego, a najlepiej go nie poprawiaj - wtedy będą mieć spójny obraz: lepiej dać Mamusi spokojnie pochorować...
    Zdrowiej komfortowo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tego co widac chorujesz po godzinie i masz Dzicz z Pomponami :) Laaaaaadnie :) Rzeczywiscie to jest dzicz z tymi Twoimi Pomponami. Pomysl sobie, ze moglabys miec takie 3 a nawet 4 Pompony (nie liczac potomkow wczesniejszych). Pomysl sobie o tym i od razu Ci ulzy, jak dojdziesz do konkluzji, ze zawsze moglo byc gorzej/wiecej (niepotrzebne skreslic).
    Jak ja zaczynam kichac, to zawsze pobieram jakis paracetamol i sie rozgrzewam :) po tygodniu przechodzi jak reka odjal.
    Zdrowia Krolowej Matce Zycze i przynajmniej 1 dnia spokoju. 1 w tygodniu ma sie rozumiec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Optymista :)). Wzglednie - hojny w zyczeniach czytelnik :DDD. Dziękuję ci bardzo :).

      Usuń
  8. A w ogóle, patrząc na rysunki bieżące, teraz już Ci proces ozdrowieńczy zacznie postępować, bo przestałaś chodzić boso w zimie. Tamtego roku w styczniu byłam przerażona - OŚP, a Wy Sześcioro na bosaka! Brrr, jak se przypomnę, to mnię wstrząsaaaaaaaa.
    ;)))
    A jak nazywasz te ozdóbki-podstawki do doniczek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że gołe nóżki wrócą :). Musiałam się zmuszać, by ich tym razem nie narysować :DDD.

      Ozdóbki nazywam "ubranka na doniczki" :))), wielce oryginalnie :D. Powinny sie nazywać "osłonki na doniczki", ale doniczki są już w oslonkach, to by były oslonki na oslonki...

      Usuń
  9. Mam nadzieje , ze juz lepiej sie czujesz!!! zdrowia ,zdrowia i jeszcze raz zdrowia!!! - no i wiosny ! ptaki juz przylecialy??? - od zeszlego roku wpis o ptakach oznacza wiosne :-) wiec czekam na takowy i w tym roku:-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie przyleciały, czekam na nie :). Natychmiast dam znać, jak przylecą! Czuję sie lepiej, ale gardło jeszcze szwankuje - mówię normalnie, ale spiewać rosyjskich spiewek ludowych dziś nie mogłam :))). Jeszcze :D.

      Usuń
  10. życie przeciskało się wszystkimi szparami... no to całe szczęście, że kwiatki mają obciążające doniczki i nie brały w tym udziału...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłyby miłym i kolorowym elementem, ale trochę bym sie zdziwiła, gdyby sie jednak zaczęły przeciskać :).

      Usuń
  11. Powrotu do zdrowia życzę. Najlepiej w spokoju trwającym dłużej niż godzinę dziennie.

    OdpowiedzUsuń