piątek, 28 października 2022

"Kształt wody" Andrea Camillieri

W Vigacie na "pastwisku" (czyli w miejscu, na którym - jak wiedzą wszyscy mieszkańcy miasteczka - spotykają się wielbiciele płatnych uciech erotycznych i poszukiwacze związanych z nimi mocnych wrażeń) zostaje odnalezione ciało inżyniera Luparello, lokalnej osobistości. Według orzeczenia biegłych, śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych, a jej przyczyną był atak serca spowodowany nazbyt intensywnym udziałem we wspomnianych uciechach. Wezwany na miejsce zdarzenia komisarz Montalbano, który - czy to wiedziony intuicją, czy przeczuciem - ociąga się z odłożeniem dochodzenia ad acta, pomimo coraz liczniejszych nacisków. A ociąga się nie tylko dlatego, że denat uchodził za człowieka ostrożnego, dbającego o reputację i sama jego obecność na "pastwisku" wydaje się zastanawiająca, o okolicznościach śmierci nie wspominając. Pewne osoby zachowują się dziwnie, ci, którzy powinni okazać zaskoczenie i smutek z powodu zejścia inżyniera przyjmują ją nader spokojnie, z kolei są tacy, którzy pogrążają się w głośno i ekspresyjnie wyrażanej rozpaczy. Dzieją się zastanawiające rzeczy, na miejscu domniemanej zbrodni znajdowane zostają dziwaczne przedmioty, kuriozalne zdarzenia zdają się mnożyć i komplikować całą sprawę Wszystko to, zdaniem komisarza, najwyraźniej świadczy o tym, że ktoś próbuje skompromitować inżyniera...


Książka jest krótka.

I jest to zaleta :).

Zwięzłość formy wymaga na autorze zachowania precyzji, uporządkowania, szczególnej dbałości o przejrzystość fabuły i starannego przedstawienia historii w sposób, który pozwala czytelnikowi podążać za sprytnie, w przemyślany sposób pozostawionymi tropami aż do satysfakcjonującego (intelektualnie, bo jeśli chodzi o zaspokojenie poczucia sprawiedliwości to, muszę wyznać, im więcej wysoko postawionych osób pojawiało się w tej historii, tym bardziej upadała we mnie nadzieja na ujrzenie wszystkich odpowiedzialnych za zbrodnię za kratkami) zakończenia. Wymaga dokładności i skupienia się na przyczynowo-skutkowej logice przedstawianej opowieści. Nie pozwala na przedstawianie głębi przemyśleń głównego bohatera na tematy osobiste, rozdrapywania wszystkich zadanych mu kiedykolwiek duchowych ran, nie możemy liczyć na katalog z IKEI w formie opowiadania ("usiadł na błękitnej sofie o prostych liniach zagłówka, zarzuconej poduszkami w modne ostatnio wzory nordyckie, i odstawił filiżankę na subtelny stoliczek o trzech nogach, który wydawał się niemal zbyt delikatny, by udźwignąć nowoczesną, modernistyczną lampę o podwójnym kloszu i minimalistycznym dizajnie", te rzeczy) oraz długich wewnętrznych rozważań, snutych przez bohatera podczas wpatrywania się przez okno, po którym niespiesznie przemykają samotne krople deszczu, by połączyć się w strumyczki i jak łzy rysować nieregularne ścieżki na szybie, za którą powoli pogrąża się w przedwczesnym mroku ponurego, wrześniowego dnia ulica wraz przemykającymi po niej, przygarbionymi smętnie, owiniętymi w bezkształtne peleryny lub skulonymi pod parasolkami sylwetkami ludzkimi (i tak dalej, i tym podobnie; długo tak mogę, i liczni autorzy kryminałów, niestety, też). Zero sztucznego nadmuchiwania powieści, tylko (aż!) dyscyplina słowa i precyzyjne plecenie wątków.

W posłowiu do powieści tłumacz przytacza wypowiedź sycylijskiego pisarza, Leonarda Sciascii: "Powieść kryminalna jest najlepszą klatką, w której może osiąść pisarz, ponieważ narzuca ona pewne normy: na przykład nie można naruszyć w niej związków logicznych, czasowych i przestrzennych", i, doprawdy, jest to maksyma, którą jakże wielu autorów kryminałów powinno sobie wyhaftować krzyżykami, wykuć w kamieniu, wyrzeźbić w drewnie czy tam utrwalić w dowolny, przez się wybrany sposób, i trzymać gdzieś pod ręką, najlepiej przy łóżku, by była to pierwsza rzecz, na którą spojrzą po przebudzeniu i ostatnia, jaką będą widzieć przed zaśnięciem. A gdyby sobie ją jeszcze utrwalili, to byłoby po prostu wspaniale.

