sobota, 16 listopada 2024

Piromańsko

Potomek Starszy (tonem towarzyskiej pogawędki) - A czy tata opowiadał ci, mamo, jak prawie spaliłem nasz dom tego dnia, gdy byłaś w kinie?

Królowa Matka (na pełnym luzie) - Nos mi to powiedział, gdyż wyczułam smród spalonych przewodów elektrycznych natychmiast po przekroczeniu progu. Ale nie wiem, czy to by starczyło aż na spalenie domu, co najwyżej wtyczka piecyka byłaby zbyt uszkodzona i nie mogłabym ci zrobić urodzinowych samosków. Znacznie bardziej lubię ten raz, gdy zbudowałeś sobie domek z poduszek od babcinej kanapy i płonącego kominka...

Pompon Starszy (z oczami jak spodki) - Cococococo? KIEDY?! I czemu ja tego nie pamiętam?!!!

Potomek Starszy (popadając w nastrój nostalgiczny) - Ach, bo cię jeszcze na świecie nie było... Ja do mamy, cały dumny: "Mama, zobać, domek jaki zbudowałem!"...

Królowa Matka (równie nostalgicznie) - ...ja się odwracam, a tam poduszki stoją w płomieniach. Zerwałam się, łapaj! za nie i na werandę, na szczęście śnieg był po kolana...

Potomek Starszy - Albo jak Kacper rzucił taką miękką piłeczką...

Królowa Matka (z naciskiem) -... chociaż milion razy wam powtarzano, żeby nie rzucać piłkami ani w ogóle żadnymi zabawkami w domu...

Potomek Starszy (kontynuując niewzruszenie) -... tak nią zdrowo machnął, przeleciała cały salon i kuchnię, i upadła prosto na otwarty gaz, zapaliła się i pękła z hukiem, a była nadziana takimi miniaturowymi kuleczkami, które rozniosło po całej kuchni...

Królowa Matka (lekceważąco) - E, to pikuś jest, najbliżej imponującego pożaru byliśmy, jak tatuś wieszał waszą tablicę korkową i centralnie wwiercił się w główny przewód elektryczny... Centymetr wyżej i nic by się nie stało, ale nie, wymierzył wręcz idealnie!

Potomek Starszy (z, nie bójmy się tego słowa, niezdrowym zainteresowaniem) - I co się stało?

Królowa Matka (spokojnie) - No co się miało stać. Huknęło potwornie, błysnęło, wywaliło korki, Kacper rozkrzyczał się na cały regulator, zapadła ciemność absolutna, bo był już wieczór, a w tej ciemności stał ogłuszony tata z dymiącą wiertarką w dłoni i to znaczyło, że miał szczęście, bo gdyby nie miał, to by z tą wiertarką, prawdopodobnie również dymiącą, leżał, i to tak raczej na zawsze...

Potomek Młodszy (ożywiając się w sposób widoczny) - Nie, nie, to jest nic! Najfajniej było, jak Mikołaj się na was obraził, że mu wypominacie lenistwo i postanowił zrobić tosty! "Nie, że tylko Kacper i Kacper, od dziś ja robię kolację!".

Królowa Matka (nietaktownie ucieszona) - Tak! Tosterek podłączył, chlebek włożył...

Potomek Młodszy (rechocząc) - ...zajrzał po coś do lodówki, odwraca się, a tam płomienie z tostera buchają do połowy ściany! Bogowie, to było epickie!

Potomek Starszy (melancholijnie) - Rodzinę chciałem nakarmić. Pierwszy raz...

Potomek Młodszy (nieodmiennie rechocząc, tylko bardziej) - Mama złapała jakiś koc, narzuciła na toster, wyrwała wtyczkę ze ściany i łubudu, całym tym tobołem pięknym łukiem przez balkon w śnieg...!

Królowa Matka (z zadumą) - W sumie mamy szczęście, że nam się te... incydenty zawsze przydarzają zimą...

Potomek Starszy (tonem osoby widzącej zawsze jasne strony każdej sytuacji) - Szczęśliwie nie mieliśmy wtedy tej półeczki, co to ją teraz mamy, miesiąc później i też byśmy jej co prawda nie mieli, za to mielibyśmy zgliszcza...

Królowa Matka - No i ją wyrwać ze ściany nie byłoby tak łatwo...

Potomek Starszy (w ramach ostatecznego podsumowania) - Tak czy inaczej ten, komu nigdy nie zdarzyło się niemal spalić rodzinnego domu do fundamentow niech pierwszy rzuci kamieniem!


Wygląda na to, że tym kimś są Pompony.


NA RAZIE.


<intensywnie odpukuje w niemalowane przez lewe ramię, tfu, tfu, tfu>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz