W praskim Lasku Diablickim znaleziona zostaje postrzelona młoda
kobieta. Nieprzytomna trafia do szpitala, a policja nie tyle nie potrafi
znaleźć sprawcy, co ma zbyt wielu podejrzanych. Podejrzani albowiem są
chyba wszyscy - były narzeczony niedoszłej ofiary, jej (była) najlepsza
przyjaciółka, kumpel narzeczonego, a nawet rodzina, dla której dziewczyna pracowała jako opiekunka dzieci.
Śledztwo opisane jest w sposób mało
porywający, pracy policji tu niewiele, możemy śledzić głównie
przemyślenia młodej policjantki noszącej nieszczęśliwe nazwisko
Brzydula, z silną alergią na pyłki, nadwagą i kompleksami, i nie dość,
że niepewnej własnych umiejętności, że o kompetencjach nie wspomnę, to
jeszcze skutkiem tej niepewności i tego braku wiary we własne możliwości
dającej się wykorzystywać męskim współpracownikom.
A potem i ten wątły wątek policyjny i kryminalny w ogóle schodzi na dalszy plan, albowiem, albowiem.
"Osiem" to NIE JEST kryminał i jeśli się ktoś takiego spodziewa, to się zdziwi, a może (czy też wręcz na pewno) rozczaruje (swoją drogą, kolejna rzecz, jaką ostatnio przeczytałam, reklamowana jako kryminał, a będąca zupełnie czym innym).
"Osiem" to nie jest powieść, w której jak po nitce do kłębka dotrzemy do rozwiązania zagadki, kibicując przy tym jakiemuś dzielnemu śledczemu o skomplikowanym życiu rodzinnym i analizując jego działania. Owszem, mamy próbę zabójstwa na dzień dobry, mamy śledztwo w tle i mamy prawie-że-zwłoki, ale gdyby (próby) popełnienia zbrodni wystarczały do określenia książki jako kryminału, to kryminałem jest i "Hamlet", i "Zabić drozda", że o "Zbrodni i karze" nawet nie wspomnę.
No i zdecydowanie nie jest to powieść stanowiąca, jak zapewnia nas polski wydawca,
„gwarancję świetnej rozrywki”! Z rozrywką „Osiem” naprawdę nie ma nic
wspólnego.
W "Osiem" próba zabójstwa służy do opisania splotu tragicznych życiowych okoliczności, które do tej próby doprowadziły oraz skomplikowanych więzi-węzłów między (licznymi) bohaterami, których można lubić albo ich nie lubić, ale którym na pewno można współczuć. Jest to, mówiąc krótko, solidna i doskonale napisana obyczajówka, chyba jedna z lepszych, jakie kiedykolwiek czytałam, mówiąca o braku umiejętności życia swoim życiem i szukania akceptacji na siłę, o tym, jak bardzo można manipulować ludźmi i do czego można się posunąć, by zdobyć nie swojego męża, nie swoje dzieci, nie swój dom i nie swoje życie, i by to wszystko uczynić swoim (choćby tylko we własnej głowie) - ale osoby oczekujące nawet nie tylko "przede wszystkim", ale najnormalniej w świecie "po prostu" kryminału mają prawo czuć się zawiedzione.
Oczywiście wszystko to, co powyżej nie znaczy, że nie dowiemy się, co było powodem postrzelenia Miszy i kto to zrobił, bo się dowiemy (acz niekoniecznie doprowadzi nas do tej wiedzy działalność policji), ale w miarę czytania staje się to dla nas coraz, no cóż, mniej istotne, bo bardziej niż "kto strzelił" zaczyna nas interesować ta cała wielokrotnie zapętlona akcja, te przemyślenia, ten wewnętrzny ból, który dręczy każdego z bohaterów, te postępki, przepojone hipokryzją i zakłamaniem, te głupie decyzje, które prowadzą do katastrofy, a biorą się z dręczącego braku miłości (no i tytułowe "osiem", rewelacyjnie wpisany w treść symbol).
I choć trochę brak tu refleksji, drugiego dna (aczkolwiek właściwie jestem pewna, że jest to celowy zamysł autorki, ostatecznie po co jakieś z góry narzucone drugie dno, skoro czytelnik sam z siebie myśli, zastanawia się i analizuje jak oszalały? I może nawet dochodzi do różnych nieoczekiwanych wniosków, nie ograniczony przez autorską refleksję?) to jest to naprawdę i trochę nieoczekiwanie (tak, ja też planowałam przeczytać po prostu kryminał) dobra rzecz. Wciągająca. Świetnie skonstruowana. Napisana lekkim, ale nie infantylnym językiem (ukłony dla Mirosława Śmigielskiego, tłumacza). Strony przelatują człowiekowi przed oczami jak krajobrazy za oknem podczas jazdy Pendolino, a skomplikowane (choć z drugiej strony bardzo typowe, wręcz banalne - ona kocha jego, on kocha inną, ta inna kocha jeszcze innego, ale inny nie może z nią być, no bo przecież żona jest, i dzieci) relacje międzyludzkie wciągają.
Tym, którym konstrukcja powieści (koncepcja ciągłej zmiany narratora, a co za tym idzie wielość osób, którym autorka oddaje głos, aby przedstawiły swój punkt widzenia) oraz mnogość bohaterów, w tym wielu, których nie bardzo da się polubić ani się z nimi identyfikować, oraz brak wystarczającego stężenia kryminału w kryminale nie przeszkadza - polecam.
Czytałam i bardzo polecam. Najbardziej zrobił na mnie wrażenie opis powolnego popadania w urojenia, od małych skrzywień w interpretacji zdarzeń do momentu, kiedy obraz jest już zupełnie oderwany od rzeczywistości. Warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńTak, to jest naprawdę dobre! Czytałam jak zahipnotyzowana.
UsuńBrzmi dobrze:) I jest w najbliższej bibliotece:)
OdpowiedzUsuńJest dobre :). Brawa dla biblioteki :D.
UsuńNo,brzmi ok, ale jak się człowiek spodziewa jednego gatunku, a dostaje drugi, no to, nie wiem, można się rozczarować.J est tak ifilm "Atak paniki" chyba,który jest niezły,tylko reklamowany jako komedia, a on mnie się komediowy nie wydawał...Chomik
OdpowiedzUsuńW sumie stąd moja recenzja :). Ostatnio często natykam się na ksiązki, które nie są tym, czym miały być, więc skoro coś, co miało być kryminałem, ale nim nie jest okazuje się dobre to warto o tym wspomnieć.
UsuńPodobne wrażenia miałam przy ostatniej Jadowskiej - że intryga kryminalna to pretekst, żeby pisać o damskiej przyjaźni.Niby kryminał, a nie do końca.Ale czyta się przyjemnie. Chomik
OdpowiedzUsuń