Andrea Camillieri przyswoił i utrwalił, i jako czytelniczka cieszę się z tego ogromnie.

Przy tym pomimo zwięzłości formy w "Kształcie wody" odnaleźć można to, za co swego czasu tak chwaleni byli "kryminaliści" skandynawscy, czyli obraz społeczeństwa, tu: sycylijskiego w latach 90-tych, całą tę warstwę społeczno-obyczajową, od miejsca znalezienia zwłok, czyli, co tu owijać w bawełnę, burdelu na świeżym powietrzu począwszy, przez nepotyzm, układy i układziki, niemal mafijne powiązania, brudną politykę, bezradność wobec tych, co mogą więcej... a w tle sycylijskie pejzaże i cudowna pogoda, życie towarzyskie, kultura, kuchnia.

Dodatkowy plus za samego komisarza Montalbano. Trudno w kryminałach o sympatycznego, nie zgnębionego przez życie, nie skopanego przez los i pozbawionego nałogów bohatera a tu proszę - lubiany, uczciwy (na swój sposób ;)) i z poczuciem humoru. Posiadający przyjaciół, znajomych, życie osobiste, lubiący dobrze zjeść, nie przypominający superherosa z amerykańskiego komiksu ani głównego bohatera kina moralnego niepokoju. Normalny. Zwykły facet. Dopiero gdy człowiek natyka się w książce na normalnego detektywa/policjanta/komisarza/prowadzącego śledztwo widzi, jak bardzo było mu kogoś takiego brak.

Ponieważ niedawno przeczytałam bardzo negatywną opinię o powieści (nie tej :)), zaczynającą się od słów: "Bardzo była krótka, nie lubię takich krótkich książek, lubię spędzać dużo czasu z bohaterami, wchodzić w ich świat, lubię, jak te świat mnie interesuje, a czym można zainteresować czytelnika na głupich dwustu stronach?" boję się polecać dzieło, liczące tych stron zaledwie 153, ale może spróbuję - jeśli ktoś chciałby sprawdzić, czy jednak można zainteresować czymś czytelnika w książce, która w sposób znaczący odbiega objętością od jakże licznych skandynawskich (i nie tylko) bestsellerów niech zaryzykuje spotkanie z komisarzem Montalbano i sprawdzi.

A nuż okaże się, że jednak można :).

5 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Książki tego autora dają mi przeżycia porównywalne z jazdą luksusowym pociągiem - elegancko i do celu. Smaczki sycylijskie do tego - nie mam na myśli tylko kolorytu lokalnego, ale opisane lokalne dania i zachwyt komisarza przy spożywaniu tychże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, doskonałe porównanie! Elegancja, nieco staroświecka w najlepszym tego słowa znaczeniu.

      Usuń
  2. Czytałam opowiadania tego autora już wiele lat temu. Może czas sobie przypomnieć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne warto, jeśli ktoś lubi opowiadania (ja nie lubię, mam uraz po nowelach przerabianych w szkole, ale wierzę, że te opowiadania warte są lektury :)).

      Usuń
  3. Komisarz Montalbano to mój ulubiony bohater powieści kryminalnych. Poznałam go w czasie, gdy popularne były kryminały skandynawskie i jakoś tak najbardziej przypadł mi do gustu. Chociaż wtedy było dostępnych chyba ok.7-8 książek, więc nie umiem powiedzieć jak rozwijał się bohater w ciągu całego cyklu.
    Dawno to było, więc już teraz nie umiem dokładnie określić dlaczego. Chyba ten mix cech charakteru komisarza, jego sposób życia i pracy ale chyba też "drugi plan" : współpracownicy, włoska specyfika życia i załatwiania różnych spraw. No i oczywiście sama Sycylia.
    Jest też serial na podstawie książek (teraz chyba na N. można zobaczyć), który całkiem udanie przeniósł książki na ekran (nie widziałam całości, oglądałam kilka odcinków na Tele5). I bezpowrotnie złączył w mojej głowie aparycję aktora z wyobrażeniem komisarza M ;-)

    OdpowiedzUsuń