"Rogata dusza" to powieść, na lekturę której zdecydowałam się, bo
brakowało mi tytułu na "R" w Wielkobukowym Bingo. Nie jestem pewna, czy
jakakolwiek Zaangażowana i Fachowa Osoba Czytelnicza przyznałaby się do
takiego powodu sięgnięcia po książkę, ale cóż, ja nie jestem
najwyraźniej ani wystarczająco fachowa, ani zaangażowana. Nic nie
wiedziałam o autorze, streszczenie wydało mi się zachęcające, a okładka
ładna, litera "R" na początku tytułu obecna, więc, zdecydowałam, biorę.
24
lutego 1243 roku rozpoczyna się pierwszy w Polsce turniej rycerski.
Jako novum (oraz import ze "zgniłego Zachodu ;)) nie jest co prawda
powszechnie witany entuzjastycznie, zwłaszcza przez przedstawicieli
Kościoła sarkających na nadmierne oddawanie się świeckim uciechom, ale
też z drugiej strony budzi duże zainteresowanie. Na zaproszenie księcia
Bolesława Rogatki do zamku w Lwówku Śląskim ściągają najwaleczniejsi
rycerze najsłynniejszych
rodów, aby zmierzyć się w trzydniowych zawodach.
Sensację wzbudza zwłaszcza tajemniczy Rot Ritter, który poprzysiągł nie
wyjawiać swojej tożsamości aż do końca turnieju...
Tymczasem w
dniu rozpoczęcia zawodów
rycerskich w dole wędzarnianym dwaj masarze odpowiedzialni za
dostarczanie mięsiwa na książęce stoły znajdują ciało bogatego
dworzanina, książęcego klucznika, Stanka ze Strzelina. Zadanie wykrycia
sprawcy dostaje ptasznik
i podkomorzy księcia, Raszko Drzemlik. Nim jednak Drzemlik wpadnie na
jakikolwiek trop, dochodzi do
kolejnej zagadkowej śmierci. Mimo polecenia, by śledztwo poprowadzić jak
najbardziej dyskretnie, by nie dawać pożywki do oburzenia i protestów
przeciwnikom turnieju, sprawy nie daje się ukryć. Tym bardziej, że na
ciałach zamordowanych znajdują się dziwne ślady, przypominające rany po
uderzeniach rogami, a niekiedy także i same rogi. Ten fakt wywołuje falę
plotek o
diable, który przybywa na ziemię po dusze (i ciała) grzeszników. Jak
poradzi sobie
trzynastowieczny śledczy z zagadkowymi morderstwami? Czym będzie się
kierował i jakie ma na nie sposoby? Kto stoi za morderstwami? I co
wydarzy się podczas turnieju?
Od niemalże pierwszej strony, od
pierwszego rozdziału zmuszona byłam hamować impuls, by co chwila zrywać
się z fotela z na pół bojowym, a na pół triumfalnym okrzykiem "Tak się
to robi!!!" na ustach, tym bardziej, że miałam ochotę wydać ten okrzyk i
machać "Rogatą duszą" przed oczami
Valstimilowi Vondrusce,
co było z wielu powodów, nieprawdaż, awykonalne. Tak więc okrzyk
wznosiłam wyłącznie duchowo, z przeświadczeniem, że w bitwie "historyk ze
średniowieczną historią contra historyk ze średniowieczną historią "
wygrywa bezapelacyjnie Łukasz Malinowski. To jest opowieść, której akcja
rozgrywa się niemalże w tych samych czasach co "Śmierć we Wrocławiu" (Vondruski jakieś dziesięć
lat później - w chwili rozpoczęcia turnieju rycerskiego przyszły król
Przemysł Ottokar II miał 10 lat), niemal w tym samym miejscu (znaczy, na
Dolnym Śląsku; jestem świadoma odległości między Wrocławiem a Lwówkiem
Śląskim :)), i w dodatku w pewnym sensie w tej samej rodzinie (tatuś
Przemysła Ottokara II i mamusia Bolesława Rogatki byli rodzeństwem), a
przepaść między nimi jest... doprawdy niezmierna.
Naprawdę uwielbiam takie książkowe zaskoczenia!
Począwszy
od świetnego zabiegu, jakim było uczynienie narratora z Diabła,
śledzącego wszelkie wydarzenia z dachów, przeistaczającego się a to w
muchę, a to w powiew wiatru, a to w ptaszę, mającego wgląd nie tylko w
to, co widzialne gołym okiem, ale we wszystkie ludzkie pragnienia i
uczynki, także (zwłaszcza) te najwstydliwsze, nieczyste, najgłębiej
ukryte, w ten świat, który - widziany jego oczami - jest brudny i
nieobyczajny, okrutny i bezlitosny, ale
który dzięki niemu mogliśmy lepiej poznać, dogłębnie eksplorować,
przyjrzeć się wnikliwiej bohaterom powieści i zrozumieć ich
zachowania.
Poprzez samych bohaterów, bardzo
dobrze wykreowanych, a żaden z nich
nie jest nieskazitelny (nawet, jeśli takim właśnie jawi sie przed
światem), żaden nie jest kryształowy, każdy ma swoje wielkie i mniejsze grzechy i grzeszki za uszami.
I poprzez z rozmachem oddany koloryt epoki,
bardzo rzetelnie odmalowane realia historyczne i niezwykle... jak by to
ująć... rzeczywiste postaci, dosłownie jakby wyjęte z trzynastego wieku,
prawdziwie ludzi z
krwi i kości, baaaardzo odległych od trochę cukierkowej, a trochę
disneyowskiej wizji dzielnych rycerzy i ich subtelnych dam, jakimi
obficie karmi(-ła?) nas popkultura. Ludzi, o których wiemy, jak żyją,
kochają, jakie mają zwyczaje i jak
grzeszą. A grzeszą naprawdę sporo. Autor opisuje ich postępki - myślę,
że dla większości ludzi XXI wieku absolutnie szokujące - w detalach i w
stylu trochę reporterskim, bez osądzania, bez wartościowania, chyba
trochę tak, jak widzieli to ludzie z trzynastego wieku, których normy
moralne i poglądy naprawdę bardzo różniły się od dzisiejszych, a mimo to
czytelnik nie ma, czytając, żadnych wątpliwości, które z nich są złe i
godne potępienia, i po czyjej stronie leży moralna słuszność, a także
autorskie poparcie i współczucie (w związku z czym być może nie tylko
przed nosem Vondruski powinnam pomachać "Rogatą duszą" wołając
"Tak się to robi!").
Oraz
NIEZWYKLE - imho - interesująco rozwiązaną zagadkę morderstw (chociaż,
przyznam, zmiana Drzemlika w takiego troszkę Jamesa Bonda XIII wieku,
nie żeby bardzo, ale jednak trochę tak, nieco mnie... no nie wiem...
skłoniła do wywrócenia oczami. Raz czy dwa :)).
Aż
po fenomenalny język powieści, bo trzeba podkreślić, że autor
mistrzowsko włada słowem. Ani przez chwilę się nie nudziłam. Bardzo
dobrze wyważone tempo akcji, które w
odpowiednich momentach zmienia tory, tu ciut hamuje, by za
chwilę przyspieszyć... aczkolwiek opisy, (a nie będę ukrywać, że sporo
ich), jak to opisy, bywa, że spowalniają
akcję. Inna rzecz, że są jednak
dowodem na imponującą i godną pozazdroszczenia wiedzę autora , że już
nie wspomnę, że są też
nieprzebranym źródłem informacji o epoce (opis procesu przed księciem
Rogatką sprawił, że popadłam w stupor).
Ale.
To
jest książka pisana od pierwszej do ostatniej strony językiem
stylizowanym na staropolski, gęsto przetykanym latynizmami, a nie
wszystkie z nich były tłumaczone na współczesną polszczyznę, rzekłabym,
że większość nie była. Przyzwyczajenie się do tego języka może być
trudne. Trzeba się całkowicie przestawić, a czasem nawet przeczytać
fragment tekstu kilka razy albo wrócić do niego po chwili, by dobrze go
zrozumieć. Mnie osobiście archaizmy i latynizmy nie przeszkadzały, bez
problemu udawało mi się wywnioskować z kontekstu o co chodzi, dodawały
za to
całości wiarygodności i klimatu. Ale przypuszczam, że dla niektórych czytelników
może to być zniechęcające. W pewnym sensie ta powieść nie jest li tylko
powieścią, ale po prostu ciekawym czytelniczym eksperymentem (dla
czytelnika, choć może i dla autora?). Mnie się ten eksperyment podobał,
ale nawet przy całym moim uznaniu przyznaję, że nie sięgnęłam od razu po
inne pozycje pióra pana Malinowskiego, bo musiałam (jednak) trochę
odpocząć.
Nie zdziwię się, jeśli ktoś polegnie już na pierwszym rozdziale (chyba, że lubi powieści historyczne. Wtedy się zdziwię).
Podsumowując - "Rogata dusza" jest
powieścią trudną, lecz zdecydowanie godną czytelniczej uwagi. Dla czytelnika lubiącego wyzwania - must read :).
Jestem BARDZO zadowolona, że musiałam przeczytać "coś na R", i że trafiłam akurat na nią!
Zaskakujące bywają zalety czytelniczych bingo :D.
Zachęciłaś.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze powiesc nie rozczaruje.
UsuńTo mamy nowy czytelniczy plan!
OdpowiedzUsuńUfam, ze sie spodoba :).
UsuńW sumie czasem lubię sięgać po tego typu książki - nawet jeżeli mogą być trudne pod względem wdrożenia się w język, którym została napisana. Dlatego zapisuję sobie tytuł i sięgnę po tę książkę jak znajdę czas.
OdpowiedzUsuńUdanej lektury życzę.
UsuńCzyli jednak przydał się ten Vlastimil;) A "Rogatą duszę" przeczytam. Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńbaja
Niezbadane są drogi literackich doświadczeń :D! Mam nadzieje, ze sie spodoba.
UsuńJest w trzech bibliotekach, wszędzie kolejka. Zapisałam się:)
OdpowiedzUsuńbaja
O! No proszę, znaczy książka w ruchu! Doskonale :).
UsuńKupuję
OdpowiedzUsuńO, nareszcie coś dobrego! Fajnie! Chomik
OdpowiedzUsuńBedzie wiecej :)!
UsuńDodałam na listę książek, które chcę przeczytać. Dziękuję za polecenie :)
OdpowiedzUsuńŻyczę wyłącznie dobrych wrażeń :)!
UsuńPo "Tajemnicy żółtej ciżemki" słuchanej jak chłopaki były jeszcze brzdącami, język o którym piszesz mi nie straszny :)
OdpowiedzUsuńTak,posiadanie dzieciomtek pomaga w nieoczekiwanych sytuacjach :D.
Usuń